To jest stary statek Kryptonian, nie forteca
Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9382
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
ten motyw a la Tom Clancy?
To jest stary statek Kryptonian, nie forteca
To jest stary statek Kryptonian, nie forteca
- WhiteHussar
- Nominowany do Emmy
- Posty: 1508
- Rejestracja: sob mar 02, 2013 23:31 pm
- Lokalizacja: Kamionka
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Samego filmu wyczekiwałem z 2 lata od momentu aż do internetu wyciekły informacje o możliwości jego powstania.
Trailery miażdżyły wszystko co się dało, muzyka w trailerach na poziomie EPICKOŚCI ( bo na taką liczę u Hansa )
Sam film Rewelacja. Nie jest tak świetny jak Mroczny Rycerz NOLANA ale jeden z tych filmów na jakie czekałem by uzupełniać świetną twórczość superbohaterów NOLANA.
Nie zawiodłem się, choć kumple którzy byli razem ze mną w kinie mówili, że IRON MAN 3 lepszy ( efekty, i w ogóle )

Muzyka? W filmie wydawało mi się, że się cały czas powtarza. Dawałem 8/10 .Po przesłuchaniu płytki ocena się poprawiła choć tylko ze względu na jeden utwór "What Are You Going to Do When You Are Not Saving the World?".
Nie raz w przypadku soundtracków miałem podobną sytuację, że większość płyty jest dość monotonna i nudna a tylko jeden utwór to EPICKOŚĆ.
Zakup płytki choć by dla jednego utworu nie znaczy, że soundtrack nie jest wart świeczki. Wręcz przeciwnie ( jak dla mnie )
Założę się, że po kilkukrotnym przesłuchaniu płytki coraz więcej utworów będę wychwalał. Warto też nie zapominać o tym, że jak słuchamy soundtrack to on ma za zadanie perfekcyjnie odwzorować film ( ja tak mam ) i ten soundtrack to właśnie robi.
Czytam wiele komentarzy, że Zimmer spieprzył sprawę. Nie mogę powiedzieć, że ten ktoś się myli bo jakiegoś dużego wysiłku tu nie włożył. Ale każdy jego soundtrack ma unikalne THEME filmu i konkretnego buta za co go lubię.
Trailery miażdżyły wszystko co się dało, muzyka w trailerach na poziomie EPICKOŚCI ( bo na taką liczę u Hansa )
Sam film Rewelacja. Nie jest tak świetny jak Mroczny Rycerz NOLANA ale jeden z tych filmów na jakie czekałem by uzupełniać świetną twórczość superbohaterów NOLANA.
Nie zawiodłem się, choć kumple którzy byli razem ze mną w kinie mówili, że IRON MAN 3 lepszy ( efekty, i w ogóle )
Muzyka? W filmie wydawało mi się, że się cały czas powtarza. Dawałem 8/10 .Po przesłuchaniu płytki ocena się poprawiła choć tylko ze względu na jeden utwór "What Are You Going to Do When You Are Not Saving the World?".
Nie raz w przypadku soundtracków miałem podobną sytuację, że większość płyty jest dość monotonna i nudna a tylko jeden utwór to EPICKOŚĆ.
Zakup płytki choć by dla jednego utworu nie znaczy, że soundtrack nie jest wart świeczki. Wręcz przeciwnie ( jak dla mnie )
Założę się, że po kilkukrotnym przesłuchaniu płytki coraz więcej utworów będę wychwalał. Warto też nie zapominać o tym, że jak słuchamy soundtrack to on ma za zadanie perfekcyjnie odwzorować film ( ja tak mam ) i ten soundtrack to właśnie robi.
Czytam wiele komentarzy, że Zimmer spieprzył sprawę. Nie mogę powiedzieć, że ten ktoś się myli bo jakiegoś dużego wysiłku tu nie włożył. Ale każdy jego soundtrack ma unikalne THEME filmu i konkretnego buta za co go lubię.
