James Horner

Tutaj dyskutujemy w wątkach ogólnych o poszczególnych kompozytorach.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: James Horner

#541 Post autor: Wawrzyniec » pt wrz 13, 2013 23:59 pm

Paweł Stroiński pisze:Desplat natomiast dziękuje "Terry'emu za to, że zaprosił mnie do swojego mitycznego świata pełnego poezji, lasów, rzek, nieba i odwiecznych tajemnic".
OK naprawdę tutaj rozmawiamy o EVIL Hornerze, a nie Desplacie.

I na koniec offtopu, oczywiście, że Desplat dziękuję i wszystko mu się podoba. Facet nie jest głupi i wie, że w tej branży to trzeba słodzić, aby się utrzymać na TOPie. A co tam naprawdę sądzi to już inna kwestia. Ale nic dziwnego, że Clooney dał mu rolę aktorską w swym najnowszym filmie, gdyż najwidoczniej Desplat potrafi grać. Ale nie na tyle jeszcze dobrze i mnie nie wciśnie kitu, że radość mu sprawiło komponowanie muzyki filmowej, która nie jest w napisana na autopilocie, która nie znalazła się w filmie i raczej nigdy w nim znaleźć się nie miała. Wszak po to został kompozytorem filmowym.

Koniec Deplatofftopa.

I naprawdę polecam stworzyć osobny temat o muzyce w filmach Malicka i tej z nich wyrzuconej. Skoro mieliśmy temat o muzyce w filmach Arnolda Schwarzeneggera, to sądzę, że i taki drugi można założyć? :)
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

Re: James Horner

#542 Post autor: Tomek » sob wrz 14, 2013 00:14 am

Sprawa wygląda tak, że w odróżnieniu od Zimmera, Morricone i Desplata, których score'y do Malicka w pewnym sensie zawierały metafizyczny pierwiatek, Horner to twórca mentalnie ograniczny hollywoodzkim sposobem myślenia. Nie przeczę, w swojej dziedzinie genialny, ale to nie jest kompozytor "metafizyczny", to nie jest kompozytor do tak specyficznego, autorskiego kina.

Horner zawsze myślał emocjami i tymi swoimi muzycznymi kolorami (co do znudzenia powtarza w każdym wywiadzie). Wiele mówiąca jest jego wypowiedź z tego niesławnego wywiadu, w którym obsmarował Malicka, iż jego team montażystów zmontował "New World" klasycznie (czyli jak hollywoodzkie Pocahontas) a "ludzie płakali"... Hehe :D Więc nie dziwi mnie w ogóle, że w większości poleciał, bo startu do Złota Renu i koncertu fortepianowego Mozarta nie ma żadnego, co pokazuje przynajmniej wspaniały prolog i epilog filmu z podłożonym Wagnerem.

Choć trzeba mu to przyznać, że i tak ze swoim oryginalnym scorem w jakimś tam stopniu opuścił swoją comfort zonę. Choć nie w aż tak drastycznym jak Zimmer i częściowo Desplat. Morricone to zupełnie inna bajka, choć tamten też trochę przegrał z klasyką.

Niemniej postawa Hornera, te fucki w wywiadzie i jego skarżący ton wypowiedzi, to nieprofesjonalna żenada, tak trzeba to nazwać. Podejrzewam, że Malick i tam ma to w pupie :-)
Ostatnio zmieniony sob wrz 14, 2013 09:04 am przez Tomek, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: James Horner

#543 Post autor: Paweł Stroiński » sob wrz 14, 2013 01:08 am

Dla mnie bardzo ciekawym aspektem całej sytuacji jest to, jak dobrze wypada temat miłosny Hornera dla zupełnie innej pary niż zamierzył. I ciekawe jest też to, jak skojarzeniowo Malick operuje muzyką w tych ostatnich scenach filmu.

Skądkolwiek wzięła się idea na zmianę (od zawartej na płycie zamierzonej przez Hornera wersji) muzyki pod scenę zarówno oświadczyn Rolfe'a i jego ślubu z Pocahontas, jest genialne. Jak mówiłem wcześniej, architektura tematu (czyli cała jego harmonia) bez samej melodii, a także te długie pauzy, bardzo pięknie ilustrują kiełkujące bardzo nieśmiało, prawie dziecinnie, uczucie między obojgiem (choć jak się później okaże, w przypadku obojga - bardzo dojrzałe).

