James Horner - Avatar

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26541
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#376 Post autor: Koper » śr gru 30, 2009 17:08 pm

lis23 pisze:Dla tych co już byli w kinie - czy Horner was czymś nie zaskoczył? ;)
chodzi mi o motyw ... hmmm ... marszowy z utworu: " Pure spirits of the forest " - chodzi o to,ze wiele osób łączyło ten temacik z ludźmi i z ich robotami,a tymczasem okazało się iż jest to temat ... tzw. home tree,czyli drzewa mieszkalnego Na'Vi. :)
Ja tam nie słuchałem przed pójściem do kina, więc nie mogłem tego z niczym łączyć. ;)

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#377 Post autor: Łukasz Wudarski » śr gru 30, 2009 20:51 pm

Spojlery, więc jak kto nie był to niech czyta na swoją odpowiedzialność

Ok byłem zobaczyłem. Wszystko w zasadzie zostało powiedziane, więc za dużo nowego to ten post nie wniesie. Film to taki blockbuster. Dobrze się to ogląda, jest kolorowe, mistrzowskie technicznie. Zaiste też przypomina pierwsze filmy jakie pokazywano ludziom. Gawiedź się dziwowała że oto na ekranie są ruszające się ludziki. Tutaj jest podobnie. Dziwujemy się efektami, które przysłaniają nam mankamenty fabuły, jej przewidywalność, psychologiczną płytkość, banalne przesłanie, monochromatyzm psychologiczny postaci etc, etc. Jest wiele momentów gdzie odczuwałem uczucie zażenowania (moment gdy Jake wyznaje że był szpiegiem jest doskonałym tego przykładem). Wszystko to jednak jesteśmy w stanie wybaczyć Cameronowi jeśli zaczniemy grać w jego grę. Jeśli wejdziemy w jego świat i wyłączymy mózg ta bajka nawet bawi, a te prawie 3 godziny mijają szybko. Dla mnie jest to tak trochę jak z cyrkiem. Jak ktoś zaakceptuje pewne reguły jakie rządzą tą dziedziną sztuki/rzemiosła to da mu to duży zastrzyk dobrej zabawy. Jeśli nie to nie ma szans żeby się to komuś podobało.

Jeszcze jedna rzecz. Myślę, że mówienie o gigantycznym przełomie jaki spowoduje ten film jest chyba nieco przesadzone. Owszem wiele rzeczy jest tu technicznym novum. Ale na pewno nie jest to boom na miarę Śpiewaka Jazzbandu (pierwszego filmu dźwiękowego). Choć nie ma wątpliwości ze kino 3D zapewne dzięki Avatarowi będzie gałęzią sztuki filmowej (szczególnie tej jarmarcznej jaką reprezentują hollywoodzkie blockbustery) najszybciej się rozwijającą. I za to należy się bez wątpienia pamięć filmowi. Myślę jednak że Jurajski Park czy T2 były tu większymi kamieniami milowymi… No ale może się mylę. Czas pokaże.

Co do muzyki. Solidny, dobrze oddziałujący w kinie Horner. Z kilkoma pięknymi motywami (pierwszy bieg Jake w ciele avatara, niemal cała Wojna, pierwsza noc w lesie, czy nawet świetna druga część zgromadzenia klanów Na'vi – bez tego wstępu zimmeropodobnego). To brzmi sprawnie, tak jak w latach 90 ilustrowało się filmy. Za taką muzyką, silnie tematyczną, przepełnioną dobrą orkiestracją wszyscy tęsknimy. Zresztą Hornerowi lepiej wychodzą sceny bitewne (nie ma w Avatarze zresztą tak wiele efektów dźwiękowych które przytłaczałby muzykę, tak jak to było w T4). Gorzej jest w scenach nazwijmy je emocjonalnych. Tu Horner leci w niezłą popelinę. Miłość Jake'a i Neytiri to popowy banał, choć pasujący do obrazu (na dłuższą metę drażni to banałem).

Faktem jest jednak, że w muzyce nie ma jakichś większych kiksów. Nie czujemy, że Horner przerysowuje coś swoją partyturą, że mocno psuje (tak jak w mej opinii psuł w wielu scenach w Apocalypto, albo jak często psuje Hans swoją nadekspresyjnością kinową, lub złym użyciem syntów). Ogólnie dobre rzemieślniczo, ale ja bym 5 nie postawił. Poza tym mnie w kinie drażniły zrzynki, i wcale nie dlatego że się nasłuchałem przed kinem (bo tak nie było odsłuchałem płytę raptem 3 razy). Ale to Glory tam się cholernie czuje i jakoś tak denerwuje. Problem jest może tez taki że my fani, mamy często problem z wyłączeniem tego alarmu plagiatowego. Nie wchodzimy do kina jak tabula rasa i potem nas irytują te powtórki. W przypadku Hornera bardzo zresztą dosłowne.