Ostatnio zmieniony sob cze 22, 2013 23:26 pm przez WhiteHussar, łącznie zmieniany 1 raz.
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
No może i o to mi chodzi, ten motyw jest też w You Led Us Here, ale inaczejPaweł Stroiński pisze:ten motyw a la Tom Clancy?
To jest stary statek Kryptonian, nie forteca
Swoją drogą pierwszy raz (przepraszam
ps. no i zauważyłem, że ta „forteca” odleciała Paweł
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Ja się fundamentalnie z Pawłem nie zgadzam w kwestii koncepcyjnej tej ścieżki - nie jest żadnym usprawiedliwieniem, że Zimmer zrobił co zrobił, bo właśnie to chciał zrobić. Nie przy takiej degeneracji intelektualnej muzyki, jaką prezentuje MoS. Cały czas będę podkreślał, że takie propozycje rytmiczne, jak Oil Rig czy You Die or I Do to kpina w żywe oczy z odbiorcy, który od pierwszoligowego kompozytora hollywoodzkiego może oczekiwać prostoty, ale nie prostactwa (tj. rytmu, która zaimprowizować mógłby 10-latek na bębenku). Absolutnie nie zgadzam się z tym, że bezpodstawne (tak! nie kupuję żadnego dętego tłumaczenia Zimmera, że opowieść o Supermanie potrzebowała bezpośredniej imitacji pomysłów sceny elektronicznej sprzed 30 lat) cofanie się o kilka generacji w muzyce jest usprawiedliwione w kontekście tej akurat postaci jakimkolwiek zamysłem narracyjnym. Owszem, można czerpać z dorobku gatunku, ale należy to czynić twórczo. Superman nie daje żadnej sensownej podstawy do robienia pastiszu dawnej sceny elektronicznej. Pamiętajmy o jednym: muzyka ewoluuje. Pewne rzeczy 30 lat temu brzmiały świeżo i genialnie, natomiast do dnia dzisiejszego zestarzały się w bolesny sposób i próba ich kopiowania jest skazana na porażkę (z wyjątkiem projektów ściśle bazujących na elemencie nostalgii, jak np. Ralph demolka).
I tu przejdę do przywołanej przez Pawła Twierdzy. Nie ma żadnego sensu porównywać tych dwóch score'ów z prostej przyczyny - oceny przez nas wystawiane 10-15 lat temu były ocenami wystawianymi przez nieopierzonych amatorów gatunku, dla których The Rock było czymś niezwykle świeżym i zaskakującym. Nie bez przyczyny, gdy przesłucha się kilkaset ścieżek więcej, urok Twierdzy niknie w oczach. Tak zresztą jest z wieloma ścieżkami Zimmera z lat 90-tych, które starzeją się wręcz fatalnie i teraz po latach obnażają całą swoją nieudolność (której u zarania swojej kariery unikał na przykład inny nowicjusz soundtrackowy - Elfman). Twierdza de facto jest muzyką w dużej mierze słabą i kopiowanie jej wcale nie pomaga MoSowi.
Ocena z perspektywy wewnętrznej byłaby pewnie korzystna dla MoS, ale w tym akurat wypadku świadczyłaby o oderwaniu od rzeczywistości. Właśnie uciekanie od perspektywy zewnętrznej prowadzi do przymykania oczu na ewidentne błędy techniczne i koncepcyjne tej ścieżki. Właśnie z tego względu w recenzji koncentrujesz się na słabym temacie Zoda, który na tle wszystkich wad ścieżki jest kwestią tak naprawdę marginalną. MoS nie da się oceniać bez perspektywy zewnętrznej, bo Zimmer zbyt ochoczo czerpie z dorobku szerokiej sceny muzycznej. I bez tego kontekstu nie da się usłyszeć, że o roli perkusji nie ma on tym razem najmniejszego pojęcia, a cała rzekoma inspiracja amerykańską sceną folkową ogranicza się do kilku akordów gitary, maksymalnie przefiltrowanych przez poetykę Zimmera i w sumie bezwartościowych, bo żadnego przełożenia na kolorystykę narracji te inspiracje nie mają.
