Na razie mam zamiaru katować tych 2 godzin, za czas jakiś pewnie obejrzę film i wtedy może wrócę do score, aczkolwiek do krótszej wersji.
Póki co odpaliłem końcową suitę i jest ok, na pewno lepiej niż Mefi twierdzi, ale też bez przesady. Momentami Brian standardowo nie potrafi zachować umiaru na zasadzie "łooooooo, jaka mocaaaaarnaaa muzaaaa, łoooooo" i podbite chórem. Szczególnie zajebistej tematyki w owej suitce (zakładam, że przewijają się w tym główne tematy) nie stwierdzam, aczkolwiek są tam ciekawsze momenty, może w reszcie scoru coś z nich chłop wyciska, o ile potrafi pewne rzeczy zaaranżować inaczej niż wspomniane "łooooo..." i rzucić to w jakieś fajne instrumentacje. Cóż, na pewno jest to ciekawsze i o klasę lepsze niż jakieś Rupert-Gregsony i inni chłopcy ze stajenki Hansa Z.
A generalnie to z wszelakimi ocenami także Mefiemu bym polecał wstrzymać się do filmu, w końcu to muzyka filmowa.

Kiedyś człowiek oglądał na VHS jakiegoś Rambo, ekscytował sie tematami Jerry'ego i chciał mieć płytę (gdzie brakowało połowy materiału etc.). A teraz mamy jakieś deluxy, sruxy, wszystko cyfrowo dostępne przed filmem i jest katowanie sie tym i narzekania.
Że wydawanie tego w jakiejś dwugodzinnej formie mija się z celem to inna kwestia.