BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
Wściekli zawstydzili Rycerzy Jedi Moc jest silniejsza w tej serii
#FUCKVINYL
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
Cóż, Star Wars na otwarcie nie miał zastrzyku gotówki z Chin, tam premiera była w styczniu i ogólnie Force Awakens będzie poza zasięgiem Wściekłych, wszak nie liczy się jak się zaczyna, a jak kończy
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
był ktoś na filmie? ponoć dobry.. ja dopiero w piątek a score - oby - w sobote rano <3
szkoda że ludzie piszą, że score przez pół filmu jest zarżnięty SFXami i w ogóle go nie słychać, mimo że jest go ponoć dużo i pod tym względem jest gorzje niż w poprzednich częściach, gdzie score też ginął, no ale wygląda na to że nie aż tak jak tu.. nie rozumiem tego działania hollywood - płacą miliony $ za scory po to by potem gdy kompozytor odda im gotowy produkt, tak go podłożyć by nie było tego słychać..
szkoda że ludzie piszą, że score przez pół filmu jest zarżnięty SFXami i w ogóle go nie słychać, mimo że jest go ponoć dużo i pod tym względem jest gorzje niż w poprzednich częściach, gdzie score też ginął, no ale wygląda na to że nie aż tak jak tu.. nie rozumiem tego działania hollywood - płacą miliony $ za scory po to by potem gdy kompozytor odda im gotowy produkt, tak go podłożyć by nie było tego słychać..
#FUCKVINYL
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
Dodajmy, że w kilku kluczowych momentach zdecydowano się na popularny ostatnio zabieg zastąpienia muzyki piosenkami. Może i było to obecne w poprzednich częściach, ale tu rzucało się w uszy mocno. Na zasadzie: scena się rozpędza, już już wydaje się, że oprawa muzyczna rozwinie skrzydła, a tu Radio Zet wchodzi .
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
Po seansie w imaxie stwierdzam że film jest dobry, wg mnie jeden z lepszych w serii. A nie jestem jej specjalnym fanem. Recki nie kłamały, a nawet Variety dało pozytywną.. Do tego ma mniej głupstw natury "fizycznej", za to więcej głupstw "informatycznych". Jak ktoś mysli że będzie tu powtórzenie niedorzeczności skakania między wieżowcami w Dubaju, to się myli.. Lokacje ograniczono dosłownie do minimum - Kuba, NY i mroźna Syberia-like. Tyle.
Czarny charakter (tzn jego plan i działanie) żywcem wzięty z Bondów z Moorem - władza nad światem, strach dla świata, dominacja absolutna i te sprawy. Theron miała trudne zadanie bo mimo, że w filmie jest jej bardzo dużo, to ma wyłącznie sporo kwestii mówionych dziejących się tylko nad klawiaturą kompa i w jednym ciasnym pomieszczeniu. I nic więcej. Stąd też początkowo w ogóle nie czuć, że jest czarnym charakterem, dopiero w ostatniej 1/3 filmu jej gra nabiera rumieńców i wtedy widz może już poczuć, że jest zła, mimo że dalej jej przemieszczanie się na ekranie ogranicza się do jednego ciasnego pokoju w zasadzie.. Do tego kończy w zaskakujący i niehollywoodzki sposób.
Cała najbardziej emocjonująca scena filmu z łodzią podwodną, po seansie nabiera większego sensu - zresztą cała ta długa sekwencja (jakieś 20 minut? scena z trailera to w zasadzie końcówka) jest żywcem skopiowana z bonda Die Another Day - tylko że tam były 2 auta i bez łodzi, a tu mamy pińcet aut i łódź. I pewnie kręcili to w tym samym miejscu... Realizacja jest fantastyczna, CGI nie razi, dużo praktycznych efektów tu zastosowali.
Największe pozytywne zaskoczenie filmu to wg mnie Statham i cały jego występ - gość dosłownie kradnie każdą scenę w jakiej się pojawia (a ma ich sporo) - zarówno pod względem one-linerów, gry aktorskiej, humoru, skilli... Szkoda, że rola Mirren tak krótka. Rock jak zawsze zrobiony na pustego osiłka który tłucze stu na jednego. Pomysłowo rozwiązano brak możliwości występu Paula z powodu jego śmierci i zrobiono to wręcz banalnie prosto, a jakże skutecznie i fair.