Malick zostawia temat, w formie, jaką przyjął on w Pocahontas and Smith, w dwóch miejscach - jakiś czas po ślubie, a także już po ostatniej rozmowie ze Smithem, kiedy Pocahontas orientuje się, kim jest John Smith naprawdę ("Myślałem, że to wszystko to był sen, a to była jedyna prawda [w moim życiu]"; po tym dziewczyna odchodzi po prostu bez słów) i wraca lojalnie do Rolfe'a (pięknie, skrócony co prawda, temat ilustruje moment, w którym dziewczyna podchodzi do Rolfe'a i go łapie za rękę). Kiedy Smith na końcu przychodzi spotkać się z nią, wraca Mozart, który ilustrował ich wcześniejszy związek.

Jak wspomniałem w pierwszym poście - Mozart, choć niepozbawiony pewnego smutku, doskonale oddaje naiwność tej pierwszej miłości. Warto zwrócić uwagę, że sam koniec rozmowy, w której Smith mówi cytowany wcześniej tekst, jest, jak dobrze pamiętam, w ogóle bez muzyki. Ta przestrzeń ciszy muzycznej świetnie oddaje to, że ona się orientuje, że nie jest tym, którego pokochała wcześniej i że to jej mąż jest "tym, kim myślała, że jest, i więcej".

To, co powiedział Tomek, zgadza się z moim pierwszym postem. Horner nie jest metafizykiem, co nie odbiera mu talentu do tworzenia muzycznej magii. Magia ta jednak wychodzi prosto ze świata filmu. Tylko pytanie brzmi, jak Morricone, Hans i Desplat osiągnęli u siebie to metafizyczne brzmienie. W przypadku Cienkiej czerwonej linii chyba się faktycznie rozchodzi o stosowane interwały. U Desplata i Morricone jest pewnego rodzaju motoryka, która bardzo subtelnie prowadzi ich score'y, by zwrócić uwagę tylko na najpiękniejsze wykonania tematu miłosnego u Morricone (z delikatnymi smyczkami) czy minimalistyczne Circles.

Co ciekawe, motoryka dominuje w score Hornera. Być może pewien problem u Hornera wynikł częściowo z podstawowych klasycznych inspiracji, nie mówię tutaj o kopiach z klasyki, których, co ciekawe, namierzyłem tak bezpośrednio tylko jedną i jest to, tak jak na końcu Journey to the Line (!), Lohengrin Wagnera w Winter/Battle. Zgadza się to jednak z wypowiedziami Hornera na temat szukania kolorów, otóż, mówiąc o naturze Horner odwołał się do impresjonizmu. Niegłupi pomysł, biorąc pod uwagę, że tworzone wtedy impresje były bardzo obrazowe i do tej pory są za takie postrzegane. Ciągła motoryka w delikatnych partiach fortepianowych, a także smyczkach, prowadzi ten score. Mystery w komentarzu do recenzji Babucha wspomniał, że Forbidden Corn to taki Hornerowski odpowiednik Journey. Jeśli chodzi o sposób narastania smyczków, coś w tym jest. Kwestia naturalizmu Hornera jest godna poruszenia, choć tego jeszcze dokładnie nie analizowałem. Klucz może być jednak w słowach Listen to the Wind.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: James Horner

#544 Post autor: Paweł Stroiński » sob wrz 14, 2013 01:12 am

I Tomek ma kolejną rację mówiąc o jego wypowiedziach. Gdyby Horner nie wypłakał się w rękaw Schweigera, to bym się tak bardzo go nie czepiał.

Awatar użytkownika
kiedyśgrześ
+ W.A. Mozart +
Posty: 6087
Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm

