JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14484
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#946 Post autor: lis23 » sob sty 14, 2012 19:15 pm

muaddib_dw pisze:
I ten fortepian przy zachodzącym słońcu :)
Trochę szkoda, że homecoming to tylko napisy końcowe ...
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Templar

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#947 Post autor: Templar » sob sty 14, 2012 20:00 pm

Dla mnie w tym filmie za często zmieniał się jego gatunek, np. pierwsza bitwa, rozmowa Nichollsa z Charliem, jest humorystycznie, później zaczyna się bitwa i człowiek czuje "o jak fajnie zaraz zmiotą tych niedobrych germańców" jak w filmie akcji, zaraz akcja zwalnia na pół minuty, robi nam się dramat wojenny. Albo pod koniec filmu, bitwa rodem z Szeregowca Ryana, jest dramatycznie, przerażająco, chwilę później mamy jeszcze smutniejszą scenę, po czym konik zaczyna lecieć przez całe pole bitwy jak jakiś Jack Sparrow, jak to już wcześniej wspomniałem. No mam wrażenie, że Spielberga nie bardzo wiedział co chce z tym filmem zrobić, czy to ma być kino familijne, dramat wojenny, czy też film akcji i mamy taki miks, przy niektórych scenach bardzo razi taka szybka zmiana gatunkowa.

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14484
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#948 Post autor: lis23 » sob sty 14, 2012 20:12 pm

Moim zdaniem, Spielberg dobrze pokazał wojnę, jako główne zło, zło samo w sobie, nie w ludziach, bo na wojnie tracą wszyscy, każda ze stron i nawet zwycięstwo nie smakuje tak, jak powinno
widać, że w " czasie wojny " rodacy łupią i mordują rodaków, w imię wojny, właśnie, że ludzie się zmieniają, na gorsze, ale też są wśród nich jednostki, które ciągle pozostają dobre.
Co ciekawe, w dialogach przetłumaczono tytuł filmu dosłownie, tak jak powinien on brzmieć: " koń bojowy ", nie " Czas Wojny ".
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Templar

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#949 Post autor: Templar » sob sty 14, 2012 20:43 pm

lis23 pisze:Co ciekawe, w dialogach przetłumaczono tytuł filmu dosłownie, tak jak powinien on brzmieć: " koń bojowy ", nie " Czas Wojny ".
Polskie tłumaczenie tytułu jest dobre, jakbym zobaczył tytuł "Koń bojowy" to nie wiem czy bym się śmiał, czy płakał i jestem w 100% pewien, że jeszcze mniej ludzi by poszło wtedy na to do kina ;)

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14484
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#950 Post autor: lis23 » sob sty 14, 2012 20:46 pm

No ja wiem?, cały filmweb huczy od tego, jaki to zły polski tytuł ma ten film ;)
ba, jest wielu, którzy oczekiwali po tym obrazie przede wszystkim filmu wojennego, zgodnie z polskim tytułem ;)
zresztą , na muzykę też narzekają, że jest ona wadą tego filmu.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Templar

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#951 Post autor: Templar » sob sty 14, 2012 20:55 pm

lis23 pisze:No ja wiem?, cały filmweb huczy od tego, jaki to zły polski tytuł ma ten film ;)
ba, jest wielu, którzy oczekiwali po tym obrazie przede wszystkim filmu wojennego, zgodnie z polskim tytułem ;)
zresztą , na muzykę też narzekają, że jest ona wadą tego filmu.
Na Filmwebie to tam zawsze wszyscy narzekają i nawet na Casino Royale i Quantum of Solace narzekali, bo dystrybutor dał na początku "007: " :roll: A "Koń bojowy" jako tytuł to jakoś słabo widzę, ani to dramatu wojennego nie zapowiada, ani też kina familijnego, taki 'beztargetowy' tytuł, "Czas wojny" też jakiś genialny nie jest i zapowiada nam film wojenny, część ludzi zawiedziona będzie, ale główny cel dystrybutora zostanie osiągnięty - przyciągnąć ludzi do kina :P Poza tym inny wydźwięk ma u nas "koń bojowy", a inny w USA/UK "war horse" i tak naprawdę to w USA/UK tytuł też zapowiada nam film wojenny.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26574
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#952 Post autor: Koper » sob sty 14, 2012 22:30 pm

