Dwie drogi w muzyce filmowej

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#46 Post autor: Paweł Stroiński » śr lut 06, 2013 17:26 pm

Tematyka, która sama w sobie jest zrzynką? To jak ty wyłapujesz wtórność Batmana, skoro nie slyszysz tam tematów?! :mrgreen:

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9893
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#47 Post autor: Wojteł » śr lut 06, 2013 17:27 pm

Ale akurat TDKR ma wyraźne tematy i jest dużo bardziej słuchalne od dwóch poprzednich części. Mało tego, takie Gotham's Reckoning jest również ciekawe technicznie, ze względu na partie trąbki.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#48 Post autor: Paweł Stroiński » śr lut 06, 2013 17:32 pm

Ale lis ich nie słyszy.

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14342
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#49 Post autor: lis23 » śr lut 06, 2013 17:39 pm

Wojtek pisze:Ale akurat TDKR ma wyraźne tematy i jest dużo bardziej słuchalne od dwóch poprzednich części. Mało tego, takie Gotham's Reckoning jest również ciekawe technicznie, ze względu na partie trąbki.
Z tym się zgodzę, TDKR jest bardziej słuchalny, ale to nadal kalka z poprzednich części
nic na to nie poradzę, po prostu nie przepadam za tego typu muzyką - do tego Zimmer zmarnował temat z BB, mam na myśli ten temat:
http://www.youtube.com/watch?v=mYHigifFEfk
7: 45
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9893
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#50 Post autor: Wojteł » śr lut 06, 2013 18:22 pm

lis23 pisze:Z tym się zgodzę, TDKR jest bardziej słuchalny, ale to nadal kalka z poprzednich części
No skandal, kopiować tematy z poprzednich części filmu, kto to widział, dobrze, że Williams w Gwiezdnych Wojnach tak nie robił, ani w Indianie Jonesie, przecież to bez sensu :P
lis23 pisze:do tego Zimmer zmarnował temat z BB, mam na myśli ten temat:
http://www.youtube.com/watch?v=mYHigifFEfk
7: 45

A co do tego to się zgodzę, bo to był najlepszy temat w jego Batmanach, a poza pierwszą częścia, to prawie się nie pojawia - w TDK słychać go w aranżacji na wysokie tony fortepiany, a w TDKR występuje jako smętna wokaliza.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Mefisto

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#51 Post autor: Mefisto » śr lut 06, 2013 18:31 pm