Score w filmie niestety tak jak pojawiały się sygnały PRAWIE nie istnieje. Niestety. Zastosowano tu sporo zabiegów z piosenkami - np słychać score przez 15 sekund a nagle wpada piosenka z innym rytmem - idealny przykład już na początkowych logach wytwórni tuż przed seansem.. Leci sobie score, a nagle się zmienia w jakaś kubańskie disco polo.. Do tego niestety w tej części piosenki są mniej jajeczne, a takiego hitu jak See You Again to lata świetlne by tu szukać.. W wielu scenach score pojawia się na kilkadziesiąt sekund i jest ucinany, a w innych nie słychać go w ogóle mimo że jest na dłużej, bo wszystko zagłusza ryk aut, wybuchy itp. JEDNAK najważniejsze zadanie score dostaje w scenie z łodzią podwodną i tam, gdy emocje już rozsadzają ekran, gdy cała akcja dzieje się dotąd bez muzyki i bez piosenek, nagle w pewnym konkretnym momencie ważnym dla fabuły, wpada temat z F5 na pełnej kurwie, podłożony głośno i wyraźnie i nie na 5 sekundy tylko na parę minut.. Jak tylko się pojawił to wtedy popuściłem - normalnie usta się otwarły w efekcie wow. Nagle score może być na pierwszym miejscu, może fantastycznie łączyć się z tym co na ekranie, może być na długo. Ta korelacja z tym co się działo na ekranie i jak to zostało podłożone po prostu mnie zmiażdżyła. Owszem, może to "tylko" aranżacja tematu z F5 (to co słychać na tym minutowym teledysku z sesji F8 udostępnionym tydzień temu), ale Brajan olewany przez cały film (skandal!) wreszcie dostaje szansę by zaistnieć na długo i jego temat zapiernicza jak te auta przez dobre 3, 4 minuty... I nagle wybuchy i ryk silników nie muszą zagłuszać scoru, a wręcz to on jest na pierwszym planie. Epicka scena Więcej nie bardzo można coś powiedzieć - choć słychać momentami Brajana w trybie Madsonik A płyta ze scorem po tym jak wykastrowali tę muzykę w filmie będzie raczej concept albumem z masą muzyki nieużytą w filmie. Do tego jak zawsze u Brajana - jeśli patrzyć po nazwach utworów - to płyta jest kompletnie wymieszana z chronologią scen z filmu.. Nie potrafię ocenić scoru w filmie na żadną ocenę.. Czekam teraz na score jeszcze bardziej. NIe rozumiem takiego postępowania - dają tyle kasy na długi score by w ogóle nie wykorzystać jego potencjału, poza jedną długą świetną sceną .. Chyba że to wina głośnego miksu w imaxie, ale na seans do zwykłego kina raczej się nie wybiorę..
Czarny charakter (tzn jego plan i działanie) żywcem wzięty z Bondów z Moorem - władza nad światem, strach dla świata, dominacja absolutna i te sprawy. Theron miała trudne zadanie bo mimo, że w filmie jest jej bardzo dużo, to ma wyłącznie sporo kwestii mówionych dziejących się tylko nad klawiaturą kompa i w jednym ciasnym pomieszczeniu. I nic więcej. Stąd też początkowo w ogóle nie czuć, że jest czarnym charakterem, dopiero w ostatniej 1/3 filmu jej gra nabiera rumieńców i wtedy widz może już poczuć, że jest zła, mimo że dalej jej przemieszczanie się na ekranie ogranicza się do jednego ciasnego pokoju w zasadzie.. Do tego kończy w zaskakujący i niehollywoodzki sposób.
Cała najbardziej emocjonująca scena filmu z łodzią podwodną, po seansie nabiera większego sensu - zresztą cała ta długa sekwencja (jakieś 20 minut? scena z trailera to w zasadzie końcówka) jest żywcem skopiowana z bonda Die Another Day - tylko że tam były 2 auta i bez łodzi, a tu mamy pińcet aut i łódź. I pewnie kręcili to w tym samym miejscu... Realizacja jest fantastyczna, CGI nie razi, dużo praktycznych efektów tu zastosowali.
