Do Lovetta (jeszcze) nic nie mam, ale śmierdzi mi tu ostatnim Candymanem - film będzie pewnie tak samo daleki poziomem od oryginału, a w muzie najlepsze będą ewentualne cytaty ze starego score.
Och, i jeszcze Pinhead został kobietą... dziwne, że nie ciemnoskórą...
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Och, i jeszcze Pinhead został kobietą... dziwne, że nie ciemnoskórą...
Koper nie ogarniasz współczesnej „drabiny cnót” albo „piramidy ofiar”, jak zwał,
kobieta w znaczeniu społecznym stoi nad czarną kobietą (w znaczeniu biologicznym), nawet jeśli to jest Viola Davis
Zresztą dla mnie ta seria skończyła się na dwójce i niech tak zostanie.
Muzycznie trójka dawała radę (oryginalność bliska zeru, ale zachowany klimat i styl), filmowo to już dwójka zjeżdżała w dół fabułą, dalej było po prostu konsekwentnie, choć 3 i 4 część dało się jeszcze oglądać, jak dobrze pamiętam.
Tak tylko przypomnę, że główne (ludzkie) role w jedynce były udziałem kobiet. Nie było co tu podmieniać, to musieli pinheada sfeminizować na siłę (notabene w oryginale wśród cenobitów też była jedna babka a ze dwóch to wyglądało tak, że można ich podciągnąć pod każdą płeć, rasę czy preferencję seksualną ).
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Muzycznie trójka dawała radę (oryginalność bliska zeru, ale zachowany klimat i styl), filmowo to już dwójka zjeżdżała w dół fabułą, dalej było po prostu konsekwentnie, choć 3 i 4 część dało się jeszcze oglądać, jak dobrze pamiętam.
Wiadomo, że jedynka jest najlepsza. Chociaż muzycznie wolę dwójkę i to ona według mnie ratuje ten film, który ma parę fajnych pomysłów i momentów. Ale też z wielu miejscach widać braki budżetowe. Trójka już dla mnie była ciężka do oglądania, a pomysły na nowe cenobity przesadzone, jak ten jeden cenobit-człowiek-kamera, czy ten drugi cenobid z płytami CD, który teraz przy coraz mniejszych wydaniach fizycznych miałby problemy.