
Wielka dysputa o re-recordingach (przeniesione z innego tematu)
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Nie wiedziałem, że Cheri Cheri Lady napisał Hisaishi 

- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Re-recordingu. Remastering by się faktycznie przydał, jeśli jest możliwy.Wawrzyniec pisze:Z całym moim szacunkiem, ale nie wiem czy nie zauważyłeś, że właśnie dokonałeś przysłowiowe obracanie kota ogonem. Czy ja gdzieś zabroniłem się komukolwiek wypowiadać? Czy napisałem, że należy kasować kontrowersyjne teksty, czy po prostu głupie? Nie. Tylko napisałem, co by się co niektórzy nie obruszali, że taka nam się przerodziła dyskusja, skoro można się było jej po wyrażonej tu opinii spodziewać. Nie uwłaczając i z całym szacunkiem, ale i po Twojej pewnej też.Tomek pisze:Może od razu wprowadźmy cenzurę na forum, by przypadkiem nie pobudzać żadnymi kontrowersyjnymi, bulwersującymi czy też rewolucyjnymi ideami osób, które jakikolwiek "atak" lub poddanie w wątpliwość świętości i zasadności ich ukochanych i umiłowanych twórców będą traktować jak osobisty atak na własną osobę [Wawrzyniec: należało się spodziewać takiej reakcji] oraz będą się odpłacać pięknem za nadobne. Nie prowokujcie, nie stawiajcie nie wygodnych pytań, nie bierzcie w wątpliwość. Bo będziemy kąsać! Hau-hau. Zachowanie na miarę nie wiem czego... ślepych pomagierów Jarka?
Tylko chyba o to chodzi w forum, aby wyrażać swoje opinie. A na razie to bardziej widzę, że druga strona, która najgłośniej krzyczy o zagrożonej wolności słowa, właśnie nie chcę, aby były prowadzone dyskusje i najlepiej, abyśmy siedzieli cicho. Niczego tutaj nie uznaję za atak na moją osobę i mogą się niektórym osobom podobać nowe nagrywania muzyki filmowej itd. Ale ja czy też my, chyba też mamy prawo wypowiadać się, że nam się to nie do końca podoba. A pomysł remasteringu "Star Wars" jest niedorzeczny, delikatnie ujmując. Ktoś wyraził swoją opinię, z którą się nie zgadzam, więc wygłosiłem swoją. Nikt nikomu nic nie zabrania, ale tym się różnimy od pomagierów Jarka, że swoje zdanie mamy i nie boimy się go wyrażać. Więc, co mam milczeć? "Nagrajmy od nowa Jurrasic Park" - mam tak po prostu nie wyrażać się na ten temat, aby nie było, że kąsam i szczekam na kogoś.
![]()
Jak widzisz ten zarzut można bardzo łatwo w drugą stronę odbić. I wiem, wiem, "Dlaczego to zawsze musi być Wawrzyniec"
![]()
![]()
Dziękuję za uwagę.
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Profanacja!Koper pisze:A propos orkiestrowych re-reców, to dla Adasia coś: http://www.youtube.com/watch?v=dRqoKXnv ... re=related

http://www.youtube.com/watch?v=OpSN2Rlienk
Scorpions - megakult

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Sorry, poprawione.
Przez tą całe zamieszanie, któremu naturalnie My jesteśmy winni, już mi się pojęcia mylą 


#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Fanboyski lud z Wawrzynem na czele jest zbulwersowany samą myślą o nagraniu Star WarsWawrzyniec pisze: Chyba od tej kontrowersyjnej i bulwersującej niektóre osoby, wypowiedzi o re-recu "Star Wars". W sumie można było się spodziewać i nie należy czuć się zaskoczony, takiej reakcji.