lis23 pisze:Uff ... bardzo dobrze, ze nie słuchałem Waszego jęczenia ;P
film po prostu piękny, wcale nie aż tak ckliwy, jak niektórzy twierdzą, wojna pokazana, moim zdaniem, dobrze, bo z różnej perspektywy, z różnych stron, co prawda, nie mamy tu postaci negatywnych ale zbiorowym negatywnym bohaterem jest wojna, reżyser pokazał, że na wojnie każdy coś stracił: Anglicy, konie, niemieccy dezerterzy, życie, dziadek ( chyba Francuz? ) , zapasy i chyba wnuczkę ( ta kwestia nie jest do końca wyjaśniona ), fajny był też motyw z proporcem ojca i z jego losami, przechodzeniem z rąk do rąk, wraz z Joe'yem, każdy go sobie przywłaszczał, dobrze też, że na końcu mamy scenę bez słów, które są tu zbędne - ogólnie, dobre kino, w stylu, jakiego już nie ma.
Litości...
Ty zasnąłeś na tym filmie i przyśniło Ci się coś innego, coś lepszego?
Wydaje mi się, że tak, tym bardziej, że piszesz, iż dziadek stracił wnuczkę. Zatem pewnie ją wykopał z grobu i zamierzał trupa na Joey'u wozić, bo po co by jej konia kupował.... :roll:
lis23 pisze:Moim zdaniem, Spielberg dobrze pokazał wojnę, jako główne zło, zło samo w sobie, nie w ludziach, bo na wojnie tracą wszyscy,
Spielberg pokazał wojnę ugrzecznioną i w wersji romantycznej. Szczytem cierpienia cywilów jest tu zabór koni (które nawet nie były ich) oraz truskawek z pola i garnka do zupy.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14484
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#953 Post autor: lis23 » sob sty 14, 2012 22:43 pm

Koper pisze:
Litości...
Ty zasnąłeś na tym filmie i przyśniło Ci się coś innego, coś lepszego?
Wydaje mi się, że tak, tym bardziej, że piszesz, iż dziadek stracił wnuczkę. Zatem pewnie ją wykopał z grobu i zamierzał trupa na Joey'u wozić, bo po co by jej konia kupował.... :roll:

Spielberg pokazał wojnę ugrzecznioną i w wersji romantycznej. Szczytem cierpienia cywilów jest tu zabór koni (które nawet nie były ich) oraz truskawek z pola i garnka do zupy.
Gdy Albert pyta, co się stało z Jego wnuczką, dziadek mówi, że wszyscy tracimy coś na wojnie, czy jakoś tak, konia chciał odkupić ze względu na pamięć wnuczki, gdyż darzyło go Ona uczuciem - przynajmniej ja go tak widzę
w kinie nie byłem sam a w cztery osoby, wszystkim się film podobał, ba, dla osób starszych ode mnie, wojna pokazana była zbyt dosłownie ;)
chyba nie Oglądałeś zbyt uważnie, Spielberg pokazuje, że na wojnie tracą wszyscy, ginie Anglik dosiadający Joe'ya, giną niemieccy dezerterzy ( śmierć jest tu " pokazana " bardzo sugestywnie, słyszymy strzały ale sama scena zasłonięta jest obracającym się skrzydłem młyna ), giną ludzie i konie, co prawda nie ma krwi ale obrazy są mimo wszystko sugestywne.

W kwestii działania muzyki w filmie, na minus zaskoczył mnie " Plowing " - nie znam angielskiego i nie miałem pojęcia, że tak podniosły finał tego utworu będzie dotyczył ... orania pola :P ;)
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26574
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#954 Post autor: Koper » sob sty 14, 2012 23:06 pm

No rzeczywiście Spielberg odkrył Amerykę ukazując, że na wojnie giną ludzie. Przez 100 lat kinematografii nikt tego nie pokazywał...
Nie dość, że "war Horse" mówi o banałach to jeszcze brakuje mu ciekawego scenariusza.
Naprawdę, wolałbym, żeby Steven darował sobie tę nieszczęsną IWŚ (znów odsyłam do "Na zachodzie bez zmian", ta telewizyjna adaptacja, w której z głównego bohatera zrobili zamiłowanego rysownika była całkiem w porządku, na pewno lepsza od "War Horse'a", a zdaje się, że w tym roku czeka nas kolejna adaptacja, z muzyką Dario Marianellego na dodatek) i skupił się na farmerach i koniu. Byłoby fajne kino familijne.

Co do tej wnuczki to mnie się wydawało, że dziad mówi do chłopaczka od konia, że wnuczka straciła wszystko na wojnie i tylko ten koń pozostał (więc dlatego chciał go jej dać). Ale że to końcówka filmu, to mogłem już podsypiać :D
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14484
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#955 Post autor: lis23 » sob sty 14, 2012 23:25 pm

Spielberg nie mógł się skupić na farmie i na życiu farmerów, gdyż nie o tym jest książka na podstawie której powstał film, książka prawi o " rumaku bojowym " i tego mi trochę w filmie zabrakło, scena ucieczki przez " ziemię niczyją " była trochę zbyt krótka, zbyt mało było tego bohaterstwa Joe'ya, tyle, że różnie można rozumieć bohaterstwo, jak mówił dziadek Emilly, Joe,y przetrwał wojnę, gdyż jego opiekun nauczył go dwóch rzeczy, który były mu wielce przydatne w jego tułaczce, czy było to bohaterstwo?, raczej idealne wykorzystanie swoich predyspozycji i umiejętności, bohaterstwem można by nazwać obronę drugiego konia, Topthorna i ucieczkę przez " ziemię niczyją ".
Mnie film nie znudził, wręcz przeciwnie, nie dostrzegłem też w nim jakiś szczególnych nieścisłości, wad montażowych, scenariuszowych, a o tym się wiele naczytałem przed premierą, myślałem, ze dostanę film w którym będą sceny bez ładu i składu, a wcale tak nie jest, fabuła jest logiczna, każda ludzka postać ma swoją rację bytu, nawet jeśli na ekranie jest bardzo krótko, liczę, że Spielberg nakręcił więcej materiału i że na BD może pokaże coś więcej, bo film na pewno zakupię na BD, gdyż jest to piękny film do smakowania się obrazem.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26574
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#956 Post autor: Koper » sob sty 14, 2012 23:51 pm

