Maniaca robił.DanielosVK pisze: ↑śr maja 01, 2019 18:47 pmNie raz, czyli ile razy? Ja kojarzę tylko "Beasts of No Nation". Chill out, man. Zresztą Romer to całkiem utalentowany gość, tylko jeszcze w podobnym kinie nie miał okazji się sprawdzić.
I co mnie obchodzi czy jest czy nie jest utalentowany? Bond to franczyza, która wymaga okreslonej muzyki, która została wyrobiona kanonem serii.
Tak jak do Star Warsów, nie możesz dać nagle samych retrosynthów Jana Hammera, tak i do Bonda musisz mieć symfoniczny score na dużą orkiestrę. A ten gość w życiu takiej nie miał i nie używał. Enty producent muzyczny, który zarobił gruuby hajs na piosenkach dla Shakiry i innych gwiazd, a potem postanowił się pobawić w przemyśle filmowym. I fajnie. To że obskakuje Netflixa i jest ostatnio jednym z bodaj Top3 najczęsciej zatrudnianych kompozytorów przez Netflixa do seriali (spoza kina superbohaterskiego i komiksów), nie znaczy, że ktoś taki nadaje się do Bonda. Zresztą posłuchać wystarczy jego scorów, by wiedzieć w jakiej stylistyce i instrumentarium się facet porusza. I robi to ok, ja tam kilka jego scorów lubię, ale to jest zupełnie inne poletko i stylistyka. Nie Bondowa.
Ale oczywiście, w dzisiejszym przemyśle dyktuje warunki ten kto ma pilota w ręku. I jak Fukunaga powie że ma być on, to może będzie on i dostaniemy synthowy score. Mnie taka opcja nie interesuje, nawet gdyby to miało być nowe Miami Vice. A wiadomo że nie będzie.. Przecież z łapanki tego reżysera wzięli, więc jakieś prawo głosu musi mieć, i pewnie może dyktować warunki.
Czas pokaże.
Dla mnie jako fanboja liczy się to, żeby film był dobry, a nie od dziś w to wątpię (patrząc co odwalali ze scenariuszem i reżyserem). Więc jeśli mamy dostać słaby film, to choć muzykę bym chciał mieć porządną i zgodną z kanonem serii. Ot, taki koncert życzeń, też mi się czasem należy