LOL


Wypowiedzieć się nawet o nieistniejącym re-recu, to już się burzą a jakby powstał to byście pewno płyty niszczyli

Wielki LOL, naprwdę chłopaki pękam ze śmiechu jak to czytam

- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Re-recording Star Wars po prostu nie ma sensu - znamy kompletny score i mamy taśmy matki. Kompozytor osiągnął, co chciał. Jaką by to miało wartość? Tak obiektywnie rzecz biorąc?
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Sam jesteś fanbojem Prażan, więc nie krytykuj Wawrzyńca czy mnie za bycie fanbojem.Turek pisze:Fanboyski lud z Wawrzynem na czele jest zbulwersowany samą myślą o nagraniu Star WarsWawrzyniec pisze: Chyba od tej kontrowersyjnej i bulwersującej niektóre osoby, wypowiedzi o re-recu "Star Wars". W sumie można było się spodziewać i nie należy czuć się zaskoczony, takiej reakcji.
LOLCo za dyktatura
Wypowiedzieć się nawet o nieistniejącym re-recu, to już się burzą a jakby powstał to byście pewno płyty niszczyli
Wielki LOL, naprwdę chłopaki pękam ze śmiechu jak to czytam
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Facet przeprosił, powiedział, że "nie wiedział"Templar pisze:Zaminusują Cię i twój koment zostanie oznaczony jako spam, tak jak mój jak jakiś czas temu napisałem pod filmikiem zawierającym soundtrack z The Rock, że to nie tylko Zimmer robiłPaweł Stroiński pisze:dałem odpowiedni komentarz

Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
SzokPaweł Stroiński pisze:Facet przeprosił, powiedział, że "nie wiedział"




Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
o naiwnyWawrzyniec pisze:Sorry, ale niektóre, nawet te głupie "poprawki" Lucasa byłyby niczym w porównaniu z podłożeniem nowej muzyki. A aż tak głupi Lucas nie jest, aby nową muzykę podkładać.

Ani Jezus, ani Maria nie są bogami, ani tym bardziej panami bogamiTomek pisze: Nie używaj imienia Pana Boga swego nadaremno.

Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
i co, złe? zajebisty remiksikKoper pisze:A propos orkiestrowych re-reców, to dla Adasia coś: http://www.youtube.com/watch?v=dRqoKXnv ... re=related

i problem w tym że to zna cały świat, a tą naszą filmówkę promil, więc Koper nie wyskakuj z głupimi tekstami, tylko pokora się należy

dokładnie, zabrzmiało jak u rydzyka, nie wiedziałem że tu niektórzy świętojebliwiMefisto pisze:Ani Jezus, ani Maria nie są bogami, ani tym bardziej panami bogamiTomek pisze: Nie używaj imienia Pana Boga swego nadaremno.

#FUCKVINYL
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Są. Masz z tym jakiś problem? Ciekawe czy buddystę albo muzułmanina miałbyś czelność i odwagę tak obrazić.Adam pisze:dokładnie, zabrzmiało jak u rydzyka, nie wiedziałem że tu niektórzy świętojebliwi

- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Widzę, że niektórzy tutaj nie rozumieją meandrów teologii, zgodnie z którymi, Tomek ma jednak rację...
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Z Herrmana na Conana, z Conana na re-reci, z re-reców na Hansa i Williamsa, z Hansa i Williamsa, przez świętej pamięci Kunzela na religię... 
Chłopaki -
DAJMY SOBIE SPOKÓJ Z TYMI BIJATYKAMI

