Niby jest fajnie, ale jakoś się to wszystko zlewa w jedno i jest trochę bez wyrazu i bez tej magii z " Czarownicy ", ale ocenimy po odsłuchu całości.Wawrzyniec pisze:Klipy na razie mnie nie porwały.
James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14342
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


- WhiteHussar
- Nominowany do Emmy
- Posty: 1508
- Rejestracja: sob mar 02, 2013 23:31 pm
- Lokalizacja: Kamionka
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Film szału nie robi. W pewnych momentach kompletna nuda. Najciekawsze momenty filmu to rewelacyjna Emily Blunt.
Muzyka ładnie sobie gra, ale też szału nie ma. Wolniejsze momenty najlepsze, oraz duży plus za świetne chórki. Podobało mi się i czekam na płytkę
No i oczywiacie plus za świetną piosenka. Będzie ona na płytce ?
Muzyka ładnie sobie gra, ale też szału nie ma. Wolniejsze momenty najlepsze, oraz duży plus za świetne chórki. Podobało mi się i czekam na płytkę
No i oczywiacie plus za świetną piosenka. Będzie ona na płytce ?
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10445
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Temat podobny z "The Monkey King" Younga

Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
słaby ten score.. takie odrzuty z Czarownicy. piosenka tyko ładna.
#FUCKVINYL
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14342
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Przecież to Ty piałeś z zachwytu, że to druga " Czarownica "Adam pisze:słaby ten score.. takie odrzuty z Czarownicy. piosenka tyko ładna.

Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Przecież to wtedy napisałem tylko na podstawie klipów 

#FUCKVINYL
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Piosenka niezła, ale i tak daleko jej do tej z poprzedniej części, o zgrozo, nawet sam score był wtedy chyba lepszy, przynajmniej były kawałki przy których można się było zatrzymać na dłużej i które nawet dziś dobrze wspominam, Snow White, Sanctuary, White Hart, Coronation, nawet Warriors on the Beach, które dawało trochę tej przebojowości, której tutaj próżno szukać, tak też ogółem marazm i powtórki, ale przy tak niepotrzebnej produkcji nie dziwota i cieszą trochę te cięgi od krytyków i widzów, może to oduczy co niektórych producentów kręcenia takich "kontynuacji".Adam pisze:słaby ten score.. takie odrzuty z Czarownicy. piosenka tyko ładna.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10445
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Hajs producentów musi się zgadzać... Stan recenzji JNH w stosunku do nowości również. 
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2149

http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2149

- Pawel P.
- Metallica
- Posty: 1525
- Rejestracja: czw gru 29, 2011 21:36 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Bardzo fajny ten score, z baśniowym klimatem, ciekawszy dla mnie od części pierwszej, którą też lubię. Na pewno bardziej mi się podoba od Concussion. Można by jedynie trochę płytę skrócić, tak z kwadrans. Jak na razie 4/5 ode mnie, ale więcej słuchać będę, jak płyta przyjdzie, bo z netu to nie jest słuchanie.
- Pawel P.
- Metallica
- Posty: 1525
- Rejestracja: czw gru 29, 2011 21:36 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Z racji swojego zawodu raczej nie komentuję recenzji, ktokolwiek by je pisał, ale tu naprawdę trudno mi zrozumieć, jak można dać tylko dwie gwiazdki tak zróżnicowanej i klimatycznej płycie, po brzegi wypełnionej frapującymi tematami, zwłaszcza w czasach zalewu otaczającego nas soundtrackowego badziewia. Smutne.Ghostek pisze:Hajs producentów musi się zgadzać... Stan recenzji JNH w stosunku do nowości również.
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2149
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10445
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Oj, czuję, że po raz kolejny uderza w nas kompleks współczesnego zaniżania standardów.
To, że praca jest oparta na symfonicznym brzmieniu, jest poprawna gatunkowo i angażuje wiele utartych w branży schematów nie stawia jej w gronie wybitnych tworów swojego sortu. Jeżeli porównam THWW do wielu poprzednich partytur JNH, to maluje się smutny obrazek totalnie zlanego projektu, który popychany był tylko w celach finansowych korzyści. Śnieżka miała o wiele więcej do zaoferowania, a o Czarownicy nawet nie wspominając.
I nie zawsze polichromatyka = jakość. Czasami ważna jest również narracja, której tutaj po prostu nie ma (w moim odczuciu). Score nie zmierza w żadnym konkretnym kierunku. Relacje głównych bohaterów nie są w żaden sposób muzycznie rozwijane, a rozdźwięk między wątkiem miłosnym, a dramatyczną historią Freyi jest tak kolosalny, że aż boli. Tyle tu było potencjału, szczególnie biorąc pod uwagę fajną kreację Emily, że aż płakać się chce nad tym z jakim chłodnym dystansem podszedł JNH. I to właśnie sprawia, że oceniam tę pracę na 2 za płytę i 3 ogólnie. Po postu nie ta liga, co wcześniejsze dokonania JNH.
To, że praca jest oparta na symfonicznym brzmieniu, jest poprawna gatunkowo i angażuje wiele utartych w branży schematów nie stawia jej w gronie wybitnych tworów swojego sortu. Jeżeli porównam THWW do wielu poprzednich partytur JNH, to maluje się smutny obrazek totalnie zlanego projektu, który popychany był tylko w celach finansowych korzyści. Śnieżka miała o wiele więcej do zaoferowania, a o Czarownicy nawet nie wspominając.
I nie zawsze polichromatyka = jakość. Czasami ważna jest również narracja, której tutaj po prostu nie ma (w moim odczuciu). Score nie zmierza w żadnym konkretnym kierunku. Relacje głównych bohaterów nie są w żaden sposób muzycznie rozwijane, a rozdźwięk między wątkiem miłosnym, a dramatyczną historią Freyi jest tak kolosalny, że aż boli. Tyle tu było potencjału, szczególnie biorąc pod uwagę fajną kreację Emily, że aż płakać się chce nad tym z jakim chłodnym dystansem podszedł JNH. I to właśnie sprawia, że oceniam tę pracę na 2 za płytę i 3 ogólnie. Po postu nie ta liga, co wcześniejsze dokonania JNH.

- Pawel P.
- Metallica
- Posty: 1525
- Rejestracja: czw gru 29, 2011 21:36 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Oczywiście to święte prawo recenzenta.Ghostek pisze:Oj, czuję, że po raz kolejny uderza w nas kompleks współczesnego zaniżania standardów.
To, że praca jest oparta na symfonicznym brzmieniu, jest poprawna gatunkowo i angażuje wiele utartych w branży schematów nie stawia jej w gronie wybitnych tworów swojego sortu. Jeżeli porównam THWW do wielu poprzednich partytur JNH, to maluje się smutny obrazek totalnie zlanego projektu, który popychany był tylko w celach finansowych korzyści. Śnieżka miała o wiele więcej do zaoferowania, a o Czarownicy nawet nie wspominając.
I nie zawsze polichromatyka = jakość. Czasami ważna jest również narracja, której tutaj po prostu nie ma (w moim odczuciu). Score nie zmierza w żadnym konkretnym kierunku. Relacje głównych bohaterów nie są w żaden sposób muzycznie rozwijane, a rozdźwięk między wątkiem miłosnym, a dramatyczną historią Freyi jest tak kolosalny, że aż boli. Tyle tu było potencjału, szczególnie biorąc pod uwagę fajną kreację Emily, że aż płakać się chce nad tym z jakim chłodnym dystansem podszedł JNH. I to właśnie sprawia, że oceniam tę pracę na 2 za płytę i 3 ogólnie. Po postu nie ta liga, co wcześniejsze dokonania JNH.
Ale ja mam w głębokim poważaniu, jaki jest rozdźwięk między wątkiem miłosnym a dramatyczną historią, nie wiem też, jak rozwijane są muzycznie relacje głównych bohaterów, bo filmu, przyznaję, jeszcze nie widziałem. A poza tym, mało mnie to obchodzi. Film obejrzę, nie sądzę, że wielokrotnie, jak to się czasem zdarza, a z płytą zostanę. Słyszę tu za to arcybogatą tematykę, muzykę pełną emocji i piękna, absolutnie pozbawioną dystansu czy chłodu. Muzykę, która świetnie sobie radzi bez filmu, a to kryterium, dla mnie przynajmniej, kluczowe jeśli chodzi soundtracki na płytach. Schematy albo raczej typowe dla Howarda kompozytorskie parafki, w ogóle mi nie przeszkadzają - przeciwnie, cieszę się, że ten kompozytor potrafi nadal zachwycać takimi partyturami, zapraszając do swojego unikalnego muzycznego świata. No ale to tylko moje zdanie.
Ale powtórzę, nie odmawiam nikomu prawa do posiadania innego zdania, nawet jeśli po zapoznaniu z nim zrobiło mi się przez chwilę po prostu smutno.
- WhiteHussar
- Nominowany do Emmy
- Posty: 1508
- Rejestracja: sob mar 02, 2013 23:31 pm
- Lokalizacja: Kamionka
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
a jednak nie tylko mnie się podobaPawel P. pisze: Słyszę tu za to arcybogatą tematykę, muzykę pełną emocji i piękna, absolutnie pozbawioną dystansu czy chłodu. Muzykę, która świetnie sobie radzi bez filmu, a to kryterium, dla mnie przynajmniej, kluczowe jeśli chodzi soundtracki na płytach. Schematy albo raczej typowe dla Howarda kompozytorskie parafki, w ogóle mi nie przeszkadzają - przeciwnie, cieszę się, że ten kompozytor potrafi nadal zachwycać takimi partyturami, zapraszając do swojego unikalnego muzycznego świata. No ale to tylko moje zdanie.
Ale powtórzę, nie odmawiam nikomu prawa do posiadania innego zdania, nawet jeśli po zapoznaniu z nim zrobiło mi się przez chwilę po prostu smutno.

