HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
OK, czas zatem na mój obszerny pierwszy i chyba ostatni komentarz - nie komentowałem celowo scoru od chwili jego wypłynięcia w ogóle.
Zacznę może od tego, że czasami ludzie zasługują na to, by wierzyć. Czasami ludzie zasługują na to, by ich wiara została wynagrodzona... I udało się, bo Hans "Long John" Zimmer tym razem - w mojej skromnej opinii - nie splamił po raz enty nazwiska.
Hans "Long John" Zimmer nie był bohaterem na którego zasłużyliśmy, ale którego potrzebowaliśmy. Poszczuliśmy go. Potępiliśmy go. I słusznie, bo zasłużył. Bo tak musiało się stać. Ale tylko Hans "Long John" Zimmer mógł na finał nolanowskiej trylogii połączyć w jedność wszystko co najlepsze potrafił dać od siebie i od swoich podnóżków Batmanowi w trzech filmach Nolana. I dał to. I to był jakże banalny pomysł na uratowanie twarzy i dupska. Dodano do tego kilka ciekawych pomysłów i stąd mamy tu to niezapomniane, specyficzne brzmienie i pomysł ilustracyjny. Można tego nie lubić, można psioczyć, ale trzeba docenić.
Muza ma w sobie jakieś podskórne emocje, burzliwe, totalnie chłodne i tłumione w niskich rejestrach. Czuć zimno, a przecież w tym filmie nie ma Mr. Freez'a. Score świetnie buduje klimat swoją surowością i niedostępnością. Hipnotyzujące ostinata są wreszcie umiejętnie rozwijane, co nie miało miejsca w poprzednich częściach - zaryzykuję tu liczbę mnogą celowo i podepnę do The Dark Knight też pierwszy Batman Begins, mimo że tego pierwszego właśnie nie pamiętam, nie znoszę i nie słuchałem go od premiery. Także tutaj kolejny plus. Następną rzeczą jest pozytywny element zaskoczenia, który rzadko doświadczam w płytowej filmówce. Są takie chwile, gdy słucham niektórych płyt po raz pierwszy i w pewnej chwili mówię "wow, tego się nie spodziewałem, geniusz" (a jest ich mało ostatnimi czasy) . Ostatnio takie rzeczy w Hollywoodzie w zasadzie tylko u Brajana Tylera, Desplata i Gjaczina przy kilku w sumie tytułach. U Hansa "Long Johna" Zimmera były takie zaskoczenia, ale regularnie totalnie negatywne. Co mnie zatem zaskoczyło pozytywnie i czego się nie spodziewałem w muzyce z Dark Knight Rises? Pierwsze - kobieca wokaliza, może i banał, w filmie będzie to zapewne totalnie szitowo patetyczne, ale w słuchalności na cd się sprawdza więc to mnie tylko interesuje. Dwa - fortepian solo w najbardziej lirycznym kawałku płyty - Mind If I Cut. Cudo. Trzy - odgłosy trzepocącej peleryny, jak je sobie nazwałem - w traku 1 i 9 - fajny elektroniczny dźwięk, który tak mi się kojarzy, który był obecny w poprzednich częściach, ale nie tak widocznie. Ot świetne smaczki!
Warto zapytać gdzie jest jakiś w miarę choć wyrazisty temat Catwoman? To kopiowanie muzy z Hannibala? Toż to "trochę" za mało - czy laska nie istnieje w filmie, że na płycie nic o niej praktycznie nie ma, czy to wina spartolonego wydania? Jako że Hans "Long John" Zimmer w kopiowaniu wszystkiego i wszystkich jest geniuszem, to znajdziemy tutaj nawet "Scorponoka" z Transformersów (w "Imagine The Fire" dokładnie od 2:43). Trwogą wiejący motyw Bane'a z "Gotham's Reckoning" robi mega wrażenie i jest świetny w ostatnich minutach "Imagine the Fire". Nie rozumiem jak do tej pory nikt nie był w stanie zauważyć na tym forum, że temat Bane'a na płycie jest podany w uciętej i skróconej formie? Tak, tak, posłuchajcie dobrze i porównajcie z tym co było dostępne wcześniej choćby w trailerach. Skróty