Jak nie dostrzegasz tych wad, mimo że wszyscy tu o nich także piszą, no to już trudno. Toż nikt nie będzie na siłę Ci tłukł do głowy, że są lepsze filmy o wojnie/bohaterstwie/ludziach/zwierzętach. Wawrzkowi się podoba Rango, Tobie Koń Wojny. Życie. ;)

PS: Z dwojga "Rango", "War Horse" wolę i tak to drugie. :P
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14484
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#957 Post autor: lis23 » sob sty 14, 2012 23:58 pm

Każdy ma inne gusta, mi się " War Horse " podoba i to bardzo - być może są lepsze filmy wojenne ale WH to NIE JEST film wojenny, to film z wojną w tle, sam Spielberg mówił, żeby nie traktować tego filmu jako kolejnego Ryana, bo ten kto tak do tego filmu podejdzie, srodze się zawiedzie, pamiętajmy, że " War Horse " jest filmem skierowanym do innej publiczności, niż " Szeregowiec Ryan ", dlatego też wojna pokazana jest tu w inny sposób, z innej perspektywy, na co innego położony jest nacisk, jest inna perspektywa - dla mnie ten film to piękna odskocznia od dzisiejszego, zbyt szybkiego i nastawionego na widowiskowość i głupotę, współczesnego kina, to taka odtrutka na dzisiejsze czasy, szkoda że Spielberg nie zrealizował w ten sposób IJ4.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26574
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#958 Post autor: Koper » ndz sty 15, 2012 00:03 am

A cóż to za grupa docelowa swoją drogą? Zbyt ckliwe i banalne to dla większości wyrobionych kinomanów, zbyt romantyczne i stonowane dla kinowych popcornożerców, zbyt poważne dla małych dzieci itd...
To dla kogo ten film? Dla miłośników koni? ;)
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14484
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#959 Post autor: lis23 » ndz sty 15, 2012 00:11 am

Ale ja tylko stwierdziłem, że nie jest to film skierowany do widzów myślących, ze otrzymają drugiego Ryana
to film w starym, dobrym stylu i myślę, ze skierowany jest do tej części amerykańskiego społeczeństwa, która z rozrzewnieniem i z sentymentem wspomina takie kino, myślę że taka grupa widzów w USA istnieje, bo Spielberg nie zrobił filmu dla Polaków ;) ( podobnie, jak " TinTina " nie zrobił dla amerykanów )
a czy Spielberg nie mógł zrobić filmu po prostu dla siebie?.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Templar

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#960 Post autor: Templar » ndz sty 15, 2012 00:56 am

lis23 pisze:
Koper pisze:Wydaje mi się, że tak, tym bardziej, że piszesz, iż dziadek stracił wnuczkę. Zatem pewnie ją wykopał z grobu i zamierzał trupa na Joey'u wozić, bo po co by jej konia kupował.... :roll:
Gdy Albert pyta, co się stało z Jego wnuczką, dziadek mówi, że wszyscy tracimy coś na wojnie, czy jakoś tak, konia chciał odkupić ze względu na pamięć wnuczki, gdyż darzyło go Ona uczuciem - przynajmniej ja go tak widzę
Na aukcji dziadek mówi, że na wojnie wszyscy coś tracimy i tylko ten koń pozostał mu po niej, co sugeruje, że wnuczka nie żyje, natomiast, chwilę później jak dziadek oddaje konia, to Albert się pyta jak miała na imię, a dziadek odpowiada "Emilie... ma na imię Emilie", także sam już nie wiem, czy ona jednak żyje, czy też tak tylko powiedział, że niby w jego sercu dalej żyje, kij go wie :P

Co do filmu, jak wspomniałem, mi też się ogólnie podobał, ale jednak był on dziwny i trochę wad w nim dostrzegam. Z tego typu filmów, o zwierzęciu, to zdecydowanie lepsze jest Lassie (polecam wersję z 2005), które jest nawet trochę podobny do War Horse, tam też rodzice są zmuszeni do sprzedania zwierzaka, tylko tam pies sam chce wrócić do domu, tutaj natomiast to Albert rusza na wojnę by odnaleźć konia. Lassie jakoś bardziej mnie jednak wzruszyło, niż War Horse, przy niektórych scenach to się normalnie popłakałem ;)

ODPOWIEDZ