CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?

[bladerunner22]

Kowboje i Obcy, nie wiem czy jest sens komentować , ale o ironio to kolejny film s-f który wolę od awatara, bo mnie nie zanudził przynajmniej na śmierć .

[Bucholc Krok]

Na Comedy Central Family powtarzają Zmienników. Niedługo pewnie będą Pancerni.

[Marek Łach]

Wreszcie zwyżka formy Allena. Ale nie do końca jest tak fajnie, jak to wielu mówi.

+ fajny pomysł, uroczy rajd po najbardziej stylowych epokach w historii Paryża
+ fajna galeria postaci, opartych o główne motywy własnej twórczości (Hemingway!!! - mistrzowski, Picasso, Dali, Toulouse-Lautrec, Gauguin, Bunuel...)
+ trochę allenowskiego neurotycznego, absurdalnego humoru, który w ostatnich filmach strasznie kulał
+ polewka z pseudointelektualistów
+ o dziwo, Owen Wilson. co prawda jest tylko ugrzecznioną wersją starego Woody'ego, ale czuje klimat jego postaci.

Ale:
- humor jest nierówny, momentami po prostu nie działa
- film jest taką wersją light prawdziwego Allena, wszystko jest wymuskane i brakuje pazura
- przydałoby się choć trochę dramaturgii - punkty zwrotne w relacjach miłosnych między postaciami kompletnie nie ruszają (a przecież Manhattan czy Annie Hall były pod tym względem mistrzowskie)
- Paryż jest oczywiście przesadnie wyidealizowany, pocztówkowy, choć tutaj jest to bardziej usprawiedliwione niż w Vicky Cristinie. OK, Manhattan też był wyidealizowany, ale tam był na to jakiś konkretny pomysł; tutaj jest bardzo konwencjonalnie
- w gruncie rzeczy temat przewodni filmu (czyli sens nostalgii za dawnymi epokami) jest niespecjalnie odkrywczo podany.

Gdyby ten film nakręcił Allen sprzed 30 lat, mielibyśmy Instant Classic. Natomiast podstarzałemu Woody'emu humor się trochę stępił, a taśmowe kręcenie filmów już dawno przypomina klepanie zleceń ze strony mecenasów. Film jest ogólnie dość uroczy, ale chyba jednorazowy - jeśli kogoś fascynuje paryska bohema i sztuka XIX/XX wieku, to jak najbardziej, ale jakoś nie skłania to zupełnie do refleksji.

[Koper]

La Herencia Valdemar cz. I i II - w sumie największy pożytek z tego filmu czy z tych filmów to soundtracki. Część pierwsza (która zaczyna się w czasach współczesnych, ale potem cofamy się o 100 lat do początków historii Valdemara) jeszcze nawet, nawet. Historia wciąga i intryguje, ma to klimat a muza Battalera działa tak w okolicach czwóreczki. W drugiej części już nawet przypomnienie wydarzeń z jedynki jest marnie zrobione, jakby autorami montażu byli twórcy M jak Miłość. Sama opowieść też coraz bardziej tonie w bzdurach i irytujących zachowaniach bohaterów, których notabene mnoży się tu jak w chilijskiej telenoweli. A i muzyka już gorzej wyeksponowana i de facto z dwójki zapamiętałem jedynie end creditsy.

[Wawrzyniec]

A jak Cthulhu wypada, gdyż widziałem go w trailerach?

[Koper]

Nic szczególnego - potwór jak potwór, kilkumetrowe CGI-coś pożerające ludzi, którzy go przywołali.

[DanielosVK]

OK, po małej przerwie czas wrócić do Cronenberga.

The Dead Zone

Znakomity film. Słyszałem, że to podobno najwierniejsza ekranizacja (jakiejkolwiek) powieści Kinga. Nie czytałem tej książki, więc nie wiem ile w filmie zmieniono, a ile wycięto. Obraz wyreżyserowany jest jednak zdecydowanie świetnie.
Aktorstwo na wysokim poziomie - szczególnie znakomita kreacja Christophera Walena. Fabuła unika momentów nudy, a poruszająca końcówka daje do myślenia. Jest to pierwszy film Cronenberga, w którym nie ma scen z których reżyser jest znany - pewnie wymusiło to oparcie filmu o książkę.
Jedyny film Cronenberga bez muzyki Shore'a - ale nie wyszło mu to na złe. Score Kamena bardzo dobrze sprawuje się w filmie, bardzo dobrze podkreśla i potęguje emocje, nigdy nie przedramatyzowując. Na płycie jest już trochę mniej wesoło, ale nadal jest to ciekawa muzyka. Z drugiej strony bardzo jestem ciekaw, jaką muzykę napisałby do tego Shore.