Ogólnie można by rzec tak. To solidny James, dobry rzemieślniczy score który w większości spełnia oczekiwania. Na pewno nie jest to najlepiej oddziałująca muzyka zeszłego roku. Na pewno też niepokoi fakt że po 18 miesiącach roboty Horner był w stanie wypłodzić tylko coś takiego. Melodycznie wszak tam jest może z 30 minut nowego materiału. Resztę już gdzieś słyszeliśmy. Mimo, że Avatar do dobry score, cały czas uważam że jako twórca A klasy, twórca wytyczający nowe tendencje w muzyce filmowej Horner się skończył. Z całym szacunkiem, ale pod tym względem to jego rywal Hans jest chyba ciekawszy. Więcej eksperymentuje i więcej szuka nowych rozwiązań. Ze zmiennym skutkiem jak zresztą wszyscy wiemy.
Why So Serious !?

Mefisto

#378 Post autor: Mefisto » śr gru 30, 2009 20:57 pm

Koper pisze:"Zemsta Sithów" nie jest taka tragiczna, jak twierdzi Mefisto
ależ jest - ten film profanuje wręcz oryginalną trylogię, ośmiesza postać jaką jest Vader i jest tak kiczowaty, że głowa boli. A to, że Avatar nie jest oryginalny to akurat żaden argument (zresztą Koper mnie uprzedził). Tyle tylko, że film Camerona ogląda się naprawdę z wypiekami na twarzy, podczas gdy w trakcie ROTS można sobie jeno żyły podciąć.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26541
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#379 Post autor: Koper » śr gru 30, 2009 21:10 pm

Do Babucha:
Banał, banał, banał... Tak się zastanawiam jakie filmy nie są dla Ciebie banałem :P bo co film, to Tobie się nie podoba. :P Cameron be, Leone be, Spielberg be... Rozumiem, że ideałem jest jakaś mongolsko-tadżycka nowa fala albo kino moralnego niepokoju rodem z Albanii zadające pytania o istotę boga, człowieka i drugiego śniadania?
Avatar bedzie dokładnie takim samym przełomem jak T2, Jurassic Park czy nie wspomniany przez Ciebie Matrix... Te filmy także nie wymyśliły nowych technologii, nowych rodzajów efektów - one po prostu na maxa wycisnęły to, co w danym momencie można było uzyskać, zostawiając konkurencje daleko w tyle i inspirując wielu twórców do tworzenia czegoś podobnego.

Mefisto:
Jak dla mnie to dwie wcześniejsze części profanowały to o czym piszesz dużo bardziej (mały Annie, zakochany Annie :D). Oczywiście, że SWIII:RotS nie umywa się do Avatara to oczywiste i nie zamierzam w tej kwestii dyskutować. :D

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#380 Post autor: Łukasz Wudarski » śr gru 30, 2009 21:39 pm

Koper pisze:Do Babucha:
Banał, banał, banał... Tak się zastanawiam jakie filmy nie są dla Ciebie banałem :P bo co film, to Tobie się nie podoba. :P Cameron be, Leone be, Spielberg be... Rozumiem, że ideałem jest jakaś mongolsko-tadżycka nowa fala albo kino moralnego niepokoju rodem z Albanii zadające pytania o istotę boga, człowieka i drugiego śniadania?
Avatar bedzie dokładnie takim samym przełomem jak T2, Jurassic Park czy nie wspomniany przez Ciebie Matrix... Te filmy także nie wymyśliły nowych technologii, nowych rodzajów efektów - one po prostu na maxa wycisnęły to, co w danym momencie można było uzyskać, zostawiając konkurencje daleko w tyle i inspirując wielu twórców do tworzenia czegoś podobnego.
Koper łatwo wszystko obśmiać w dyskusji sprowadzając na grunt banalnej retoryki. Tak wolałbym kino z Albanii jeśli będzie pokazywać ciekawe wartości. Nie prawdą jest, że kino z Hollywood nie potrafi (nawet takie wysokobudżetowe) zrobić czegoś nie banalnego. Weź nawet te Dzikie stwory. Mądry film, inny, z głębią i fajny do dyskusji. Bo jak dyskutować o fabule Avatara? Nie ma kutwa o czym. Bo jest to banalne jak albańskie efekty specjalne..., że użyje Twojej metafory. Już ciekawszy był (żeby pozostać na gruncie blockbusterów) Dystrykt 9. Tam było o czym dyskutować mimo, że też wszystko było odgrzewanym kotletem. A Leone wcale nie jest be, podobnie jak Spielberg (chociaż przecie nie cały, też ma swoje kiksy, chociaż w porównaniu z Cameronem to Steven jest mistrzem psychologii). Więc nie wiem skąd wysnuwasz swoje wnioski do dyskusji (mam podejrzenie że z d... ale mogę się mylić :))

