Jestem pod dużym wrażeniem tej płyty. Jak już wszyscy zdążyli zauważyć, jest idealnie skrojona, przy takim brzmieniu tyle wystarczy w zupełności. Stylistycznie wreszcie Shore się dalej rozwija - z resztą jak zwykle u Cronenberga (z wyjątkiem History of Violence).
Na tle roku, jak i ogólnie filmówki ostatnio, score się wybija i wydaje się być brzmieniowo świeży. Dużo tu ciekawych pomysłów i rozwiązań, a piosenki naturalnie współgrają z muzyką ilustracyjną - szczególnie "Long to Live" jest po prostu cudne. Ze score'u najbardziej spodobały mi się "White Limos", "Asymmetrical" i "Benno". Po układzie albumu z resztą wnioskuję, że Shore bardzo mądrze dawkuje napięcie i klimat, a "Benno" to taki swoisty finał. Jedyne co mi tu trochę, ale naprawdę lekko nie pasuje to "Mecca" - mogli darować.
Tak czy inaczej, Shore pokazał jak powinno się robić ambient w filmówce - "Brake" czy plumkanie Reznora wypadają przy tym wręcz śmiesznie. Ode mnie mocne 4/5, a po filmie może tylko wzrosnąć (chociaż podejrzewam, że nie).
Shore ma obecnie tendencję zwyżkową. Mam nadzieję, że przy Hobbicie ją utrzyma i otrzymamy jeszcze lepszą muzykę. Z resztą spojrzałem na następne projekty Shore'a i mam nadzieję, że się nie pomylę, jeśli stwierdzę, że teraz może nastać jego czas. Po Hobbicie - Hobbit 2, Matarese Circle, Sinatra, Silence, Rise of Theodore Roosevelt. Jackson, Cronenberg i 3x Scorsese. Dla kogo Shore ma pisać swoje najlepsze score'y, jak nie dla nich?