montażowe nie po raz pierwszy szkodzą temu albumowi, a szkoda. Pomysł dramatyzm i motyw zagrożenia to (w większości przypadków) podbicie głośności i ryk na niewyobrażalną skalę, albo zapętlanie w niskich tonach elektronicznego buczenia, co jest tak proste i oczywiste, że byle jaki grajek na wiejskim weselu już to wie. A to podbijanie głośności muzyki było już wkurzające w Incepcji gdzie pół kina zatykało uszy od poziomu db scoru. Po co ta szopka ze zbieraniem internautów na ten Szant, jak ten chórek brzmi jak zwykły sampel, do tego w słabej jakości? Ot to było parę minusów...
Przejdźmy teraz do wydania płyty. Oryginał rozwiewa wątpliwości, że niestety płyta jest praktycznie w 3/4 sklejoną suitką. I tak konkretnie utwory od 1 do 6, potem od 10 do 12, a później 13 i 14 są sklejone ze sobą. Włączenie w odtwarzaczu shuffle dodatkowo to uwypukla. Skandal i debilizm. Graficznie wydanie jest uboższe od standardowego, pierwszego wydania poprzedniego batmana - nie ma żadnych fot z filmu, wtf się pytam?! Za to mamy obszerny laurkowy poemat liryczny od Nolana do Hansa "Long Johna" Zimmera - mój angielski jest za słaby by dobrze wszystko zrozumieć, ale nawet nie chce mi się tego lizania dupy szczerze czytać, bo nie jest tego mało. Książeczkę plami też o dziwo lista pomagierów, która jest sporo szersza jak się okazało od tej do tej pory dostępnej na necie. I tak jest tutaj np. Ramin "Co Kebabami Się Dławi" Djawadi. Aż się chce zapytać w takim razie gdzie się podziała np. Pękła Konewka czy pozostałe lamy płci męskiej/żeńskiej? Długość albumu, mimo że skandalicznie obciętego w stosunku do muzyki jaka będzie w filmie, ratuje ten album przed degradacją ze strony "znawców", a u mnie przed sporą obniżką oceny.
Tak czy siak, poza tymi błędami, nie rzutującymi jednak specjalnie na słuchalność, W mojej opinii otrzymaliśmy płytowo najbardziej przystępnego słuchalnie (techniki i hambitności nie biorę pod uwagę) Batmana, łącznie z elfmanowskimi i oczywiście tym bardziej goldenthalowymi. Jest to też zdecydowanie najlepsza muzycznie praca z nolanowskiej trylogii. Druga połowa płyty słuchalnością miażdży konstrukcje mózgu! (od "The Fire Rises" na czele z "Imagine The Fire" i "Rise") - musiałem się powstrzymywać żeby nie wrzucić tutaj luźnych tekstów typu "o qwa jaki geniusz". Ale obiecałem nie rzucać hasełkami tylko raz a dobrze napisać szeroko wrażenia po przesłuchaniu oryginała, i udało się do tego dotrwać. Spokojnie też stwierdzam, że od dłuższego czasu jest to najlepsza akcyjnie praca Hansa "Long Johna" Zimmera i zawiera wszystko to, czego ja oczekuję w muzyce akcji - jest power, jest pumpin, jest rytm i jest wyraźny temat. Czekam na complete i to bardzo, żeby się przekonać, czy muza zasługuje na to, że tak ją odebrałem. Dla mnie, dla którego tylko słuchalność i to jak muza leży na płycie się liczy, było to fajne doświadczenie i mam nadzieję, że complete tego nie zmieni. Utwory bonusowe które nie znalazły się na płycie, będące namiastką do complita (ale jest ich wciąż mało więc dlatego) nie zmieniają specjalnie zdania o całości - przeważa w nich akcja, i to dobra! Ale równie dobrą mamy na płycie, więc tak szczerze powiedziawszy nie brakuje mi ich specjalnie na cd - no może dwa bym dorzucił (oczywiście nie ten remix).
