Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
p.n.e.?Adam pisze:tak, na dobre w 63.
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
Obejrzałem film dnia wczorajszego w doborowym towarzystwie. Abstrahując, że z powodu fałszywego alarmu pożarowego seans opóźnił się o pół godziny, podobało mi się bardzo.
Z początku można było nie do końca nadążać za akcją filmu, bowiem ogarnięcie 6 historii naraz nie było od razu łatwe, jednak w raz z tym, jak akcja szła do przodu, wszystko zaczęło się ładnie co raz bardziej zazębiać i mieć sens. Film oglądało się z fascynacją i w napięciu. Jedyne, co rzeczywiście mi przeszkadzało to te, wspomniane w recenzji przez Babucha, "coehlizmy", których na szczęście nie było na tyle wiele, by zepsuły mi film. Abstrahując od tego, mamy sześć świetnie poprowadzonych historii, w sześciu różnych czasach, z doborowym aktorstwem i skromną, ale bardzo przydatną dla odbioru filmu dawką humoru (historia Cavendisha - cudo!). Przekaz tego filmu (zarówno cząstkowy dla każdej historii, jak i ogólny dla całości) bardzo mi się podoba i uważam, że ukazany został w świetny sposób. Na pewno przeczytam kiedyś książkę. Oprócz tego świetne efekty specjalne, dobre zdjęcia, świetne charakteryzacje (może pomijając to, w jaki sposób z białych ludzi zrobiono Koreańczyków - hę?). Film zrealizowany po prostu na światowym poziomie i zdecydowanie czuć w nim było magię kina, jak i cały budżet wykorzystany do nakręcenia go. Zdecydowanie najlepsza rzecz, jaką widziałem w kinie w tym roku.
Osobną kwestią jest muzyka. Nie byłem przekonany do tematu głównego, po filmie zmieniłem jednak zdanie. Jest bardzo prosty, to fakt, ale efektowny i ciekawie aranżowany. Atoli nie on jest moim zdaniem tym, co panu Tykwerowi ze spółką wyszło najbardziej. Ba, śmiem twierdzić, że z trzech powtarzających się w filmie tematów, to on jest tym najgorszym. Najpiękniejszym bez wątpienia jest "The Cloud Atlas Sextet for Orchestra". Słusznie może Dębicz zauważył, że jak na niby-arcydzieło jest to muzyka dość prosta, tym razem jednak nie nie robi mi to różnicy. Jest piękna w swej prostocie, a melodia jest w jakiś sposób natchniona. Natchnienie to słychać szczególnie w śpiewie chóru Koreanek w filmie i rzeczywiście wielka szkoda, że nie ma tego na płycie.
Drugim świetnym tematem jest ten z "Sonmi-451 Meets Change", również dosyć prosta minimalistyczna fraza, ale jakże pięknie płynąca i jakże pięknie nuci ją wchodzący chór. Brzmienie chóru w tej ścieżce generalnie jest świetne. Pięknie brzmią tu również minimalistyczne flety, świetnie sprawdzające się jako akompaniament dla mruczącego chóru.
W filmie muzyka sprawuje się świetnie. Buduje emocje tam, gdzie trzeba i w sumie jestem w stanie nawet przymknąć oko na jej ckliwość, bo właściwie wyjątkowo mi to nie przeszkadzało, a dobrze pasowało. Całe szczęście panowie postawili na uniwersalne brzmienie dla wszystkich czasów, szkoda tylko, że byli w pewnym momencie niekonsekwentni, ale o tym później. Wychodząc z kina, w głowie ciągle kołatały mi wszystkie trzy melodie.
Teraz przejdę do mankamentów. Pierwszym, najbardziej mi wadzącym jest muzyka akcji. Czasami ujdzie, ale w niektórych momentach zwyczajnie działa mi na nerwy. Szczególnie fragmenty "Chasing Luisa Rey", co to w ogóle ma być? To toporne dziś już niemiłosierne dudnienie, świdrujące ostinata i nowoczesna elektronika nadawałyby się do jakiegoś taniego filmu sensacyjnego. Poszczególne fragmenty są ok, a i w filmie sprawują się po swojemu, ale są momenty, w których ta muzyka po prostu nie pasuje do konwencji muzyki, a przez to jest niespójna. Całe szczęście muzyka akcji nie stanowi znaczącej części score'u i mogę ją ochoczo przewijać.
Drugim, jest oczywiście underscore. W filmie bez zarzutu, na płycie jednak, poza paroma fragmentami, zwyczajnie nudzi. I twierdzenie, że służy za odpoczynek od reszty mnie nie przekonuje, bo odpoczywać nie ma od czego. Ta muzyka w większości płynie, a wszelkie przestoje jej w tym niestety nie pomagają. Z tego powodu wywaliłbym praktycznie połowę środka płyty, która jest zbędna.
Całe szczęście muzykę akcji i wszelkie przestoje w środku albumu rekompensuje kapitalny koniec albumu, w postaci pięciu ostatnich utworów. Jest to świetne zwieńczenie zarówno płyty, jak i filmu i z pewnością będę przynajmniej do tej końcówki kiedyś wracać. Szczególnie do pięknego "The Cloud Atlas Sextet for Orchestra" - swoją drogą szkoda, że najpiękniejsza melodia jest wykorzystywana chyba najrzadziej.