Podstawowy błąd narracyjny (i artystyczny przy okazji) leży u fundamentu postaci Supermana. I niestety ten błąd wynika z "Flight", utworu, który winien być w jakiś sposób ikoniczny dla głównej postaci. Dla mnie z tego utworu płynie clue klęski Zimmera. Ten utwór nic nie znaczy. Gdyby patrzeć na skrajności, to ani nie ma romantycznego posmaku Williamsa (czyli tradycjonalistycznej wersji superherosa), ani posępnej determinacji rodem z trylogii TDK (czyli demitologizacji herosa). Temat heroiczny Zimmera nie jest ani tym ani tym, ale co gorsza - nie oferuje nic w zamian. Snyder mógł mieć koncepcję pośrednią, owszem. Ale dramaturgia utworu, sposób jego konstrukcji skutkują - z braku innego słowa - zimmerowsko napuszoną napierdalanką, w której wybujała forma przykrywa emocjonalną treść. Mimo więc wszystkich lirycznych fragmentów MoS, Zimmer jest pierwszym kompozytorem, który Supermana doszczętnie ogłupił.
I tu przejdę do przywołanej przez Pawła Twierdzy. Nie ma żadnego sensu porównywać tych dwóch score'ów z prostej przyczyny - oceny przez nas wystawiane 10-15 lat temu były ocenami wystawianymi przez nieopierzonych amatorów gatunku, dla których The Rock było czymś niezwykle świeżym i zaskakującym. Nie bez przyczyny, gdy przesłucha się kilkaset ścieżek więcej, urok Twierdzy niknie w oczach. Tak zresztą jest z wieloma ścieżkami Zimmera z lat 90-tych, które starzeją się wręcz fatalnie i teraz po latach obnażają całą swoją nieudolność (której u zarania swojej kariery unikał na przykład inny nowicjusz soundtrackowy - Elfman). Twierdza de facto jest muzyką w dużej mierze słabą i kopiowanie jej wcale nie pomaga MoSowi.
Ocena z perspektywy wewnętrznej byłaby pewnie korzystna dla MoS, ale w tym akurat wypadku świadczyłaby o oderwaniu od rzeczywistości. Właśnie uciekanie od perspektywy zewnętrznej prowadzi do przymykania oczu na ewidentne błędy techniczne i koncepcyjne tej ścieżki. Właśnie z tego względu w recenzji koncentrujesz się na słabym temacie Zoda, który na tle wszystkich wad ścieżki jest kwestią tak naprawdę marginalną. MoS nie da się oceniać bez perspektywy zewnętrznej, bo Zimmer zbyt ochoczo czerpie z dorobku szerokiej sceny muzycznej. I bez tego kontekstu nie da się usłyszeć, że o roli perkusji nie ma on tym razem najmniejszego pojęcia, a cała rzekoma inspiracja amerykańską sceną folkową ogranicza się do kilku akordów gitary, maksymalnie przefiltrowanych przez poetykę Zimmera i w sumie bezwartościowych, bo żadnego przełożenia na kolorystykę narracji te inspiracje nie mają.