I tak chciałbym żeby kino, także kino sci-fi stawiało pytania o istnienie Boga, człowieka, drugiego śniadania może niekoniecznie, to sam jestem akurat w stanie sprawdzić. Tak właśnie onegdaj postępowało ambitne sci-fi czy przygodówka: Łowca Androidów, Odyseja Kosmiczna, Solaris - Tarkowskiego, Jurassic Park). Toż taki Moon przy Avatarze to geniusz fabuły... Więc nie rozumiem tego Twego pieklenia się.

To czy Avatar nie będzie przełomem wcale nie jestem pewien. Może tak jak piszesz pomysły Camerona zmobilizują filmowców tak jak zmobilizowały pomysły Spielberga czy Wachowskich. Chciałem tylko napisać moje odczucie. Jeśli mi ktoś kadzi, że to jest taka rewolucja jak w przypadku wprowadzenia dźwięku to mówię, że to tylko i wyłącznie działanie promocyjno marketingowe. No chyba, że mówią to ludzie dla których był to pierwszy w życiu film 3D. Jak ktoś wcześniej był w Imaxie wiedział czego się spodziewać (no tylko tutaj jest wszystko bigger, better etc), ale do tego przecież nie mam żadnych pretensji.
Why So Serious !?

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34942
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#381 Post autor: Wawrzyniec » śr gru 30, 2009 21:48 pm

Do Babucha:
Banał, banał, banał... Tak się zastanawiam jakie filmy nie są dla Ciebie banałem Razz bo co film, to Tobie się nie podoba. Razz Cameron be, Leone be, Spielberg be... Rozumiem, że ideałem jest jakaś mongolsko-tadżycka nowa fala albo kino moralnego niepokoju rodem z Albanii zadające pytania o istotę boga, człowieka i drugiego śniadania?
Mimo, że bardzo mocny i zarazem dobry argument to jednak wydaje mi się względem Babucha niesprawiedliwy. Gdyż nie napisał on "film banalny, nie podobał mi się." i tyle, kropka. Nie napisał bardzo długi komentarz, w którym podał dokładnie swoje odczucia po oglądnięciu filmu. Chociaż i tak z nie wszystkim się zgadzam. Gdyż też już często spotykałem się ze stwierdzeniami, że gdyby nie efekty to "Avatar" nie miałby nic do zaoferowania, gdyż fabuła i historia jest słaba. Ja na to zwykle argumentuje, że nie zawsze liczy się sama historia, ale też jak jest opowiedziana. A trzeba przyznać, że w "Avatarze:" James Cameron pokazuje, że potrafi świetnie opowiadać :)
Jeśli wejdziemy w jego świat i wyłączymy mózg ta bajka nawet bawi, a te prawie 3 godziny mijają szybko.
Argument z wyłączaniem mózgu mi się akurat nie podoba. "Avatar" jak i zresztą filmy Camerona to nie pusta rozrywka, gdzie należy wyłączać mózg, aby się dobrze bawić. Jest to oczywiście blockbuster, ale jak najbardziej na poziomie. Zresztą takie filmy też są potrzebne, gdyż gdyby,przynajmniej mnie, przyszło oglądać same "ambitne filmy" dramaty, melodramaty, filmy filozoficzne, egzystencjalne, to chyba bym się powiesił. Zresztą co chciałem po oglądnięciu "Tańcząc w Ciemnościach" Von Triera :wink:
trakcie ROTS można sobie jeno żyły podciąć.
Już nie przesadzaj i w ogóle jak już co to jest to raczej Twoja opinia, którą z trudem staram się uszanować :wink: Ja bawiłem się świetnie :P
Oczywiście, że SWIII:RotS nie umywa się do Avatara to oczywiste i nie zamierzam w tej kwestii dyskutować.
Ja nie zamierzam też dyskutować. Ale nie dlatego, że się zgadzam, ale dlatego, że za bardzo oba filmy mi się podobają... Ba! Uwielbiam je :!: :D Żeby teraz pisać, że jeden jest lepszy od drugiego i tym samym obrzydzić sobie przyjemność jaką mi sprawia oglądanie obu tych dzieł.

