Paweł Stroiński pisze:To, co się wyprawia w związku z tym score na Zachodzie to jest taki burdel, jakiego nigdy na tym forum nawet nie było. To, co Turek na przykład w swoim czasie wypisywał to naprawdę nic w porównaniu z wypowiedzią gdzieś połowy amerykańskich recenzentów. Jutro wejdzie soczysta jedynka od Clemmensena, Southall zjedzie totalnie, Broxton też.
Paweł, ale trzeba wziąć pod uwagę parę ważnych aspektów, z którymi niestety nie można polemizować wg mnie, bo Mistrzunio nie dał nam, niestety, argumentów obronnych ku temu. Stąd też takie a nie inne reakcje...
Celowo nie wypowiadałem się o MOS do tej pory, bo chciałem się dobrze wgryźć w album deluxe. Teraz, gdy od kilku dni jest on dostępny w najwyższej jakości z możliwych, gdy płyta już do mnie leci, po wielokrotnym przesłuchaniu można napisać parę słów... Zacznę może od tego co napisał Pokemon (cholera wydawało mi się jak to przeczytałem o 5 rano, że to mój wpis z mojego niedoszłego fejkowego konta które miałem zakładać po banie ale mi się odechciało finalnie):
Pokemon pisze:Dodam swoje 2 grosze.
Mam poważny problem z tym scorem. Wkurza mnie jego żenujące brzmienie, które osiągnąć można na średniej klasy samplach, denerwuje mnie, że Hans używa żywych muzyków, po to żeby mu odegrali synthy, irytuje mnie brak ambicji i niski poziom kompozycji (no cóż, ta muzyka jest technicznie banalna). Ale kurde, słucha mi się tego wcale nieźle. Temat jest naprawdę fajny i żal, ze pojawia się tak rzadko, świetne są momenty w których perkusja wybija się na pierwszy plan. Jednocześnie nie mogę rzecz, aby to było momenty wielkiego WOW.
W moim mniemaniu jest to jednak porażka Zimmera i nie sprostał projektowi. (...)... No i sam album jest za długi - nie mówię o edycji deluxe.
Wszystko tutaj napisane to szczera prawda wg mnie - poza zdaniem o Bejtsie, które wywaliłem z cytatu, no ale to był raczej joke Pokemona jak mniemam.. Kluczowe dla MOSa jest to, że jest w nim pomysł - ale tylko na temat i 12 perkusji. I to jest to, co Mistrzunio robił w swych najważniejszych pracach, a co ja nazywam wspięciem się na wyżyny geniuszu. Ale na boga, to jest ledwo parę minut ze 100 minutowego scoru. 2 płyty (nawet wycinając sketchbook) to może nie katorga, ale ciężko to przejść. stąd dodatkowy minus do oceny i jest to dla mnie niezrozumiałe dlaczego Hans tego nie sklecił do 40-paru minut. Synthowe brzmienie (montaż kawałków) serio momentami brzmi jak najgorszy crap. Album jest jednym z najmniej równych scorów Hansa ever, i zaryzykowałbym nawet że od długich lat nie było takiego. Score traktuję jako rozczarowanie i ciężko dać mi więcej niż 3/5.. mimo szczerych chęci. dla mnie sprawa wygląda tak - Hans miał pomysł na temat główny i 12 perkusji, a do reszty se powiedział - "chuj z resztą, damy tam byle co". I nie ma sensu spierać się czy są tam jeszcze 2 czy 3 kawałki fajne...
Dziwi mnie opinia Mystera, który jest chyba dziś jedyną osobą na świecie tak wielbiącą ten score. Ale tutaj też pojawia się pytanie:
Mystery pisze:Wad jest co nie miara, brzmienie, oryginalność, action score, bla, bla, bla i nie chce mi się nad nimi rozwodzić..
why, się zapytam? dlaczego nagle masz/mam/mamy przymykać oko? dlaczego nagle Mysterowi to nie przeszkadza? Czy też Myster tutaj zagrał tak jak ja po pierwszych przesłuchaniach (a ten jego post nowy dziś nie jest) - "ehh nie jest to takie fajne, nie jest to to czego oczekiwałem ale chuj, to przecież Hans, Mistrzunio pozamiatał, nie ma bata, wydanie wypasione, PR znów pierwsza klasa, lubię te wywiady i foty z premier itd, jest zajebiscie.."
Ten score, tak wydany (wersja 1CD czy deluxe - nie ma tu znaczenia bo obie są za długie), tak rozpisany w większości kawałków, jest płytowo rozczarowaniem. podkreślam że mój post dotyczy wydań płytowych... i piszę to z żalem. wróćcie do postu Pokemona i przeczytajcie go dobrze. Stąd nie dziwi mnie, że mają się posypać ponoć słabe oceny w reckach, choć oczywiście 1/5 to hejterstwo. jak wytłumaczycie dlaczego nagle wszyscy mieli by się uwziąśc na Hansa, którego oceniali ostatnio dobrze? coś musi być powodem przecież takiego a nie innego odbioru... przemyślcie to na chłodno. A post MV o tym scorze? Miałem pisać to samo co on, ale podniecenie perkusjami, tematem i 2 czy 3 kawałkami minęło szybko, bo trzeba było sobie zdać bolesną prawdę o tym, że tu jest 100 minut muzy a nie 10.
czy score dobrze działa w filmie? trudno powiedzieć czy to akurat taka praca, która sprawuje się w filmie a na płycie gorzej.. jesli tak, to krzyż na drogę, ale oceny wydań albumowych to nie zmieni..
Posty kiedyśgrzesia z porównywaniem do rocka progresywnego czy Palmera? fanbojstwo które rozumiem, są podobieństwa, ok, jest pewien styl chwilami, ale na boga, tam były równe płyty i to była twórczość która się zapisała w annałach. MOSem Hans się w nich nie zapisze - a koncepcyjnie i całościowo daleko temu scorowi do trylogii nolanowskich batmanów, nie mówiąc o incepcji. To miał być score roku, to miał być score na maxa lub prawie maksa, a niestety nim nie jest. Nie tak wydany i nie tak rozpisany. a najbardziej irytujące jest to, że trzeba tutaj się skupiać i mocno nakombinować by wyłapać te kilka minut geniuszu, z tego ogólnego synthowego średniaka.. Po kolejnych dniach słuchania z przerażeniem stwierdzam, że nawet tak skrzywdzony przez Townsona płytowo nowy Star Trek, słucha się całościowo lepiej, i bynajmniej nie dlatego że tam jest orkiestra.
i dlaczego jestem już dziś prawie absolutnie przekonany, że Mistrzunio w dzisiejszych czasach potrafi coś zdziałać w pełni satysfakcjonująco na całej długości tylko wtedy gdy Nolan jest reżyserem? ale kij z tym, i tak Mistrzunia kocham..
P.S - czy mi się wydaje czy Wawrzyn zamilkł, i jest nawet bardziej zawiedziony niż ja? no way...