Podstawowy błąd narracyjny (i artystyczny przy okazji) leży u fundamentu postaci Supermana. I niestety ten błąd wynika z "Flight", utworu, który winien być w jakiś sposób ikoniczny dla głównej postaci. Dla mnie z tego utworu płynie clue klęski Zimmera. Ten utwór nic nie znaczy. Gdyby patrzeć na skrajności, to ani nie ma romantycznego posmaku Williamsa (czyli tradycjonalistycznej wersji superherosa), ani posępnej determinacji rodem z trylogii TDK (czyli demitologizacji herosa). Temat heroiczny Zimmera nie jest ani tym ani tym, ale co gorsza - nie oferuje nic w zamian. Snyder mógł mieć koncepcję pośrednią, owszem. Ale dramaturgia utworu, sposób jego konstrukcji skutkują - z braku innego słowa - zimmerowsko napuszoną napierdalanką, w której wybujała forma przykrywa emocjonalną treść. Mimo więc wszystkich lirycznych fragmentów MoS, Zimmer jest pierwszym kompozytorem, który Supermana doszczętnie ogłupił.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9382
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Zgodziłbym się prawie ze wszystkim, gdyby nie fakt, że cała folkowa inspiracja wiąże się z muzyką dla Kryptonu, a nie dla Ziemi, gdzie wszystko oparte jest na fortepianie.
Co do Snydera... Mam wątpliwości, czy on miał jakąkolwiek koncepcję na to wszystko i czy nie chciał po prostu rozpierdolić paru miasteczek pod pozorem opowiedzenia pięknej historii o znalezieniu własnej tożsamości.
To, co moim zdaniem rozwaliło Supermana i zapomniałem o tym wspomnieć w tekście, to że, jeśli wierzyć wywiadom...
Hans miał być tak przerażony tym projektem (dziedzictwo Williamsa, itd.), że przez 3 miesiące nie zrobił do niego nic. I tutaj po prostu robię wielkie oczy. Do kurwy nędzy...
Ludzie dzisiaj mają miesiąc, MOŻE dwa, na napisanie całej ścieżki od zera, zorkiestrowanie i nagranie. Zimmer pracował pewnie ze dwa miesiące, bo on ma dość duży komfort (zatrudniany jest dość wcześnie, a jak dobrze pójdzie to i mu się uda zacząć pisać score przed zdjęciami, z czego skrzętnie korzysta).
Jeśli faktycznie trzy miesiące zmarnował na unikaniu projektu i zaczął na poważnie coś robić dopiero wtedy, kiedy zaczęto czegoś od niego już wymagać... to już wiem, dlaczego to wyszło jak wyszło. Widzę jeszcze dwie opcje, które powinny doprowadzić do poważnego przemyślenia przez niego dalszej ścieżki kariery... Po pierwsze, sądzę, że z tego score słychać, że Hans ma po prostu dość "epickiej" muzyki akcji. Męczy go to. Mam dziwne poczucie, że przy tym score to przy życiu trzymała go ta tematyczna prostota i rozwój samej postaci.
Po drugie, jak być mrocznym i jednocześnie nie być? Stąd pewnie wszelkie niekonsekwencje.
Cóż, ten roczny urlop by mu się przydał. Albo może nie Almodovar (?!), jak Tomek Goska chciał w komentarzu... , ale coś bardziej europejskiego i niemainstreamowego. Zobaczymy, co z tym McQueenem...
Co do Snydera... Mam wątpliwości, czy on miał jakąkolwiek koncepcję na to wszystko i czy nie chciał po prostu rozpierdolić paru miasteczek pod pozorem opowiedzenia pięknej historii o znalezieniu własnej tożsamości.
To, co moim zdaniem rozwaliło Supermana i zapomniałem o tym wspomnieć w tekście, to że, jeśli wierzyć wywiadom...
Hans miał być tak przerażony tym projektem (dziedzictwo Williamsa, itd.), że przez 3 miesiące nie zrobił do niego nic. I tutaj po prostu robię wielkie oczy. Do kurwy nędzy...
Ludzie dzisiaj mają miesiąc, MOŻE dwa, na napisanie całej ścieżki od zera, zorkiestrowanie i nagranie. Zimmer pracował pewnie ze dwa miesiące, bo on ma dość duży komfort (zatrudniany jest dość wcześnie, a jak dobrze pójdzie to i mu się uda zacząć pisać score przed zdjęciami, z czego skrzętnie korzysta).
