
Howard Shore - Hobbit
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6104
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35042
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Howard Shore - Hobbit
To Ci się udało.kiedyśgrześ pisze:Jakimś kodem tutaj nawijają, nic nie rozumiem


Przy czym mogę się założyć, gdybym ja tutaj zaczął nawijać po gwiezdnowojnowemu czy harrypotterońsku to też mało kto by zrozumiał.

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9895
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Howard Shore - Hobbit
No nie do końcalis23 pisze:Cóż, Lurtz w DP też był nie potrzebny a mimo to był, chyba tylko po to, żeby Aragorn mógł go rozczłonkować
I właśnie po to był Lurtzlis23 pisze:dodanie takiej postaci jak Azog ma na celu wprowadzić do filmu element zagrożenia, którego inaczej by nie było
No więc mówię, mogli sobie je darowaćlis23 pisze:a sanie z zającami czy królikami wymyślił sam Jackson
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- Krelian
- Ghostwriter znanego twórcy
- Posty: 897
- Rejestracja: pn sty 11, 2010 20:28 pm
- Lokalizacja: Bytom
Re: Howard Shore - Hobbit
Tak prawda, w ogóle jest parę innych momentów gdzie wykorzystano muzykę bezpośrednio z WP. Tak nawiasem to oprócz kapitalnego tematu Misty Mountains i kilku bitewnych fragmentów to jak dla mnie ta muzyka ginie gdzieś w filmie i nie wyróżnia się niczym (no oczywiście oprócz tematów dobrze znanych, Golluma, Rivendell, pierścienia itd. ale to je pomijam z wiadomych względów)DanielosVK pisze:A podobno końcowemu uściskowi Bilba z Thorinem towarzyszy muzyka z koronacji Aragorna (podejrzewam, że zamiast "A Good Omen" właśnie). To prawda?
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14459
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Howard Shore - Hobbit
O ile pamiętam, Lurtz był tylko pod Amon Hen, gdzie Jackson ewidentnie przesadził z ilością Uruków, Lurtz chyba ustrzelił Boromiea a Aragorn go zabił - koniecWojtek pisze:No nie do końcalis23 pisze:Cóż, Lurtz w DP też był nie potrzebny a mimo to był, chyba tylko po to, żeby Aragorn mógł go rozczłonkować
I właśnie po to był Lurtzlis23 pisze:dodanie takiej postaci jak Azog ma na celu wprowadzić do filmu element zagrożenia, którego inaczej by nie było
Azog wygląda nieszczególnie ale dzięki niemu dowiadujemy się czegoś o Thorinie, mamy też wątek osobisty i dla Thorina i dla Orka - co prawda, jest on wymyślony ale ujdzie -
Spoiler:
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


Re: Howard Shore - Hobbit
Special Edition za mną i szybko w trakcie odsłuchu zacząłem się zastanawiać... dlaczego to jest takie smętne?! Hobbit to rzecz o wiele lżejsza, niż Władca Pierścieni, a przecież z muzyki do Drużyny bije aura przygody. Tutaj muzyka w większości jest przeciwieństwem filmu.
Nie jest źle, chociaż nie wiem, czy jest sens wydawania Complete Recordings, skoro już Special Edition przydałyby się mocne nożyce. Bardzo podoba mi się utwór Radagast the Brown. Końcówka Over Hill, z tematem będącym chyba odpowiednikiem tematu Drużyny z LotRa, podobała mi się w kinie i nie inaczej jest tutaj. Chyba tu tylko czuć namiastki epickiej przygody, które powinny być muzyczną podstawą Hobbita. Otwierające wydanie i film My Dear Frodo daje radę. Ale mniej więcej w połowie albumu całość zlewa mi się często miejscami w jedno i to samo granie. Ten score to kompletne przeciwieństwo różnorodności, pomysłowości i złożoności jego poprzedników. W wielu miejscach to bezpłciowy snuj, co objawia się też w filmie. Oczywiście, że można zrzucać winę na zamieszanie wokół rozszerzenia projektu o jeszcze jedną część. Ale takie rzeczy, jak idiotyczne użycie tematu Nazguli, jest po prostu przykre, jeśli popatrzeć, jaką konsekwencją cechowały się poprzednie prace Shore'a.
Muzyka w filmie: 3/5 (z miłości dla lotrowskiego recyklingu
)
Muzyka na płycie (Special Edition): 2,5/5
Aha, no i jeszcze jedynka za oryginalność
Piosenka Finna jest sympatyczna

