#906
Post
autor: Mystery » czw paź 04, 2012 16:32 pm
Ależ ten film nieudany. Rozumiem sentyment do lat 80 i jego gwiazd, ale jak można nie widzieć, że wszystko w tym filmie leży i nie trzyma się jakiejkolwiek kupy, od realizacji na scenariuszu kończąc, Niezniszczalni 2 przypomina trochę taki mały burdelik, nad którym alfons (reżyser) zdaje się nijak nie panować. Nie powiem, prolog a'la jatka z Rambo IV fajnie mnie rozgrzał i rozbawił, najlepsza scena filmu, ale dalej to już była równia pochyła i to jeszcze z tymi okropnymi dramatycznymi wątkami. Scena strzelaniny w terminalu lotniczym biedna jak barszcz i te teksty, "Ill be back", "yupikayey", coś tam o Rambo, które miałby być niby cool, ale ich drętwe i sztuczne wstawianie przyprawiały mnie tylko o kolejne face palmy, o wcześniejszym wtrąconym na chama iście strasburgerowskim żarcie o żmii przy wprowadzeniu Chucka nie wspomnieć, choć było i parę bardziej udanych humorystycznych wstawek i tą warstwę filmu uważam w miarę za udaną.
Idea zebrania takiej ekipy jest zacna i fajnie było zobaczyć na ekranie taką zgraję, ale robienie z tego kina w którym nie ma pomysłów na prowadzenie akcji (często bzdurnej, motor w helikopterze, armata w samolocie) i na poszczególne postacie, które wrzucane są tu po omacku bez żadnego zaplecza (role Arnolda, Willisa, Chucka i tej babki, ot aby byli, strzelali i widz dostał to po co przyszedł), uważam ździebko za nieporozumienie. Najbardziej podobał mi się tu Van Damme, no i w finałowej scenie pojedynku wreszcie poczułem tego ducha kina akcji sprzed lat, szkoda, że na tak krótko. Lata 80 minęły i w dzisiejszym współczesnym kinie akcji, wolę jednego twardego i charyzmatycznego Neesona rozwalającego setkę turków w Taken, od dziesiątek pajacujących na ekranie przebrzmiałych gwiazd, choć tak naprawdę EX2 nie są kinem akcji, a jego parodią i fajnie by było zobaczyć w trójce Charliego Sheena, który jak ulał pasowałby do tego geriatrycznego, jajcarskiego towarzystwa. Reasumując i cytując zarazem mojego znajomego z filmweba "1 część była średnia, ale wtedy z sympatii dałem aż 6, ale ten film jest zły i przestałem być miłym gościem więc ocena 4- za parę fajnych żartów i ról".
Co do muzyki to typowy Tyler, na którego nie zwraca się zbytnio uwagi, choć zdarza mu się grać fajnie i najlepsze utwory z płyty dodawały tu sporej dawki przebojowości, no i po projekcji wreszcie wiem co jest tu tematem bad guy'a o którym trąbił Tyler. Mam tylko jedne, ale duże zastrzeżenie. Przy tym ciągłym puszczaniu oczek do widza przy okazji pojawiania kolejnych gwiazd kina (mrugnięcie tematem Terminatora towarzyszącym Arnoldowi w scenie w kopalni), przy podwójnym pojawieniu się Chucka Norrisa w mieście i na lotnisku, zagrany motyw z filmu "Dobry, zły i brzydki" był ogromnym ilustracyjnym Epic Failem! WTF?!