#2329
Post
autor: Mefisto » sob paź 22, 2011 21:55 pm
An Everlasting Piece - bardzo fajna muzyka irlandzko brzmiąca, choć idę o zakład, że to nie Zimmerowi największe atrakcje tu zawdzięczamy. Mała rzecz, a cieszy.
3+ / 5
Heart of Darkness - w gierkę nie grałem, ale muzyka, sprytnie zmontowana do przystępnego albumu jest fajna.
4- / 5
The River - bardzo ładny, nastrojowy Williams z pięknie prowadzonymi skrzypkami. Chwilami miód, choć czasem wkrada się lekki underscore na tym króciutkim albumie.
4 / 5
Rosewood - holy fuck! Jeden z mniej znanych Williamsów i żałuję, że trafiłem nań dopiero dzisiaj. Co prawda kilka pieśni kościelnych bym wywalił w cholerę, ale reszta ma taki klimat, że Monachium i Amistad się mogą schować. Już samo The Town Burns miażdży jajca. Kapitalny score.
4,5 / 5
Ace Combat 6: Fires of Liberation - mocna, dynamiczna muzyka z mocarnymi fragmentami. I choć 3 CD to lekkie przegięcie, to sama muzyka świetna.
4 / 5
Casanova (2005) - Desplat adaptuje klasyków przez cały album, więc można się pospać.
3 / 5
Adaptation - typowy Burwell do niskobudżetówki, nawet chwytliwy, ale bez rewelacji.
3 / 5
Money Train - wydanie od La-la długie nie jest, ale score się dłuży. Świetny temat główny i niezła muzyka akcji, ale poza tym bardzo miałka muzyka.
3- / 5
Spies Like Us - klasyka, Bernstein nie schodzi poniżej poziomu, ale jakoś większego wrażenia na mnie nie wywarł. W filmie sprawdza się to wszystko o niebo lepiej.
3 / 5
The Chamber - Burwell z nieco mniej znanej strony, score mocno posępny, ale klimatyczny. Dobra muzyka, ale raczej nie do słuchania.
3- / 5
La Femme Du Cosmonaute - mniej znany Desplat, przyjemna, chwytliwa muzyka do jakiejś komedyjki. Niby nic wielkiego, ale lepsze od przykładowej Tamara Drew.
3 / 5
La Fille Du Puisatier - kiszka, score krótki, ale totalnie nie zapadający w pamięć, do tego jakieś wstawki z epoki. Brrr...
2 / 5
Raising Arizona and Blood Simple - płyta o dwóch obliczach, jedno rzecz jasna mroczniejsze, drugie bardziej zadziorne. W obu Burwell sprawdza się dobrze, ale to kolejna jego płyta, do której nieczęsto się wraca.
3 / 5
Bulletproof - z całym szacunkiem dla Elmera, ale muzyka totalnie do zapomnienia.
2 / 5
A Midnight Clear - nigdy nie wydany, mało znany Isham. Klimatyczna muzyka z klasą, ale przez skromność materiału i jej bootlegową jakość raczej ciekawostka.
2,5 / 5
Dragnet - jak zawsze w przypadku Newborna, temat główny jest fajny, fajna jest też piosenka, ale reszta średnia.
2 / 5
Mary, Queen of Scots - solidna ilustracja, ale strasznie krótka i raczej w pamięć nie zapada. Barry na autopilocie.
3- / 5
Starcrash - Barry w formie, choć autopilota i tu da się wyczuć. Niemniej solidny album i muzyka chwytliwa.
4 - / 5
Fitzwilly - komediowy, mocno jazzowy Williams z nutką dramatyzmu. Raczej do zapomnienia.
2 / 5
The Long Goodbye - również jazz, ale już na poważnie. Tak, jak i film - klasyka, choć na dłuższą metę większego wrażenia nie robi.
3 / 5
The Comancheros - kolejny Bernstein, tym razem westernowy. Takie klimaty lubię, więc i ten score mi się podobał. Jest żywy, chwytliwy i po prostu dobry.
4- / 5
Sea of Love - całkiem niezła kompozycja Jonesa, szkoda, że nastawił się na jeden tylko temat.
3+ / 5
Genesis - jak zwykle Coulais powala pomysłami, mimo iż płyta nie powala tak, jak jego najsłynniejsze dokonania (choć podobała mi się bardziej od Microcosmosu, który na albumie nieco biednie wypada względem filmu)
3+ / 5
Five Corners - może w filmie się sprawdza, ale albumowo to jeden z gorszych JNH z jakim miałem przyjemność. Odradzam.
2 / 5
The Wicker Man - Badalamenti odwalił porządną robotę. Score może niczym nie zaskakuje, a i to nie ta jakość co Twin Peaks, ale słucha się tego dobrze, album także solidnie zmontowano.
3+ / 5
Cousins - przyjemna muzyczka z przepięknym tematem głównym, zdecydowanie jeden z bardziej intymnych Badalamentich, a przy tym jeden z moich ulubionych. Liryka mnie za każdym razem rozwala.
4 / 5
Firewalker i Death Warrant - dwie pozycje od Changa, który nigdy chwytliwej muzyki specjalnie nie pisał. I tak jest i tu. Plus za klimat i sam dźwięk, parę tematów także daje radę, ale reszta jest średnia. Dla maniaków.
naciągane 3 / 5
Flyers - przyjemna, choć mało znana kompozycja Basila. Z oczywistych względów krótka, acz potrafi porwać.
3 / 5
Shattered Glass - kolejny średniak, tym razem od Danny. Właściwie już nawet nic nie pamiętam z tej krótkiej płyty.
2 / 5
Exotica - tu już lepiej, choć i ta partytura mnie nie porwała. Solidny Danna, ale nic poza tym.
3- / 5