To jest stary statek Kryptonian, nie forteca

No może i o to mi chodzi, ten motyw jest też w You Led Us Here, ale inaczejPaweł Stroiński pisze:ten motyw a la Tom Clancy?
To jest stary statek Kryptonian, nie forteca
nie ogarniam - to po co takie wodolejstwo robisz w recce skoro teraz z Marasem się na wszystko zgadzasz? i Twój koment o tym że nie ma w branży gorszego tematyka od Tylera przemilczę, bo albo masz jakiś jego kompleks, albo nie znasz filmówki, albo masz daleko zaszłe hejterstwo na poziomie wymagającym już leczenia - co, o dziwo jakby inaczej, kłóci się z Twoimi wypowiedziami i reckami prac Tylera.. Paweł, halo, tu ziemia. Hans dał dupy, zrobił wielki syf, ale nie wyżywaj się na innych za to, bo nie wygląda to zbyt profesjonalnie z Twej strony.Paweł Stroiński pisze:Zgodziłbym się prawie ze wszystkim, gdyby nie fakt, że cała folkowa inspiracja wiąże się z muzyką dla Kryptonu, a nie dla Ziemi, gdzie wszystko oparte jest na fortepianie.
Co do Snydera... Mam wątpliwości, czy on miał jakąkolwiek koncepcję na to wszystko i czy nie chciał po prostu rozpierdolić paru miasteczek pod pozorem opowiedzenia pięknej historii o znalezieniu własnej tożsamości.
To, co moim zdaniem rozwaliło Supermana i zapomniałem o tym wspomnieć w tekście, to że, jeśli wierzyć wywiadom...
Hans miał być tak przerażony tym projektem (dziedzictwo Williamsa, itd.), że przez 3 miesiące nie zrobił do niego nic. I tutaj po prostu robię wielkie oczy. Do kurwy nędzy...
Ludzie dzisiaj mają miesiąc, MOŻE dwa, na napisanie całej ścieżki od zera, zorkiestrowanie i nagranie. Zimmer pracował pewnie ze dwa miesiące, bo on ma dość duży komfort (zatrudniany jest dość wcześnie, a jak dobrze pójdzie to i mu się uda zacząć pisać score przed zdjęciami, z czego skrzętnie korzysta).
Jeśli faktycznie trzy miesiące zmarnował na unikaniu projektu i zaczął na poważnie coś robić dopiero wtedy, kiedy zaczęto czegoś od niego już wymagać... to już wiem, dlaczego to wyszło jak wyszło. Widzę jeszcze dwie opcje, które powinny doprowadzić do poważnego przemyślenia przez niego dalszej ścieżki kariery... Po pierwsze, sądzę, że z tego score słychać, że Hans ma po prostu dość "epickiej" muzyki akcji. Męczy go to. Mam dziwne poczucie, że przy tym score to przy życiu trzymała go ta tematyczna prostota i rozwój samej postaci.
Po drugie, jak być mrocznym i jednocześnie nie być? Stąd pewnie wszelkie niekonsekwencje.
Cóż, ten roczny urlop by mu się przydał. Albo może nie Almodovar (?!), jak Tomek Goska chciał w komentarzu... , ale coś bardziej europejskiego i niemainstreamowego. Zobaczymy, co z tym McQueenem...
Gdzie jest ta zwyżka formy za której negowanie otrzymałem wodospad jadu Paweł, gdzieAdam pisze: nie ogarniam - to po co takie wodolejstwo robisz w recce skoro teraz z Marasem się na wszystko zgadzasz? i Twój koment o tym że nie ma w branży gorszego tematyka od Tylera przemilczę, bo albo masz jakiś jego kompleks, albo nie znasz filmówki, albo masz daleko zaszłe hejterstwo na poziomie wymagającym już leczenia - co, o dziwo jakby inaczej, kłóci się z Twoimi wypowiedziami i reckami prac Tylera.. Paweł, halo, tu ziemia. Hans dał dupy, zrobił wielki syf, ale nie wyżywaj się na innych za to, bo nie wygląda to zbyt profesjonalnie z Twej strony.
muaddib_dw pisze:Ponadto z Marasem musi się zgadzać, przecież go nie zbanuje
To jest wg mnie podstawowy błąd przy tworzeniu tej recenzji - albo przykładamy taką samą miarę do wszystkich kompozytorów i traktujemy ich równo, albo na każdego należałoby patrzeć "od wewnątrz" i analizować co "chcieli" opowiedzieć/zrobić i jak im to wyszło. Jednym słowem: jedni są równiejsi niż inni, a to niestety nie przystaje profesjonaliście, oj nie....Paweł Stroiński pisze:Bo to jest to, co dokładnie chciałem zrobić - spojrzeć na score Hansa od wewnątrz, a nie od zewnątrz. Zobaczyć, co Zimmer robi, by opowiedzieć to, co chce opowiedzieć, i czy jest w tym konsekwentny.