Na filmtracks jeden koleś marzy o tym, by jakiś muzycznie wykształcony reżyser opieprzał go za każdą możliwą kopię, szczerze mówiąc
Ja tam myślę, że dużo reżyserów z którymi pracuje Horner dobrze zna jego zabiegi i dla dobra obrazu się na nie godzi, bo nie wierzę, że taki Cameron w Avatarze czy w Petersen w Troi (a przecież wcześniej w Perfect Storm) nie wiedzieli co to takiego czteronutowiec.
Paweł Stroiński pisze:Mojego zdania na temat oryginalności i niestety przez to słuchalności nie zmienisz. Recenzja będzie napisana dzisiaj.
Po takim nabuzowaniu jak dziś, powinno pójść jak z płatka
To, że Horner był ewidentnym idiotą przy pracy z Malickiem i jeszcze próbował się tłumaczyć, że zmontował film po swojemu i się wszyscy poryczeli w trakcie oglądania, to coś zupełnie innego

Idiotą był Malick, bo jak inaczej nazwać osobę, która wyrzuciła by z filmu taką muzykę

I Horner dobrze zrobił, że po nim pojechał, poświęcił swój cenny czas, zaangażowanie i serducho w stworzenie jednej ze swoich najlepszych prac w karierze, która jak się okazało w pełni do filmu nie trafiła, co dla takiej artystycznej duszy i zarazem gościa o dużym ego, pewnego w swoje umiejętności na pewno było poważnym ciosem, ale tak to jest jak dwa takie charaktery i ich wizje stają naprzeciwko siebie. Teraz pewnie zareagowałby po cichu jak Desplat, ale tamten wybuch był dla mnie zrozumiały, a jeśli chodzi o samą konfrontację, to przynajmniej Hornerowi wyszedł lepszy score, niż Malickowi film
