Rozumiem doskonale wybór takiej a nie innej stylistyki, i rozumiałbym go dużo lepiej (bo Doyle jest trochę bardziej melodyjny niż zwykle w tego typu muzyce dzisiaj), gdyby nie Faith of Our Fathers i Ryan, Mr. President. Pozwolę sobie rozwinąć ten argument:
Te dwa kawałki pokazują, że da się inaczej ilustrować kino tego typu. Nie daje to co prawda sytuacji zupełnie schizofrenicznej pod względem jakościowej (to nie Man of Steel chociażby), ale daje do myślenia. Można oczywiście, ze względu na franczyzę, przytoczyć Clear and Present Danger i, częściowo, Polowanie na Czerwony Październik, choć tamte score'y by w dzisiejszym, jeszcze bardziej podkręconym technologicznie (przyznam, tutaj opieram się nie na znajomości samego filmu Brannagha, ale raczej literackim pierwowzorze postaci Jacka Ryana, ale będzie i film, i recenzja; jako fanboj postaci Jacka Ryana muszę i to przeżyć, nawet jeśli to będzie gówno), thrillerze szpiegowskim, trochę trąciły myszką.
Problem jednak, niestety polega na tym, że nie ma idealnej ilustracji do tego, co reprezentuje Jacka Ryana. I mówię to jako fan Sumy wszystkich strachów Jerry'ego, może jedyny na tym forum. Trzeba dokładnie zrozumieć kim jest Jack Ryan, nawet nieopierzony. Ja się akurat, znowu chyba jako jedyny, ucieszyłem z castingu Pine'a do roli Jacka, ponieważ tak naprawdę to poważniejsza wersja tego, co gra w Star Treku. Naprawdę - to idealista z cierpkim poczuciem humoru, bardzo impulsywny, choć potrafi być także bardzo racjonalny (w końcu przez pierwsze części serii jest analitykiem CIA, tam raczej idiotów nie biorą, zresztą ma doktorat z historii). Jego idealizm ujawnia się przede wszystkim w formie wiary w system prawny Stanów Zjednoczonych, co chyba jest powodem, dla którego Clancy był tak wściekły na Czas patriotów, gdzie Ryan pozwala aresztować Millera, a nie zabija go na łodzi (pod względem końcówki powieść jest tak przesadzona, że czasem zakrawa wręcz na autoparodię, no ale to początki pisarza; książę Karol heroicznie uczestniczący w pościgu za Millerem na przykład


Otóz, Jack Ryan ma poglądy mocno republikańskie. Jest to typ irlandzkiego katolika, bardzo konserwatywnego (miniwątek pierwszej powieści, w której Ryan jest prezydentem, toczy się wokół palnięcia przez niego, że nie zgadza się z wyrokiem Sądu Najwyższego USA legalizującym aborcję, co prowadzi dziennikarzy do pytania, czy ma w takim razie zamiar zmienić cały porządek prawny pod tym względem). Stąd jego idealizm i wiara w konstytucję (w dużej mierze republikańską, jeśli na t spojrzeć, ale pamiętajmy, że dzisiejsi republikanie i starzy republikanie to coś zupełnie innego), stąd jego przywiązanie do swojej służby dla narodu. Ten przydługi wstęp ma na celu uzasadnienie takich kawałków jak Ryan, Mr. President. TRZEBA oddać to, kim jest Jack Ryan w muzyce i boli fakt, że żaden z trzech kompozytorów nie podjął się zupełnie stworzenia melodii dla tej postaci. Co gorsze, albo co lepsze, zależnie od naszych muzycznych preferencji (nie miałbym nic przeciwko temu), taki temat miałby i musiałby mieć - dla zrozumienia przez widownię - charakter amerykański i to w sensie Coplandowskim, co mamy mocno pokazane w Stanie zagrożenia Hornera (a to nie temat Ryana!), a delikatnie w Sumie (temat akcji).
Z drugiej strony technologia. Pisałem to w recenzji Stanu zagrożenia. Elektronika jest świetna, by pokazać te technologiczne wstawki, ale kluczem jest jej brzmienie i wykorzystanie. Problem Doyle'a polega na tym, że nie łączy obu. Ale czy powinniśmy o to obwiniać Doyle'a czy Brannagha? Szczerze, nie wiem, ale choć nie jest to dobry score, wcale nie jest to dobry score, na razie widzę go jako ostrożna dużo niższa średnia (i zgodzę się z Mysterem, jakim to jest rozczarowaniem w kontekście kariery TEGO kompozytora) i rozczarowanie. Ale nie popadałbym w drugą skrajność: Doyle w pierwszym swoim filmie tego typu poradził sobie nie świetnie, ale też nie na tyle beznadziejnie, by go za ten score wyśmiewać. Shadow Recruit rozczarowuje. Jest to score dwóch świetnych kawałków i wielu słabych albo średnich. Ale jednej rzeczy mu nie odmówię: Doyle postawił na melodię trochę bardziej niż w innych score'ach tego typu się stawia. A to złe nie jest.