W cyferkach byłoby to chyba 4/5. Zastanawiałem się nad 3,5/5, ostatecznie jednak naciągnąłem do tej czwórki za piękny finał i magiczne brzmienie w filmie.
Z początku można było nie do końca nadążać za akcją filmu, bowiem ogarnięcie 6 historii naraz nie było od razu łatwe, jednak w raz z tym, jak akcja szła do przodu, wszystko zaczęło się ładnie co raz bardziej zazębiać i mieć sens. Film oglądało się z fascynacją i w napięciu. Jedyne, co rzeczywiście mi przeszkadzało to te, wspomniane w recenzji przez Babucha, "coehlizmy", których na szczęście nie było na tyle wiele, by zepsuły mi film. Abstrahując od tego, mamy sześć świetnie poprowadzonych historii, w sześciu różnych czasach, z doborowym aktorstwem i skromną, ale bardzo przydatną dla odbioru filmu dawką humoru (historia Cavendisha - cudo!). Przekaz tego filmu (zarówno cząstkowy dla każdej historii, jak i ogólny dla całości) bardzo mi się podoba i uważam, że ukazany został w świetny sposób. Na pewno przeczytam kiedyś książkę. Oprócz tego świetne efekty specjalne, dobre zdjęcia, świetne charakteryzacje (może pomijając to, w jaki sposób z białych ludzi zrobiono Koreańczyków - hę?). Film zrealizowany po prostu na światowym poziomie i zdecydowanie czuć w nim było magię kina, jak i cały budżet wykorzystany do nakręcenia go. Zdecydowanie najlepsza rzecz, jaką widziałem w kinie w tym roku.
Osobną kwestią jest muzyka. Nie byłem przekonany do tematu głównego, po filmie zmieniłem jednak zdanie. Jest bardzo prosty, to fakt, ale efektowny i ciekawie aranżowany. Atoli nie on jest moim zdaniem tym, co panu Tykwerowi ze spółką wyszło najbardziej. Ba, śmiem twierdzić, że z trzech powtarzających się w filmie tematów, to on jest tym najgorszym. Najpiękniejszym bez wątpienia jest "The Cloud Atlas Sextet for Orchestra". Słusznie może Dębicz zauważył, że jak na niby-arcydzieło jest to muzyka dość prosta, tym razem jednak nie nie robi mi to różnicy. Jest piękna w swej prostocie, a melodia jest w jakiś sposób natchniona. Natchnienie to słychać szczególnie w śpiewie chóru Koreanek w filmie i rzeczywiście wielka szkoda, że nie ma tego na płycie.
Drugim świetnym tematem jest ten z "Sonmi-451 Meets Change", również dosyć prosta minimalistyczna fraza, ale jakże pięknie płynąca i jakże pięknie nuci ją wchodzący chór. Brzmienie chóru w tej ścieżce generalnie jest świetne. Pięknie brzmią tu również minimalistyczne flety, świetnie sprawdzające się jako akompaniament dla mruczącego chóru.
W filmie muzyka sprawuje się świetnie. Buduje emocje tam, gdzie trzeba i w sumie jestem w stanie nawet przymknąć oko na jej ckliwość, bo właściwie wyjątkowo mi to nie przeszkadzało, a dobrze pasowało. Całe szczęście panowie postawili na uniwersalne brzmienie dla wszystkich czasów, szkoda tylko, że byli w pewnym momencie niekonsekwentni, ale o tym później. Wychodząc z kina, w głowie ciągle kołatały mi wszystkie trzy melodie.
Teraz przejdę do mankamentów. Pierwszym, najbardziej mi wadzącym jest muzyka akcji. Czasami ujdzie, ale w niektórych momentach zwyczajnie działa mi na nerwy. Szczególnie fragmenty "Chasing Luisa Rey", co to w ogóle ma być? To toporne dziś już niemiłosierne dudnienie, świdrujące ostinata i nowoczesna elektronika nadawałyby się do jakiegoś taniego filmu sensacyjnego. Poszczególne fragmenty są ok, a i w filmie sprawują się po swojemu, ale są momenty, w których ta muzyka po prostu nie pasuje do konwencji muzyki, a przez to jest niespójna. Całe szczęście muzyka akcji nie stanowi znaczącej części score'u i mogę ją ochoczo przewijać.
Drugim, jest oczywiście underscore. W filmie bez zarzutu, na płycie jednak, poza paroma fragmentami, zwyczajnie nudzi. I twierdzenie, że służy za odpoczynek od reszty mnie nie przekonuje, bo odpoczywać nie ma od czego. Ta muzyka w większości płynie, a wszelkie przestoje jej w tym niestety nie pomagają. Z tego powodu wywaliłbym praktycznie połowę środka płyty, która jest zbędna.
Całe szczęście muzykę akcji i wszelkie przestoje w środku albumu rekompensuje kapitalny koniec albumu, w postaci pięciu ostatnich utworów. Jest to świetne zwieńczenie zarówno płyty, jak i filmu i z pewnością będę przynajmniej do tej końcówki kiedyś wracać. Szczególnie do pięknego "The Cloud Atlas Sextet for Orchestra" - swoją drogą szkoda, że najpiękniejsza melodia jest wykorzystywana chyba najrzadziej.
W cyferkach byłoby to chyba 4/5. Zastanawiałem się nad 3,5/5, ostatecznie jednak naciągnąłem do tej czwórki za piękny finał i magiczne brzmienie w filmie.

Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
To musiałem się nieźle napierdolić, bo w ogóle nie pamiętam, żebym z Tobą oglądał coś wczoraj...DanielosVK pisze:Obejrzałem film dnia wczorajszego w doborowym towarzystwie.
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
I pewnie ten alarm pożarowy to twoja sprawka 

Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
cholera, odstawiam dragi 

Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
Danielos napisał epopeję a ja wciąż zadaję jedno podstawowe twierdzenie - przecież ta płyta jest rozwleczona i stanowczo za długa przez co score traci sporo po odsłuchu a mógł być lepszy wystarczyło tylko skrócić płytę do 45-55 min. i dziwie się że nagle to mało kto zauważa.
#FUCKVINYL
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
Po co ten trolling? Ani to śmieszne ani zbyt mądre. Do tego znowu poziom wypowiedzi jak u pijaka z bramy. I zapytam się raz jeszcze - na forum KMF-u też masz takie wejścia?Mefisto pisze:To musiałem się nieźle napierdolić, bo w ogóle nie pamiętam, żebym z Tobą oglądał coś wczoraj...DanielosVK pisze:Obejrzałem film dnia wczorajszego w doborowym towarzystwie.


- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
No, bo na FMF już nie był taki kozak. 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
Napisałem, że wyciąłbym co najmniej połowę środka płyty.Adam pisze:Danielos napisał epopeję a ja wciąż zadaję jedno podstawowe twierdzenie - przecież ta płyta jest rozwleczona i stanowczo za długa przez co score traci sporo po odsłuchu a mógł być lepszy wystarczyło tylko skrócić płytę do 45-55 min. i dziwie się że nagle to mało kto zauważa.
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
aha
no to ska potem ta czwórka skoro z 15 min jest do wywalenia jak słusznie stwierdzasz? 


#FUCKVINYL
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
Nie takie oceny się źle zmontowanym albumom dawało. Jest może i 15 minut za dużo, ale da się jakoś słuchać, a w tym wypadku plusy jednak trochę przeważają nad minusami. Z resztą napisałem, że ta czwórka to jest naciągana, w rzeczywistości dałbym 3,75, a wyjątkowo naciągnąłem w górę, a nie w dół.
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Cloud Atlas - Tom Tykwer, Johnny Klimek, & Reinhold Heil
Słucham tego soundtracka (oryginalne wydanie
) przynajmniej dwa razy dziennie i nie odczuwam nadmiaru materiału. Nawet jak jest trochę underscore'u to uważam, że jest ciekawy, wzbogacony interesującą elektroniką i pełni funkcję pełnych pauz przed naprawdę mocnymi utworami, fragmentami.
Co do action score'u to według mnie on jest mocną stroną tej ścieżki. "Won't Let Go" z tymi smyczkami cudo! Proste zabiegi, ale jakże skuteczne. I też nie wiem co tam się wszystkim nie podoba "Chasing Lusia Rey", ja do tego utworu też często wracam.
Ale nie chcę tutaj ostro naskakiwać na Danielosa, gdyż film mu się spodobał i ocenę przyzwoitą wystawił.
Za to zachowanie Adama, który ciągle narzeka i żąda wywalenia sporej ilości "niepotrzebnego" materiału, jest dość dziwne zważywszy jak bardzo lubi soundtracki Briana Tylera


Co do action score'u to według mnie on jest mocną stroną tej ścieżki. "Won't Let Go" z tymi smyczkami cudo! Proste zabiegi, ale jakże skuteczne. I też nie wiem co tam się wszystkim nie podoba "Chasing Lusia Rey", ja do tego utworu też często wracam.
Ale nie chcę tutaj ostro naskakiwać na Danielosa, gdyż film mu się spodobał i ocenę przyzwoitą wystawił.



#WinaHansa #IStandByDaenerys