Chłopaki -
DAJMY SOBIE SPOKÓJ Z TYMI BIJATYKAMI

- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: VARESE CD CLUB - 5.12.2011 - HERRMANN BOX (14 CD)
Trochę się w tych dyskusjach faktycznie zapominamy, bo zapominamy przy okazji, skąd wychodzą nasze poglądy na określone sprawy.
W przypadku nieszczęsnych re-recordingów, tłumaczyłem wielokrotnie, że wychodzi to z może nie dosłownego, ale z pewnego rozumienia terminu "muzyka filmowa". Dla mnie, zwłaszcza po tegorocznych doświadczeniach londyńskich, jest to muzyka tworzona w określonym okresie czasu i w określonym celu. Lektura jednej klasycznej książki i przejrzenie klasycznych już (i tłumaczonych na obce języki; trzeba wiedzieć, o czym większość nie wie, bo nie interesuje się tym, że muzyka filmowa - zwłaszcza w USA - jest poważnie traktowanym tematem naukowym, że jej prace były prekursorskie i tłumaczone na języki obce) tekstów Zofii Lissy. Fakt, że traktuję muzykę filmową funkcjonalnie nie oznacza, jak napisałeś parę miesięcy temu, że w muzykę filmową nie wierzę. Trzeba jednak pamiętać, że słuchamy gatunku niejako hybrydowego i ulegającego modom stylistycznym muzyki popularnej. Napisałem na ten temat nawet, dość jednak już przestarzały artykuł: my słuchacze muzyki filmowej jesteśmy niejako słuchaczami pomiędzy. Ambitniejsi niż mainstreamowa muzyka popularna, natomiast nie dość ambitni dla fanów muzyki klasycznej, dla których muzyka filmowa jest, powiem brutalnie, bękartem ich ukochanej klasyki. Kreatywność kompozytora jest dostosowana do tego, na co pozwala mu kontekst i wywodząca się z pewnej specyficznej inteligencji - co mogę dodać do sceny? Kiedy mam wejść z muzyką? Dlaczego właśnie tutaj? Czego chce mój szef? Na marginesie dodam tylko, że przebieg kariery kompozytora muzyki filmowej idzie, w przypadku wielu najwybitniejszych kompozytorów (jak na razie jedyne wyjątki, jakie znam, to Goldsmith i Morricone), od pisania muzyki do filmów za dobrej, wykraczających poza nie emocjonalnie często, do przytępienia entuzjazmu i nieco bardziej niewolniczego podejścia do gatunku.
Dla mnie re-recording pełnego score'u jest odbieraniem muzyce filmowej jej racji bytu. Tak, tematy i uwertury jak najbardziej mają charakter autonomiczny, często także dlatego, że w okresie Złotej Ery, uwertury/preludia i tzw. "Intermission" nie miały żadnego obrazu, więc kompozytor mógł się wykazać do woli kreatywnością w budowaniu suit, nadają się do ponownego nagrania, ale podam trzy przykłady klasyczne, muzyki teatralnej, które może dadzą trochę do myślenia. Oprócz oczywiście Wagnera (który jednak nie jest grany w całości z wyjątkiem realizacji teatralnej) istnieją chyba trzy najsłynniejsze przypadki muzyki napisanej specjalnie do określonego przedstawienia teatralnego. Ludwik van Beethoven napisał muzykę do adaptacji Egmonta Johanna Wolfganga Goethego, Felix Mendelssohn jako młody człowiek zilustrował Sen nocy letniej Szekspira, a Edward Grieg, bodaj najsłynniejszy kompozytor norweski, Peer Gynta Henrika Ibsena. Co nam z tego zostało? Tylko Grieg nagrywany jest regularnie w całości, chociaż nie wiem, czy wykonywany (w Warszawie od lat go nie grają przynajmniej), ale i tak w popularnej świadomości funkcjonują tylko i wyłącznie Poranek (przez pryzmat kina animowanego) i W grocie Króla Gór. Być może jeszcze Taniec Amintas (Amintasa? Nie czytałem sztuki jeszcze). Gorzej z dziełami Beethovena i Mendelssohna - z Beethovena popularna i regularnie grana/nagrywana jest tylko piękna, cudowna wprost Uwertura, a z Mendelssohna w zasadzie tylko i wyłącznie Marsz weselny, który w kulturze popularnej zyskał taką sławę, że to właśnie Mendelssohna gra się na prawie wszystkich ślubach, jeśli nie wszystkich. Istnieje jeszcze jeden popularny klasyczny utwór weselny, ale nie pamiętam, kto go skomponował. Daje do myślenia?