Największe pozytywne zaskoczenie filmu to wg mnie Statham i cały jego występ - gość dosłownie kradnie każdą scenę w jakiej się pojawia (a ma ich sporo) - zarówno pod względem one-linerów, gry aktorskiej, humoru, skilli... Szkoda, że rola Mirren tak krótka. Rock jak zawsze zrobiony na pustego osiłka który tłucze stu na jednego. Pomysłowo rozwiązano brak możliwości występu Paula z powodu jego śmierci i zrobiono to wręcz banalnie prosto, a jakże skutecznie i fair.
Score w filmie niestety tak jak pojawiały się sygnały PRAWIE nie istnieje. Niestety. Zastosowano tu sporo zabiegów z piosenkami - np słychać score przez 15 sekund a nagle wpada piosenka z innym rytmem - idealny przykład już na początkowych logach wytwórni tuż przed seansem.. Leci sobie score, a nagle się zmienia w jakaś kubańskie disco polo.. Do tego niestety w tej części piosenki są mniej jajeczne, a takiego hitu jak See You Again to lata świetlne by tu szukać.. W wielu scenach score pojawia się na kilkadziesiąt sekund i jest ucinany, a w innych nie słychać go w ogóle mimo że jest na dłużej, bo wszystko zagłusza ryk aut, wybuchy itp. JEDNAK najważniejsze zadanie score dostaje w scenie z łodzią podwodną i tam, gdy emocje już rozsadzają ekran, gdy cała akcja dzieje się dotąd bez muzyki i bez piosenek, nagle w pewnym konkretnym momencie ważnym dla fabuły, wpada temat z F5 na pełnej kurwie, podłożony głośno i wyraźnie i nie na 5 sekundy tylko na parę minut.. Jak tylko się pojawił to wtedy popuściłem - normalnie usta się otwarły w efekcie wow. Nagle score może być na pierwszym miejscu, może fantastycznie łączyć się z tym co na ekranie, może być na długo. Ta korelacja z tym co się działo na ekranie i jak to zostało podłożone po prostu mnie zmiażdżyła. Owszem, może to "tylko" aranżacja tematu z F5 (to co słychać na tym minutowym teledysku z sesji F8 udostępnionym tydzień temu), ale Brajan olewany przez cały film (skandal!) wreszcie dostaje szansę by zaistnieć na długo i jego temat zapiernicza jak te auta przez dobre 3, 4 minuty... I nagle wybuchy i ryk silników nie muszą zagłuszać scoru, a wręcz to on jest na pierwszym planie. Epicka scena Więcej nie bardzo można coś powiedzieć - choć słychać momentami Brajana w trybie Madsonik A płyta ze scorem po tym jak wykastrowali tę muzykę w filmie będzie raczej concept albumem z masą muzyki nieużytą w filmie. Do tego jak zawsze u Brajana - jeśli patrzyć po nazwach utworów - to płyta jest kompletnie wymieszana z chronologią scen z filmu.. Nie potrafię ocenić scoru w filmie na żadną ocenę.. Czekam teraz na score jeszcze bardziej. NIe rozumiem takiego postępowania - dają tyle kasy na długi score by w ogóle nie wykorzystać jego potencjału, poza jedną długą świetną sceną .. Chyba że to wina głośnego miksu w imaxie, ale na seans do zwykłego kina raczej się nie wybiorę..
