Przyznam, że do ścieżki dotarłem przez film. A ten wpadł w moje ręce dosyć przypadkowo. Zachęcony zwiastunem (podróż międzygwiezdna, dwójka bohaterów w tym jeden android) sięgnąłem po to serbskie cudo zrealizowane za niespełna 400 tys ojro.
Scenariusz to jedna wielka padaka, a większość scen koncentruje się wokół namiętności i golizny, ale klimat jaki serwuje ten film oraz zdjęcia - to jest czysta magia.
I nie można nie odnieść wrażenia jakoby właśnie te zdjęcia (rozciągłe, odległe plany, długie ujęcia) tworzone były właśnie pod muzykę, jaką otrzymujemy. Smętna, duszna elektronika w stylu retro, która zaskakuje również organicznymi wstawkami.
Porównałbym to do Blade Runnera, ale za mało tu ikry. W każdym razie na podobnym poziomie buduje atmosferę i działa w obrazie wręcz wybornie.
Na soundtracku troszkę gorzej, bo dostajemy praktycznie cały score, jaki wybrzmiał w filmie. Czyli godzina takiego dusznego, mrocznego grania.