Mowg'a znam z poprzedniego filmu Jee-woon Kim "Akmareul boatda" i był to zacny score, zresztą jak większość z jego filmów, bo Koreańczyk dość ciekawie operuje muzyką i daje jej wybrzmieć swoje. Fajnie, że reżyser ściągnął Mowg'a do swojego amerykańskiego debiutu (jak do tego doszło?) i mimo, iż ten pierwszy ponoć poległ i nakręcił swój najsłabszy film w karierze, (choć wierzę, że specyficzny i jeszcze go nie skreślam) tak ten drugi z tego co zdążyłem wczoraj obadać, dostarczył całkiem sprawny jak na amerykańskie realia i tego typu kino score, znacznie lepszy i ciekawszy, niż tegoroczne wyczyny na podobnym polu chłopców z RCP Buckley'a, Mazzaro i Jablonsky'ego.
EDIT:
Przesłuchałem raz jeszcze w skupieniu i na spokojnie i jestem na tak. Świetny score, którego fajnie się słucha
