Generalnie większość ludzi, jak im się coś nie podoba, to nie tracą czasu na wojowanie szabelką z pozostałą częścią środowiska, która prezentuje odmienne zdanie, tylko zajmują się tematami, które im bardziej podchodzą. Po co srać sobie do miski?
BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10527
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Paweł, nie jesteś tępiony za to że nie lubisz takich, czy innych filmów.
Tępiony jest twój sposób "inwazyjnego" szydzenia z takich filmów i ludzi, którzy lubią tego typu kino. Nie uważasz, że raz wyrażona opinia wystarczy? Po co powtarzać to za każdym razem jak ktoś wyrazi swoją (odmienną od twojej) opinię na temat filmu czy muzyki?
Generalnie większość ludzi, jak im się coś nie podoba, to nie tracą czasu na wojowanie szabelką z pozostałą częścią środowiska, która prezentuje odmienne zdanie, tylko zajmują się tematami, które im bardziej podchodzą. Po co srać sobie do miski?
Generalnie większość ludzi, jak im się coś nie podoba, to nie tracą czasu na wojowanie szabelką z pozostałą częścią środowiska, która prezentuje odmienne zdanie, tylko zajmują się tematami, które im bardziej podchodzą. Po co srać sobie do miski?

Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Ale my to już wiemy i nie chcemy już tego czytać enty raz.Paweł Stroiński pisze:Tak, bo widzisz. Ja wychodzę z dość oryginalnego założenia. Wiem, o takie dzisiaj trudno, itd. Ale uważam, że nawet w kinie akcji aktorzy powinni umieć grać, film powinien mieć jakąś w miarę logiczną i spójną fabułę, a muzyka w miarę porządny temat i zróżnicowane orkiestracje, jeśli jest pisana na orkiestrę. To jest mój typ rozrywki.
Wiem, to jest oryginalne. I powinienem wrócić do Herzoga (którego nic nie widziałem, ale co z tego), bo uważam, że Chuck Norris gra bardziej drewniano niż moja ławka w ogrodzie.
I za to jestem tak naprawdę tępiony. A po prostu Sylvester Stallone, Arnold Schwarzenegger, Brian Tyler, ktokolwiek, kto nad tym filmem pracował, nie zasłużył na dwie godziny mojego życia, a tym bardziej moje pieniądze.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9394
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Ja po prostu mam dosyć, jak ktoś wychwala takiego średniaka, który lepiej wygląda niż komponuje. A zaglądam tu z obowiązku.
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Ja też nie lubię Tylera. Ale problem polega na tym, że jesteś nietolerancyjny i tyle.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10527
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Hitler miał dość żydów, więc zamykał ich w obozach i gazował. Też będziesz gazował wszystkich, którzy mają odmienne od twojego zdanie? Bo twoje podejście w tej sprawie jest tak śmiertelnie poważne jakbyś zaraz miał tutaj wszystkich rozstrzelać za to jak myślą i co myślą.

Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
koment o osttanich 2 zakładkach - zbiorczy - 
"jedyna słuszna racja i konwencja" Pawła S. nabiera nowych barw a karawana i pół świata jedzie dalej
"jedyna słuszna racja i konwencja" Pawła S. nabiera nowych barw a karawana i pół świata jedzie dalej
NO CD = NO SALE
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9394
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
To nie kwestia słuszności, ale podstawowych umiejętności. Podam przykład Commando. Film nagle został okrzyknięty mianem kultowego po latach, a jak ja go oglądałem w swoim czasie (parę lat temu po raz pierwszy), to był to jeden z najbardziej nieudolnych filmów akcji, jakie widziałem w życiu. Fatalne zdjęcia, kiepskie aktorstwo nawet u względnie uznanych aktorów (Bill Duke, ten koleś, który grał dyktatora, zapomniałem jak się nazywa), totalnie kiczowata muzyka Hornera (akcenty blachy na mięśnie Arnolda, przecież to aż bolało). Jedyne, co się broniło to teksty, ale też nie wszystkie ("Proszę koledze nie przeszkadzać, zasnął" się nie broniło, ale "Pamiętasz, że mówiłem, że cię zabiję ostatni? Tak... Kłamałem" już tak i chwilę późniejsze "Puściłem go" już tak).
