Adam pięknie to ująłeśAdam pisze:owszem, też jest to dobre, ale to znów ET.. Lincoln w większości jest bardzo stonowany, ale poza jednym wyjątkiem, nie duszny jak Ryan. Bliżej mu do amerykańskich tracków z Amistada. Epickich kawałków, nie licząc koncertowo skrojonych pierwszego i finałowego, nie ma. Zero batalistyki - z "wojennych" kawałków tylko jeden taki w stylu sourcemusic na werble i flecik. Z szybkich kawałków to tylko wymienić można dwa takie skoczne, taneczne kawałki utrzymane w stylu epoki (coś ala wiejska impra na dzikim zachodzie) i bardzo chwytliwe. Spokojnie da się wyróżnić co najmniej ze 3 themy, z czego najładniejszy jest ten w Malice Towards None. Śliczny! Im dalej w las tym więcej różnorodnych utworów. Szczególnie wyróżnia się Freedom Call z cudowymi solówkami na skrzypce. Wrażenie też robi pieśń Battle Cry (świetną aranżację tekstu z 19wieku zrobił Dżon). Z solówek wyróżnia się fortepian - jest go sporo, najwięcej od czasu Prochów Angeli i jak mówiłem - dla mnie to najlepsze solówki fortepianowe od czasu Jane Eyre. Płyta jednak nie zaskakuje jakoś specjalnie, tzn nie ma tam nic 100% oryginalnego. Wiadomo - te patriotyczne klimaty Dżon wałkował już nie raz. Dlatego kawałki na trąbkę i waltornię nie uderzają świeżością brzmienia. Gdzieniegdzie się wybija Ryan, innym razem Amistad, w jednym Konik. ale emocjonalnie i intelektualnie to bardzo satysfakcjonujacy score. przynajmniej dla mnie popkorn-mózga.
JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9896
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Jakim przyjęciem, jak ten score jeszcze nie wyszedł?Wawrzyniec pisze: Według mnie fakt o tak chłodnym przyjęciu tutaj "Lincolna" świadczy o sytuacji i gustach w społeczeństwie.
A, no tak, zapomniałem, że cała dyskografia Williamsa to jest nuta w nutę zrzynka z CoplandaWawrzyniec pisze: @Wojtek to jakim Ty cudem jesteś fanem Johna Williamsa nie przepadając za Coplandem![]()
![]()
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35184
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Co jednak nie przeszkodziło tutaj sporej rzeszy ludzi już postawić krzyżyk na Williamsie.Wojtek pisze:Jakim przyjęciem, jak ten score jeszcze nie wyszedł?Wawrzyniec pisze: Według mnie fakt o tak chłodnym przyjęciu tutaj "Lincolna" świadczy o sytuacji i gustach w społeczeństwie.
O rety przez "Cristiadę" teraz wszystkie kopie i inspiracje odbierane są skali "jedynka za oryginalność". Toż to Williams nie kopiuje nuta w nutę Coplanda, ale trudno nie słyszeć inspiracji, zresztą w ogóle trudno sobie filmówkę wyobrazić bez Coplanda.Wojtek pisze:A, no tak, zapomniałem, że cała dyskografia Williamsa to jest nuta w nutę zrzynka z CoplandaWawrzyniec pisze: @Wojtek to jakim Ty cudem jesteś fanem Johna Williamsa nie przepadając za Coplandem![]()
![]()
Kiedy Adam chce to potrafi niegłupio i ładnie pisać.muaddib_dw pisze:Adam pięknie to ująłeś![]()
Dokładnie.muaddib_dw pisze:A prawdziwe popkorn-mózgi niech się odmóżdżają dalej
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9896
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
No właśnie, więc masz odpowiedźWawrzyniec pisze: Toż to Williams nie kopiuje nuta w nutę Coplanda
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Dla leniwych którym klikać się nie chce http://www.youtube.com/watch?v=iBLiADALld8
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Sorry Muaddibie, mój williamsowy brother-in-armsmuaddib_dw pisze:Adam pięknie to ująłeśA prawdziwe popkorn-mózgi niech się odmóżdżają dalej
A Adam Was "podkręca" dodatkowo (i pewnie na boku zlewa
LOL, co za hipokryzjaWawrzyniec pisze:I bardzo ładnie, aż mi się popcorn praży w mózgu na samą myśl o tym scorze.Według mnie fakt o tak chłodnym przyjęciu tutaj "Lincolna" świadczy o sytuacji i gustach w społeczeństwie. Ma być, szybko, dynamicznie, kolorowo i z techno bitem w tle. Ale jak ktoś gustuje w McScore'ach i słucha różnych Rihnnan, Katy Perry, Kanye Westów, One Direction i jak ich zwą, to nie dziwota, że dobry, stonowany i poważny John Williams jest dla nich problemem i ich nuży.
![]()
Też, ale mi bardziej o End Credits chodziło - bajeczny fortepianSzczypior pisze:Over the Moon - świetne.

Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Pan Jon już zrecenzował, szybki jest gościu, ubiegł całą konkurencję
: http://moviemusicuk.us/2012/10/23/linco ... -williams/

Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
i nigdy się z tym nie kryłemTomek pisze:A Adam Was "podkręca" dodatkowo (i pewnie na boku zlewa) słodząc Wam, że aż miło - łykacie to jak małe dzieci... Tylko nie zapominajcie, że to on jest tutaj sztandarowym agitatorem popkornowej odmóżdżarki w muzyce filmowej
nic nadzwyczajnego - w usa już wszyscy z soundtrackowej branży mają ten score od tygodnia, a pokazów prasowych było już kilka.Tomek pisze:Pan Jon już zrecenzował, szybki jest gościu, ubiegł całą konkurencję: http://moviemusicuk.us/2012/10/23/linco ... -williams/
NO CD = NO SALE
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
po poście jaki napisał na swoim forum nie ma na to szans.
NO CD = NO SALE
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
http://filmmusic.pl/forum/viewtopic.php ... 15#p154480Szczypior pisze:A co napisał?
NO CD = NO SALE
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35184
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Ja bym to nazwał "ironią."Tomek pisze:LOL, co za hipokryzjaWawrzyniec pisze:I bardzo ładnie, aż mi się popcorn praży w mózgu na samą myśl o tym scorze.Według mnie fakt o tak chłodnym przyjęciu tutaj "Lincolna" świadczy o sytuacji i gustach w społeczeństwie. Ma być, szybko, dynamicznie, kolorowo i z techno bitem w tle. Ale jak ktoś gustuje w McScore'ach i słucha różnych Rihnnan, Katy Perry, Kanye Westów, One Direction i jak ich zwą, to nie dziwota, że dobry, stonowany i poważny John Williams jest dla nich problemem i ich nuży.
![]()
![]()
Dokładnie, czyż to nie dziwne, że używam tych samych argumentów, których używają krytycy tzw. McScore'ów, produkcji RCP czy "wypotów" mojego Nummer Zwei.Tomek pisze:Przypomnij sobie jak hypujesz mega-Mc-Scory ze stajni RCP albo fatalne techno-sound-designowe-bit wypoty swojego Majstra Nummer ZweiSzybko, dynamicznie, kolorowo (i z techno-bitem) w tle - czyż nie takie one są? Podwójne standardy. Przy Zimmerze i innych "nowoczesnych" kompozytorach i ścieżkach Wawrzek jest super-otwarty na każdy nowoczesny shit, że tak powiem, zaciekle broni różne beztalencia, walczy z hipsterstwem i plumkaniem. Przy Williamsie zmienia się w degustatora elegancji, wysmakowania i muzycznego czaru - walcząc z "umpem" i sieką
Podobają mi się recenzja Broxtona w tym roku, dobrze prawi, polać mu.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
-
Templar
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Lincoln to też McScore, słyszałem, że w Macu do powiększonego McZestawu dodają soundtrack.Wawrzyniec pisze:popcornomózgowcy bronią wysmakowanej muzyki
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Macieju Wawrzyńcu
Zgodziłbym się z Tobą, gdyby nie to, że osobami krytykującymi (a może lepiej nazwać to: "odważącymi się skrytykować") Williamsa, to raczej osoby które co nieco pojęcia o nim mają. Nie są to jacyś krzykacze, czy też popcornomózgowcy/hejterzy. Wiadomo, Williams, tak jak Zimmer czy Horner, ma najwyżej zawieszoną poprzeczkę oczekiwań i wymagań. I oczywiście, brzmienie "Lincolna" można zrozumieć, tylko gdy znowu (przynajmniej w klipach) słyszy się to samo co przez ostatnie 10-15 lat u niego w kontekście tzw. muzyki patriotyczno-dramatycznej, czuje się lekki niedosyt... Mnie osobiście od 2005 roku Williams rozczarowuje, tym bardziej że przecież to też mój nr 1 do diaska
Wymęczony, ponury Indy, technicznie perfekcyjny, ale pusty w środku, balansujący na krawędzi mickey-mousingu Tintin. Jedynie War Horse z momentami ślicznej tematyki, nawiązaniami do Vaughna-Williamsa i kilkoma mocniejszymi fragmentami akcji (No Man's Land) nieco "ocieplał" w moich oczach.
PS. Zauważ, że już rozróżniam kto jest Twoim Number One a kto Nummer Zwei

PS. Zauważ, że już rozróżniam kto jest Twoim Number One a kto Nummer Zwei

- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10529
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Chyba nikt się nie spodziewał, że będzie to score wybitny. Każdy raczej wiedział co będzie, a i tak większość będzie tę ścieżkę stawiało na piedestale najwybitniejszych osiągnięć AD 2012 

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26609
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: JOHN WILLIAMS - LINCOLN (2012)
Macieju Wawrzyńcu Olechu, nasz Forumowy MacierewiczuWawrzyniec pisze:popcornomózgowcy bronią wysmakowanej muzyki, a propagatorzy elegancji krytykują "Lincolna"
Otóż, nikt tu jeszcze Lincolna specjalnie nie krytykuje z jednego prostego powodu: chyba nikt go jeszcze nie słuchał. Krytyka tyczy się fanbojskiego spojrzenia takich person jak Ty, które nie mogą pojąć pewnych oczywistych faktów i które onanizują się na sam dźwięk nazwiska "Williams".
Pożyjemy, zobaczymy. Jak trafi się choćby jeden track, który warto będzie do utworu roku nominować, to już będzie ok.Ghostek pisze:Chyba nikt się nie spodziewał, że będzie to score wybitny. Każdy raczej wiedział co będzie, a i tak większość będzie tę ścieżkę stawiało na piedestale najwybitniejszych osiągnięć AD 2012
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński