James Horner - Avatar

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#136 Post autor: Marek Łach » pt lis 20, 2009 00:42 am

Koper pisze: Jeśli rozumieli zasady działania to powinni na tej podstawie zbudować własne wersje broni, działające z DNA ludzkim. Ale sam statek, zdolny przemierzać kosmos i pokonywać ot tak sobie ziemską grawitację był niewątpliwie ciekawszym okazem badań niż jakiekolwiek karabiny obcych. Czy jego dewastowanie byłoby aktem agresji? Skoro krewetki były standardowo głupsze od Foresta, to raczej nie powinni się tym przejmować. Zwłaszcza, że i tak w planach było przesiedlenie do krewetkowego Oświęcimia. :P
Krewetki były problemem, zniszczenie statku oznaczało, że problem definitywnie zostaje na Ziemi.
Koper pisze: Kolejne pytania: jak krewetki ściągnęły ze statku wiszącego kilkadziesiąt metrów nad ziemią broń i wielkie roboty? Przecież transport organizowała MNU. Wysłali helikoptery po krewetki i razem z nimi zabierali na pokład to wszystko? Pomijając kwestie techniczno-załadunkowe, to nie przeszkadzało im to? Nie zwracali na to uwagi?
Może krewetki brały ze sobą jakąś czesc dobytku na Ziemię? Karabiny łatwo było przemycic, a w filmie widac, że chociaż prawns nie rozumieją po ludzku terminu "własnosc" to jednak (przynajmniej czesc z nich, a to wystarczy - aż tyle tej broni w filmie przecież wcale nie widzimy) przechowywały w swoich domach różne przedmioty, co w sumie odpowiada terminowi "posiadanie". Robota mogli przecież ściągnąc/wykrasc Nigeryjczycy - wystarczyło przekupic kogoś z ochrony dystryktu, poza tym 2 lata to masa czasu na wszelkie przekręty. Tyle że nie bardzo rozumiem, jakie znaczenie dla samego filmu ma wyjaśnienie tego wątku, Blompkamp pozostawia go domysłom, nie widzę w filmie niczego co prowadziłoby tu do jakichś sprzeczności logicznych.
Koper pisze:A hybryda w trakcie przemiany? To dopiero interesujące z naukowego punktu widzenia obserwować i badać kolejne fazy przemiany. Ale nie dla MNU. Lepiej zawczasu pociąć na części i zrobić sekcję. Więcej: zrobić sekcję zwłok przed śmiercią obiektu badań. :P
Tu zgoda.
Koper pisze:No a tu największy bzdet. Zamiana z jednego organizmu w drugi po psiknięciu się "sprayem". I to niby "Avatar" ma być baśniowy. :P
Tego zupełnie rozumiem i mówisz to ty, stary fan SF:P Przecież w każdym filmie z tego gatunku jest pewien minimalny element umowności, który przyjmujemy z góry za pewnik. Może i Blomkamp wybrał wyjście banalne, ale czy od razu oznacza to głupie? Głupim pomysłem jest kwas zamiast krwi, a jakoś nie przeszkadza nam to w odbiorze Aliena, co więcej tłumaczy się go w ten sposób, że to odmienna rasa o nieznanej nam budowie i ten kwas w żyłach mogła miec:P Analogicznie - krewetki to odmienna rasa z inną technologią, "spray" mógł powodowac zmiany genetyczne. Banalne ale do przyjęcia.

Koper pisze:Oczywiście Wawrzyniec ma rację z tymi podobieństwami do "Muchy". Ja jeszcze widzę podobieństwo do "Total Recall" w scenie ucieczki bohatera ze stołu operacyjnego. :)
Mucha to wiadomo. TR w sumie też można podciagnac. Dystrykt fajnie szanuje dorobek SF i odwołuje się do pewnych motywów:)
Koper pisze: Oczywiście, żeby nie było, zgadzam się, że "Dystrykt 9" to jeden z najciekawszych filmów sci-fi ostatnich lat, ale też nie jest to jakieś wielkie i odkrywcze dzieło. W dodatku mam wrażenie, że Blomkamp nie mógł się do końca zdecydować, czy jechać z reportażową formą, czy bardziej klasyczną (i wyszło pół na pół), czy ma być realistycznie, prawdopodobnie, czy może bardziej alegorycznie - apertheid etc.. I tu też wyszło pół na pół.
Akurat myślę, że pod względem formy ten film jest niezwykle zgrabny. Po prostu przejście czy stopniowe odejście od formy reportażu do "kamery z ręki" wypada bardzo naturalnie, zwłaszcza że nie następuje w jednej chwili - szwankowałoby, gdyby Blomkamp zamiast trzęsącego się obrazu postawił kamerę na statywie. I też nie uważam D9 za wielkie, odkrywcze dzieło, tylko za świetny film :wink:

Koper pisze: I jeszcze te denne wątki "międzygalaktycznej prostytucji". No, sorry, ale czy krewetki w ogóle miały płeć? :P Ziemskie kobiety były dla nich równie atrakcyjne jak oni dla nas.
Nie wiadomo czy miały, ale nie oznacza to że nie miały. Niektórzy ludzie wolą owce od kobiet, więc czemu dziwi cię takie ekstremum jak to zasygnalizowane przez Blomkampa?:P
Koper pisze: Wątek przyjaźni międzyrasowej to żadna nowość w sci-fi, wiele książek go przerabiało i w moim odczuciu ciekawiej niż "D9", który go w sumie ledwie liznął. Także "Enemy Mine" to przerabiał i też o wiele ciekawiej, bo tam główny bohater nie musiał zmutować w Dracka, by zrozumieć obcą rasę.
W D9 nie ma wątku przyjaźni, D9 w ogóle nie patrzy na problem apartheidu w tak edukacyjny sposób jak nauka tolerancji. Wikus niczego się nie nauczył, walczył o przetrwanie, nie pokochał krewetek, tylko próbował ratowac siebie. Pomyliłeś film z Avatarem :lol:
Koper pisze:Wawrzyniec - "Wall-E" to oczywiście również bardzo dobry film (mimo, iż wygląd tytułowego bohatera zerżnięto z "Krótkiego spięcia" :D) ale to też nie za bardzo "science" fiction. :)
WALL-E to arcydzieło, jesli traktowac je jako film SF, to obok CoM najlepsze SF dekady...

Dobra, musiałem się odniesc do powyższych, następnym razem postaram się nie offtopowac :mrgreen:

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#137 Post autor: Marek Łach » pt lis 20, 2009 00:44 am

Koper pisze:
Marek Łach pisze:Tu macie lincze do klipu z Avatara: http://rs20.rapidshare.com/files/308614 ... l_yeah.mpg
Obiecujące (choć jedno wam powiem: daliby Jackowi starego, dobrego Kałacha bo ta broń przyszłości to do dupy :P:D), ale więcej nie wrzucaj, bo jeszcze parę takich i będzie można sobie cały film złożyć przed premierą. ;)
Powiedziałem sobie, że więcej nie obejrzę, żeby sobie nie psuc przyjemności, ale człowiek to słaba istota :(

Swoją drogą Horner w wywiadzie potwierdził, że Avatar ma trwac ok. 3h.

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34883
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#138 Post autor: Wawrzyniec » pt lis 20, 2009 17:01 pm

A ja jednak ćwiczę twardą wolę i do żadnych linków, klipów, newsów zwiazanych z "Avatarem" nie zaglądam. Nie chcę sobie zepsuć oglądania, które następi... No właśnie kiedy jest dokładna polska premiera tego filmu? Wiem tylko, że najpóźniej ze wszystkich krajów na świecie :wink:
Gdyż naprawdę wielką przyjemnością jest oglądać film o którym mało się wie. Tak np. jak wybrałem się z moją siostrą na "Dystrict 9" to ona nic o tym filmie nie wiedziała i tym lepiej się jej go oglądało. A patrząc, że mamy tutaj specjalistów od tego filmu to ja muszę zadać jedno, bardzo ważne pytanie, które mnie przez cały film nurtowało: Jak się ludzie z tym "krewetkami" porozumiewali?" :? Może nie oglądałem dokładnie filmu i trochę też wstydziłem się zadać komuś to pytanie, to może tutaj znajdę większą wyrozumiałość? :wink:
A w ogóle to "Dystrict 9" na pewno zalicza się do ważniejszych filmów roku 2009. Więc może i pojawiłaby się recenzja soundtracku do niego? Wiem, że muzyka ta nie jest jakoś bardzo odkrywcza i ma sporo z Jamesa Newtona Howarda jak i "The Dark Knighta", ale w sumie film taki ważny, więc może i muzyką należałoby się zająć? :wink: :wink: :wink:
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#139 Post autor: Koper » pt lis 20, 2009 17:17 pm

Wielkim fanem tego filmu wiesz kto jest, więc do niego wszelkie prośby proszę kierować. :D

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#140 Post autor: Koper » pt lis 20, 2009 17:31 pm