Jestem osobą z 1984 roku, ale faktem jest że dużą część klasyki lat 80. widziałem bardzo późno, nie jestem człowiekiem, który by rozwalił sobie kasetę z "Predatorem", obejrzałem go bodaj w wieku 14-15 lat w telewizji, czyli już po tym, jak zacząłem się w ogóle interesować kinem parę lat temu (moją pasję kinową zaczęła dopiero Twierdza, którą obejrzałem na kasecie w wieku 12 lat). Predator, jak pamiętam, broni się dzisiaj świetnie, ma niezły scenariusz, ciekawie zrobioną muzykę, Arnold nie bardzo ma co grać, reszta dokoła już tak i to jest fajne. I tak moim ulubionym filmem tej epoki jest Szklana pułapka (skądinąd też McTiernan, szkoda, że gość się tak stoczył), ale ten film ma w sobie cholernie dużo inteligencji (częściowo przez improwizacje Willisa! Nie bardzo chciałbym przeczytać oryginalny scenariusz, chociaż może i bym chciał w sumie), do tego świetne zdjęcia de Bonta. Muzyka Kamena jest świetna w filmie, na albumie trochę gorzej (nie znam dwupłytówki Lali, wystarczy mi klubówka Varese na mp3), ale broni się samą techniką.
Kolejnym filmem, który się dla mnie cholernie dobrze broni, dużo lepiej od reszty trylogii, jest pierwszy Rambo, który zawiera pewne elementy poprzedniej dekady, ma świetnie rozpisaną postać, choć Sly i będę tak uważał cały czas, i to nie przez to, że miał problemy z wymową, znam doskonale jego problemy z lekkim porażeniem w dzieciństwie i z tym, że ma paraliż połowy twarzy, położył swój ostatni monolog. Dlatego tak mi się podobała czwórka, wróciła do tego, czym ta postać naprawdę jest, najgorszą częścią Rambo 4 jest niestety muzyka Tylera. I to, co wyprawia Goldsmith w jedynce to totalny geniusz. Tak, Tomek, to geniusz, dlatego, że Goldsmith doskonale zrozumiał psychologię postaci Rambo i pisze ten score konsekwentnie z jego perspektywy. Goldsmith daje filmowi dokładnie to, z czym problemy ma Sly jako aktor.
Więc kino lat 80. mi totalnie jakoś "umknęło" jako dzieciakowi i konwencja ta wydaje mi się totalnie kiczowata, choć sprawdzę niedługo dwa klasyki, których nie widziałem - Conan, którego się trochę boję jako filmu (w swoim czasie odstraszał mnie od niego kilka lat młodszy fanboj Arnolda) i pierwszy Terminator (widziałem tylko dwójkę), ale to wszystko, co nadrobię, bo np. Cobry nie mam zamiaru oglądać. Tak samo, jeśli chodzi o muzykę, udział Faltermeyera w muzyce filmowej to dla mnie poziom angażu Tylera Batesa do remake'u Conana. Nawet Axel F. mnie totalnie nie grzeje, choć potupię nóżką, jak puszczą w radiu.
Ja wychodzę z geniuszu lat 70., filmów takich jak Francuski łącznik, Maratończyk, 3 dni Kondora, Długi postój na Park Avenue (czyli The Taking of Pelham 1-2-3), Wszyscy ludzie prezydenta (OK, to nie film akcji), nawet Czarna niedziela (Black Sunday, ten z muzą Williamsa). Lata 80. totalnie ogłupiły kino akcji.
Jestem osobą z 1984 roku, ale faktem jest że dużą część klasyki lat 80. widziałem bardzo późno, nie jestem człowiekiem, który by rozwalił sobie kasetę z "Predatorem", obejrzałem go bodaj w wieku 14-15 lat w telewizji, czyli już po tym, jak zacząłem się w ogóle interesować kinem parę lat temu (moją pasję kinową zaczęła dopiero Twierdza, którą obejrzałem na kasecie w wieku 12 lat). Predator, jak pamiętam, broni się dzisiaj świetnie, ma niezły scenariusz, ciekawie zrobioną muzykę, Arnold nie bardzo ma co grać, reszta dokoła już tak i to jest fajne. I tak moim ulubionym filmem tej epoki jest Szklana pułapka (skądinąd też McTiernan, szkoda, że gość się tak stoczył), ale ten film ma w sobie cholernie dużo inteligencji (częściowo przez improwizacje Willisa! Nie bardzo chciałbym przeczytać oryginalny scenariusz, chociaż może i bym chciał w sumie), do tego świetne zdjęcia de Bonta. Muzyka Kamena jest świetna w filmie, na albumie trochę gorzej (nie znam dwupłytówki Lali, wystarczy mi klubówka Varese na mp3), ale broni się samą techniką.
Kolejnym filmem, który się dla mnie cholernie dobrze broni, dużo lepiej od reszty trylogii, jest pierwszy Rambo, który zawiera pewne elementy poprzedniej dekady, ma świetnie rozpisaną postać, choć Sly i będę tak uważał cały czas, i to nie przez to, że miał problemy z wymową, znam doskonale jego problemy z lekkim porażeniem w dzieciństwie i z tym, że ma paraliż połowy twarzy, położył swój ostatni monolog. Dlatego tak mi się podobała czwórka, wróciła do tego, czym ta postać naprawdę jest, najgorszą częścią Rambo 4 jest niestety muzyka Tylera. I to, co wyprawia Goldsmith w jedynce to totalny geniusz. Tak, Tomek, to geniusz, dlatego, że Goldsmith doskonale zrozumiał psychologię postaci Rambo i pisze ten score konsekwentnie z jego perspektywy. Goldsmith daje filmowi dokładnie to, z czym problemy ma Sly jako aktor.
Więc kino lat 80. mi totalnie jakoś "umknęło" jako dzieciakowi i konwencja ta wydaje mi się totalnie kiczowata, choć sprawdzę niedługo dwa klasyki, których nie widziałem - Conan, którego się trochę boję jako filmu (w swoim czasie odstraszał mnie od niego kilka lat młodszy fanboj Arnolda) i pierwszy Terminator (widziałem tylko dwójkę), ale to wszystko, co nadrobię, bo np. Cobry nie mam zamiaru oglądać. Tak samo, jeśli chodzi o muzykę, udział Faltermeyera w muzyce filmowej to dla mnie poziom angażu Tylera Batesa do remake'u Conana. Nawet Axel F. mnie totalnie nie grzeje, choć potupię nóżką, jak puszczą w radiu.
Ja wychodzę z geniuszu lat 70., filmów takich jak Francuski łącznik, Maratończyk, 3 dni Kondora, Długi postój na Park Avenue (czyli The Taking of Pelham 1-2-3), Wszyscy ludzie prezydenta (OK, to nie film akcji), nawet Czarna niedziela (Black Sunday, ten z muzą Williamsa). Lata 80. totalnie ogłupiły kino akcji.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35183
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Gdyby Chuck Norris był drewniany to w tej scenie zostałyby z niego trociny:Paweł Stroiński pisze:bo uważam, że Chuck Norris gra bardziej drewniano niż moja ławka w ogrodzie.
http://www.youtube.com/watch?v=fdwC4vhc594
Ale w końcu to:
http://www.youtube.com/watch?v=pcxthg885ZY
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10527
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Ja myślę, że jednak słuszności i to chyba nie do końca poprawnej. Twoja aktywność w tym temacie przypomina działalność nadgorliwego misjonarza, który rzucony w duchowe centrum islamu próbuje nawracać wszystkich swoimi racjami. Tak się nie da. Wyrażamy swoją opinię i dajemy innym również wyrażać swoją nie dyskredytując tych zdań tymi samymi argumentami, które de facto sprowadzają się do twierdzenia, że gardzisz konwencją filmu, a Tylera masz za bezmózgiego rzemieślnika.Paweł Stroiński pisze:To nie kwestia słuszności, ale podstawowych umiejętności.
W końcu zaczynasz dyskutować dając konkretne argumenty. BrawoPaweł Stroiński pisze:Jestem osobą z 1984 roku, ale faktem jest że dużą część klasyki lat 80. widziałem bardzo późno, nie jestem człowiekiem, który by rozwalił sobie kasetę z "Predatorem", obejrzałem go bodaj w wieku 14-15 lat w telewizji, czyli już po tym, jak zacząłem się w ogóle interesować kinem parę lat temu (moją pasję kinową zaczęła dopiero Twierdza, którą obejrzałem na kasecie w wieku 12 lat). Predator, jak pamiętam, broni się dzisiaj świetnie, ma niezły scenariusz, ciekawie zrobioną muzykę, Arnold nie bardzo ma co grać, reszta dokoła już tak i to jest fajne. I tak moim ulubionym filmem tej epoki jest Szklana pułapka (skądinąd też McTiernan, szkoda, że gość się tak stoczył), ale ten film ma w sobie cholernie dużo inteligencji (częściowo przez improwizacje Willisa! Nie bardzo chciałbym przeczytać oryginalny scenariusz, chociaż może i bym chciał w sumie), do tego świetne zdjęcia de Bonta. Muzyka Kamena jest świetna w filmie, na albumie trochę gorzej (nie znam dwupłytówki Lali, wystarczy mi klubówka Varese na mp3), ale broni się samą techniką.
Zaraz napiszesz, że kult Rambo to tylko i wyłącznie zasługa muzyki... Jedziesz po bandzie, no ale to twoja opinia do której masz prawo. Ja swoją o tym filmie i muzyce wyraziłem kilkaset postów temu.Paweł Stroiński pisze:Kolejnym filmem, który się dla mnie cholernie dobrze broni, dużo lepiej od reszty trylogii, jest pierwszy Rambo, który zawiera pewne elementy poprzedniej dekady, ma świetnie rozpisaną postać, choć Sly i będę tak uważał cały czas, i to nie przez to, że miał problemy z wymową, znam doskonale jego problemy z lekkim porażeniem w dzieciństwie i z tym, że ma paraliż połowy twarzy, położył swój ostatni monolog. Dlatego tak mi się podobała czwórka, wróciła do tego, czym ta postać naprawdę jest, najgorszą częścią Rambo 4 jest niestety muzyka Tylera. I to, co wyprawia Goldsmith w jedynce to totalny geniusz. Tak, Tomek, to geniusz, dlatego, że Goldsmith doskonale zrozumiał psychologię postaci Rambo i pisze ten score konsekwentnie z jego perspektywy. Goldsmith daje filmowi dokładnie to, z czym problemy ma Sly jako aktor.
Paweł, masz tak masakryczne braki w gatunku, którym z zasady gardzisz, że aż szkoda wchodzić w jakąkolwiek polemikę na ten temat. Znasz kino akcji lat 80-tych bardzo wybiórczo, a machasz szabelką jakbyś był megaznawcą tematu. Oglądnij sobie te filmy o których wspomniałeś, dorzuć do tego jeszcze Niezniszczalnych i wróć tutaj podjąć prawdziwą merytoryczną dyskusję na ten temat. A jeżeli uważasz że to strata czasu, to nie trać go tym bardziej plując jadem na forum.Paweł Stroiński pisze:Więc kino lat 80. mi totalnie jakoś "umknęło" jako dzieciakowi i konwencja ta wydaje mi się totalnie kiczowata, choć sprawdzę niedługo dwa klasyki, których nie widziałem - Conan, którego się trochę boję jako filmu (w swoim czasie odstraszał mnie od niego kilka lat młodszy fanboj Arnolda) i pierwszy Terminator (widziałem tylko dwójkę), ale to wszystko, co nadrobię, bo np. Cobry nie mam zamiaru oglądać.
Załóż więc odpowiedni wątek, gdzie będziemy dzielić się swoimi wrażeniami na temat wyżej wspomnianych filmów. Filmów, które tworami takimi jak Commando, czy Expendables nie mają nic wspólnego poza zbiorczą nazwą kina akcji.Paweł Stroiński pisze:Ja wychodzę z geniuszu lat 70., filmów takich jak Francuski łącznik, Maratończyk, 3 dni Kondora, Długi postój na Park Avenue (czyli The Taking of Pelham 1-2-3), Wszyscy ludzie prezydenta (OK, to nie film akcji), nawet Czarna niedziela (Black Sunday, ten z muzą Williamsa). Lata 80. totalnie ogłupiły kino akcji.
Wniosek jest taki, że na prawdę nie trzeba hejtować na każdym kroku tego, czego się nie lubi. Raz wyrażona opinia trafia do czytelników forum.

Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Amen. praktycznie nic nie widział,. g.wie o tym kinie, a się udziela. już szkoda facepalmów dawać nawet..Ghostek pisze:Paweł, masz tak masakryczne braki w gatunku, którym z zasady gardzisz, że aż szkoda wchodzić w jakąkolwiek polemikę na ten temat. Znasz kino akcji lat 80-tych bardzo wybiórczo, a machasz szabelką jakbyś był megaznawcą tematu. Oglądnij sobie te filmy o których wspomniałeś, dorzuć do tego jeszcze Niezniszczalnych i wróć tutaj podjąć prawdziwą merytoryczną dyskusję na ten temat. A jeżeli uważasz że to strata czasu, to nie trać go tym bardziej plując jadem na forum..
NO CD = NO SALE
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35183
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Muszę się sprzeciwić, gdyż nie można wrzucić, "Conana", "Terminatora", czy "Predatora" do tego samego worka co "Commando" tylko dlatego, że gra tam Arnold Schwarzenegger. "Rambo", "Commando" późniejsze filmy z Chuckiem i innymi twardzielami to osobna część podgatunku, tak samo jak "Conan", "Predator", "Terminator", "Total Recall" itd. które zaliczam do fantastyki. A to, że jest tam akcja (chociaż w Conanie nie przesadzajmy) nie czyni z nich od razu ogólnego pojęcia "kino akcji lat 80tych", gdyż na tej zasadzie to jeszcze dodajmy do tej grupy "Aliens" i "Indianę Joensa".Ghostek pisze:Paweł, masz tak masakryczne braki w gatunku, którym z zasady gardzisz, że aż szkoda wchodzić w jakąkolwiek polemikę na ten temat. Znasz kino akcji lat 80-tych bardzo wybiórczo, a machasz szabelką jakbyś był megaznawcą tematu. Oglądnij sobie te filmy o których wspomniałeś, dorzuć do tego jeszcze Niezniszczalnych i wróć tutaj podjąć prawdziwą merytoryczną dyskusję na ten temat. A jeżeli uważasz że to strata czasu, to nie trać go tym bardziej plując jadem na forum.Paweł Stroiński pisze:Więc kino lat 80. mi totalnie jakoś "umknęło" jako dzieciakowi i konwencja ta wydaje mi się totalnie kiczowata, choć sprawdzę niedługo dwa klasyki, których nie widziałem - Conan, którego się trochę boję jako filmu (w swoim czasie odstraszał mnie od niego kilka lat młodszy fanboj Arnolda) i pierwszy Terminator (widziałem tylko dwójkę), ale to wszystko, co nadrobię, bo np. Cobry nie mam zamiaru oglądać.
Gdyż ja miłośnikiem takich filmów jak "Expendables" czy "Rambo" nie jestem, ale lubię "Conana" i uwielbiam "Terminatora" i "Predatora". Więc tak sam nie wiem czy jestem miłośnikiem kina akcji lat 80.tych czynie.
A "Conana" i 'Terminatora" wypada znać. Tak choć nie cierpię oglądania i słuchania muzyki, tylko dlatego, że wypada, ale jeżeli chodzi o te dwa filmy to jednak robię wyjątek, gdyż jest to część historii kina. Moje obie siostry, które fanką Arnolda nie są nawet te dwa filmy widziały. Zdecydowanie wolą "Terminatora".
#WinaHansa #IStandByDaenerys
-
Templar
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Jak można Conana nie znać, ten film warto choćby dla samej muzyki obejrzeć, geniusz, geniusz i jeszcze raz geniusz 
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9394
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Tak oczywiście, bo Stallone zapierdalający na motorze z shotgunem to poziom Obywatela Kane'a...Adam pisze:Amen. praktycznie nic nie widział,. g.wie o tym kinie, a się udziela. już szkoda facepalmów dawać nawet..Ghostek pisze:Paweł, masz tak masakryczne braki w gatunku, którym z zasady gardzisz, że aż szkoda wchodzić w jakąkolwiek polemikę na ten temat. Znasz kino akcji lat 80-tych bardzo wybiórczo, a machasz szabelką jakbyś był megaznawcą tematu. Oglądnij sobie te filmy o których wspomniałeś, dorzuć do tego jeszcze Niezniszczalnych i wróć tutaj podjąć prawdziwą merytoryczną dyskusję na ten temat. A jeżeli uważasz że to strata czasu, to nie trać go tym bardziej plując jadem na forum..
