czyżby? wypowiedź Turka rózniła się tylko tym że wpisał ocenę 4,5/5Marek Łach pisze:Turek rozumie, Adam nie rozumie. Nihil novi.


a ja nie zamierzam pisać że np. Schindler jest dla mnie okropnym scorem ale daję temu 5/5 bo po prostu wypada.

czyżby? wypowiedź Turka rózniła się tylko tym że wpisał ocenę 4,5/5Marek Łach pisze:Turek rozumie, Adam nie rozumie. Nihil novi.
Adam pisze:czyżby? wypowiedź Turka rózniła się tylko tym że wpisał ocenę 4,5/5Marek Łach pisze:Turek rozumie, Adam nie rozumie. Nihil novi.jakby nic nie wpisał to zaraz było by na niego ujadanie obrażonych
Nie, niedokładnie, bo Turek przynajmniej nie jest na tyle niezorientowany w sprawach teoretycznych, itd., by mówić, że Goldsmith jest toporny bez żadnych po temu podstaw. Chociaż jego teza, że Cienka czerwona linia to sound design, to już inna sprawa, ale w tej chwili zostawmy to.bladerunner22 pisze:Adam pisze:czyżby? wypowiedź Turka rózniła się tylko tym że wpisał ocenę 4,5/5Marek Łach pisze:Turek rozumie, Adam nie rozumie. Nihil novi.jakby nic nie wpisał to zaraz było by na niego ujadanie obrażonych
dokładnie..
Crash to najlepszy score cronenbergowski.Mystery Man pisze:To co powiesz o "Crash"?kiedyśgrześ pisze:Ale to są pozycje "wyłącz to bo nuda", a ja wolę "wyłącz to bo nie można tego słuchać"
Prawdę mówiąc dla mnie to pozycja obojętna, nie znalazłem "haczyka", musze coś takiego wychwycić, żeby się zagłębiać, nie znajdę, idę dalejMystery Man pisze:kiedyśgrześ pisze:Ale to są pozycje "wyłącz to bo nuda", a ja wolę "wyłącz to bo nie można tego słuchać"
Nie dla mnieDanielosVK pisze:Crash to najlepszy score cronenbergowski.
Ta , chyba najlepszy post w tym temacie generalnie. Po pierwsze wymieniłeś naprawdę sporo megakultów które nieco zdeklasowałeś i ja się z twoimi typami zgadzam, po drugie po paru latach człowiek się zastanawia jak mógł dać ''tej ''czy ''tamtej'' płycie 5 i to też jest prawda.Mefisto pisze:bardzo fajny temat
Zgodzę się co do E.T. - gdyby nie Escape / ... oraz finał nie byłoby tam do czego wracać.
Z Williamsa jeszcze wymieniłbym Geishę, Schindlera, Ryana, Prochy Angeli oraz Supermana. Bynajmniej nie chcę przez to powiedzieć, że to złe prace, bo są w większości bardzo dobre. Ale dla mnie to tytuły, gdzie warto znać jedynie temat przewodni, tudzież suitę/end credits czy coś w tym rodzaju (w Supermanie jeszcze Love Theme), bo często stanowią one główną lub nawet jedyną atrakcję płyty, a całość znacznie lepiej wypadając w filmie, poza nim zwyczajnie męcząc i wystawiając słuchacza na dużą próbę (jak w przypadku Supermana właśnie, gdzie jakieś 2-płytowe complety to dla mnie istny kosmos); albo też na tymże temacie opiera się cała reszta partytury, ergo bardzo, bardzo rzadko poświęcam czas na całe płyty z tych filmów.
Nie zgodzę się natomiast z Hookiem, w którym za każdym razem odkrywam coś nowego - bez kitu jedna z najbogatszych i najbardziej pomysłowych prac Johna, nie do przecenienia.
Z innych tytułów nie rajcuje mnie w ogóle zimmerowski Dom Dusz, Last Days, które jest zwyczajnie nudne jak jasny pierun, a także większość jego komedyjkowych prac, które są z reguły urocze, ale niespecjalnie angażujące.
Nie jestem też fanem kultu Predatora - dla mnie jeden temat i piosenka. Podobnie mam też z Tangerine Dream - jedynie Thief mnie porywa, reszta po temacie i po sprawie.
Z Goldenthala nie jara mnie Wywiad z Wampirem, choć mam momenty, a z Final Fantasy słucham właściwie tylko Lary Fabian
Jerry Goldsmith: The Omen / The Wind and The Lion / pierwszy Rambo / King Solomon's Mines / Papillon / Patton / Powder / Bad Girls / Alien - to samo, czyli w większości wracam do pojedyńczych tematów, z reguły Main Titles lub jakieś Love Theme, a niektóre są dla mnie kompletnie bez znaczenia poza filmem (Patton i Obcy). W ogóle Goldsmith większość swoich prac okrasza przede wszystkim niesamowitym tematem, a z resztą bywa różnie.
Poledouris i jego Robocop - temat główny klasa sama w sobie, ale wszystkie albumy oficjalne do pierwszego filmu to jakaś porażka (zresztą w samym filmie także był on zmarginalizowany, dopiero w kolejnych odsłonach i serialu zyskał należyte miejsce). Nie sikam też pod siebie gdy słyszę The Hunt for Red October, a Starship Troopers to dla mnie tylko i wyłącznie rewelacyjne Klendathu Drop.
Morricone: Misja jest mi kompletnie obojętna jako całość, do Cinema Paradiso mam sentyment jedynie przez film, a takie tytuły jak Novocento i Queimada wywołują u mnie wzruszenie ramion.
Horner - w sumie dużo by wymieniać, ale chyba Willow i Commando to największe megakulty, w obu przypadkach słucham jedynie tematu głównego, bo reszta jest zwyczajnie nudna lub monotonna. Do jego Star Treków też wracam od wielkiego dzwonu.
i last but not least... uwaga, uwaga!
Batmany i Spider-Many Elfmana![]()
W pierwszych przypadkach posiłkuję się głównie utworami otwierającymi (a raczej w pierwszym, bo Batman Returns uważam za dalece bardziej interesujący, a to za sprawą tematów Pingwina i Seliny) i finałami, a do pająków w ogóle nie wracam. Z jego nowszych praca totalnie spływa po mnie natomiast S.O.P. i Milk.
Na razie styknie.
Większym megakultem dla Ciebie - no i tu pojawia się pytanie, czy megakultem można nazwać subiektywną opinię jednostki, ale te dywagacje pozostawiam polonistom. Natomiast druga część zdania mówiąca o strukturze akcji u Silvestra i Goldsmitha to po prostu fejl.bladerunner22 pisze:a i jeszcze jedno dla mnie już większym megakultem i posiadającym zbitą strukturalnie akcję w tym gatunku S-F, którą da się słuchać ma choćby Kapitan Ameryka Silvestra,
bladerunner22 pisze:no ale ja w ogóle należę do tej grupy docelowej ludzi twierdzących, że Silvestr piszę genialną muzykę akcji.
Bardzo logicznie skonstruowane zdanie.Grupa docelowa- (ang. target group) grupa, do której skierowany jest komunikat, reklama, produkt. Szczególnie w reklamie ważne jest dobre określenie grupy docelowej.
Wziąćbladerunner22 pisze: ale jakby wziąść pod uwagę tylko i wyłącznie '' Flying a Tank''