Marek Łach pisze:Krewetki były problemem, zniszczenie statku oznaczało, że problem definitywnie zostaje na Ziemi.
Och, nie taką liczbę istot żywych uśmiercano w historii ludzkości... :P Poza tym nikt się nie łudził, że one odlecą i będzie jak dawniej. No chyba, że Ty. :P
Marek Łach pisze:Robota mogli przecież ściągnąc/wykrasc Nigeryjczycy - wystarczyło przekupic kogoś z ochrony dystryktu, poza tym 2 lata to masa czasu na wszelkie przekręty. Tyle że nie bardzo rozumiem, jakie znaczenie dla samego filmu ma wyjaśnienie tego wątku, Blompkamp pozostawia go domysłom, nie widzę w filmie niczego co prowadziłoby tu do jakichś sprzeczności logicznych.
Znaczenie robota dla fabuły jest akurat bardzo duże. Bez niego nie byłoby finałowej nawalanki i Vikus nie pomógłby krewetkowym koleżkom w ucieczce. :P I kolejna dziwna rzecz: Vikus przejął trochę DNA (czy kosmici muszą mieć w ogóle DNA? co innego mogłoby być nośnikiem informacji genetycznej...) krewetek i od razu nauczył się obsługi ich robota a także statku-lądownika. Tu od razu kolejna zagwozdka, bo po wszystkich perypetiach z paliwem, zestrzeleniem lądownika etc. okazuje się że mały krewetkowy szczyl potrafi zdalnie uruchomić promień ściągający lądownik na górę.
Marek Łach pisze:Tego zupełnie rozumiem i mówisz to ty, stary fan SF:P Przecież w każdym filmie z tego gatunku jest pewien minimalny element umowności, który przyjmujemy z góry za pewnik. Może i Blomkamp wybrał wyjście banalne, ale czy od razu oznacza to głupie? Głupim pomysłem jest kwas zamiast krwi, a jakoś nie przeszkadza nam to w odbiorze Aliena, co więcej tłumaczy się go w ten sposób, że to odmienna rasa o nieznanej nam budowie i ten kwas w żyłach mogła miec:P Analogicznie - krewetki to odmienna rasa z inną technologią, "spray" mógł powodowac zmiany genetyczne. Banalne ale do przyjęcia.
Po 1. "Alien" nie zgrywał paradokumentu. :P
Po 2. Wcale nie było nigdy powiedziane, że ten kwas jest zamiast krwi (to znaczy, że nie było nigdy mówione, że on spełnia rolę krwi, czyli że rozprowadza tlen po komórkach bo to by był debilizm). Natomiast samo "posiadanie w sobie" kwasu to żadna wielka rzecz. Słyszałeś o kwasie mrówkowym? :P Myślisz, że skąd nazwa? :D
Marek Łach pisze:Nie wiadomo czy miały, ale nie oznacza to że nie miały. Niektórzy ludzie wolą owce od kobiet, więc czemu dziwi cię takie ekstremum jak to zasygnalizowane przez Blomkampa?:P
Owca jest kręgowcem, ba, jest ssakiem. Ma podobną anatomie, rozmnaża się w identyczny sposób. Już abstrahując od tego, jakie kto zboczenia lubi :P takie spółkowanie międzygatunkowe jest wykonalne. Zresztą taki koń może to robić z osłem i nawet jeszcze są efekty takiego związku w postaci muła. :D Ale tak jak szczur nie będzie uprawiać seksu z krabem, tak człowiek z kosmiczna krewetką. :P A gdyby nawet znalazł się jakiś totalnie odjechany zboczeniec to byłby to naprawdę margines a nie sposób na biznes dla gangu. W tym względzie Blomkamp próbował być alegoryczny chyba, ale to jak mówię, gryzie się z resztą.
Marek Łach pisze:W D9 nie ma wątku przyjaźni, D9 w ogóle nie patrzy na problem apartheidu w tak edukacyjny sposób jak nauka tolerancji. Wikus niczego się nie nauczył, walczył o przetrwanie, nie pokochał krewetek, tylko próbował ratowac siebie. Pomyliłeś film z Avatarem :lol:
Dlatego uważam, że Blomkamp ledwo prześlizguje się po pewnych problemach a meritum filmu to tak naprawdę akcja, akcja i jeszcze raz akcja. :)

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#141 Post autor: Marek Łach » pt lis 20, 2009 17:52 pm

Koper pisze: Och, nie taką liczbę istot żywych uśmiercano w historii ludzkości... :P Poza tym nikt się nie łudził, że one odlecą i będzie jak dawniej. No chyba, że Ty. :P
Może po dwóch latach w momencie akcji filmu nikt już się nie łudził, ale w ciągu 2 lat wiele się mogło zmienic, nie? Na pewno nie jest tak, że od pierwszego dnia nikt nie spodziewał się, że po kosmitów nie przyleci wsparcie czy coś w tym stylu.
Koper pisze: Znaczenie robota dla fabuły jest akurat bardzo duże. Bez niego nie byłoby finałowej nawalanki i Vikus nie pomógłby krewetkowym koleżkom w ucieczce. :P I kolejna dziwna rzecz: Vikus przejął trochę DNA (czy kosmici muszą mieć w ogóle DNA? co innego mogłoby być nośnikiem informacji genetycznej...) krewetek i od razu nauczył się obsługi ich robota a także statku-lądownika. Tu od razu kolejna zagwozdka, bo po wszystkich perypetiach z paliwem, zestrzeleniem lądownika etc. okazuje się że mały krewetkowy szczyl potrafi zdalnie uruchomić promień ściągający lądownik na górę.
Ło matko. Przecież obsługa broni krewetek była analogiczna do obsługi zwykłej ludzkiej broni w sensie, że musiałeś nacisnac spust - różnica była taka, że bonusem do tego był pasujący genom. DNA Wikusa zmutowało, więc teraz naciśnięcie spustu zaczynało działac, i tyle. Z mechem pewnie podobnie. A krewetkowy szczyl po prostu miał rozgarniętego ojca, który go tego nauczył, przecież to oczywiste, że obaj należeli do grona inteligentniejszych spośród obcych :P
Koper pisze: Po 1. "Alien" nie zgrywał paradokumentu. :P
Po 2. Wcale nie było nigdy powiedziane, że ten kwas jest zamiast krwi (to znaczy, że nie było nigdy mówione, że on spełnia rolę krwi, czyli że rozprowadza tlen po komórkach bo to by był debilizm). Natomiast samo "posiadanie w sobie" kwasu to żadna wielka rzecz. Słyszałeś o kwasie mrówkowym? :P Myślisz, że skąd nazwa? :D
To że D9 ma taką a nie inną formę nie oznacza że rości sobie prawa do jakiejś wszechstronnej, ultrarealistycznej analizy fikcyjnej rzeczywistości. To nie jest film Altmana, tylko kino rozrywkowe z pewną myślą przewodnią, ale wciąż kino rozrywkowe. Forma reportażu jest zastosowana w pierwszej kolejności po to, by odrzec film z wrażenia fikcyjności, jakie zawsze towarzyszy SF.

Porównujesz kwas mrówkowy z kwasem Aliena przeżerającym kilka pokładów nowoczesnego statku kosmicznego przemierzającego tysiące lat świetlnych galaktyki? Proszę Cię... :lol:
Koper pisze: Owca jest kręgowcem, ba, jest ssakiem. Ma podobną anatomie, rozmnaża się w identyczny sposób. Już abstrahując od tego, jakie kto zboczenia lubi :P takie spółkowanie międzygatunkowe jest wykonalne. Zresztą taki koń może to robić z osłem i nawet jeszcze są efekty takiego związku w postaci muła. :D Ale tak jak szczur nie będzie uprawiać seksu z krabem, tak człowiek z kosmiczna krewetką. :P A gdyby nawet znalazł się jakiś totalnie odjechany zboczeniec to byłby to naprawdę margines a nie sposób na biznes dla gangu. W tym względzie Blomkamp próbował być alegoryczny chyba, ale to jak mówię, gryzie się z resztą.
Ale krewetki są wbrew pozorom całkiem humanoidalne. Sam fakt tego, że Wikus po cześciowej mutacji zaledwie mógł obsługiwac ich broń, świadczy o tym, że nie są pod względem anatomicznym aż tak odległe od istot ziemskich. Alieny miały inną anatomię i sposób rozmnażania, ale facehuggery mimo to idealnie pasowały do ludzkiego układu pokarmowego:P Alegoryczny jest tu Blomkamp na pewno, jest to motyw niezbyt dopracowany i dlatego łatwo się go doczepic, ale nie skreślałbym go tak od razu.
Koper pisze: Dlatego uważam, że Blomkamp ledwo prześlizguje się po pewnych problemach a meritum filmu to tak naprawdę akcja, akcja i jeszcze raz akcja. :)


To że nie spojrzał na ten problem od strony tolerancji, jak oczekiwałeś, nie znaczy, że się po problemie apartheidu prześlizguje - ten film bardziej opisuje zjawisko niż analizuje je etiologicznie, dzięki czemu nie popada w edukacyjny ton.

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#142 Post autor: Marek Łach » pt lis 20, 2009 18:02 pm

Wawrzyniec pisze:A ja jednak ćwiczę twardą wolę i do żadnych linków, klipów, newsów zwiazanych z "Avatarem" nie zaglądam. Nie chcę sobie zepsuć oglądania, które następi... No właśnie kiedy jest dokładna polska premiera tego filmu? Wiem tylko, że najpóźniej ze wszystkich krajów na świecie :wink:
25 grudnia, żenada...
Wawrzyniec pisze:Gdyż naprawdę wielką przyjemnością jest oglądać film o którym mało się wie. Tak np. jak wybrałem się z moją siostrą na "Dystrict 9" to ona nic o tym filmie nie wiedziała i tym lepiej się jej go oglądało. A patrząc, że mamy tutaj specjalistów od tego filmu to ja muszę zadać jedno, bardzo ważne pytanie, które mnie przez cały film nurtowało: Jak się ludzie z tym "krewetkami" porozumiewali?" :? Może nie oglądałem dokładnie filmu i trochę też wstydziłem się zadać komuś to pytanie, to może tutaj znajdę większą wyrozumiałość? :wink:
Jest to dosc naciągany motyw, ale nie bardzo wiem, jak mógł go Blomkamp inaczej rozegrac (może jakiś elektroniczny tłumacz?). Faktem jest, że lingwistycznie krewetki są tak odległe od ludzi, że trudno sobie wyobrazic, jak nawzajem moglibyśmy się tak łatwo porozumiewac. W filmie tego nie wytłumaczyli niestety.
Wawrzyniec pisze: A w ogóle to "Dystrict 9" na pewno zalicza się do ważniejszych filmów roku 2009. Więc może i pojawiłaby się recenzja soundtracku do niego? Wiem, że muzyka ta nie jest jakoś bardzo odkrywcza i ma sporo z Jamesa Newtona Howarda jak i "The Dark Knighta", ale w sumie film taki ważny, więc może i muzyką należałoby się zająć? :wink: :wink: :wink:
Hmm może i tak, w sumie jak dla mnie muzyka to najsłabsza czesc tego filmu. Może jednak Koper by chciał? :wink:

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#143 Post autor: Koper » pt lis 20, 2009 18:16 pm

Marek Łach pisze:Może po dwóch latach w momencie akcji filmu nikt już się nie łudził, ale w ciągu 2 lat wiele się mogło zmienic, nie? Na pewno nie jest tak, że od pierwszego dnia nikt nie spodziewał się, że po kosmitów nie przyleci wsparcie czy coś w tym stylu.
2? A to nie było kilkanaście lat?
Marek Łach pisze:Ło matko. Przecież obsługa broni krewetek była analogiczna do obsługi zwykłej ludzkiej broni w sensie, że musiałeś nacisnac spust - różnica była taka, że bonusem do tego był pasujący genom. DNA Wikusa zmutowało, więc teraz naciśnięcie spustu zaczynało działac, i tyle. Z mechem pewnie podobnie. A krewetkowy szczyl po prostu miał rozgarniętego ojca, który go tego nauczył, przecież to oczywiste, że obaj należeli do grona inteligentniejszych spośród obcych :P
A nauczył się tego z książek czy może wielokrotnie ćwiczył podczas pobytu na Ziemi? :P