Jednak to wszystko nie zmienia jednak faktu, że to kolejny score Hansa "Long Johna" Zimmera, w której osoby oczekujące głębi, techniki, orkiestracji, tematów, muzycznych faktur, kontrapunktów (ja do nich się nie zaliczam na szczęście) nie znajdą tego czego szukają. A czyż nie to jest ponoć jedyną słuszną, prawdziwą i tolerowaną "rzeczą" przez hambitnych? Muzyka przy całej jej słuchalności i klimacie jest prosta jak but i koszmarnie odtwórcza. Nie ma w niej specjalnie nadzwyczajnych rzeczy i po raz kolejny totalne rzemieślnictwo bierze górę. Nie ma wielorakich barw, a tylko jeden wielki elektroniczny (w 98% przypadków zwykłych słuchaczy nie interesuje technika) twór. Jednorazowy wyczyn Hansa "Long Johna" Zimmera nie wiele jednak zmieni i dalej będzie on niestety nie-kompozytorem, ale tylko muzycznym celebrytą i muzycznym designerem. Problem jest taki, że w swoich elektronicznych pejzażach designerzy potrafią eksperymentować, a Hans "Long John" Zimmer nie, a już w finale nolanowskiej trylogii jest to widoczne aż nadto. Pod względem akademickim, twórczym, oryginalności itp, to kolejny score zmarnowanych szans. Pod względem słuchalności (czyli dla mnie) jest natomiast dobrze, stąd moja ocena płyty i fakt, że jestem bardzo na tak za ten płytowy album i słucham go codziennie oraz to, jak go zaprezentowano (ocenę obniżam o pół oceny za połączenie traków w suity). A że muzyka filmowa jest dzisiaj mainstreamem i fast-foodem, to tylko pomaga w ewentualnej obronie scoru.
Ale czasami ludzie zasługują na więcej. Stąd rozumiem Clammensena, bo napisał prawdę, ale on inaczej patrzy na filmówkę niż ja. Dlatego też Hans "Long John" Zimmer jest bohaterem na którego Hollywood zasłużyło, ale którego teraz nie potrzebuje. Naprawdę.
Muzyka na płycie - 4/5
Oryginalność - 2/5
Zacznę może od tego, że czasami ludzie zasługują na to, by wierzyć. Czasami ludzie zasługują na to, by ich wiara została wynagrodzona... I udało się, bo Hans "Long John" Zimmer tym razem - w mojej skromnej opinii - nie splamił po raz enty nazwiska.
Hans "Long John" Zimmer nie był bohaterem na którego zasłużyliśmy, ale którego potrzebowaliśmy. Poszczuliśmy go. Potępiliśmy go. I słusznie, bo zasłużył. Bo tak musiało się stać. Ale tylko Hans "Long John" Zimmer mógł na finał nolanowskiej trylogii połączyć w jedność wszystko co najlepsze potrafił dać od siebie i od swoich podnóżków Batmanowi w trzech filmach Nolana. I dał to. I to był jakże banalny pomysł na uratowanie twarzy i dupska. Dodano do tego kilka ciekawych pomysłów i stąd mamy tu to niezapomniane, specyficzne brzmienie i pomysł ilustracyjny. Można tego nie lubić, można psioczyć, ale trzeba docenić.
Muza ma w sobie jakieś podskórne emocje, burzliwe, totalnie chłodne i tłumione w niskich rejestrach. Czuć zimno, a przecież w tym filmie nie ma Mr. Freez'a. Score świetnie buduje klimat swoją surowością i niedostępnością. Hipnotyzujące ostinata są wreszcie umiejętnie rozwijane, co nie miało miejsca w poprzednich częściach - zaryzykuję tu liczbę mnogą celowo i podepnę do The Dark Knight też pierwszy Batman Begins, mimo że tego pierwszego właśnie nie pamiętam, nie znoszę i nie słuchałem go od premiery. Także tutaj kolejny plus. Następną rzeczą jest pozytywny element zaskoczenia, który rzadko doświadczam w płytowej filmówce. Są takie chwile, gdy słucham niektórych płyt po raz pierwszy i w pewnej chwili mówię "wow, tego się nie spodziewałem, geniusz" (a jest ich mało ostatnimi czasy) . Ostatnio takie rzeczy w Hollywoodzie w zasadzie tylko u Brajana Tylera, Desplata i Gjaczina przy kilku w sumie tytułach. U Hansa "Long Johna" Zimmera były takie zaskoczenia, ale regularnie totalnie negatywne. Co mnie zatem zaskoczyło pozytywnie i czego się nie spodziewałem w muzyce z Dark Knight Rises? Pierwsze - kobieca wokaliza, może i banał, w filmie będzie to zapewne totalnie szitowo patetyczne, ale w słuchalności na cd się sprawdza więc to mnie tylko interesuje. Dwa - fortepian solo w najbardziej lirycznym kawałku płyty - Mind If I Cut. Cudo. Trzy - odgłosy trzepocącej peleryny, jak je sobie nazwałem - w traku 1 i 9 - fajny elektroniczny dźwięk, który tak mi się kojarzy, który był obecny w poprzednich częściach, ale nie tak widocznie. Ot świetne smaczki!
Warto zapytać gdzie jest jakiś w miarę choć wyrazisty temat Catwoman? To kopiowanie muzy z Hannibala? Toż to "trochę" za mało - czy laska nie istnieje w filmie, że na płycie nic o niej praktycznie nie ma, czy to wina spartolonego wydania? Jako że Hans "Long John" Zimmer w kopiowaniu wszystkiego i wszystkich jest geniuszem, to znajdziemy tutaj nawet "Scorponoka" z Transformersów (w "Imagine The Fire" dokładnie od 2:43). Trwogą wiejący motyw Bane'a z "Gotham's Reckoning" robi mega wrażenie i jest świetny w ostatnich minutach "Imagine the Fire". Nie rozumiem jak do tej pory nikt nie był w stanie zauważyć na tym forum, że temat Bane'a na płycie jest podany w uciętej i skróconej formie? Tak, tak, posłuchajcie dobrze i porównajcie z tym co było dostępne wcześniej choćby w trailerach. Skróty montażowe nie po raz pierwszy szkodzą temu albumowi, a szkoda. Pomysł dramatyzm i motyw zagrożenia to (w większości przypadków) podbicie głośności i ryk na niewyobrażalną skalę, albo zapętlanie w niskich tonach elektronicznego buczenia, co jest tak proste i oczywiste, że byle jaki grajek na wiejskim weselu już to wie. A to podbijanie głośności muzyki było już wkurzające w Incepcji gdzie pół kina zatykało uszy od poziomu db scoru. Po co ta szopka ze zbieraniem internautów na ten Szant, jak ten chórek brzmi jak zwykły sampel, do tego w słabej jakości? Ot to było parę minusów...
Przejdźmy teraz do wydania płyty. Oryginał rozwiewa wątpliwości, że niestety płyta jest praktycznie w 3/4 sklejoną suitką. I tak konkretnie utwory od 1 do 6, potem od 10 do 12, a później 13 i 14 są sklejone ze sobą. Włączenie w odtwarzaczu shuffle dodatkowo to uwypukla. Skandal i debilizm. Graficznie wydanie jest uboższe od standardowego, pierwszego wydania poprzedniego batmana - nie ma żadnych fot z filmu, wtf się pytam?! Za to mamy obszerny laurkowy poemat liryczny od Nolana do Hansa "Long Johna" Zimmera - mój angielski jest za słaby by dobrze wszystko zrozumieć, ale nawet nie chce mi się tego lizania dupy szczerze czytać, bo nie jest tego mało. Książeczkę plami też o dziwo lista pomagierów, która jest sporo szersza jak się okazało od tej do tej pory dostępnej na necie. I tak jest tutaj np. Ramin "Co Kebabami Się Dławi" Djawadi. Aż się chce zapytać w takim razie gdzie się podziała np. Pękła Konewka czy pozostałe lamy płci męskiej/żeńskiej? Długość albumu, mimo że skandalicznie obciętego w stosunku do muzyki jaka będzie w filmie, ratuje ten album przed degradacją ze strony "znawców", a u mnie przed sporą obniżką oceny.
