
Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
Bo to dobry score, tyle że jak dla mnie ma zbyt dużo minusów, by wystawić mu dobrą ocenę 

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
Widzę, że Clemmensen to jest tak podawany jak komu pasuje.
Oceni "Captain America" wysoko (pewnie dlatego, że score na orkiestrę, a za to Clemmensen już jedną gwiazdkę wyżej daje), to jest argument przeciwko haterom. Oceni wysoko "Pottera" Desplat to jest argument przeciwko innym haterem. Oceni coś nie tak, to wtedy jest kontrowersyjny i się nie zna
I w sumie coś w tym jest, Clemmensen jest zbyt kontrowersyjnym recenzentem i już tyle WTF?! ocen u niego widziałem, że jego pozytywne lub negatywne oceny danej muzyki, nie są żadnym wyznacznikiem.


I w sumie coś w tym jest, Clemmensen jest zbyt kontrowersyjnym recenzentem i już tyle WTF?! ocen u niego widziałem, że jego pozytywne lub negatywne oceny danej muzyki, nie są żadnym wyznacznikiem.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
A Southala czwórki dla Portmanki się czepia...Adam Krysiński pisze:no i zaczęło się krzykacze![]()
http://www.filmtracks.com/titles/captain_america.html

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
biorąc pod uwagę oceny nowości to Klami trafia od dawna wg mnie aż o dziwo idealnie. i w Tylera i w Gjaczina i Desplata i w innych.
nie idzie mu tylko przy starociach
nie idzie mu tylko przy starociach

#FUCKVINYL
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
Posłuchałem sobie dzisiaj paru kawałków na wyrywki - score wciąż jest przeciętny, ale tak zrytmizować akcji młode wilczki już nie potrafią...
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
Jak napisałem Clemmensen ocenia wszystkie nowości pozytywnie, wystarczy tylko, że są na orkiestrę. Najlepiej to widać w zeszłym roku, gdzie "Inception" dał **, a "Megamind" **** głównie dlatego, że ten drugi był orkiestrowyAdam Krysiński pisze:biorąc pod uwagę oceny nowości to Klami trafia od dawna wg mnie aż o dziwo idealnie. i w Tylera i w Gjaczina i Desplata i w innych.
nie idzie mu tylko przy starociach

Giacchino i Powell zaliczają się chyba do tych młodych i moim zdaniem potrafią dobrze zrytmizować. Ale oczywiście rozumiem, o co Tobie chodzi. Stara dobra szkołaMarek Łach pisze:Posłuchałem sobie dzisiaj paru kawałków na wyrywki - score wciąż jest przeciętny, ale tak zrytmizować akcji młode wilczki już nie potrafią...

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14344
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
W piątek byłem w kinie i muszę powiedzieć,że jestem pozytywnie zaskoczony
po pierwsze,Evans idealnie pasuje do swojej roli,sam główny bohater jest inny niż się tego spodziewałem - tzn.spodziewałem się że będzie wyniosły,pyszałkowaty i że będzie rzucał patriotycznymi tekstami na lewo i prawo,czyli pełen patos,a tu,miła niespodzianka - Steve Rogers zmienia się tylko fizycznie,przed i po przemianie jest tym samym,szczerym,do bólu naiwnym chłopakiem który nie jest bohaterem,on po prostu robi to co trzeba,to co wypada - słowem,jak na chodzącą amerykańską flagę jest przekonywujący.
Swoją drogą,każda postać pasuje na swoje miejsce,nie ma się wrażenia że ktoś jest tu zbędny,a tacy wyjadacze jak Tommy Lee Jones świetnie bawią się swoją rola i konwencją - ogólnie,chwała twórcom za to,że do tematu podeszli z lekkością i z dystansem,nawet z pewną nutką parodii: muszę tu wspomnieć o tym,że piosenka Menkena nie jest dorobiona na siłę i pełni funkcję fabularną - swoją drogą,jest to jedna z najlepszych scen w filmie i nie oddałbym jej za żadną scenę akcji.
Druga połowa filmu,gdy nasz kapitan jest już bohaterem jest chyba troszkę zbyt szybka,zbyt szybko dochodzimy do finału,do kulminacji,aż prosiło się rozbudować potyczkę CA z Hydrą,z Red Scuulem / całkiem niezły Hugo Weaving /,akcja może zbyt szybko rwie do przodu ale w końcu jest to ekranizacja komiksu
fajny jest klimat nadprzyrodzonych mocy i artefaktów,niczym z komiksów Mingolii,ale jak dla mnie zbyt ekspanowana jest super broń oddziałów Hydry / nie pojazdy,bo te są całkiem fajne tylko broń strzelająca - no dobra,strzelające pojazdy też
/,przez co sceny akcji ocierają się momentami o kicz i parodię,ale to chyba jedyne zastrzeżenie,bo film ma jednak więcej plusów niż minusów - na plus zaliczyłbym jeszcze nienachalny wątek miłosny i równie nienachalny humor,myślę że wszelkie skróty i przyśpieszenia wynikają z tego,że film ów jest bardziej wstępem do " The Avengers " niż opowieścią o samym CA.
A muzyka?,spisuje się dobrze,tak jak można się było tego spodziewać.
po pierwsze,Evans idealnie pasuje do swojej roli,sam główny bohater jest inny niż się tego spodziewałem - tzn.spodziewałem się że będzie wyniosły,pyszałkowaty i że będzie rzucał patriotycznymi tekstami na lewo i prawo,czyli pełen patos,a tu,miła niespodzianka - Steve Rogers zmienia się tylko fizycznie,przed i po przemianie jest tym samym,szczerym,do bólu naiwnym chłopakiem który nie jest bohaterem,on po prostu robi to co trzeba,to co wypada - słowem,jak na chodzącą amerykańską flagę jest przekonywujący.
Swoją drogą,każda postać pasuje na swoje miejsce,nie ma się wrażenia że ktoś jest tu zbędny,a tacy wyjadacze jak Tommy Lee Jones świetnie bawią się swoją rola i konwencją - ogólnie,chwała twórcom za to,że do tematu podeszli z lekkością i z dystansem,nawet z pewną nutką parodii: muszę tu wspomnieć o tym,że piosenka Menkena nie jest dorobiona na siłę i pełni funkcję fabularną - swoją drogą,jest to jedna z najlepszych scen w filmie i nie oddałbym jej za żadną scenę akcji.
Druga połowa filmu,gdy nasz kapitan jest już bohaterem jest chyba troszkę zbyt szybka,zbyt szybko dochodzimy do finału,do kulminacji,aż prosiło się rozbudować potyczkę CA z Hydrą,z Red Scuulem / całkiem niezły Hugo Weaving /,akcja może zbyt szybko rwie do przodu ale w końcu jest to ekranizacja komiksu
fajny jest klimat nadprzyrodzonych mocy i artefaktów,niczym z komiksów Mingolii,ale jak dla mnie zbyt ekspanowana jest super broń oddziałów Hydry / nie pojazdy,bo te są całkiem fajne tylko broń strzelająca - no dobra,strzelające pojazdy też