Nie jest źle, chociaż nie wiem, czy jest sens wydawania Complete Recordings, skoro już Special Edition przydałyby się mocne nożyce. Bardzo podoba mi się utwór Radagast the Brown. Końcówka Over Hill, z tematem będącym chyba odpowiednikiem tematu Drużyny z LotRa, podobała mi się w kinie i nie inaczej jest tutaj. Chyba tu tylko czuć namiastki epickiej przygody, które powinny być muzyczną podstawą Hobbita. Otwierające wydanie i film My Dear Frodo daje radę. Ale mniej więcej w połowie albumu całość zlewa mi się często miejscami w jedno i to samo granie. Ten score to kompletne przeciwieństwo różnorodności, pomysłowości i złożoności jego poprzedników. W wielu miejscach to bezpłciowy snuj, co objawia się też w filmie. Oczywiście, że można zrzucać winę na zamieszanie wokół rozszerzenia projektu o jeszcze jedną część. Ale takie rzeczy, jak idiotyczne użycie tematu Nazguli, jest po prostu przykre, jeśli popatrzeć, jaką konsekwencją cechowały się poprzednie prace Shore'a.
Muzyka w filmie: 3/5 (z miłości dla lotrowskiego recyklingu

Muzyka na płycie (Special Edition): 2,5/5
Aha, no i jeszcze jedynka za oryginalność

Piosenka Finna jest sympatyczna

Ghostek pisze: Muzyka w filmie (dam se lewe jajo uciąć, że pewnie 5/5)

- ravaell
- Asystent orkiestratora
- Posty: 424
- Rejestracja: wt maja 03, 2011 15:19 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Howard Shore - Hobbit
Nie rozumiem w ogóle argumentów co do muzyki w filmie. Ze świeczką szukać w dzisiejszym kinie tak świetnie muzycznie zilustrowanej produkcji. Naleciałości z LOTR pojawiają się w najkorzystniejszych dla filmu momentach i działają b.dobrze (poza oczywiście największych wtf filmu - końcowej walki Thorina z AzogiemDexter pisze:Ghostek pisze: Muzyka w filmie (dam se lewe jajo uciąć, że pewnie 5/5)

Moja ocena za muzykę w filmie to 4-4,5, chociaż bardziej zwracałbym się ku 4,5.
A sam film mnie wzruszył. Podczas rozpierdówy gór i w ogóle ostatnich trzydziestu minut uświadomiłem sobie po raz kolejny, jak genialnym filmem był "Władca Pierścieni" i jak genialnym pisarzem był Tolkien. Dawno nie płakałem tak z rozgoryczenia

Re: Howard Shore - Hobbit
Niby muzyki jest nawet sporo, niby sobie pogrywa, ale ani trochę mnie nie porwała, coś tam jest nie tak. Plus za temat pierścienia, bardzo fajne przearanżowanie A Shortcut to Mushrooms z Drużyny, kilka momentów (wspomniane Over Hill np.), ale szału nie ma i właśnie tego budowania klimatu mi zabrakło. Jest w tym jakieś takie wymuszenie, jakby score ten Shore pisał na siłę. Może przy drugim seansie przychylniej do tego podejdę. Pewnie rozczarowanie też robi swoje, bo wszyscy spodziewali się czegoś wielkiego.ravaell pisze:
Nie rozumiem w ogóle argumentów co do muzyki w filmie. Ze świeczką szukać w dzisiejszym kinie tak świetnie muzycznie zilustrowanej produkcji. Naleciałości z LOTR pojawiają się w najkorzystniejszych dla filmu momentach i działają b.dobrze (poza oczywiście największych wtf filmu - końcowej walki Thorina z Azogiem). Muzyka rewelacyjnie buduje klimat, a dwa nowe tematy spisują się na piąteczkę. Już nie mówiąc o "Misty Mountains".
Moja ocena za muzykę w filmie to 4-4,5, chociaż bardziej zwracałbym się ku 4,5.
Za tych Nazguli obciąłem pół gwiazdki, jeśli chodzi o działanie w filmie

- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14459
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Howard Shore - Hobbit
Wydaje mi się, że w interpretacji Jacksona, " Hobbit " to nie tyle ekranizacja, adaptacja książeczki Tolkiena, ile wstęp i prolog do " Władcy Pierścieni ", stąd trochę inny klimat i charakter muzyki, która nie jest tak pogodna i wesoła, jak mogłaby być.Dexter pisze:Special Edition za mną i szybko w trakcie odsłuchu zacząłem się zastanawiać... dlaczego to jest takie smętne?! Hobbit to rzecz o wiele lżejsza, niż Władca Pierścieni, a przecież z muzyki do Drużyny bije aura przygody. Tutaj muzyka w większości jest przeciwieństwem filmu.
Poza tym, uważam, że SE jest lepsze od standardowego wydania: druga piosenka Krasnoludów, o wiele lepszy " Radagast the Brown ", lepsza " The White Concil ", a gdyby tego było mało to utwory bonusowe są po prostu świetne.
Jeszcze w kwestii Azoga: o ile pamiętam, w książce po ucieczce Krasnoludów z miasta Goblinów, trafiają oni na jakiś przypadkowy patrol Orków na Wargach, którzy zaganiają ich na drzewa, w filmie ów patrol nie jest anonimowy i daje to trochę większego sensu tej scenie, przynajmniej w moim odczuciu.
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7894
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Howard Shore - Hobbit
Co w nim jest lepszego? Ten utwór powinien się kończyć w raz z ucichnięciem chórku. To doklejone pobrzękiwanie z tematem Zła Pierścienia i Czarnoksiężnika jest nie tylko zbędne, ale nijak ma się do tego, co dzieje się w tym kawałku wcześniej. W ogóle wszystkie rozszerzenia (oprócz "The White Council") utworów są kompletnie bezsensowne, a szczególnie "Roast Mutton", w którym w wersji specjalnej wycięto świetny aranż tematu krasnoludów. Bonus tracki (oprócz "Blunt the Knives", "Erebor" i pierwszej części "The Edge of the Wild") też są bez sensu, z tegoż względu uważam edycję standardową za zdecydowanie lepszą.lis23 pisze:o wiele lepszy " Radagast the Brown ",
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9895
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Howard Shore - Hobbit
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26567
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Howard Shore - Hobbit

Jeden plus - całą historię w 70 minutach zmieścili

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14459
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Howard Shore - Hobbit
Eee ... a myślałem, że to Ty Jesteś fanem ShoreaDanielosVK pisze:Co w nim jest lepszego? Ten utwór powinien się kończyć w raz z ucichnięciem chórku. To doklejone pobrzękiwanie z tematem Zła Pierścienia i Czarnoksiężnika jest nie tylko zbędne, ale nijak ma się do tego, co dzieje się w tym kawałku wcześniej. W ogóle wszystkie rozszerzenia (oprócz "The White Council") utworów są kompletnie bezsensowne, a szczególnie "Roast Mutton", w którym w wersji specjalnej wycięto świetny aranż tematu krasnoludów. Bonus tracki (oprócz "Blunt the Knives", "Erebor" i pierwszej części "The Edge of the Wild") też są bez sensu, z tegoż względu uważam edycję standardową za zdecydowanie lepszą.lis23 pisze:o wiele lepszy " Radagast the Brown ",

końcówka Radagasta bardzo mi się podoba oraz trzy pierwsze bonusowe utwory, są świetne a i dłuższa wersja " White Concil " jest dla mnie lepsza.
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7894
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Howard Shore - Hobbit
Ta doklejka do Radagasta sama w sobie jest może i fajna, ale nijak się ma do reszty utworu i po prostu nie powinno jej tam być, bo burzy nastrój tego, co było przed nią. "Erebor" to się zgodzę, że jest fajne, ale "A Very Respectable Hobbit" to nic, czego nie byłoby w innych utworach, a "The Dwarf Lords" jest dość kliszowe, no i taka aranżacja przy takiej długości utworu wg mnie nie brzmi dobrze. "The White Council" to jedyny utwór, który zyskuje na rozszerzeniu.
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.