Nie będę wymieniał tytułów, które już parę razy tutaj podawałem i które dalej często ostatnimi czasy słucham, jak chociażby "How To Train Your Dragon" Powella, czy "Drag Me to Hell" younga.
The Village - James Newton Howard - mój ulubiony soundtrack JNH. Przepiękne skrzypce, wspaniały klimat i doznania muzyczne na najwyższym poziomie. Artyzm i piękno w czystej postaci.
Daybreakers - Christopher Gordon - bardzo lubię ten soundtrack. Szczególnie za jego końcówkę, dwa ostatnie utwory (nie mam na myśli piosenki) to uczta dla uszu w najlepszej postaci. Ale co miałem napisać o tym scorze to już napisałem
Abyss - Alan Silvestri - kolejny soundtrack o niesamowitej końcówce. Wspaniał chór, doskonały klimat, jedna z ciekawszych prac Silvestriego do świetnego filmu.
Munich - John Williams - długo nie mogłem się przekonać do tej muzyki. Ale od jakiegoś czasu ten score, to kolejny dowód dla mej nieobiektywnej świadomości, że Williams to genialny kompozytor

Doskonały klimat, świetne budowanie napięcia i do tego to specyficzne dudniące brzmienie - uwielbiam. Dobra ścieżka, ale nie dla każego.
Into The West - Geoff Zanelli - najlepsza chyba samodzielna praca Zanelliego jaką stworzył. Bardzo przyjemna i przemyślana muzyka, dająca sporą przyjemność słuchania. Szkoda tylko, że dalszej dyskografi Zanelliego ze świeczką szukać podobnych ścieżek.
The Island - Steve Jablonsky - po pamiętnym pierwszym przesłuchaniu tego score'u, postanowiłem, że już do niego nie wrócę. Dobrze, że zmieniłem zdanie, gdyż ostatnio powolutku przekonuję się do tej muzyki. Oczywiście w swej filmografii ma Jablonsky o wiele lepsze ścieżki, ale ta mimo tradycyjnego braku oryginalności nie jest wcale taka zła jakby można byłą sądzić i jak o niej sądzą.
Conan The Barbarian - Basil Poledouris - od ciagłego słuchania "How To Train Your Dragon" naszła mnie ochota na jakiś mocny, potężny bombastyczny score na pełną orkiestrę. Czy więc wybór mógł być lepszy nic "Conan"

O tej muzyce i tak już zostało wszystko napisane, więc me wywody są zbędne.
K2 - Hans Zimmer - nie za często wracam do tej muzyki. Ciekawe dlaczego, przecież to kawał dobrej roboty? Hm, może przez te dwa niemiłosiernie długaśne z których dałoby się zrobić więcej utworów niż tylko dwa, na całej płycie. Ogólnie muzyka bardzo fajna, ze świetnym wykorzystaniem gitary elektrycznej.
