A to ja też wolę film Carpentera, głównie za to jak Coś w jest w nim przedstawione. Chodząca głowa, rozwalający się pies, brzuch ucinający ręce, to się ogląda

Plus to niezwykłe poczucie, że nikt nie ma pewności kto jest tak naprawdę kim. Szkoda, że Carpenter nie kręci już takich filmów

Chociaż w sumie jak tak sobie analizuję jego filmografię, to dla "The Thing" pod względem jakoś mocno odrywa się od reszty.
A jak ktoś powątpiewa w score Morricone to proponuję jeszcze raz obejrzeć otwierającą film scenę, która jest świetna i gdzie na własnej skórze można poczuć jak ta muzyka współgra z obrazem:
http://www.youtube.com/watch?v=xueZY42_CIk