Obsługa mecha to raczej nie jest taka prosta sprawa. Chyba, że dla takiego geniusza jak Ty. :P Pewnie jakbys zasiadł za sterami samolotu to też od razu byś mógł latać, to prawie jak jazda samochodem. :P
Marek Łach pisze:Forma reportażu jest zastosowana w pierwszej kolejności po to, by odrzec film z wrażenia fikcyjności, jakie zawsze towarzyszy SF.
No i właśnie filmowe naiwności te wrażenie skutecznie przywracają. :P
Marek Łach pisze:Porównujesz kwas mrówkowy z kwasem Aliena przeżerającym kilka pokładów nowoczesnego statku kosmicznego przemierzającego tysiące lat świetlnych galaktyki? Proszę Cię... :lol:
Porównujesz aliena z mrówką? :P Na mrówki nie trzeba by space marines i Ripley. :D
A tak serio, to tylko kwestia chemiczna. Jaki kwas z czym i jak mocno reaguje.
Marek Łach pisze:Ale krewetki są wbrew pozorom całkiem humanoidalne. Sam fakt tego, że Wikus po cześciowej mutacji zaledwie mógł obsługiwac ich broń, świadczy o tym, że nie są pod względem anatomicznym aż tak odległe od istot ziemskich.
Zaraz jeszcze dojdziesz do wniosku, że to zaginieni mieszkańcy Atlantydy, którzy kiedyś uciekli w kosmos a teraz wrócili. :P To totalnie inne istoty niż ludzie, z innego świata. Spójrz na ich aparat gębowy a'la doktor Zoidberg :P, na szkielet zewnętrzny, na sposób rozmnażania. Cztery kończyny i pionowa sylwetka nie sprawiają, że są nam bliżsi niż np. wieloryby.
Marek Łach pisze:Alieny miały inną anatomię i sposób rozmnażania, ale facehuggery mimo to idealnie pasowały do ludzkiego układu pokarmowego:P
Po pierwsze nie rozmawiamy o Alienie. :P A po drugie nigdy nie wyjaśniono czy ksenomorfy to istoty wykształcone gdzieś przez naturę czy może efekt genetycznych zabaw tej rasy, której martwego przedstawiciela znaleziono w części pierwszej. Poza tym, o ile pamiętam z części trzeciej, to pasowały i do psa, i do woła (w zależności od wersji filmu), o wspomnianym kosmicie nie mówiąc. :)
Marek Łach pisze:To że nie spojrzał na ten problem od strony tolerancji, jak oczekiwałeś, nie znaczy, że się po problemie apartheidu prześlizguje - ten film bardziej opisuje zjawisko niż analizuje je etiologicznie, dzięki czemu nie popada w edukacyjny ton.
Problem właśnie w tym, że nie wiadomo z jakiej strony na to spojrzał. Bo z jednej strony jest krewetka-tatuś i krewetka-synuś, strasznie rozczulająca para, która niejako ma reprezentować humanistyczne przesłanie filmu i pokazywać, że kosmita jest niby inny a jednak taki jak my. A z drugiej strony cała reszta tego gatunku to agresywna, bezmyślna tłuszcza, którą najlepiej przerobić na konserwy rybne i której ani trochę nie żal. W ogóle strasznie rasistowski ten film, a Nigeryjczycy to dopiero w nim zło. :D
Ale czy film opisuje w ogóle zjawisko appertheidu? Moim zdaniem nie. To zjawisko w RPA nie polegało na tym, że w Johanesburgu czarni żyli w getcie, ale na tym, że były sfery tylko dla białych. Gdyby mała krewetka chciała iść do ludzkiej szkoły i jej odmówiono, to może byłaby to jakaś alegoria do appertheidu. Zatem raczej Blomkamp zahacza o kwestię biedy i slumsów, które do RPA bynajmniej się nie ograniczają.

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#144 Post autor: Marek Łach » pt lis 20, 2009 18:48 pm

Koper pisze:2? A to nie było kilkanaście lat?
Jezu, oczywiście!! Miałem jakieś mega zacmienie gdy to pisałem!!!
Koper pisze: A nauczył się tego z książek czy może wielokrotnie ćwiczył podczas pobytu na Ziemi? :P
Przecież lądownik był ukryty przez lata pod ich domostwem, zresztą Christopher przygotowywał syna do pomocy w razie odlotu z Ziemi - synalek doskonale się orientował w kwestiach technicznych statku.
Koper pisze: Obsługa mecha to raczej nie jest taka prosta sprawa. Chyba, że dla takiego geniusza jak Ty. :P Pewnie jakbys zasiadł za sterami samolotu to też od razu byś mógł latać, to prawie jak jazda samochodem. :P
Nowoczesny robot, oparty na biotechnologii, to nie ładowarka z Aliens:P założę się, że ruchy w nim były dosc intuicyjne, poza tym Wikus raczej nieudolnie go obsługuje, a pewne efektowne sytuacje typu chwytanie rakiety mogły byc wynikiem oprogramowania obsługującego mecha.
Koper pisze: Zaraz jeszcze dojdziesz do wniosku, że to zaginieni mieszkańcy Atlantydy, którzy kiedyś uciekli w kosmos a teraz wrócili. :P To totalnie inne istoty niż ludzie, z innego świata. Spójrz na ich aparat gębowy a'la doktor Zoidberg :P, na szkielet zewnętrzny, na sposób rozmnażania. Cztery kończyny i pionowa sylwetka nie sprawiają, że są nam bliżsi niż np. wieloryby.
Ale z drugiej strony też nie do końca wiemy na czym ta prostytucja miała polegac, chyba nikt nie wspominał że ktoś z krewetkami przerabiał ziemską kamasutrę:P Może robiło się im dobrze w inny sposób, niekoniecznie wiążący się z układem rozrodczym :mrgreen: To chyba nie forum na akurat taką rozkminę :mrgreen:
Koper pisze: Poza tym, o ile pamiętam z części trzeciej, to pasowały i do psa, i do woła (w zależności od wersji filmu), o wspomnianym kosmicie nie mówiąc. :)
Ale tu wracamy do tego, że pies i wół to ziemskie stworzenia, z którymi co niektórzy ludzie mogliby spółkowac i byłoby to wykonalne :mrgreen: Czyli wracamy do tego, że facehugger jest zaskakująco dopasowany do ziemskich warunków - ej czy ja próbuję krytykowac Aliena? Chyba czas przystopowac :lol:
Koper pisze:A z drugiej strony cała reszta tego gatunku to agresywna, bezmyślna tłuszcza, którą najlepiej przerobić na konserwy rybne i której ani trochę nie żal.
Faszystowsko to zabrzmiało:D Jak dla mnie to jest właśnie fajny zabieg, bo jeśli ta czesc spolecznosci krewetek nas obrzydza i życzymy im tego, co Ty powyżej, to znaczy że coś z nami jest nie tak i Blomkamp trafnie to u widzów piętnuje. :wink:
Koper pisze:Ale czy film opisuje w ogóle zjawisko appertheidu? Moim zdaniem nie. To zjawisko w RPA nie polegało na tym, że w Johanesburgu czarni żyli w getcie, ale na tym, że były sfery tylko dla białych. Gdyby mała krewetka chciała iść do ludzkiej szkoły i jej odmówiono, to może byłaby to jakaś alegoria do appertheidu. Zatem raczej Blomkamp zahacza o kwestię biedy i slumsów, które do RPA bynajmniej się nie ograniczają.
Myślę, że film jak najbardziej jest metaforą apartheidu, właśnie poprzez umiejscowienie akcji w RPA, i tak chyba zresztą dosc powszechnie się go odczytuje. Oczywiście apartheid jako taki to tylko jedno z oblicz rasizmu, a właśnie rasizmem jako takim D9 się zajmuje, ale Johannesburg a także zachowania czarnej ludności w filmie wyraźnie stanowią odniesienia do tego, co w RPA działo się przez pół XX wieku - czyli segregacji rasowej. Traktowanej przez Blomkampa wybiórczo, prawda, ale akurat motyw szkolnictwa byłby tutaj niepoważny. Czarni w czasach apartheidu mieli wydzielone strefy-regiony, poza tym omnipotencja MNU i pogwałcenia praw krewetek dosc dobrze wpisują się w problematykę ograniczania praw (w tym wypadku) mniejszości.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#145 Post autor: Koper » pt lis 20, 2009 19:49 pm