#FUCKVINYL
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
cały pierwszy utwór za free do odsłuchu w artykule Collidera - http://collider.com/fate-of-the-furious ... ian-tyler/
I idealny przykład na potraktowanie tego scoru w filmie - pierwsze 20 sekund tego utworu to muzyka z początku - loga wytwórni i pierwsze napisy. Póxniej zostało to ucięte bo wskoczył jakiś kubański song disko polo. Resztę utworu nie za bardzo kojarzę w którym momencie filmu była Fragmentarycznie na pewno w pościgu na lodzie, ale nazwy traków na CD sugerują, że on będzie miał swoje miejsce na płycie w innym miejscu.
a tu klipy wszystkich - https://www.amazon.com/Furious-Original ... 4&sr=1-193 - brzmi to dobrze, no ale to tylko klipy Czekamy na całość
I idealny przykład na potraktowanie tego scoru w filmie - pierwsze 20 sekund tego utworu to muzyka z początku - loga wytwórni i pierwsze napisy. Póxniej zostało to ucięte bo wskoczył jakiś kubański song disko polo. Resztę utworu nie za bardzo kojarzę w którym momencie filmu była Fragmentarycznie na pewno w pościgu na lodzie, ale nazwy traków na CD sugerują, że on będzie miał swoje miejsce na płycie w innym miejscu.
a tu klipy wszystkich - https://www.amazon.com/Furious-Original ... 4&sr=1-193 - brzmi to dobrze, no ale to tylko klipy Czekamy na całość
#FUCKVINYL
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10243
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
To ja ze swojej strony potwierdzę tylko cichy miks muzyki... Briana, bo piosenki napieprzają aż miło. Jest kilka momentów, które fajnie wypadają (te o których Adam wspomniał), ale nie ma generalnie nad czym tutaj się rozpływać. Trójkowa funkcjonalność na wielkim trudzie osiągnięta. I tak po prawdzie na płytę czekam ino by ją obadać. Jak się fajnie wkręci klimatem, to może do samochodowego odtwarzacza sobie ją zapodam jak xXx3. Ale na cuda nie liczę.Adam pisze: ↑pt kwie 21, 2017 22:39 pmNie potrafię ocenić scoru w filmie na żadną ocenę.. Czekam teraz na score jeszcze bardziej. NIe rozumiem takiego postępowania - dają tyle kasy na długi score by w ogóle nie wykorzystać jego potencjału, poza jedną długą świetną sceną .. Chyba że to wina głośnego miksu w imaxie, ale na seans do zwykłego kina raczej się nie wybiorę..
Sam film, to jak to już zostało zgrabnie podsumowane - sympatyczna bajeczka. Czas tu płynie całkiem szybko, a ilość absurdów niwelowana jest dosyć luźnym tonem. Tak na jedno obejrzenie i zapomnienie.
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
nie wiem jak można oceniać score w filmie jak tam go słychac może 5 minut wiec co tu oceniać?
#FUCKVINYL
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
True.Po seansie w imaxie stwierdzam że film jest dobry, wg mnie jeden z lepszych w serii.
Jest fun, jest dobrze (i lepiej niż ostatnim razem). Szczególnie, że już nawet nie liczyłem na żadne realistyczne sceny akcji, a z głupot które serwowano miałem niezły ubaw. Statham i Rock kradną film, jak dla mnie można olać Doma i resztę i skupić się na nich. Finał tym razem w świetle dnia i wygrywa bezproblemowo z poprzednikiem, motyw ze "zdradą" Doma do przyjęcia, nawet ten
Spoiler:
Co do muzyki - nic wartego zapamiętania w filmie nie słyszałem.
7+/10 drugi seans rozstrzygnie czy będzie 7 czy 8. Czekam na sequel, koniecznie z pościgiem na księżycu.
Aktualny ranking:
1. Fast Five / Furious 6 (8/10)
2. Fate (7+/10)
3. FF7 / FF1 (7/10)
4. FF4 (3/10)
5. 2F2F / Tokio Drift (2/10)
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10243
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
Powiedzieć, że score jest cienki jak dupa węża byłoby lekką przesadą. Ale album ssie troszkę swoją rozbudowaną konstrukcją. Poz raz kolejny na początku otrzymujemy większość łakomych kąsków, by za kilkanaście minut odejść w kierunku zwykłej zapchajdziury.
Zdecydowanie ZA DUŻO materiału, z którego można było ukręcić tu ok 40-minutowy, ładnie prezentujący się krążek.
Ale wincyj w recce.
P.S. Niezły fail w trackliście - Davidaniya.
Zdecydowanie ZA DUŻO materiału, z którego można było ukręcić tu ok 40-minutowy, ładnie prezentujący się krążek.