A teraz o muzyce, gdyż od tego to forum jest od tego, od tego jest :wink:
Co do muzyki. Solidny, dobrze oddziałujący w kinie Horner. Z kilkoma pięknymi motywami (pierwszy bieg Jake w ciele avatara, niemal cała Wojna, pierwsza noc w lesie, czy nawet świetna druga część zgromadzenia klanów Na'vi – bez tego wstępu zimmeropodobnego). To brzmi sprawnie, tak jak w latach 90 ilustrowało się filmy.
Racja. Chociaż ten zimmeropodobny wstęp niezły :P "Jake Enters His Avatar World", "Pure Spirits of the Forrest" i "The Bioluminescence of the Night" to naprawdę bardzo ładne kawałki. Do tego co epicki "War" i mamy genialny score :P
Ogólnie dobre rzemieślniczo, ale ja bym 5 nie postawił.
Ja postawiłem :P :wink: Ale pewnie dlatego, że:
a) amator
b) brak obiektywizmu przez zachwyt filmem
c) przyjemność mi sprawia słuchanie tej muzyki
d) nie znam na tyle dokładnie, dobrze, solidnie innych score'ów Hornera, by mnie te zapożyczenia i niby brak oryginalności raziły

Zresztą ja jak już to nie raz, nie dwa, a kilkaset razy pisałem, dla mnie od oryginalności ważniejsze jest jak muzyka sprawdza się w filmie i jak na płycie, czy daje przyjemność słuchania. "Avatar" spisuje się tutaj dla mnie prawie bezbłędnie.
Mimo, że Avatar do dobry score, cały czas uważam że jako twórca A klasy, twórca wytyczający nowe tendencje w muzyce filmowej Horner się skończył.
:( A ja myślałem, że właśnie krytycy po przesłuchaniu "Avatara" stwierdzą, że Horner jednak potrafi dalej tworzyć dobrą muzykę.
Mnie się podoba, ale jak już przyznałem, Hornera lubiłem, znałem, ale nigdy nie ubóstwiałem i znałem na pamięć jak pewną inną dwójkę kompozytorów i pewnie stąd u mnie inaczej ten "Avatar" oddziałuje.
Z całym szacunkiem, ale pod tym względem to jego rywal Hans jest chyba ciekawszy. Więcej eksperymentuje i więcej szuka nowych rozwiązań.
O proszę :D Co racja to racja :) :wink:
Ze zmiennym skutkiem jak zresztą wszyscy wiemy.
Szpila na końcu jednak musi być :wink: :P Wiadomo nie zawsze eksperymenty muszą się dobrze kończyć, ale plusy za odwagę się należą :wink:
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Mefisto

#382 Post autor: Mefisto » śr gru 30, 2009 21:59 pm

Wawrzyniec pisze:Już nie przesadzaj
nie przesadzam - scena narodzin Wiadernego to typowy przykład "jak spieprzyć własną legendę" :D
i w ogóle jak już co to jest to raczej Twoja opinia
dam Ci znać listem poleconym jak zacznę wygłaszać nieswoje opinie ;)

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34942
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#383 Post autor: Wawrzyniec » śr gru 30, 2009 22:03 pm

