Wreszcie zwyżka formy Allena. Ale nie do końca jest tak fajnie, jak to wielu mówi.
+ fajny pomysł, uroczy rajd po najbardziej stylowych epokach w historii Paryża
+ fajna galeria postaci, opartych o główne motywy własnej twórczości (Hemingway!!! - mistrzowski, Picasso, Dali, Toulouse-Lautrec, Gauguin, Bunuel...)
+ trochę allenowskiego neurotycznego, absurdalnego humoru, który w ostatnich filmach strasznie kulał
+ polewka z pseudointelektualistów
+ o dziwo, Owen Wilson. co prawda jest tylko ugrzecznioną wersją starego Woody'ego, ale czuje klimat jego postaci.
Ale:
- humor jest nierówny, momentami po prostu nie działa
- film jest taką wersją light prawdziwego Allena, wszystko jest wymuskane i brakuje pazura
- przydałoby się choć trochę dramaturgii - punkty zwrotne w relacjach miłosnych między postaciami kompletnie nie ruszają (a przecież Manhattan czy Annie Hall były pod tym względem mistrzowskie)
- Paryż jest oczywiście przesadnie wyidealizowany, pocztówkowy, choć tutaj jest to bardziej usprawiedliwione niż w Vicky Cristinie. OK, Manhattan też był wyidealizowany, ale tam był na to jakiś konkretny pomysł; tutaj jest bardzo konwencjonalnie
- w gruncie rzeczy temat przewodni filmu (czyli sens nostalgii za dawnymi epokami) jest niespecjalnie odkrywczo podany.
Gdyby ten film nakręcił Allen sprzed 30 lat, mielibyśmy Instant Classic. Natomiast podstarzałemu Woody'emu humor się trochę stępił, a taśmowe kręcenie filmów już dawno przypomina klepanie zleceń ze strony mecenasów. Film jest ogólnie dość uroczy, ale chyba jednorazowy - jeśli kogoś fascynuje paryska bohema i sztuka XIX/XX wieku, to jak najbardziej, ale jakoś nie skłania to zupełnie do refleksji.