Marek Łach pisze: Jezu, oczywiście!! Miałem jakieś mega zacmienie gdy to pisałem!!!
Żeby tylko wtedy... :P:D
Marek Łach pisze: Przecież lądownik był ukryty przez lata pod ich domostwem, zresztą Christopher przygotowywał syna do pomocy w razie odlotu z Ziemi - synalek doskonale się orientował w kwestiach technicznych statku.
Co do ich domostwa to MNU coś zapomniała zrobić z nim porządku, po tym jak Vikus wykrył wg ich rozumienia nielegalne skupisko sprzętu komputerowego.
Marek Łach pisze: Nowoczesny robot, oparty na biotechnologii, to nie ładowarka z Aliens:P założę się, że ruchy w nim były dosc intuicyjne, poza tym Wikus raczej nieudolnie go obsługuje, a pewne efektowne sytuacje typu chwytanie rakiety mogły byc wynikiem oprogramowania obsługującego mecha.
Ładowarka miała pewnie mniej funkcji. :P Intuicyjne ale dla krewetki, wychowanej w krewetkolandzie ;) a nie dla człowieka. Windowsa ani Linuxa tam raczej nie było. :D
Marek Łach pisze: Ale z drugiej strony też nie do końca wiemy na czym ta prostytucja miała polegac, chyba nikt nie wspominał że ktoś z krewetkami przerabiał ziemską kamasutrę:P Może robiło się im dobrze w inny sposób, niekoniecznie wiążący się z układem rozrodczym :mrgreen: To chyba nie forum na akurat taką rozkminę :mrgreen:
Tak, smyrało ptasim piórkiem po mackach w gębie. ;):D Ale też chyba bardziej byłoby podniecające dla krewetki, gdyby to - cokolwiek to było - robiła im inna krewetka (płci przeciwnej???), a nie zapewne obleśny dla nich człowiek. :)
Marek Łach pisze:Faszystowsko to zabrzmiało:D Jak dla mnie to jest właśnie fajny zabieg, bo jeśli ta czesc spolecznosci krewetek nas obrzydza i życzymy im tego, co Ty powyżej, to znaczy że coś z nami jest nie tak i Blomkamp trafnie to u widzów piętnuje. :wink:
Bo Blomkamp to tak naprawdę zapewne cholerny rasista. :P I chciał wszystkim pokazać, że murzyni w RPA to tłuszcza, a już najgorsi są imigranci z Nigerii. :P;)
A cóż to za piętnowanie? Pokazujesz im obleśne stwory, wrogo nastawione, głupie i bezmyślne, na dodatek przybywające do naszego świata i burzące nasz spokój, stwory których nie podejrzewałbyś o posiadanie wyższych uczuć, zatem reakcja "do diabła z nimi" jest chyba naturalna. :)
A "ta czesc spolecznosci" to było jakieś 99,9997% :D (milion bez 3 :D)
Marek Łach pisze:Myślę, że film jak najbardziej jest metaforą apartheidu, właśnie poprzez umiejscowienie akcji w RPA, i tak chyba zresztą dosc powszechnie się go odczytuje. Oczywiście apartheid jako taki to tylko jedno z oblicz rasizmu, a właśnie rasizmem jako takim D9 się zajmuje, ale Johannesburg a także zachowania czarnej ludności w filmie wyraźnie stanowią odniesienia do tego, co w RPA działo się przez pół XX wieku - czyli segregacji rasowej. Traktowanej przez Blomkampa wybiórczo, prawda, ale akurat motyw szkolnictwa byłby tutaj niepoważny. Czarni w czasach apartheidu mieli wydzielone strefy-regiony, poza tym omnipotencja MNU i pogwałcenia praw krewetek dosc dobrze wpisują się w problematykę ograniczania praw (w tym wypadku) mniejszości.
Ale obcy są tu niechcianymi przybyszami, zatem dla mnie bardziej stanowią metaforę kolorowych imigrantów w Europie. Albo kolorowych mieszkańców slumsów w Trzecim Świecie, którzy z wiosek zjeżdżają do metropolii w poszukiwaniu pracy, a kończą jako biedota w slumsach. Tyle, że i to nie do końca. Blomkamp apartheid to akurat pamięta tak jak ja PRL, czyli coś tam z dzieciństwa, a i to końcowy okres (on ma raptem 30 lat), zatem myślę, że to bardziej kwestia czarnej biedoty ewentualnie właśnie ten element apartheidu, jaki mógł zapamiętać z dzieciństwa, czyli protesty, akcje policyjne i strefy dla czarnych. Ale tak naprawdę Blomkamp umieścił akcję w Johanesburgu nie dlatego, żeby poopowiadać o apartheidzie, tylko dlatego że jest stamtąd. :) Gdyby był Brazylijczykiem rzecz działaby się w slumsach Rio i mówiłbyś, że D9 to takie "City of God" w wersji sci-fi*. :)