Jeśli można to potraktuj to jako dopisek do mojego poprzedniego komentarza.
Łukasz Wudarski pisze:I tak chciałbym żeby kino, także kino sci-fi stawiało pytania o istnienie Boga, człowieka, drugiego śniadania może niekoniecznie, to sam jestem akurat w stanie sprawdzić. Tak właśnie onegdaj postępowało ambitne sci-fi czy przygodówka: Łowca Androidów, Odyseja Kosmiczna, Solaris - Tarkowskiego, Jurassic Park). Toż taki Moon przy Avatarze to geniusz fabuły... Więc nie rozumiem tego Twego pieklenia się.
Tutaj niestety nie mogę się z Tobą w ogóle zgodzić, gdyż moim zdaniem popełniasz jeden ważny błąd traktując "Avatar" jak S.F. i porównując go do innych klasyków S.F. W dzisiejszych czasach bardzo trudno określić, że jakiś dany film pasuje do tego gatunku. Czy komuś się to podoba czy nie, i czy ktoś się ze mną zgadza czy nie, ale to właśnie "Gwiezdne wojny" są w dużej mierze odpowiedzialne za zburzenie murów, granic między różnymi gatunkami filmowymi. Zresztą sam Lucas kiedyś pytany, jak można określić jego film jaki to gatunek, po długim namyśle odparł "Space Fantasy". To samo można powiedzieć o "Avatarze" to takie "Space Fantasy", albo Fantastyka, bez tego słowa "naukowa".
Dlatego też porównywanie "Avatara" lub liczenie, że otrzymamy coś a la "Solaris" "Odyseję Kosmiczną" czy nawet tegoroczny "Moon" moim skromnym i nie zawsze branym pod uwagę zdaniem, nie ma sensu.
To jest kino fantastyczno-przygodowe. Ja słusznie zauważyłeś blockbuster, ale nie jest to na pewno film głupi, czy też taki podczas, którego należy wyłączać mózg. Jest to rozrywka, ale moim zdaniem bardzo mądra i przemyślana rozrywka. Oby takich więcej
:)
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26541
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#384 Post autor: Koper » śr gru 30, 2009 22:08 pm

Babuch, pamiętam, że kiedyś rozmawialiśmy o westernach Leone, to stwierdziłeś, że Ci się nie podobały i oglądałeś je tylko dla muzyki Morricone. :P Stąd mój wniosek, że dla Ciebie jest "be". "Łowca Androidów" to bardzo dobry film, ale w sumie dopiero w wersji reżyserskiej nabiera pełni sensu. Tylko zastanawiam się czy nie robi się wówczas zbyt mało zrozumiały dla zwykłego widza, który przystępuje do oglądania bez znajomości książki, zwykłej wersji, całej otoczki (po prostu tabula rasa) nie będzie jednak aby mało zrozumiały i nie pozostanie mu tylko przecudna otoczka wizualna. No ale nie o tym mowa. Nie wiem czemu "Jurassic Park" stawiasz w jednym rzędzie z ambitnym, trudnym kinem pokroju "Odysei...". Sorry, ale to trochę inna rzecz, właśnie na poziomie "Avatara". Fajna rozrywka, w której jeden gościu i dwójka dzieciaków uciekają przed dinozaurami- znajdujesz w tym jakieś drugie dno, wyższe pytania? To gratuluję. :P Ja uwielbiam "Jurassic Park", dwa razy byłem w kinie, mam to na DVD ale nie róbmy z tego coś, czym nie jest.
"Avatar" jest taką kosmiczną baśnią - nakręconą wizualnie wręcz cudnie. Potrafiącą pochłonąć widza bez reszty, tak że nie zwraca uwagi na pewne naiwności fabuły, które de facto nie są większe niż w "Dystrykcie 9" (facet psika się czymś i zamienia w kosmitę - no, sorry, ale u Camerona mamy chociaż próby naukowego wyjaśnienia tych cudów), który notabene też mi się podobał, ale który jest dla mnie czymś takim, co kiedyś kręcił w Hollywood Verhoeven. Solidną rozrywką sci-fi z lekką dawką ironii i niemałą dawką przemocy.
"Avatar" nie jest rewolucją na skalę wprowadzenia dźwięku do kina, pisałem już na jakiej zasadzie on jest rewolucyjny. Pierwszy film sci-fi w 3D łączący żywych aktorów z postaciami i całym tłem stworzonym cyfrowo w sposób niezauważalny dla widza (tzn. nie ma różnicy między jednym a drugim) ciskający widza w nieistniejący, wykreowany z dbałością o każdy szczegół świat. Jeśli Ty już coś takiego oglądałeś, to fajnie masz. :P
I ostatnie pytanie - czy każdy film powinien stawiać pytania o istotę... tego o czym mówiliśmy? Czy film nie może być już dla Ciebie po prostu rozrywką? Czy nie może być taką właśnie wyprawą w nieznane, w piękne, fantastyczne światy? Czy zamiast trudnych pytań nie może przypominać prostych prawd i nieść może oczywistych ale zawsze aktualnych przesłań? Czy wszystko musi być cholernie intelektualne albo ambitne - i najczęściej przy okazji nudne - ot, jak Desplat nie rzadko. :D

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#385 Post autor: Łukasz Wudarski » śr gru 30, 2009 22:33 pm