A muzyka?,spisuje się dobrze,tak jak można się było tego spodziewać.
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
Film bardzo fajny, bawiłem się świetnie. Co do muzyki, to muszę oddać Silvestriemu, że wypada w filmie bardzo dobrze - szczególnie wszelkie zwycięskie momenty robią pod tym względem wrażenie, a i same fanfary są porządne. Szkoda, że płyta dalej przydługa i przynudnawa.
W filmie: 4 / 5
Na płycie: 3 / 5
Total: 3,5 / 5
W filmie: 4 / 5
Na płycie: 3 / 5
Total: 3,5 / 5
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
5 dla Pottera, 4.5 dla Kapitana, jak niewiele teraz recenzentom potrzeba, wystarczy symfoniczne brzmienie i już tracą rozum 

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
Trudno mi ocenić tę muzykę
Z jednej strony pod względem technicznym jest bezbłędna. Dobre orkiestrowe brzmienie, bohaterskie fanfary i wszystko co taki score mieć powinien. Z drugiej strony jednak słuchanie tej płyty nie sprawia aż takiej przyjemności jak się spodziewałem. Miejscami trochę przynudza, zlewa się w całość i brakuje takich fragmentów, które by jakoś zapadały w pamięci.
Filmu nie widziałem, więc oceniam tylko samą muzykę bez jej oddziaływania na film.
Niezły score, ale Silvestri pisał masę lepszych. 3.5

Filmu nie widziałem, więc oceniam tylko samą muzykę bez jej oddziaływania na film.
Niezły score, ale Silvestri pisał masę lepszych. 3.5
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
Najlepszym podsumowaniem jest według mnie powyższa wypowiedź Wawrzyńca. Niby wszystko O.K, ale mnie ten album nudzi - zwłaszcza pierwsza połowa. Trzy bez plusa.
Znacznie bardziej podobał mi się Thor, mimo, że zimmerowskie klimaty to not my cup of tea i nie miał jakiegoś szczególnie charakterystycznego motywu którego obecność uważam za obowiązkowy dla filmów o superbohaterach. Tu wystawiłbym coś więcej niż 3+, ale nie koniecznie pełną czwórkę. Może 4-...
Znacznie bardziej podobał mi się Thor, mimo, że zimmerowskie klimaty to not my cup of tea i nie miał jakiegoś szczególnie charakterystycznego motywu którego obecność uważam za obowiązkowy dla filmów o superbohaterach. Tu wystawiłbym coś więcej niż 3+, ale nie koniecznie pełną czwórkę. Może 4-...
- Arthur
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1135
- Rejestracja: śr paź 20, 2010 21:16 pm
- Lokalizacja: Pzn
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
A kiedy poziom techniczny ma błędy? I co to znaczy. Nie jestem muzykiem i nie bardzo wiem co ten frazes ma znaczyć. Jak go mierzyć.
Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli. - Albert Schweitzer
Re: Alan Silvestri - Captain America: The First Avenger
Mam podobnieWraith pisze:Najlepszym podsumowaniem jest według mnie powyższa wypowiedź Wawrzyńca. Niby wszystko O.K, ale mnie ten album nudzi - zwłaszcza pierwsza połowa. Trzy bez plusa.
Znacznie bardziej podobał mi się Thor, mimo, że zimmerowskie klimaty to not my cup of tea i nie miał jakiegoś szczególnie charakterystycznego motywu którego obecność uważam za obowiązkowy dla filmów o superbohaterach. Tu wystawiłbym coś więcej niż 3+, ale nie koniecznie pełną czwórkę. Może 4-...