Ale wincyj w recce.
P.S. Niezły fail w trackliście - Davidaniya.
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
Zaskakujący score bo dość delikatny Maało tutaj pumpinu, spoooro atmosferycznego grania, elektronika nie jest techno-nachalna jak w xxx3. To zaskakuje najbardziej. Oczywiście 77 minut to za długo, ale wolę słuchać coś takiego niż hardkorowego xxx3. Słuchało mi się tego przyjemniej niż F7. Hejterzy spokojnie mogą się za to zabrać, bo jest wg mnie lepiej niż w F7, a przede wszystkim głowa nie boli od pumpinu..
Burdel na płycie jest oczywiście jak zawsze niesamowity w porównaniu do chronologii, choć tutaj i tak 3/4 tego scoru w filmie nie ma / nie słychać , więc trudno się czepiać po raz enty tego samego To będzie jedno z trzech pierwszych pytań które jak będzie okazja padnie z moich ust do Brajana na FMF - skąd to jego ustawiczne zamiłowanie do robienia chronologicznego burdelu na każdej płycie po kolei..
3 - 3,5/5 za CD, a F5 pozostaje wciąż opus magnum w tej serii.
traki z czasami:
1. The Fate Of The Furious (03:36)
2. Cipher (02:10)
3. Zombie Time (06:01)
4. Reunited (02:45)
5. Confluence (01:30)
6. Affirmation (02:35)
7. The Toy Shop (01:25)
8. Hoodwinked (03:03)
9. Incentive (03:46)
10. Harpooned (04:28)
11. Simple Solutions (02:30)
12. Asking The Question (01:30)
13. The Cuban Mile (03:35)
14. Facing The Crocodile (03:22)
15. Cargo Breach (04:15)
16. Mutual Interest (02:00)
17. Wrecking Ball (03:02)
18. Taking Control (02:13)
19. Consequences (02:58)
20. Nobody's Intel (01:38)
21. Outflanked (03:44)
22. Welcome To The Club (02:04)
23. Roman (02:21)
24. Davidaniya (02:02)
25. Concussion Grenade (01:02)
26. Rogue (02:39)
27. Dead In The Eye (03:06)
28. The Return (01:56)
Total - 77:15
Burdel na płycie jest oczywiście jak zawsze niesamowity w porównaniu do chronologii, choć tutaj i tak 3/4 tego scoru w filmie nie ma / nie słychać , więc trudno się czepiać po raz enty tego samego To będzie jedno z trzech pierwszych pytań które jak będzie okazja padnie z moich ust do Brajana na FMF - skąd to jego ustawiczne zamiłowanie do robienia chronologicznego burdelu na każdej płycie po kolei..
3 - 3,5/5 za CD, a F5 pozostaje wciąż opus magnum w tej serii.
traki z czasami:
1. The Fate Of The Furious (03:36)
2. Cipher (02:10)
3. Zombie Time (06:01)
4. Reunited (02:45)
5. Confluence (01:30)
6. Affirmation (02:35)
7. The Toy Shop (01:25)
8. Hoodwinked (03:03)
9. Incentive (03:46)
10. Harpooned (04:28)
11. Simple Solutions (02:30)
12. Asking The Question (01:30)
13. The Cuban Mile (03:35)
14. Facing The Crocodile (03:22)
15. Cargo Breach (04:15)
16. Mutual Interest (02:00)
17. Wrecking Ball (03:02)
18. Taking Control (02:13)
19. Consequences (02:58)
20. Nobody's Intel (01:38)
21. Outflanked (03:44)
22. Welcome To The Club (02:04)
23. Roman (02:21)
24. Davidaniya (02:02)
25. Concussion Grenade (01:02)
26. Rogue (02:39)
27. Dead In The Eye (03:06)
28. The Return (01:56)
Total - 77:15
#FUCKVINYL
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
spory wywiad o pracy nad F8, ale nie tylko, w tym njusy o Mumii - http://collider.com/brian-tyler-fate-of ... interview/
#FUCKVINYL
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10243
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - THE FATE OF THE FURIOUS (2017)
Przedpremierowa recka:
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2438
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2438