Koper pisze:Babuch, pamiętam, że kiedyś rozmawialiśmy o westernach Leone, to stwierdziłeś, że Ci się nie podobały i oglądałeś je tylko dla muzyki Morricone. :P


Racja ale ja nie lubię westernów. Ale nie znaczy to przecież że nie uważam Leone za wielkiego twórcę. Nie podobają mi się tylko jego filmy... Podobanie a cenienie to dwie różne rzeczy
Koper pisze:Nie wiem czemu "Jurassic Park" stawiasz w jednym rzędzie z ambitnym, trudnym kinem pokroju "Odysei...". Sorry, ale to trochę inna rzecz, właśnie na poziomie "Avatara". Fajna rozrywka, w której jeden gościu i dwójka dzieciaków uciekają przed dinozaurami- znajdujesz w tym jakieś drugie dno, wyższe pytania? To gratuluję. :P Ja uwielbiam "Jurassic Park", dwa razy byłem w kinie, mam to na DVD ale nie róbmy z tego coś, czym nie jest.


Celowo postawiłem tam Jurassic Park. Nie żeby równać go z Odyseją ani z Łowcą ale właśnie z Avatarem. BO JP stawia głębsze pytania o istotę eksperymentów genetycznych o zabawę w Boga właśnie. I robi to choć w popowej formie bez uczucia zażenowania jakie niestety w Avatarze czasem nas nawiedza. No i proszę Cię ale dialogi w JP to mistrzostwo świata w porównaniu z Cameronem..
Koper pisze:"Avatar" jest taką kosmiczną baśnią - nakręconą wizualnie wręcz cudnie. Potrafiącą pochłonąć widza bez reszty, tak że nie zwraca uwagi na pewne naiwności fabuły, które de facto nie są większe niż w "Dystrykcie 9" (facet psika się czymś i zamienia w kosmitę - no, sorry, ale u Camerona mamy chociaż próby naukowego wyjaśnienia tych cudów), który notabene też mi się podobał, ale który jest dla mnie czymś takim, co kiedyś kręcił w Hollywood Verhoeven. Solidną rozrywką sci-fi z lekką dawką ironii i niemałą dawką przemocy.
Przecież nie piszę o najbanalniejszym aspekcie Dystryktu. Najciekawsza w tym filmie była kwestia ukazania kosmitów żyjących w slumsach, zachowujących się jak ludzie z faweli w Rio. Ciekawa metafora jak my traktujemy tych ludzi i jak oni funkcjonują w naszym świecie. Znacznie to ciekawsze fabularnie niż kolejny odgrzewany kotlet rasy podbijanej, wyniszczanej etc.
Koper pisze:"Avatar" nie jest rewolucją na skalę wprowadzenia dźwięku do kina, pisałem już na jakiej zasadzie on jest rewolucyjny. Pierwszy film sci-fi w 3D łączący żywych aktorów z postaciami i całym tłem stworzonym cyfrowo w sposób niezauważalny dla widza (tzn. nie ma różnicy między jednym a drugim) ciskający widza w nieistniejący, wykreowany z dbałością o każdy szczegół świat. Jeśli Ty już coś takiego oglądałeś, to fajnie masz. :P
Czytamy ze zrozumieniem Koper. Też uważam, że Avatar to film technicznie wielki. Mistrzostwo efektów specjalnych jakich na taką skalę w kinie nie widziałem. Piszę tylko, że nie jest to taaak epokowy przełom jak chcą niektórzy specjaliści od spraw PR. I cały czas staram się to powiedzieć/napisać, ale Koper usilnie chce wpychać w moje usta nie moje słowa. Manipulant jeden.

Koper pisze:I ostatnie pytanie - czy każdy film powinien stawiać pytania o istotę... tego o czym mówiliśmy? Czy film nie może być już dla Ciebie po prostu rozrywką? Czy nie może być taką właśnie wyprawą w nieznane, w piękne, fantastyczne światy? Czy zamiast trudnych pytań nie może przypominać prostych prawd i nieść może oczywistych ale zawsze aktualnych przesłań? Czy wszystko musi być cholernie intelektualne albo ambitne - i najczęściej przy okazji nudne - ot, jak Desplat nie rzadko. :D
Nie. Przecież to znów nie zrozumienie mojej myśli. Nie wszystko musi być kinem moralnego niepokoju z Albanii (przypomnę że sam wprowadziłeś to mega ambitne odniesienie do naszego dyskursu). Tylko czy wszystko ma być popowo miałkie i popowo banalne? Gdyby Avatar miał choćby polowe pytań jakie staia Jurajski Park milczałbym jak grób. Ba nawet gdyby miał scenariusz napisany tak jak Aliensy (których nie lubię, co nie znaczy, że nie uważam ich za klasyk sci-fi), to nie miałbym się czego czepiać. Ale przecież sam dostrzegasz mankamenty fabularne i sam uważasz że fabuła nie jest tu najważniejsza i że jest najsłabszym ogniwem tego filmu, więc nie rozumiem czemu się pieklisz.
Why So Serious !?

