
Ale wybierzcie jeden, taki który wbił wam się na zawsze do podświadomości, zmienił spojrzenie na filmówkę, porywa za każdym razem i ma już na zawsze miejsce w waszym sercu

Jeden jedyny


Ja zaczynam:
"The Fall of the Roman Empire" - "Prelude" Dimitri Tiomkin
- wstrząsający, dosłownie rozrywający smutkiem i żalem temat. Genialnie oddaje on istotę Upadku wielkiego imperium, opisuje jego tragizm, ale dobitnie uświadamia też słuchacza o majestacie Rzymu. Pomimo całej dramatycznej otoczki, czuć też gdzieś swoisty "Boski" pierwiastek" w tym utworze. Wybitne arcydzieło.