Ogólnie film bardzo warty polecenia, szczególnie, że ma o wiele przystępniejszą formę niż większość filmów Cronenberga. Film świetny pod wieloma względami i skłaniający do przemyśleń.

[Koper]

Z tą znakomitością tegoż to bym może nie przesadzał, niemniej dobry film i jedna z bardziej udanych adaptacji Stefka K.

[Paweł Stroiński]

OK, po małej przerwie czas wrócić do Cronenberga.

The Dead Zone

Znakomity film. Słyszałem, że to podobno najwierniejsza ekranizacja (jakiejkolwiek) powieści Kinga. Nie czytałem tej książki, więc nie wiem ile w filmie zmieniono, a ile wycięto. Obraz wyreżyserowany jest jednak zdecydowanie świetnie.
Aktorstwo na wysokim poziomie - szczególnie znakomita kreacja Christophera Walena. Fabuła unika momentów nudy, a poruszająca końcówka daje do myślenia. Jest to pierwszy film Cronenberga, w którym nie ma scen z których reżyser jest znany - pewnie wymusiło to oparcie filmu o książkę.
Jedyny film Cronenberga bez muzyki Shore'a - ale nie wyszło mu to na złe. Score Kamena bardzo dobrze sprawuje się w filmie, bardzo dobrze podkreśla i potęguje emocje, nigdy nie przedramatyzowując. Na płycie jest już trochę mniej wesoło, ale nadal jest to ciekawa muzyka. Z drugiej strony bardzo jestem ciekaw, jaką muzykę napisałby do tego Shore.

Ogólnie film bardzo warty polecenia, szczególnie, że ma o wiele przystępniejszą formę niż większość filmów Cronenberga. Film świetny pod wieloma względami i skłaniający do przemyśleń.

Kamen podobno komponował to w domu w Londynie na fortepianie, co nie zachwycało za bardzo jego sąsiadów

[DanielosVK]

Tak, czytałem o tym w recce tutaj. Z którą się z resztą zgadzam w 99%. :)

[Ghostek]

FAST FIVE

Obejrzałem, bo w sieci pojawiła się ripka. Niestety żałuję trochę, bo mizerny film niemiłosiernie.
Niby jest przygoda, niby jest akcja, ale jakoś to się kupy nie trzyma. Sceny akcji rodem z Mission Impossible, a numer z sejfem ciąganym przez całe Rio... padłem i nie powstałem.

Odradzam. No chyba, że będziecie oglądać dla muzy Brajana, bo tam daje rade.

[Adam]

za nisko oceniłeś płytę lepszy dobór materiału niż na Battle LA i bardziej róznorodna.

[Koper]

Nie. Ocenił dobrze. Tylko Battle LA ocenił za wysoko

[Marek Łach]

Ogląda ktoś Breaking Bad? Właśnie skończyłem drugi sezon - jest dobrze, ale czegoś brakuje, żeby serial wyskoczył na poziom produkcji HBO. Trochę się non stop prześlizguje po mocnych tematach i jedynie kwestia uzależnienia od narkotyków dała kopa w przedostatnim odcinku. Chciałbym, żeby w dalszych sezonach przekształciło się to z misz-maszu sensacji i czarnej komedii w pełnokrwistą sensację. Tak czy siak, kontynuuję oglądanie.

[Mystery]

Ogląda ktoś Breaking Bad?

Jutro kończę True Blood s.4 i Entourage s.8 ( ) i zabieram się za czwarty sezon, (96/100 na metacritic ) A serial bardzo dobry i cały czas się rozkręca, 3 sezon jest jeszcze lepszy od poprzednich, a czwartego normalnie boje się zaczynać