Paweł Stroiński pisze:Po pierwsze, zgodnie z namaszczeniem przez samego kompozytora, następcą Goldsmitha miał być Marco Beltrami i wszyscy wiemy, czy tak jest naprawdę. Najlepsze jego score'y (poza Soul Surferem i Hellboyem) odnoszą się nie do Goldsmitha, ale do westernowego Morricone. A Goldsmithowską karierę w tej chwili prowadzi bardzo sprawnie i bardzo świadomie Brian Tyler, jak mu to wychodzi, wszyscy wiemy.
Tylko, że ja nie pisałem o żadnych oficjalnych, namaszczanych typach, bo wtedy jedynym kandydatem jest Giacchino, który przejął choćby M:I oraz Star Treki, zilustrował Cartera, Super 8 i często jego brzmienie jest podobne do Jerry'ego. Chodziło mi bardziej o to, że Desplat wypełnił sobą pewną szeroką lukę i ma w filmografii sporo typowo goldsmithowskich filmów (Painted Veil, Hostage, Zero Dark Thirty, Twilight, Argo, The Ghost Writer, The Ides of March, Firewall...), a i działa też w bardzo podobny doń sposób, będąc cholernie elastycznym tak gatunkowo, jak jakościowo w doborze tytułów.
zwróćmy uwagę na to, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych na więcej kompozytorom pozwalano i mieli oni dużo więcej czasu na dużo mniej muzyki
Oczywiście, przy czym ten czas tyczy się wszystkich działów filmowych - począwszy od scenariuszy, którym kiedyś spokojnie pozwalano dojrzeć i zostać doszlifowanymi, a dziś rzuca się do jednego tekstu nawet i 20 nazwisk po to by było gotowe "na wczoraj" (oczywiście 15 z nich działa na zasadzie ghostwritingu), poprzez choćby budowę scenografii (dziś buduje się to co najbliżej, a reszta na kompie powstaje), jak i całą preprodukcję, a na zdjęciach kończywszy. Kiedyś wielomiesięczne kręcenie filmu gdzieś na pustyni czy w dżungli nie było niczym niezwykłym, a dziś 2 dni dłużej się zdjęcia przesuną i już jest krzyk, bo premiera ustalona 5 lat wcześniej i nie da się jej przesunąć. Ten chroniczny brak czasu (który jest jednocześnie pięknie ironiczny zważywszy, że filmowcy często go tracą zwyczajnie czekając na światło czy odpowiednią pogodę) pociągnął więc za sobą i sferę muzyczną.
czy taki Elliot chciałby napisać takiego Demolition Mana
akurat Elliot to jeden z niewielu przykładów kompozytorów, którzy jak czegoś nie chcą, to nie piszą - fakt, przy Demolition na pewno skusiła go kasa, ale gdyby nie chciał się przy tym babrać, to by zwyczajnie zawinął manatki i miał to w dupie
Do muzyki filmowej desperacko chce wrócić Don Davis, ale nie dostaje propozycji, więc wrócił do orkiestracji (i ghostwritingu) dla Randy'ego Newmana. To jest dość smutne.
Smutne, ale myślę, że gościa prześladuje ten nieszczęsny Matrix, który był jedyny w swoim rodzaju i z którego dalej się ściąga i nawiązuje, ale projektów jako takich, które byłyby podobne na tyle, co by pomyśleć o Davisie zwyczajnie nie ma. Z kolei tam, gdzie Davis mógłby się sprawdzić, już od jakiegoś czasu jest wałkowana ta sama lista osób, z Desplatem na czele.
Nie wiem, czy powinniśmy operować kategorią pustki.
Może i nie, ale jednak w przypadku Goldsmitha ta luka jest wciąż wyczuwalna - a minęło przecież już prawie 10 lat od jego śmierci!
To, co mnie szczególnie martwi po prostu, w obrębie rządzących w tej chwili trendów, to fakt, że niektórzy kompozytorzy są zatrudniani kosztem tych, którzy chcieliby wejść do gatunku, a nie mają do tego albo popularności (magia niektórych nazwisk) albo infrastruktury (RCP!), a potencjalnie mogliby bardzo wiele wnieść do naszego gatunku. Tylko że większość fanów (zwłaszcza mainstreamu) zgadza się na to, co jest, i prostą zasadą podaży i popytu, ci, którzy marzą i mają entuzjazm, mają mniejsze szanse.
Ja bym raczej powiedział, że częściej mamy do czynienia z brakiem zrozumienia danego produktu przez producentów - przykład pierwszy z brzegu: kto do chuja polecił Shore'a do Twilighta? Przecież z miejsca jego stylistyka, już pomijając LOTRa kompletnie kłóci się z takim kinem. Tu właśnie można było wrzucić Jablo czy innego wyrobnika, a nie na siłę szukać artystów muzycznych, jak właśnie Shore czy Desplat. Więc to nie tylko da się odnieść do kompozytorów, którzy chcą wejść do gatunku, ale także tych, którzy już dawno w nim są, ale - jak wspomniany Davis - istnieją na marginesie lub dostają ochłapy przez błędne założenia czysto stylistyczne. Inna sprawa, że sporo zależy tu także od agentów i rozmów za kulisami (tu Zimmer wciśnie tego pupilka, tam ktoś poleci kolejnego i tak to leci).
Wielu europejskich klasyków (zwłaszcza polskich) znam bardzo, ale to bardzo wybiórczo
No ale to już problem nie do tego tematu, a raczej typowego polskiego ogródka, który jest niszowy, mały i niewydawalny.
lis23 pisze:a Azrona Coplanda nigdy nie słuchałem, więc mnie " Lincoln " satysfakcjonuje, podobnie jak Ciebie satysfakcjonuje to, co obecnie tworzy Zimmer.
Nie chcę być niegrzeczny lisu, ale wychodzi na to, że nie znasz ani Williamsa, ani Hornera, ani też całej podstawy pod muzyczny rynek amerykański (bo za takową jest uważany właśnie Copland), ergo nie bardzo wiem co robisz w tym temacie, skoro wyraźnie nie masz pojęcia o co kaman, bo nigdy nie wyszedłeś poza Lincolna i tego typu pierdoły, a z kolei takiego Zimmera nie słuchasz, bo "Cię nie interesuje".

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14342
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#52 Post autor: lis23 » śr lut 06, 2013 18:33 pm

Wojtek pisze:
lis23 pisze:Z tym się zgodzę, TDKR jest bardziej słuchalny, ale to nadal kalka z poprzednich części
No skandal, kopiować tematy z poprzednich części filmu, kto to widział, dobrze, że Williams w Gwiezdnych Wojnach tak nie robił, ani w Indianie Jonesie, przecież to bez sensu :P
Nie chodzi mi o tematy, tylko o całość muzyki, która prawie przez cały czas jest taka sama i stanowi dla mnie mur nie do przebicia
oczywiście, jakieś zmiany tam są ale dla mnie to tylko niuansy, całość jest dla mnie po prostu nużąca
jakoś Zimmer potrafił odpowiednio zróżnicować drugą i trzecią część " Piratów z Karaibów ", co nie udało Mu się już przy Batmanach, Sherlocku i " Aniołach i Demonach ".
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#53 Post autor: Koper » śr lut 06, 2013 18:36 pm

To i ten temat został sprowadzony do "Lisu rozpaczliwie broni Lincolna"?
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14342
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#54 Post autor: lis23 » śr lut 06, 2013 18:37 pm

