JOHN CARTER - Michael Giacchino
Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
nie ma szans. praktycznie wszystko inna wytwórnia i producenci. musiałbyś zebrać zgodę wszystkich plus ich zgodę by wszyscy byli na jednym krążku. w naszych realiach rynku i ogólnych "chęciach" na wydawanie naszej filmówki to awykonalne.
#FUCKVINYL
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6087
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
szkoda, przez tyle lat to się Michałkowi niewydanych drobiazgów nazbierało, mnie szczególnie interesowałyby te sprzed Bandyty 

Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
nie przesadzajcie, to i tak jest kompozytor który ma wydaną największą liczbę tytułów ze wszystkich naszych orłów.
a wracając do Cartera.. jak tam wyniki w boxoffice?
a wracając do Cartera.. jak tam wyniki w boxoffice?

#FUCKVINYL
Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
Jakby tak wliczyć sprzedaż DVD w USA, 300 mln $ na koncie jest 

- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6087
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
no właśnie chciałem dodać, że dołożyłem do interesu pięć funcików 

Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
Szkoda, że film to taka klapa, tak to by Disney/Intrada może wydało jakieś Deluxe Edition 

Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
a dużo muzy jest w filmie ponad to co na tej upchanej prawie po brzegi płycie? 

#FUCKVINYL
Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
Jak ze Star Treka wydusili 2 CD, to z tego tym bardziejAdam pisze:a dużo muzy jest w filmie ponad to co na tej upchanej prawie po brzegi płycie?

Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
no ale tam było słychać po filmie że jest sporo więcej muzy. a Cartera nie znam więc nie mogę ocenić i dlatego pytam 

#FUCKVINYL
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
Ja trochę więcej, ale Carter jest na półce i trzeba będzie wrócić do tego, by zrobić uczciwego topa na ten rok 

Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
no raczej, u mnie No.6
a w święta nadrobie film jak wolne bedzie wreszcie.

#FUCKVINYL
Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
Parę ważniejszych braków jest, nie ma bodajże jednego z najlepszych utworów akcji podczas ucieczki Cartera z Zodangi.Adam pisze:no ale tam było słychać po filmie że jest sporo więcej muzy. a Cartera nie znam więc nie mogę ocenić i dlatego pytam
Mały fragment tego kawałka z sesji nagraniowej:
http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... t40#t=204s
Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
Dżizas, bez przesady. Zrzucasz sobie we flacu, do tego przy dzisiejszej technice robisz praktycznie identyczną kopię cd i masz 1000 zł w kieszeni, za które kupujesz sporo znacznie większych OOPków. Fanbojeswordfish pisze:A moich "Psów 2:Ostatnia krew" - nie oddam. Dałem za to 25 zł w latach 90. i nie oddam, nawet za 1000 zł. "Hawaje" słucham przynajmniej raz na miesiąc!

- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9893
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: JOHN CARTER - Michael Giacchino
Obejrzałem w końcu ten film.
Całkiem przyjemny, podobał mi się, mimo np. trochę archaicznego designu strojów mieszkańców Marsa (takie zbroje kojarzą mi się albo z golden age'm, albo z latami 80tymi). Sceny dialogowe trochę się przeciągały, aktorstwo było nieco nierówne, a i chemia między parą głównych bohaterów za mało odczuwalna. Dodatkowo zrozumiałem wreszcie, czemu Koper tak narzekał na wygląd głównej bohaterki - Lynn Collins jest całkiem ładna, ale w tym filmie kompletnie tego nie widać.
Podobały mi się natomiast sceny akcji, sama fabuła, przyjemny, przygodowy klimat.
Nie rozumiem natomiast jednej rzeczy: Upartego powtarzania, ze ten film jest spóźniony o 40 lat. Spóźniony na co? Na rewolucję w kinie? A to tutaj się zgodzę, zresztą, naprawdę nie wiem, jaki film musiano by nakręcić, by do jakiejś rewolucji w dziedzinie sci-fi czy przygody dokonać. Ale nie na to, żeby podobać się widzom. Co roku w hollywood powstaje kilka blockbusterów powielających te same klisze a i tak zarabiają krocie i do tego niektóre z nich zbierają całkiem pozytywne recenzje. Taki Avatar jedzie na scenariuszu przepisywanym od 20 lat do różnych filmów, a nie przeszkadzało to w zachwytach nad nim (mało tego, niektórzy go traktują jak przełom czy kamień milowy - poza użyciem 3D, nie ma w nim absolutnie nic przełomowego, nie więcej niż w takim właśnie Carterze).
Reasumując - arcydzieło to to nie jest, ale całkiem przyjemna przygodówka. Szkoda, że raczej nie ma szans na sequel, bo pewnie bym się nań skusił.
Całkiem przyjemny, podobał mi się, mimo np. trochę archaicznego designu strojów mieszkańców Marsa (takie zbroje kojarzą mi się albo z golden age'm, albo z latami 80tymi). Sceny dialogowe trochę się przeciągały, aktorstwo było nieco nierówne, a i chemia między parą głównych bohaterów za mało odczuwalna. Dodatkowo zrozumiałem wreszcie, czemu Koper tak narzekał na wygląd głównej bohaterki - Lynn Collins jest całkiem ładna, ale w tym filmie kompletnie tego nie widać.
Podobały mi się natomiast sceny akcji, sama fabuła, przyjemny, przygodowy klimat.
Nie rozumiem natomiast jednej rzeczy: Upartego powtarzania, ze ten film jest spóźniony o 40 lat. Spóźniony na co? Na rewolucję w kinie? A to tutaj się zgodzę, zresztą, naprawdę nie wiem, jaki film musiano by nakręcić, by do jakiejś rewolucji w dziedzinie sci-fi czy przygody dokonać. Ale nie na to, żeby podobać się widzom. Co roku w hollywood powstaje kilka blockbusterów powielających te same klisze a i tak zarabiają krocie i do tego niektóre z nich zbierają całkiem pozytywne recenzje. Taki Avatar jedzie na scenariuszu przepisywanym od 20 lat do różnych filmów, a nie przeszkadzało to w zachwytach nad nim (mało tego, niektórzy go traktują jak przełom czy kamień milowy - poza użyciem 3D, nie ma w nim absolutnie nic przełomowego, nie więcej niż w takim właśnie Carterze).
Reasumując - arcydzieło to to nie jest, ale całkiem przyjemna przygodówka. Szkoda, że raczej nie ma szans na sequel, bo pewnie bym się nań skusił.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara