
http://www.youtube.com/watch?v=j_whu_hebnE
Właśnie "zdobywam" ten score. Z tego, co mi mówiono, Zimmer i Balfe pracowali razem nad tym score, więc nie jest tak, że Hansu strzelił nazwisko i nic więcej. Podobno faktycznie jest duży jego udział w tej pracy.Tomek pisze:Ostatnio Hansu mile zaskakuje. "Bible" to powrót do brzmienia Gladiatora, choć nie do końca. Zimmer (i Balfe) - swoją drogą ciekawy jestem za ile który odpowiadał? - nie jest tak eklektyczny, ekspresyjny jak w "Gladku", ale nie sposób nie zauważyć mocnych podobieństw stylistycznych. Podobne, przywołujące skojarzenia ze starożytnością brzmienie, nareszcie prominentne używane instrumenty drewniane, i te klasyczne i te 'starożytne' (np. duduk). Całość idzie jednak bardziej ku refleksyjnemu tonowi takiej "Pasji" Debneya czy też genialnego concept-albumu Lisy Gerrard "Immortal Memory". A mówiąc już o Lisie, to jej wokalne wejścia w otwierającym 13-minutowym "Faith" mogę określić jednym słowem: epic. Naprawdę, to było bardzo miłe doznanie, posłuchać ich znowu razem w jednym projekcie po tylu latach!
Tak więc muzyka głównie underscore'owa, pracująca nastrojem i klimatem, highlighty to każde auralne pojawienie się wokalu Lisy. Mamy też delikatne chóry (ale i potężne, pełne patosu, w finale), gitarę, cymbalon, typową dla Hansa perkusję ale i też utwory z niezłą muzą akcji (Zimmer na razie jeszcze nie zapomniał jak to się robi (nawet jeżeli to był tylko Balfe
). Jest też kilka pięknej, emocjonalnej urody kawałków jak "Free Us, Save Us". Jest to brzmienie, które do mnie osobiście trafia, klimaty takich prac jak wspomniana "Pasja" czy "Gospel of John" Jeffa Danny. Myślę, że "Bible" można obok nich na razie nieśmiało postawić. Jedyny zonk to, ponownie jak przy pracach Zimmera zmiksowanie orkiestry (bo zakładam, że to jednak orkiestra wykonywała?) w taki sposób, szczególnie w spokojniejszych fragmentach, że czasami brzmi ona jak syntezatory, ale na szczęście ratują sytuację inne środki, takie jak solowa instrumentacja i wokale. Wg mojego skromnego zdania wrażenia na razie, po pierwszym przesłuchu jak najbardziej pozytywne i na pewno zachęca do następnych, co we współczesnych albumach to rzadkość. Warto choćby dla epickiego "Faith"
Na plus też montaż albumu i jego długość.
W ogóle, tak na marginesie, to nie pamiętam od lat tak dobrego początku rokuBo obok Hansa mieliśmy już przecież bardzo porządne ścieżki od Morricone, Banosa i Korzeniowskiego (no i ponoć Ottman - nie słuchałem jeszcze).
Nie mam o to pretensji do Zimmera. Miałbym, gdyby powstała kupa w stylu Ęriego IV i Zimmer się pod tym podpisałPaweł Stroiński pisze:Z tego, co mi mówiono, Zimmer i Balfe pracowali razem nad tym score, więc nie jest tak, że Hansu strzelił nazwisko i nic więcej. Podobno faktycznie jest duży jego udział w tej pracy.
Nawet Francuzi tak myślą.Paweł Stroiński pisze:Swoją drogą. Myślicie, że ja i Wawrzek to fanboje Hansa?
Paweł, ja mogę, Ty musisz się ze względu na swój background Hansowy w pochwałach się hamowaćPaweł Stroiński pisze:Całkiem ładny i porządny score, choć znowu widzę, że Tomek ceni score Hansa trochę wyżej niż ja. Jest tutaj powrót do formy, wychodzi na to, że coś mu w 2011 roku odpieprzyło albo miał permanentny okres. Nie wiem. Tamto to był fatalny rok.
Mnie w sumie też w tym przypadku mało obchodzi co, kto napisałPaweł Stroiński pisze:Gladiator, Pasja. Score'u Danny nie bardzo pamiętam, poza tym, że był bardzo ładny. Nie jest to score w żadnej mierze oryginalny, typowość w zasadzie jest największą jego wadą. Nie jest to też praca w żaden sposób głęboka, ale pod względem emocjonalnym i brzmieniowym (z tego, co się orientuję, Tomek, ten score był pisany na samplach, potencjalny budżet na orkiestrę wziął sobie Hans jako gażę pewnie- tutaj muszę bardzo pochwalić... Briana Tylera, który na początku kariery dopłacał za zwiększenie orkiestry!), dość przekonujące. Co robił który z kompozytorów? W przypadku muzyki tak wewnętrznie spójnej - chyba mnie to w sumie mało obchodzi - to jest głównie Lorne Balfe i jego własna świta, z tego, co wiadomo, a tematy napisali razem i są to ładne i emocjonalne tematy.
A tam, nie pierwszy raz przecieżPaweł Stroiński pisze:Making-of podany przez Wawrzyńca jest idiotyczny - gdzie do cholery jest Balfe? Drugi kompozytor score jakoś został pominięty. Jasne, rozumiem magię nazwiska Hans Zimmer, ale dla ludu, który nie łapie się w muzyce filmowej informacja jest taka, że Hans Zimmer I Wielki zrobił muzykę z Lisą Gerrard i nawet pokazali jak ją pisał, jakie to miłe!! Brak Balfe'a w tym dokumencie uważam za coś nie tyle nieścisłego, co, tak, powtórzę w kontekście Hansa bez Prażan to słowo, niemoralnego i przekłamującego rzeczywistość.