Nie chcę być niegrzeczny lisu, ale wychodzi na to, że nie znasz ani Williamsa, ani Hornera, ani też całej podstawy pod muzyczny rynek amerykański (bo za takową jest uważany właśnie Copland), ergo nie bardzo wiem co robisz w tym temacie, skoro wyraźnie nie masz pojęcia o co kaman, bo nigdy nie wyszedłeś poza Lincolna i tego typu pierdoły, a z kolei takiego Zimmera nie słuchasz, bo "Cię nie interesuje".
Zimmera słuchałem do 2005 roku, potem słuchałem Go nadal ale Jego prace coraz bardziej mnie rozczarowywały - bardzo lubie Zimmera z przełomu lat 90-tych i z pierwszej połowy lat 2000 - nych
prawda, nie jestem obeznany w klasyce muzyki z której wyrosła filmówka ale może dzięki temu nie zatraciłem przyjemności z jej słuchania? - przynajmniej ja nie rozbieram prac na czynniki pierwsze i nie analizuje pod kątem oryginalności, itp. dla mnie liczy się słuchalność, nie oryginalność.
Koper, czy ja tu piszę o " Lincolnie ", czy raczej inni starają się udowodnić, że słucham tylko tej jednej pracy?
gdybym słuchał tylko " Lincolna ", nie doceniłbym, np. ubiegłorocznych prac Desplata, za którym też nie przepadam, a Który w końcu mnie zaskoczył i zaciekawił.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#55 Post autor: Koper » śr lut 06, 2013 18:45 pm

jeszcze o tym, jaka Cristiada jest fajna, a TDKR kijowy... :P
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14342
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#56 Post autor: lis23 » śr lut 06, 2013 18:51 pm

Koper pisze:jeszcze o tym, jaka Cristiada jest fajna, a TDKR kijowy... :P
Nie jest kijowy, jest po prostu wtórny i nużący
a co do BB:
Materiał zamieszczony na płycie to sześćdziesiąt minut muzyki podzielonej na dwanaście utworów zatytułowanych łacińskimi nazwami gatunków nietoperzy. Pomysł oryginalny, ale w przypadku tego typu czysto ilustracyjnej muzyki utrudnia orientację w dziele. W całej partyturze można wyodrębnić kilka przeplatających się stylów. Dominuje muzyka tajemnicza, groźna, z dużą dozą elektroniki i przeróżnych odgłosów, imitujących na przykład trzepot skrzydeł nietoperzy. Niestety, o ile w filmie brzmi to znakomicie, o tyle poza nim nie ma racji bytu. Nawet najbardziej wytrwały słuchacz będzie zniecierpliwiony przyprawiającymi o zawał serca nagłymi uderzeniami w bębny czy gwałtownymi i ciągnącymi się bezustannie samplami.
http://www.soundtracks.pl/reviews.php?op=show&ID=466

i to właśnie odpycha od tej muzyki i to nie tylko w przypadku BB
zgodzę się też z tym:
W albumie zdecydowanie najlepiej prezentują się delikatne, liryczne utwory autorstwa Jamesa Newtona Howarda, szczególnie wzruszający „Marcrotus”, zaaranżowany na *smyczki z pięknie doprowadzoną kulminacją w charakterystycznym dla kompozytora stylu.
osobiście podoba mi się jeszcze utwór ilustrujący pościg za Batmanem, gdzie chyba najpełniej brzmi zmarnowany motyw, oraz utwór ostatni, w którym czuć oddech i epickość.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Mefisto

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#57 Post autor: Mefisto » śr lut 06, 2013 19:40 pm

lis23 pisze:prawda, nie jestem obeznany w klasyce muzyki z której wyrosła filmówka ale może dzięki temu nie zatraciłem przyjemności z jej słuchania?
Tu nie chodzi o zatracania przyjemności z odsłuchu, ale o oddzielenie gówna od zbiorów. Przykładowy Lincoln może się podobać, bo ma parę (ale tylko parę!) dobrych momentów, ale patrząc na tzw. big picture jest to bieda straszna i naprawdę nie wiem czym tu się zachwycać.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60020
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#58 Post autor: Adam » śr lut 06, 2013 19:41 pm

sorry ale fajny temat zarżnęliście dyskusją że hansowe batmany są słuchalne a lincoln nie :roll:
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
kiedyśgrześ
+ W.A. Mozart +
Posty: 6087
Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#59 Post autor: kiedyśgrześ » śr lut 06, 2013 20:15 pm

Dlaczego zarżnęli, przecież jest konkluzja Mefisto, trzeba oddzielić gówno od zbiorów, rozumiem, że On to będzie robił, bo jeśli każdy na własną rękę, to wracamy do punktu wyjścia :P
Obrazek

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Dwie drogi w muzyce filmowej

#60 Post autor: Paweł Stroiński » śr lut 06, 2013 23:36 pm

Adam pisze:sorry ale fajny temat zarżnęliście dyskusją że hansowe batmany są słuchalne a lincoln nie :roll:
Pewnie, jak ktoś się lisa czepia za coś, to on im odpowiada: "a u was TDKR słuchają". Za chwilę wrócę do tematu i odpowiem Mefisto.

ODPOWIEDZ