hmm... Zimmera?Paweł Stroiński pisze:Mi też się film podobał i czego się przyczepicie w moim przypadku?

hmm... Zimmera?Paweł Stroiński pisze:Mi też się film podobał i czego się przyczepicie w moim przypadku?
Nerwowa atmosfera widzęTemplar pisze:Jaka znowu poprawność polityczna? Co to ma do rzeczy w tym przypadku? Jakbym napisał, że film tragiczny to by było niepoprawnie politycznie? WTFkiedyśgrześ pisze:Ja pierniczę, ta poprawność polityczna was zgubi, która to już opinia w stylu: całkiem dobry ten film, fajne mieli peruki i fajnie były rozrzucone papiery na stole WTF![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Ja czytamkiedyśgrześ pisze:Co nie zmienia faktu, że dla mnie to kupsztal, ale elaboratu w temacie pisać nie zamierzam, nie chce mi się, zresztą nikt ich nie czyta
wielu zarzuca tutaj Williamsowi wtórność ale ja jej nie widzę - ok. nie znam wielu wczesnych prac Big Jojna ale znam, np. " Amistad " i min. " American Journey ", który to też traktuje o historii USA a który jest niesamowicie nudną kompozycją, gdzie nie ma na czym ucha zawiesić - " Lincoln " jest też dla mnie lepszą pracą, niż " JFK ", " Uznany za Niewinnego ", " Uśpieni ", " Nixon " oraz " Szeregowiec Ryan " - choć nie uważam, że te prace są złe, o nie, po prostu ' Lincoln " jest dla mnie bardziej " słuchalny ", min. dzięki melodią i właśnie partią solowym.Prawdziwymi klejnotami Lincolna są jednak partie solowe. Trudno nie zachwycić się dostojną grą trąbki Christophera Martina w The American Process lub pozostać obojętnym wobec melancholii skrzypiec Roberta Chen w poruszającym Freedom`s Call. Na początku możemy odnieść wrażenie, że wszystko to już słyszeliśmy w Patriocie, Amistad czy Szeregowiecu Ryanie, ale tak do końca nie jest. Jest to zasługą przede wszystkim wspaniałych, oryginalnych melodii, które kompozytor zdaje się tworzyć z łatwością, której koledzy po fachu mogą mu zazdrościć.
...
Stonowana, pełna godności i narodowej dumy muzyka Williamsa ... Lincoln to przemyślane, dopracowane w detalach i miejscami przepiękne dzieło, ale nie każdemu przypadnie do gustu. Brakuje mu świeżości i błysku geniuszu, jaki charakteryzował najlepsze dramatyczne dokonania kompozytora z ostatnich 20-30 lat. Wielu powie: odgrzewany kotlet. Zgoda, ale przyrządzony z najwyższej jakości składników i przez jednego z najlepszych kucharzy w branży. Wypada o tym pamiętać.
wiemy, wiemylis23 pisze:wielu zarzuca tutaj Williamsowi wtórność ale ja jej nie widzę
DA FAQUE?! No chyba, że masz na myśli Nixona, wtedy spokolis23 pisze:słuchalność, tematy i partie solowe przeważają nad minusami.
I to nie napisałem, ja, ani lis, ani nikt inny tylko to jest opinia Marka, a więc osoby z w większym autorytetem, więc może zarzut o monotonnie nie jest tak do końca do wyśmiania i patrzenia z góry.Piękny to score, na poziomie właściwie nieosiągalnym 99% twórcom gatunku - ale niepozbawiony wad. Ta główna, to właśnie to o czym Tomek wspomniał: monotonia. O ile jednak na albumie nie jest ona dla mnie takim problemem (wynagradza mi ją maestria, z jaką wszystko jest tu napisane, z jaką Williams prowadzi dramaturgię), to w filmie moim zdaniem silnie daje się we znaki - tematu głównego jest tam tak dużo, że za n-tym razem zaczyna już wkurzac i jak znakomity by nie był, w końcu ma się ochotę wyłączyc głos. Dlatego za film trójeczka ode mnie, natomiast za płytkę... no niemalże pełna piątka;)