Jeśli faktycznie trzy miesiące zmarnował na unikaniu projektu i zaczął na poważnie coś robić dopiero wtedy, kiedy zaczęto czegoś od niego już wymagać... to już wiem, dlaczego to wyszło jak wyszło. Widzę jeszcze dwie opcje, które powinny doprowadzić do poważnego przemyślenia przez niego dalszej ścieżki kariery... Po pierwsze, sądzę, że z tego score słychać, że Hans ma po prostu dość "epickiej" muzyki akcji. Męczy go to. Mam dziwne poczucie, że przy tym score to przy życiu trzymała go ta tematyczna prostota i rozwój samej postaci.
Po drugie, jak być mrocznym i jednocześnie nie być? Stąd pewnie wszelkie niekonsekwencje.
Cóż, ten roczny urlop by mu się przydał. Albo może nie Almodovar (?!), jak Tomek Goska chciał w komentarzu... , ale coś bardziej europejskiego i niemainstreamowego. Zobaczymy, co z tym McQueenem...
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Jeśli to jest zwyżka formy Hansa w którą niektórzy forumowicze wierzą, to myśl o nadchodzących projektach niemca przyprawia mnie o ciarki, strach podobny do tego jaki czuli kamraci kpt. Millera przed nadjeżdżającym tygrysem - jazgoczącą, ciężką kupą żelastwa, siejącą zniszczenie i chaos, rykiem działa niszczącą organy słuchu
Wybieram opcję nr 2 lecz nie podpisuję się pod jej drugim członem. Rozczarowanie roku.
Ostatnio zmieniony ndz cze 23, 2013 11:00 am przez muaddib_dw, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
nie ogarniam - to po co takie wodolejstwo robisz w recce skoro teraz z Marasem się na wszystko zgadzasz? i Twój koment o tym że nie ma w branży gorszego tematyka od Tylera przemilczę, bo albo masz jakiś jego kompleks, albo nie znasz filmówki, albo masz daleko zaszłe hejterstwo na poziomie wymagającym już leczenia - co, o dziwo jakby inaczej, kłóci się z Twoimi wypowiedziami i reckami prac Tylera.. Paweł, halo, tu ziemia. Hans dał dupy, zrobił wielki syf, ale nie wyżywaj się na innych za to, bo nie wygląda to zbyt profesjonalnie z Twej strony.Paweł Stroiński pisze:Zgodziłbym się prawie ze wszystkim, gdyby nie fakt, że cała folkowa inspiracja wiąże się z muzyką dla Kryptonu, a nie dla Ziemi, gdzie wszystko oparte jest na fortepianie.
Co do Snydera... Mam wątpliwości, czy on miał jakąkolwiek koncepcję na to wszystko i czy nie chciał po prostu rozpierdolić paru miasteczek pod pozorem opowiedzenia pięknej historii o znalezieniu własnej tożsamości.
To, co moim zdaniem rozwaliło Supermana i zapomniałem o tym wspomnieć w tekście, to że, jeśli wierzyć wywiadom...
Hans miał być tak przerażony tym projektem (dziedzictwo Williamsa, itd.), że przez 3 miesiące nie zrobił do niego nic. I tutaj po prostu robię wielkie oczy. Do kurwy nędzy...
Ludzie dzisiaj mają miesiąc, MOŻE dwa, na napisanie całej ścieżki od zera, zorkiestrowanie i nagranie. Zimmer pracował pewnie ze dwa miesiące, bo on ma dość duży komfort (zatrudniany jest dość wcześnie, a jak dobrze pójdzie to i mu się uda zacząć pisać score przed zdjęciami, z czego skrzętnie korzysta).
Jeśli faktycznie trzy miesiące zmarnował na unikaniu projektu i zaczął na poważnie coś robić dopiero wtedy, kiedy zaczęto czegoś od niego już wymagać... to już wiem, dlaczego to wyszło jak wyszło. Widzę jeszcze dwie opcje, które powinny doprowadzić do poważnego przemyślenia przez niego dalszej ścieżki kariery... Po pierwsze, sądzę, że z tego score słychać, że Hans ma po prostu dość "epickiej" muzyki akcji. Męczy go to. Mam dziwne poczucie, że przy tym score to przy życiu trzymała go ta tematyczna prostota i rozwój samej postaci.