Moim zdaniem, traktujesz muzykę filmową całościowo zbyt autonomicznie. Przy całym geniuszu Rozsy, nie widzę, jak skomponowana do określonego celu muzyka do Cyda może być zupełnie autonomiczna i dla każdego. Nie jest to po prostu muzyka na tyle autonomiczna, by wielokrotnie ją wykonywać i wnosiło to coś do jej jakości. Muzyka filmowa jest muzyką bardzo jednoznaczną i jej geniusz polega nie na tym, że kryje się w niej wieloznaczność (bo pojawienie się muzyki w danej scenie interpretuje ją w określony sposób, pomijam już fakt, że ta interpretacja może wnieść niepokój w widzu, dlatego, że coś innego widzi i coś innego, podświadomie, słyszy; taki kontrast to jedna z najpiękniejszych ról, które muzyka filmowa może odgrywać), ale na odpowiedzi na pytanie: Dlaczego kompozytor pomyśłał tak o tej scenie? Tkwi także w jej strukturze tematycznej, w powtarzalności (lub nie!) motywów, w wyborach instrumentacyjnych dla celów ilustracyjnych, w preferowanych lub nie subtelnościach emocjonalnych i narracyjnych (dlatego trudno mi zrozumieć trochę ludzi, którzy mają problemy z Desplatem i Thomasem Newmanem). Re-recording odbiera muzyce filmowej to, czym ta muzyka żyje. I dlatego uważam, że re-recordingi, poza sytuacją stricte historyczną (sprawa Conana, a także zaginione taśmy matki), nie mają, pod względem estetycznym, wartości.
I jak mówię o tym i o tym, że nie wszystkich kompozytorów to zachwyca, jestem nazywany fanbojem, kolega, który też uważa tak samo jest także fanbojem, a nie dostrzegasz tego, że nie wszyscy tak bardzo kochają wykonania Prażan, jak ty (zignorowałeś totalnie argumenty Danielosa przeciw Władcy Pierścieni). Nim oskarżysz kogoś o coś takiego, spójrz także na siebie i uszanuj to, że inni mogą mieć inne poglądy na Prażan, Kunzela, Raine'a niż ty.
Z innej beczki, London Philharmonic Orchestra nagrało orkiestrowo muzykę do gier, składankę tematów. Udostępnili akurat Modern Warfare 2 i przesłuchałem, z wyjątkiem dodanych partii na trąbkę, które czasem irytują, trzymają się oryginalnego aranżu tego tematu, po prostu przekładając sample na żywą orkiestrę. I co? Nie trzeba nic zmieniać. Wyszło to bardzo dobrze.
W przypadku nieszczęsnych re-recordingów, tłumaczyłem wielokrotnie, że wychodzi to z może nie dosłownego, ale z pewnego rozumienia terminu "muzyka filmowa". Dla mnie, zwłaszcza po tegorocznych doświadczeniach londyńskich, jest to muzyka tworzona w określonym okresie czasu i w określonym celu. Lektura jednej klasycznej książki i przejrzenie klasycznych już (i tłumaczonych na obce języki; trzeba wiedzieć, o czym większość nie wie, bo nie interesuje się tym, że muzyka filmowa - zwłaszcza w USA - jest poważnie traktowanym tematem naukowym, że jej prace były prekursorskie i tłumaczone na języki obce) tekstów Zofii Lissy. Fakt, że traktuję muzykę filmową funkcjonalnie nie oznacza, jak napisałeś parę miesięcy temu, że w muzykę filmową nie wierzę. Trzeba jednak pamiętać, że słuchamy gatunku niejako hybrydowego i ulegającego modom stylistycznym muzyki popularnej. Napisałem na ten temat nawet, dość jednak już przestarzały artykuł: my słuchacze muzyki filmowej jesteśmy niejako słuchaczami pomiędzy. Ambitniejsi niż mainstreamowa muzyka popularna, natomiast nie dość ambitni dla fanów muzyki klasycznej, dla których muzyka filmowa jest, powiem brutalnie, bękartem ich ukochanej klasyki. Kreatywność kompozytora jest dostosowana do tego, na co pozwala mu kontekst i wywodząca się z pewnej specyficznej inteligencji - co mogę dodać do sceny? Kiedy mam wejść z muzyką? Dlaczego właśnie tutaj? Czego chce mój szef? Na marginesie dodam tylko, że przebieg kariery kompozytora muzyki filmowej idzie, w przypadku wielu najwybitniejszych kompozytorów (jak na razie jedyne wyjątki, jakie znam, to Goldsmith i Morricone), od pisania muzyki do filmów za dobrej, wykraczających poza nie emocjonalnie często, do przytępienia entuzjazmu i nieco bardziej niewolniczego podejścia do gatunku.