Dawaj sobie swoje facepalmy, ja pozostanę przy kinie, które ma jakąkolwiek fabułę, a nie tylko pretekst do rozwałki. Miałem tyle traumatycznych przeżyć WŁAŚNIE związanych z kinem lat 80. (Tango i Cash, Jezu... I tak, wiem, że Konczałowskiemu tak film pocięli, że najchętniej by wycofał swoje nazwisko; o Commando już mówiłem).
W latach 80. bardzo porządnie stoję ze Spielbergiem (nie widziałem tylko Always i Koloru purpury, ale oba filmy nie są w konwencji, o której mówimy), którego w tych czasach uwielbiam, z Cameronem nie do końca (stoję - przez Terminatora oczywiście, ale widziałem zarówno Aliens, wiele razy, jak i Abyss, które też sobie niedługo powtórzę, w wersji reżyserskiej), ale Aliens oczywiście tak. Zresztą, Aliens nigdy nie widziałem w wersji kinowej, tylko w wersji reżyserskiej. Tutaj mała ciekawa uwaga - Alien Ridleya to klasyk kina lat 70., nawet pomimo realizacji w 78-79 roku. Aliens to klasyk kina lat 80. Jak by wyglądał ten film, gdyby powstał w innej dekadzie? Przecież POD KAŻDYM względem jest to coś zupełnie innego niż film Scotta (Cameron twierdzi, że wszelkie sceny odwołujące się do Ridleya - a widać to zdecydowanie po pierwszych ujęciach na Sulaco i jako hołd dla Scotta widzi - sam Cameron - wprowadzenie postaci Newt na LV-426, są dużo gorsze niż oryginał, "bo ja jestem lepszy w czymś innym", skądinąd, o ile oczywiście klimatu Scotta one nie mają, to są zrobione naprawdę dobrze i trzymają się nieźle. Dla osób, które mogły nie widzieć reżyserskiej wersji Aliens, chociaż puszczał ją w swoim czasie TVN, i wtedy je właśnie pierwszy raz obejrzałem - całą trylogię - pierwszej sceny na LV-426 nie ma w kinówce).
I tutaj uwaga do Wawrzyńca.
Oczywiście, twórcy tacy jak Cameron czy Spielberg się bronią świetnie. Jest jeszcze paru (wspomniany McTiernan, który wtedy robił kino na najwyższym poziomie nie tylko pod względem hollywoodzkim) twórców, którzy wtedy się świetnie rozwijali (niedoceniane Black Rain Ridleya, oczywiście doceniony po latach Blade Runner, film, który oglądam raz w roku). Ale to właśnie przez TECHNICZNĄ jakość ich dzieł. Wszyscy oni mieli także wielkie szczęście do scenariuszy. Zupełnie innym filmem byłaby Szklana pułapka, gdyby, zgodnie przecież z oryginalnym planem!, główną rolę zagrał nie Willis, a Schwarzenegger.
Tak samo, przejdźmy do lat 90. i do jedynego naprawdę udanego hollywoodzkiego filmu Johna Woo, czyli Bez twarzy. Pierwsza rzecz, jaką zrobił jak przyszedł? Wywalił Schwarzeneggera i Stallone'a, zastąpił go Travoltą i Cagem (obaj w świetnej formie). Woo także zrobił jeden z najlepszych filmów Van Damme'a, ale to już zupełnie inna historia.
Można. I jakoś z tego powodu nie płaczę.Templar pisze:Jak można Conana nie znać, ten film warto choćby dla samej muzyki obejrzeć, geniusz, geniusz i jeszcze raz geniusz
-
Templar
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Nie płaczesz, bo nie znasz, jak poznasz to wtedy będziesz płakał, że dopiero teraz go zobaczyłeś 
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9394
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE EXPENDABLES 2 (2012)
Obejrzałem połowę kiedyś, tak skończyłem zaraz po scenie miłosnej jakoś.
Poszedłem do kibla i nie chciało mi się wracać.
Poszedłem do kibla i nie chciało mi się wracać.