
Dobra, pora na prawdziwie twardy i męski temat.

W sumie przy takiej ilości potężnego, muskularnego, cool twardzielskiego, ale i epickiego grania ciężko znaleźć ten jeden jedyny, najlepszy z najlepszych. A mimo to może spróbujemy stawić czoła temu wyzwaniu? I najlepiej, aby przy nim nie myśleć, tylko iść za głosem mięśni i serca.

Postarałem się wybrać te kilka szczególnych i najbardziej znamiennych soundtracków. Trochę się wahałem, czy dać tylko jednego "Terminatora", ale dla bezpieczeństwa i aby nie było zarzutów, dałem dwa. I tak też, aby uniknąć konfliktu dałem "Conana the Destroyera", mimo że według mnie jest to kopiuj wklej, kserokopia pierwszego "Conana". Ale niech i będzie dla zasady. "Erasera" "Raw Deal" jak i "Red Heat" postanowiłem pominąć.
Ważne informacja: Jako, że mamy do czynienia z soundtrackami do filmów Arnolda Schwarzeneggera, to wszelkie dyskusje o kinie czy muzyce artystycznej, europejskim minimalizmie, czy też omawianie poematów Allena Ginsberga, a co dopiero zarzucanie popcornu zamiast mózgu, są tu niemile widziane.



Tak więc do dzieła Panowie i ...