Tak czy siak, poza tymi błędami, nie rzutującymi jednak specjalnie na słuchalność, W mojej opinii otrzymaliśmy płytowo najbardziej przystępnego słuchalnie (techniki i hambitności nie biorę pod uwagę) Batmana, łącznie z elfmanowskimi i oczywiście tym bardziej goldenthalowymi. Jest to też zdecydowanie najlepsza muzycznie praca z nolanowskiej trylogii. Druga połowa płyty słuchalnością miażdży konstrukcje mózgu! (od "The Fire Rises" na czele z "Imagine The Fire" i "Rise") - musiałem się powstrzymywać żeby nie wrzucić tutaj luźnych tekstów typu "o qwa jaki geniusz". Ale obiecałem nie rzucać hasełkami tylko raz a dobrze napisać szeroko wrażenia po przesłuchaniu oryginała, i udało się do tego dotrwać. Spokojnie też stwierdzam, że od dłuższego czasu jest to najlepsza akcyjnie praca Hansa "Long Johna" Zimmera i zawiera wszystko to, czego ja oczekuję w muzyce akcji - jest power, jest pumpin, jest rytm i jest wyraźny temat. Czekam na complete i to bardzo, żeby się przekonać, czy muza zasługuje na to, że tak ją odebrałem. Dla mnie, dla którego tylko słuchalność i to jak muza leży na płycie się liczy, było to fajne doświadczenie i mam nadzieję, że complete tego nie zmieni. Utwory bonusowe które nie znalazły się na płycie, będące namiastką do complita (ale jest ich wciąż mało więc dlatego) nie zmieniają specjalnie zdania o całości - przeważa w nich akcja, i to dobra! Ale równie dobrą mamy na płycie, więc tak szczerze powiedziawszy nie brakuje mi ich specjalnie na cd - no może dwa bym dorzucił (oczywiście nie ten remix).
Jednak to wszystko nie zmienia jednak faktu, że to kolejny score Hansa "Long Johna" Zimmera, w której osoby oczekujące głębi, techniki, orkiestracji, tematów, muzycznych faktur, kontrapunktów (ja do nich się nie zaliczam na szczęście) nie znajdą tego czego szukają. A czyż nie to jest ponoć jedyną słuszną, prawdziwą i tolerowaną "rzeczą" przez hambitnych? Muzyka przy całej jej słuchalności i klimacie jest prosta jak but i koszmarnie odtwórcza. Nie ma w niej specjalnie nadzwyczajnych rzeczy i po raz kolejny totalne rzemieślnictwo bierze górę. Nie ma wielorakich barw, a tylko jeden wielki elektroniczny (w 98% przypadków zwykłych słuchaczy nie interesuje technika) twór. Jednorazowy wyczyn Hansa "Long Johna" Zimmera nie wiele jednak zmieni i dalej będzie on niestety nie-kompozytorem, ale tylko muzycznym celebrytą i muzycznym designerem. Problem jest taki, że w swoich elektronicznych pejzażach designerzy potrafią eksperymentować, a Hans "Long John" Zimmer nie, a już w finale nolanowskiej trylogii jest to widoczne aż nadto. Pod względem akademickim, twórczym, oryginalności itp, to kolejny score zmarnowanych szans. Pod względem słuchalności (czyli dla mnie) jest natomiast dobrze, stąd moja ocena płyty i fakt, że jestem bardzo na tak za ten płytowy album i słucham go codziennie oraz to, jak go zaprezentowano (ocenę obniżam o pół oceny za połączenie traków w suity). A że muzyka filmowa jest dzisiaj mainstreamem i fast-foodem, to tylko pomaga w ewentualnej obronie scoru.
Ale czasami ludzie zasługują na więcej. Stąd rozumiem Clammensena, bo napisał prawdę, ale on inaczej patrzy na filmówkę niż ja. Dlatego też Hans "Long John" Zimmer jest bohaterem na którego Hollywood zasłużyło, ale którego teraz nie potrzebuje. Naprawdę.
Muzyka na płycie - 4/5
Oryginalność - 2/5
NO CD = NO SALE
Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
Z całym szacunkiem, Adamie, nie wierzę że Ty to napisałeś. Od kiedy piszesz wypowiedzi dłuższe niż 3 zdania? I od kiedy używasz znaków interpunkcyjnych?!
Nie no, jest zdanie potwierdzające Twoją tożsamość:
Byle tylko film Nolana był świetny i muza się z nim zasymiluje i będzie ok.