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26541
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#386 Post autor: Koper » śr gru 30, 2009 23:07 pm

Ależ ja się nie pieklę, przecież jestem bardzo spokojny. A że trochę ironizuję, to nie znaczy, że się pieklę. :P
OK, "Jurassic Park" zahacza o kwestię eksperymentów genetycznych i zabawy w Boga (notabene ciekawi mnie jak ten temat podejmie w "Splice" Vicenzo Natali) i bardzo fajnie. Nawet to chyba pierwszy film Spielberga, w którym człowiek dążąc do pewnego marzenia, celu, ponosi porażkę. Ale to nie znaczy, że i Cameron ma ten temat drążyć. Jakbyś nie zauważył, to skupia się na grabieżczym aspekcie naszej cywilizacji. Może i podchodzi do tego w naiwnie ale jednak szlachetnie. Tak właśnie baśniowo.
A co do dialogów to Cameron nigdy Tarantino nie był, ale też nie przesadzaj - to nie jest poziom Emmericha czy Baya i ich patetycznych formułek. ;)
A co do "D9", to Blomkamp po kwestii slumsach ledwie się prześlizguje - zresztą mało wiarygodny ten obraz slumsów niestety. Niby żyje tam kilka milionów krewetek, a jak 10 widać na raz na ekranie to sukces. Na jednym cygańskim osiedlu tłok jest kilka razy większy.
A generalnie to mamy chyba zbyt różne filmowe gusta (sam piszesz, że nie lubisz Leone czy Aliensów - to że cenisz, to nieistotne, zresztą może ich cenisz bo wyczytałeś, że to klasyka i głupio ci nie cenić :P) i pewnie się nie dogadamy z tegoż powodu, więc możemy pozostać przy zgodzie, że "Avatar" jest technicznie świetny i wizualnie śliczny. :P

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 59968
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#387 Post autor: Adam » śr gru 30, 2009 23:09 pm

Babuch, Wielki Szacunek za te twoje posty na tej konkretnej stronie... Chłopie masz u mnie browara w maju. Jak mi qwa urlopa dadzą łaskawie na więcej niż godzinę dziennie to podyskutujemy :] Jedna myśląca na chłodno osoba w tej dyskusji - czyt, nie mająca fucking klapek na oczach. Reszcie widać że byle jaki cieć od PR sprzeda najsłodszą zabaweczkę. Ludzie litości, już przebolałem że Avatar Hornera to niby score roku ;-)

Zgadzam się ze wszystkim co napisał w pierwszym dużym poście Babuch, i z odpowiedziami na dziwne zarzuty, jakich udzielił..

I na koniec dokumentnie wdupczając kijka w mrowisko zapytam... bo nikt o tym nie wspomniał... Kto w hojłód mając pół miliarda wujków benów na film, nie zrobiłby takiego Avatara? Cameron ma to szczęście że mu się fartnęło z Titanikiem i ma nazwisko które otwiera ten skarbiec i kredyt zaufania na to pół miliarda.. Spielberg, Bay, Wachowscy i paru innych od superprodukcji.... Każdy z nich zrobił by Avatara tak samo, mając taki hajs i tyyyle czasu na przygotowania. Tylko, że oni za te 12 lat milczenia Camerona w branży gdy ten pocił się nad avatarem, zrobili wiele więcej dla filmu. Za 10 lat o Avatarze nikt nie będzie pamiętał, bo każdy film chcący coś zarobić tak kręcony będzie. I to do dzieł takiego Spielberga choćby będą ludzie wciąż niezmiennie wracać, a Avatar zniknie w natłoku kolejnych 3d-owych opowieści, rozwijanych lepiej graficznie równolegle i zależnie od/z nową pomysłowością informatyków z krzemowej doliny, pocącymi się nad kolejnymi mikronami w intelu, nasa, nvidii, seageta i paru innych szitowych firmach, które pomogą w robieniu jeszcze większych baniek mydlanych. Na szczęście rozmnażać się przez internet nie będziemy nigdy.. To przeświadczenie trzyma mnie przy życiu ;-)
Ostatnio zmieniony śr gru 30, 2009 23:24 pm przez Adam, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#388 Post autor: Łukasz Wudarski » śr gru 30, 2009 23:21 pm

