Adam pisze:tego nie wiem bo jeszcze nie widziałem filmu, ale jak pisałem o płycie, jeśli jeden trak na płycie zaliczany do liryki - Severine, to dla Ciebie "wyżyny" lirycznych klimatów, to sorryyyyyyy...
czemu akurat Severine?
a czemu to niby? mógł. albo nie chciał, albo go nie poprosili, albo zrobił i wyszło to słabo... i (nie znając filmu) obstawiam wersję trzecią bo kawałek nr 22 ma wersję Arnolda ale poddaną rerecordingowi przez Newmana i wyszła mu ona mocno słabiej niż wersja Arnolda. Oczywiście opieram się dalej na tym co słysze na płycie i tego dotyczyły moje oceny.
kawałek nr 22 to jest wersja Arnolda właśnie - to co Newmana pojawia się jedynie wokół tego tematu, a więc początek utworu i koniec
i to uważam za minus o czym pisałem. bardzo rzzadko zdarza się żeby kompozytor tego formatu, doświadczenia i uznania tak pozbył się samego siebie z muzyki, tak wyzbył się swojej tożsamości...
Co Ty pieprzysz znowu? Napisałem, że to Newman dość niepodobny do siebie na co dzień, co nie jest równe kompletnej utracie stylu albo "wyzbyciu się siebie" - co zresztą wyraźnie słychać na albumie i co byś wiedział, gdybyś miał jakiekolwiek pojęcie o Newmanie.
Mefi, sorry, ale gdzie jest ta mocna zmiana?
W brzmieniu, mocnej industrialności - nie jest to co prawda nic, czego wcześniej nie próbował, ale nie na aż tak dużą skalę. Do tego muzyka akcji - narzekałeś, że nie potrafi, a tu proszę ile jej i jaka dobra.
włącz sobie scory do Djawadowych MOHów, Modern Warfare - w Skyfall etniczne klimaty i rytmika jest praktycznie identyczna
rotfl - rozwalasz ignorancją
zakładam że będę mógł się zgodzić
Czyli widziałeś film czy nie? Jeśli nie, to nie mamy o czym rozmawiać. Jeśli widziałeś, to czemu teraz piszesz w trybie przypuszczającym?
a dlaczego?
Sorry Adam, ale zadając to pytanie w kontekście muzyki filmowej robisz z siebie kompletnego amatora, który nie wiadomo gdzie spędził pół życia, ale na pewno nie zajmował się soundtrackami. Pełna kompromitacja jak dla mnie - ale oczywiście zaraz odwrócisz kota ogonem.
Niemniej parę odpowiedzi Ci podam:
1. bo lepiej łapie się jej kontekst (pierwszy z brzegu przykład - Jellyfish albo Mother)
2. bo wie się co autor miał na myśli, a nie jedynie domysły własne
3. bo to muzyka filmowa
4. bo wtedy łatwiej o konkretne skojarzenia
płyta to jedna rzecz. film to druga.
No nie pierdol
Nie zmienia to faktu, że płyty LEPIEJ SIĘ SŁUCHA PO FILMIE.
jak ja przy dredzie mówiłem że poczekajmy na film, to się śmiałeś.
Otototo! Typowe odwracanie kota ogonem przez Adama. Zresztą z Dredda dalej się śmieje - po filmie zyskały może ze 2 utwory z płyty, a i w filmie Dredd działał na zasadzie "jest bo jest" Skyfall to zupełnie nie ta półka.
tylko że dredd i cała muzyka do niego - styl, jakość, wykonanie, instrumentacja - wszystko - to zupełnie inna bajka i nie można porównywać tych sytuacji.
To po chuj zacząłeś to porównanie?
Ale na płycie nie bardzo. zrozum, że my tam gadamy o płycie, a nie filmie.
Zrozum, że ja pisałem o muzyce w kontekście filmu - to nie boli

A płyta? No jest słabsza, ale patrz wyżej.
Ode mnie EOT - co miałem napisać, napisałem. Reszta w recce, a ta dyskusja i tak wiemy jak się skończy.
