
Golden Age (Złota Era) - Mianem Złotej Ery określa się okres w muzyce filmowej trwający od 1933 roku do lat sześćdziesiątych. Charakteryzuje się pisaniem na duże orkiestry, dużymi odwołaniami do neoromantycznej muzyki poważnej (np. Mahler), Wszyscy są zgodni, że pierwszym score'em w tym stylu jest pochodzący z 1933 roku King Kong Maxa Steinera. Kontrowersje wywołuje zaś data końca epoki. Zajmujący się wydawaniem muzyki z tego okresu magazyn Film Score Monthly określa cezurę na rok 1960, chociaż niektórzy twierdzą, że ostatnią partyturą Golden Age jest Mutiny on the Bounty Bronisława Kapera. Poza Kaperem i Steinerem tworzyli wtedy tacy kompozytorzy jak Alfred Newman, Dmitri Tiomkin, Bernard Herrmann, Franz Waxman, Hugo Friedhofer i Miklos Rozsa.
Paweł Stroiński

GOLDEN AGE!!! Wielki, Wielki Wielki Wielki okres dla filmu jak i dla samej muzyki filmowej. Czy skończył się on w roku 1960 jak uważa Paweł Stroiński powołujący się Film Score Monthly, czy też w 1956 roku powołując się na americancomposers.org? To jest w sumie mnie ważne, zażywszy, że dla wielu GOLDEN AGE to początek muzyki filmowej, początek wszystkiego. I nie chodzi tutaj o przykład Adama i Ewy, ale o prawdziwy, namacalny początek. Tym samym gdyby nie GOLDEN AGE, trudno byłoby mówić o muzyce filmowej, o jakiej teraz spieramy się na forum. Ba, nie byłoby w ogóle tej strony, nie byłoby tego forum i nie byłoby nas, gdyby nie GOLDEN AGE!
GOLDEN AGE to jak dawna Mezopotamia, miejsce pomiędzy Tygrysem i Eufratem, kolebka naszej cywilizacji, kolebka cywilizacji muzyki filmowej. GOLDEN AGE jest jak Nil dla Starożytnego Egiptu, niosący życie i tym samym dający podwalin pod wielką cywilizację!GOLDEN AGE jest Drzewem Życia (nie mylić z tym okropnym filmem)! Wiele osób uważa, że to właśnie wtedy narodziła się muzyka filmowa. I jeżeli tym razem przyjmiemy, że muzyka jest mężczyzną, a film kobietą, to właśnie wskutek połączenia się tych dwóch ciał, kobiecy film, został zapłodniony boskim muzycznym nasieniem, podczas orgazmu, który orgazmem wszystkich orgazmów świata i tak narodziła się muzyka filmowa! Tak narodził się GOLDEN AGE

Z założeniem tego tematu zabierałem się już od dawna. A w sumie ankieta Drogiego Adama, jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto o tej epoce rozmawiać. Warto ją przybliżyć innym, wszak to kolebka muzyki filmowej. A i nie brak wśród nas wybitnych ekspertów, od tej jakże WAŻNEJ epoki.
Jednocześnie jednak chciałbym, aby była to dyskusja obiektywna i zastanowić się czy o GOLDEN AGE'u powinniśmy pisać tylko w samych superlatywach...
Wiem co sobie myślicie: "Ktoś śmie krytykować GOLDEN AGE? Kto to jest? Aha, to znowu on

Jednak mimo, że narażam się na śmieszność, to jednak chciałbym, abyśmy się na spokojnie podjęli analizy tej epoki. I też zastanowili, czy w tym całym przepychu, tym całym rozmachu nie zabrakło trochę umiaru?
Wiem co sobie teraz myślicie: "Kto to mówi? Ten dwulicowy, hipokryta Wawrzek, który lubi jak mu muzyka w scenach dialogowych nawala, że aż uszy więdną".
Mimo wszystko liczę, że uda nam się zapoczątkować merytoryczną dyskusję.
A jeżeli ten temat jest nie na miejscu to godzę się ponieść karę i spędzić resztę życia na galerze czując bat na plecach i ryk orkiestry.
Dziękuję za uwagę.