Re: James Horner

#545 Post autor: kiedyśgrześ » ndz wrz 15, 2013 13:17 pm

Paweł Stroiński pisze:Behawiorysta? Co masz na myśli? Ja bym powiedział raczej tradycyjny dramaturg i realista :)
nie chciałem tego rozwijać, nie wiedziałem jak najprościej napisać co tam o Roju myślę
w socjopsychologii (albo odwrotnie jak kto chce) jest kierunek behawioralny, on stoi w sumie w opozycji do tych wszystkich teorii psychodynamicznych, całych tych freudów, psychoanaliz i takich tam, ma tam swój standartowy model S-R i rozwinięty S-O-R, bodziec - obiekt (organizm) – reakcja i to mi pasuje do twórczości Hornera. w behawioryzmie ignoruje się to O z różnym nasileniem, w zależności od odłamu, nie ma znaczenia co tam sobie obiekt myśli, skąd przychodzi, dokąd idzie, cała ta metafizyka odpada na starcie, żarówka się zapala – pies się ślini, to ma znaczenie. jeśli dobrze zrozumiałem, to nie do końca kupujesz ten „międzywierszowy” ładunek w omówionej partyturze Horner, mi się wydaje, że to słuszne spostrzeżenie, ale dlatego, że go tam wcale nie ma i nigdy być nie miało, James tak nie działa, jego to chyba w ogóle nie interesują takie pokłady, bezczelnie utylizuje zdobytą wiedzę, de facto opierając się na barkach cudzych przemyśleń, stąd niekończące się cytaty, jak to wykazał jakiś art wklejony przez Mysterego, nieprzypadkowe cytaty! i tyle, koniec jego roboty :) z drugiej strony Malicka interesuje wszystko co nie interesuje Roja, Malick zadaje pytania, na okrągło walcząc z materią, gdzie Horner ma tylko gotowe odwiedzi i to nie swoje :) jak tu współpracować? :) to jest taki kompozytor któremu pasuje skończone dzieło, on je tylko „upiększa” w zgodzie z nabytym doświadczeniem (wiedzą), jego nawet irytują zmiany czasowe (montażowe), przez co mało z Obcego nie wypadł, to jest rzemieślnik, bardzo dobry rzemieślnik i tyle, tak myślę, nic tam więcej u niego nie znajduję, stąd uważam, że taka współpraca to musiał być dla niego koszmar :)
Obrazek

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25177
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

Re: James Horner

#546 Post autor: Mystery » pt paź 04, 2013 18:07 pm

Wczoraj i dziś James koncertuje w Wiedniu, gdzie otrzyma nagrodę Maxa Steinera za osiągnięcia, w poprzednich latach byli to Schifrin, Silvestri, Shore i Barry.

Ten to ma szyk :P
Obrazek
Obrazek

Tą pomiętą białą koszulę pamiętam z czasów wywiadów przy Black Gold :P
http://www1.pictures.zimbio.com/gi/Jame ... 5zJM7x.jpg

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60022
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: James Horner

#547 Post autor: Adam » pt paź 04, 2013 18:33 pm

to są foty aktualne z wiednia?
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25177
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

Re: James Horner

#548 Post autor: Mystery » pt paź 04, 2013 19:28 pm

Tak. Za tydzień będzie w austriackiej telewizji na tym kanale:
http://www.free-tivi.net/europe/play/155/ORF-3
http://tv.orf.at/program/orf3/20131011/

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60022
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: James Horner

#549 Post autor: Adam » pt paź 04, 2013 19:30 pm

cóż, to się nazywa potęga miasta. mówisz: FMF w krakowie, a tam: eee że co gdzie?. Mówisz: Impreza x w Wiedniu, i słyszysz: oo megakult jadę. do tego wymyśl se statuetkę i nazwij go imieniem znanego kompozytora, i nagle gość który raz w życiu bodaj dał koncert w usa, i który jest najbardziej skrytym kompozytorem z największych nazwisk, jedzie na drugą półkulę.
#FUCKVINYL

hp_gof

Re: James Horner

#550 Post autor: hp_gof » pt paź 04, 2013 19:34 pm

Jak go rejectują, to musi jakoś na chleb zarobić :mrgreen:

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60022
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: James Horner

#551 Post autor: Adam » pt paź 04, 2013 19:37 pm

z pewnością... :)
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: James Horner

#552 Post autor: Paweł Stroiński » pt paź 04, 2013 19:41 pm

Horner już koncertował w Europie wcześniej.... Tam, gdzie Silvestri.

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10445
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: James Horner

#553 Post autor: Ghostek » pt paź 04, 2013 19:51 pm

James wychodzi na scenę po nagrodę a tam spotyka go reject. :D
Obrazek

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60022
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: James Horner

#554 Post autor: Adam » pt paź 04, 2013 19:52 pm

James wychodzi na scenę po nagrodę, a tam przechodzi ludzkie pojęcie :D
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Althazan
+ Georges Delerue +
Posty: 3638
Rejestracja: wt lut 24, 2009 14:28 pm

Re: James Horner

#555 Post autor: Althazan » pt paź 04, 2013 22:02 pm

W Wiedniu we środę było nawet spotkanie Hornera z fanami (nazywane sympozjum, był też David Newman), moderatorem był bardzo lubiący podróże... Robert Townson. Tylko nielicznym się udało złowić autografy, bo tłum go taki zaatakował, że go szybko stamtąd zabrali (nawet podobno wbrew jego wyraźnej woli) :mrgreen:

ODPOWIEDZ