Dla mnie re-recording pełnego score'u jest odbieraniem muzyce filmowej jej racji bytu. Tak, tematy i uwertury jak najbardziej mają charakter autonomiczny, często także dlatego, że w okresie Złotej Ery, uwertury/preludia i tzw. "Intermission" nie miały żadnego obrazu, więc kompozytor mógł się wykazać do woli kreatywnością w budowaniu suit, nadają się do ponownego nagrania, ale podam trzy przykłady klasyczne, muzyki teatralnej, które może dadzą trochę do myślenia. Oprócz oczywiście Wagnera (który jednak nie jest grany w całości z wyjątkiem realizacji teatralnej) istnieją chyba trzy najsłynniejsze przypadki muzyki napisanej specjalnie do określonego przedstawienia teatralnego. Ludwik van Beethoven napisał muzykę do adaptacji Egmonta Johanna Wolfganga Goethego, Felix Mendelssohn jako młody człowiek zilustrował Sen nocy letniej Szekspira, a Edward Grieg, bodaj najsłynniejszy kompozytor norweski, Peer Gynta Henrika Ibsena. Co nam z tego zostało? Tylko Grieg nagrywany jest regularnie w całości, chociaż nie wiem, czy wykonywany (w Warszawie od lat go nie grają przynajmniej), ale i tak w popularnej świadomości funkcjonują tylko i wyłącznie Poranek (przez pryzmat kina animowanego) i W grocie Króla Gór. Być może jeszcze Taniec Amintas (Amintasa? Nie czytałem sztuki jeszcze). Gorzej z dziełami Beethovena i Mendelssohna - z Beethovena popularna i regularnie grana/nagrywana jest tylko piękna, cudowna wprost Uwertura, a z Mendelssohna w zasadzie tylko i wyłącznie Marsz weselny, który w kulturze popularnej zyskał taką sławę, że to właśnie Mendelssohna gra się na prawie wszystkich ślubach, jeśli nie wszystkich. Istnieje jeszcze jeden popularny klasyczny utwór weselny, ale nie pamiętam, kto go skomponował. Daje do myślenia?
Moim zdaniem, traktujesz muzykę filmową całościowo zbyt autonomicznie. Przy całym geniuszu Rozsy, nie widzę, jak skomponowana do określonego celu muzyka do Cyda może być zupełnie autonomiczna i dla każdego. Nie jest to po prostu muzyka na tyle autonomiczna, by wielokrotnie ją wykonywać i wnosiło to coś do jej jakości. Muzyka filmowa jest muzyką bardzo jednoznaczną i jej geniusz polega nie na tym, że kryje się w niej wieloznaczność (bo pojawienie się muzyki w danej scenie interpretuje ją w określony sposób, pomijam już fakt, że ta interpretacja może wnieść niepokój w widzu, dlatego, że coś innego widzi i coś innego, podświadomie, słyszy; taki kontrast to jedna z najpiękniejszych ról, które muzyka filmowa może odgrywać), ale na odpowiedzi na pytanie: Dlaczego kompozytor pomyśłał tak o tej scenie? Tkwi także w jej strukturze tematycznej, w powtarzalności (lub nie!) motywów, w wyborach instrumentacyjnych dla celów ilustracyjnych, w preferowanych lub nie subtelnościach emocjonalnych i narracyjnych (dlatego trudno mi zrozumieć trochę ludzi, którzy mają problemy z Desplatem i Thomasem Newmanem). Re-recording odbiera muzyce filmowej to, czym ta muzyka żyje. I dlatego uważam, że re-recordingi, poza sytuacją stricte historyczną (sprawa Conana, a także zaginione taśmy matki), nie mają, pod względem estetycznym, wartości.
I jak mówię o tym i o tym, że nie wszystkich kompozytorów to zachwyca, jestem nazywany fanbojem, kolega, który też uważa tak samo jest także fanbojem, a nie dostrzegasz tego, że nie wszyscy tak bardzo kochają wykonania Prażan, jak ty (zignorowałeś totalnie argumenty Danielosa przeciw Władcy Pierścieni). Nim oskarżysz kogoś o coś takiego, spójrz także na siebie i uszanuj to, że inni mogą mieć inne poglądy na Prażan, Kunzela, Raine'a niż ty.
Z innej beczki, London Philharmonic Orchestra nagrało orkiestrowo muzykę do gier, składankę tematów. Udostępnili akurat Modern Warfare 2 i przesłuchałem, z wyjątkiem dodanych partii na trąbkę, które czasem irytują, trzymają się oryginalnego aranżu tego tematu, po prostu przekładając sample na żywą orkiestrę. I co? Nie trzeba nic zmieniać. Wyszło to bardzo dobrze.