Koper pisze:Ależ ja się nie pieklę, przecież jestem bardzo spokojny. A że trochę ironizuję, to nie znaczy, że się pieklę. :P
Pieklisz się, pieklisz....
Koper pisze:A co do dialogów to Cameron nigdy Tarantino nie był, ale też nie przesadzaj - to nie jest poziom Emmericha czy Baya i ich patetycznych formułek. ;)
Baya to ja w ogóle do naszej rozmowy nie wtykam. Bo on to kategoria osobna. Poza tym nie równajmy w dół... Cameron to perfumeria przy szambie jakim jest Bay...
Koper pisze:A generalnie to mamy chyba zbyt różne filmowe gusta (sam piszesz, że nie lubisz Leone czy Aliensów - to że cenisz, to nieistotne, zresztą może ich cenisz bo wyczytałeś, że to klasyka i głupio ci nie cenić :P) i pewnie się nie dogadamy z tegoż powodu, więc możemy pozostać przy zgodzie, że "Avatar" jest technicznie świetny i wizualnie śliczny. :P

Całe szczęście że mamy różne gusta filmowe, bo inaczej by było nudno. Wyobrażasz sobie jakby wyglądało to forum jakby wszyscy pisali tylko o wielkości, potędze i geniuszu Hansa????

Co do cenienia. No przykro, że tak uważasz. Cenie te filmy ze względu na różne rzeczy: jak choćby na rozwiązania fabularne, klimat, czy efekty (Aliens). Ba lubię sobie czasem (bardziej do Aliensów niż do Leone) powrócić. Choć wolę i wyżej cenie Aliena Scotta. No ale to już pewnie temat na inną dyskusję. Ale wiesz ja wracam też czasem do kina Kieślowskiego, albo Felliniego. Bo jeden mnie intryguje, a drugi rozczula. Są rzeczy uznawane za klasykę której nie cenię i nie lubię (np wiele filmów Woody Allena). No chyba mam do tego prawo.
Ostatnio zmieniony śr gru 30, 2009 23:25 pm przez Łukasz Wudarski, łącznie zmieniany 1 raz.
Why So Serious !?

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26541
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#389 Post autor: Koper » śr gru 30, 2009 23:25 pm

Bay by zrobił takiego "Avatara"?? Adam, weź się ogarnij. :P Ten koleś nie ma połowy wyobraźni Camerona. :P Ba, on nie ma 1/100 jego wyobraźni. Stworzyć cały świat, od zera? Jego stać tylko na filmy z zabawkami w roli głównej i to przy scenariuszach pisanych przez kilku rzemieślników. Sci-fi wg Baya to koszmarna "Wyspa" tudzież kiczowata "Zemsta upadłych". Daj spokój. Rodzeństwo Wachowskich? Oni się skończyli na filmie, na którym się zaczęli. Spielberg? On też sam sobie nie pisze scenariuszy, jest fantastycznym reżyserem, ale jego aktualną formę w blockbusterach mogliśmy podziwiać w czwartym "Indianie Jonesie". Cameron 12 lat się pocił nad Avatarem, fartnęło mu się z Titanicem? Co Ty w ogóle wymyślasz? :D Babucha argumenty jeszcze są rozsądne, ale Twoje to bzdury kompletne. Sorry, Adam, film może się podobać lub nie, score Hornera podobnie, ale nie pieprzmy głupot. :D

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 59968
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#390 Post autor: Adam » śr gru 30, 2009 23:30 pm

Chodzi o to , że nawet Ty byś zrobił taki film mając pół miliarda, bo wszystko można kupić. Podane nazwiska które wypisałem to tylko pierwsze lepsze przykłady. Ha i nawet Wawrzyniec by podołał, bo by Hansowi za score zapłacił z tej puli, a nie Hornerowi ;-) Nawet ja bym podołał, bo bym zatrudnił kompozytora od nas z kraju,który by to za przysłowiowe darmo zrobił, i byłbym kolejne $ do przodu na produkcji :) I nie gadajmy o wymyślaniu świata przez 12 lat bo tam nie ma za grosz fabuły. A niebieskie Smerfy wymyślił Pejo dawno temu ;-)

ODPOWIEDZ