Po drugie, jak być mrocznym i jednocześnie nie być? Stąd pewnie wszelkie niekonsekwencje.
Cóż, ten roczny urlop by mu się przydał. Albo może nie Almodovar (?!), jak Tomek Goska chciał w komentarzu... , ale coś bardziej europejskiego i niemainstreamowego. Zobaczymy, co z tym McQueenem...
NO CD = NO SALE
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Gdzie jest ta zwyżka formy za której negowanie otrzymałem wodospad jadu Paweł, gdzieAdam pisze: nie ogarniam - to po co takie wodolejstwo robisz w recce skoro teraz z Marasem się na wszystko zgadzasz? i Twój koment o tym że nie ma w branży gorszego tematyka od Tylera przemilczę, bo albo masz jakiś jego kompleks, albo nie znasz filmówki, albo masz daleko zaszłe hejterstwo na poziomie wymagającym już leczenia - co, o dziwo jakby inaczej, kłóci się z Twoimi wypowiedziami i reckami prac Tylera.. Paweł, halo, tu ziemia. Hans dał dupy, zrobił wielki syf, ale nie wyżywaj się na innych za to, bo nie wygląda to zbyt profesjonalnie z Twej strony.
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
no wodospad jad się sączy dalej - z tego powodu Tylerowi się oberwało rykoszetem, że jest najgorszym tematykiem w filmówce 
NO CD = NO SALE
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
czyżby? jeśli trudno być gorszym od czegoś/kogoś to tym samym jest się najgorszym lub ewentualnie ma się paru kompanów do pary.. zresztą, czy to ważne, uśmiałem się z tego i git 
NO CD = NO SALE
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Ponadto z Marasem musi się zgadzać, przecież go nie zbanuje 
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7895
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
W takim razie ktoś powinien Ci chyba kiedyś wytłumaczyć zasady logiki wypowiedzi. Ciężko być gorszym tematykiem od Tylera, co nie zmienia faktu, że jest dużo gorszych. A z tych na TOPie kompozytorów ostatnio jest on tematykiem bez wątpienia najgorszym (co z kolei nie zmienia faktu, że większość tegorocznych scorów Briana jest lepszych od MoS).
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
nie może być, co nie

muaddib_dw pisze:Ponadto z Marasem musi się zgadzać, przecież go nie zbanuje
NO CD = NO SALE
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
To jest wg mnie podstawowy błąd przy tworzeniu tej recenzji - albo przykładamy taką samą miarę do wszystkich kompozytorów i traktujemy ich równo, albo na każdego należałoby patrzeć "od wewnątrz" i analizować co "chcieli" opowiedzieć/zrobić i jak im to wyszło. Jednym słowem: jedni są równiejsi niż inni, a to niestety nie przystaje profesjonaliście, oj nie....Paweł Stroiński pisze:Bo to jest to, co dokładnie chciałem zrobić - spojrzeć na score Hansa od wewnątrz, a nie od zewnątrz. Zobaczyć, co Zimmer robi, by opowiedzieć to, co chce opowiedzieć, i czy jest w tym konsekwentny.
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
O kurde, no i nie wiem po kim teraz jazda, po genialnym dziele, jego autorze, czy recenzencie
Nic to, proponuję w międzyczasie kontakt z innym kawałkiem sztuki na odmiennej platformie, można sobie pokomentować używając bliźniaczych argumentów

… można również zamilknąć
Nic to, proponuję w międzyczasie kontakt z innym kawałkiem sztuki na odmiennej platformie, można sobie pokomentować używając bliźniaczych argumentów

… można również zamilknąć