Nie no, jest zdanie potwierdzające Twoją tożsamość:
A tak już na serio, zgadzam się z Twoimi wnioskami. Wszystko zależy czego dana jednostka wymaga od muzyki filmowej. Mnie ta płyta nie satysfakcjonuje i więcej niż 3,5 nie dostanie. Co okazuje się wcale nie takim złym wynikiem, bo to tylko o 0,5 oczka niżej od Twojej ocenyAdam pisze:Dla mnie, dla którego tylko słuchalność i to jak muza leży na płycie się liczy

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
nie ja, mój android kupiony od Weylandahp_gof pisze:Z całym szacunkiem, Adamie, nie wierzę że Ty to napisałeś.

jak mam czas, jak mi się chce, jak uważam, że score na to zasługuje. czyli ogólnie rzadkoOd kiedy piszesz wypowiedzi dłuższe niż 3 zdania?

j.w.I od kiedy używasz znaków interpunkcyjnych?!![]()
![]()
![]()

a widzisz!Nie no, jest zdanie potwierdzające Twoją tożsamość:

nie zapominaj, że ja daję 4,5/5 gdyby nie połączenie w suite - nie mogę w spokoju dać shuffle i mnie to wkurzaCo okazuje się wcale nie takim złym wynikiem, bo to tylko o 0,5 oczka niżej od Twojej oceny

NO CD = NO SALE
Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
Również mniej więcej się zgadzam, szczególnie tu


Mystery Man pisze:Złowrogi motyw (Bane'a?) z "Gotham's Reckoning" (nie chant) robi ogromne wrażenie, kapitalny w ostatnich minutach "Imagine the Fire".
Na okrągłe 4 jest jednak dla mnie za dużo minusów. Żeby jeszcze na albumie były te bonusowe kawałki akcji, a tak bardziej należy się tu obniżanie, niż naciąganieAdam pisze: Trwogą wiejący motyw Bane'a z "Gotham's Reckoning" robi mega wrażenie i jest świetny w ostatnich minutach "Imagine the Fire"

- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6104
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
Zły brat bliźniak Adama wziął letni kurs u Pawła. Od dawna to podejrzewałem, narzekanie na jakość dźwięku, przeprosiny z blurayem, była podmianka
Ciekawe czy ten też ma wąsy jak przystało na złego bliźniaka




Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
Kto normalny daje shuffle? 
Ja tam lubię jak jest wszystko w miarę połączone ze sobą, a nie słucham całego albumu, leci jakaś smutna muzyczka i nagle jebudu jakaś akcja na maksa, że aż szoku można dostać

Ja tam lubię jak jest wszystko w miarę połączone ze sobą, a nie słucham całego albumu, leci jakaś smutna muzyczka i nagle jebudu jakaś akcja na maksa, że aż szoku można dostać

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
w tej branży nie ma normalnych ludziTemplar pisze:Kto normalny daje shuffle?