*a czy krewetki grałyby wtedy w piłkę na plaży? ;)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#146 Post autor: Koper » pt lis 20, 2009 19:57 pm

Marek Łach pisze:Hmm może i tak, w sumie jak dla mnie muzyka to najsłabsza czesc tego filmu. Może jednak Koper by chciał? :wink:
Przecież to twój ukochany film, nie mój. :P Muzyka jest słaba, ale pasuje do takiej niby-telewizyjnej realizacji. I dlatego takie "Enemy Mine" jest lepsze. Nie dość, że co Jarre, to nie Shorter, to właśnie to jest prawdziwa magia kina a nie udawanie telewizji i niby "realizm". Wolałbym stanowczo, żeby Blomkamp zamiast być wielkim fanem reportażu był wielkim fanem filmów De Palmy albo Dario Argento i z ich precyzją i artyzmem prowadził kamery. :P
Wawrzyniec pisze:Tak np. jak wybrałem się z moją siostrą na "Dystrict 9"
Fajną masz siostrę?
;):D:D:D:D;)

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34883
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#147 Post autor: Wawrzyniec » pt lis 20, 2009 20:04 pm

Koper pisze: Fajną masz siostrę?
;):D:D:D:D;)
Ten pytajnik na końcu trochę mnie zmylił. Znaczy mam to traktować jako komplement, ironię, czy też "jakieś wyżej niezprecyzowane zafascynowanie moją siostrą" :?: :? :wink:
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#148 Post autor: Koper » pt lis 20, 2009 20:48 pm

Znak zapytania na końcu wyrażenia oznacza, że należy traktować je jako zapytanie. 8)

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34883
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#149 Post autor: Wawrzyniec » pt lis 20, 2009 20:54 pm

Koper pisze:Znak zapytania na końcu wyrażenia oznacza, że należy traktować je jako zapytanie. 8)
Ha ha, bardzo zabawne :wink:
Ale i tak udzielę odpowiedzi:
Tak, mam bardzo fajną siostrę :D I prawdopodobnie, również z nią wybiorę się na "Avatara" :D
A właściwie to mam dwie siostry, ta o której dyskutujemy jest młodsza.
Takiej oczekiwałeś odpowiedzi? :wink:
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#150 Post autor: Koper » pt lis 20, 2009 20:59 pm

A młodsza od kogo? :P

ODPOWIEDZ