NO CD = NO SALE
Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
A tak swoją drogą pojawia się coraz więcej recenzji filmu, na RT:
http://www.rottentomatoes.com/m/the_dark_knight_rises/
na chwilę obecną 96% i średnia ocena 9/10, szkoda, że premiera u nas dopiero tydzień później
http://www.rottentomatoes.com/m/the_dark_knight_rises/
na chwilę obecną 96% i średnia ocena 9/10, szkoda, że premiera u nas dopiero tydzień później

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
niestety dystrybutor dal plame :/Templar pisze:A tak swoją drogą pojawia się coraz więcej recenzji filmu, na RT:
http://www.rottentomatoes.com/m/the_dark_knight_rises/
na chwilę obecną 96% i średnia ocena 9/10, szkoda, że premiera u nas dopiero tydzień później
najpierw przy prometeuszu przesunal premiere, a teraz ze wzgledu na to przesuniecie, musial dac TDKR o tydzien pozniej :/
wychodzi na to, ze w dzien premiery Mroczny Rycerz Powstaje w USA, my bedziemy mogli obejrzec Prometeusza w PL :/ bezsens :/ i totalna ignorancja dystrybutora :/
chociaz Hans sie zrewanzowal i wypuscil caly swoj score za free do sieci, jeszcze przed premiera krazka w sklepach

czekam na complete albo recording session

ciekawe jak jeszcze zostały rozwinnięte tematy Batmana - o ile Hansowi sie chcialo

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
Batman w imaxie nie jest w 3d
jest tylko imax 2d drm. natomiast przy prometeuszu jest zwrot 3D w tytule i w podglądzie sali info Imax 3D

NO CD = NO SALE
Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
no i dobrze, ze Batman nie jest w 3DAdam pisze:Batman w imaxie nie jest w 3djest tylko imax 2d drm. natomiast przy prometeuszu jest zwrot 3D w tytule i w podglądzie sali info Imax 3D


nie ukrywam, osobiscie mi to 3D lata koło nosa i przeszkadza wrecz w odbiorze filmu

jakby ekrany byly przystosowane do wyswietlania 3d bez nakladania okularow to by bylo zupelnie inaczej

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
I bardzo dobrze, Nolan jako jeden z niewielu nie kręci w 3D, także nigdzie nie będzie takiej wersji. Ale za to zawiera aż 72 minuty kręcone kamerami IMAKSa, także warto się wybraćAdam pisze:Batman w imaxie nie jest w 3djest tylko imax 2d drm. natomiast przy prometeuszu jest zwrot 3D w tytule i w podglądzie sali info Imax 3D

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
zazdroszcze, ze mieszkasz w WawieTemplar pisze:I bardzo dobrze, Nolan jako jeden z niewielu nie kręci w 3D, także nigdzie nie będzie takiej wersji. Ale za to zawiera aż 72 minuty kręcone kamerami IMAKSa, także warto się wybraćAdam pisze:Batman w imaxie nie jest w 3djest tylko imax 2d drm. natomiast przy prometeuszu jest zwrot 3D w tytule i w podglądzie sali info Imax 3D

ja mieszkam w Gotham na północy polski

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
no ok, ja też nie jestem za 3d, ale w takim razie po co imax? myslałem że imax to 3d 

NO CD = NO SALE
Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)
No IMAX to dla mnie głównie inny format, no i też wyższa rozdzielczość:Adam pisze:no ok, ja też nie jestem za 3d, ale w takim razie po co imax? myslałem że imax to 3d

Sceny kręcone tymi kamerami wyglądają dużo bardziej efektownie, a przy okazji na wydaniu BR można dać format 16:9 (