Ale po części zgodzę się z Ghostek, a zwłaszcza jeśli chodzi o temat dla Freyi
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Paweł, respect! Popieram w całej rozciągłościPawel P. pisze:Oczywiście to święte prawo recenzenta.
Ale ja mam w głębokim poważaniu, jaki jest rozdźwięk między wątkiem miłosnym a dramatyczną historią, nie wiem też, jak rozwijane są muzycznie relacje głównych bohaterów, bo filmu, przyznaję, jeszcze nie widziałem. A poza tym, mało mnie to obchodzi. Film obejrzę, nie sądzę, że wielokrotnie, jak to się czasem zdarza, a z płytą zostanę. Słyszę tu za to arcybogatą tematykę, muzykę pełną emocji i piękna, absolutnie pozbawioną dystansu czy chłodu. Muzykę, która świetnie sobie radzi bez filmu, a to kryterium, dla mnie przynajmniej, kluczowe jeśli chodzi soundtracki na płytach. Schematy albo raczej typowe dla Howarda kompozytorskie parafki, w ogóle mi nie przeszkadzają - przeciwnie, cieszę się, że ten kompozytor potrafi nadal zachwycać takimi partyturami, zapraszając do swojego unikalnego muzycznego świata. No ale to tylko moje zdanie.
Ale powtórzę, nie odmawiam nikomu prawa do posiadania innego zdania, nawet jeśli po zapoznaniu z nim zrobiło mi się przez chwilę po prostu smutno.

A recenzenci zwracają uwagę na wiele różnych (nikomuniepotrzebnych) aspektów, więc dla słuchających po prostu muzyki to nie zawsze jest dobry wyznacznik jakości danego scoru.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10445
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
No ale idąc tą retoryką możemy zaraz stwierdzić, że przecież "Batman v Superman" jest pracą w gruncie rzeczy fajną, bo fajnie się tego słucha na płycie. Do tematów nóżka sama tupie, a kiedy trzeba, to ma solidne pierd****ęcie. Te same standardy wyniosą "In the Heart of the Sea" Banosa do miana arcygeniuszu. Bo przecież świetne to słuchowisko... Pytanie tylko, czy poza tymi ważnymi, ale nie najważniejszymi aspektami kryje się jakaś idea? Bo chyba zapominamy, że muzyka filmowa, to produkt kierowany w głównej mierze na tworzenie zwartego opowiadania/podpierania sfery dramaturgicznej jakąś koncepcją muzyczną. Gdzieś to się chyba zatraca we współczesnym pojmowaniu muzyki filmowej.
W ogóle zauważam ciekawą rzecz. Bo z jednej strony bardzo mocno hejtuje się wszystko, co jest utożsamiane ze współczesną McMuzyką, a wywyższając klasyczne, orkiestrowe prace. Z drugiej jednak strony oczekuje się od nich głównie estetyki, która miałaby sprawdzać się w większej mierze na płaszczyźnie indywidualnego słuchowiska. A gdzie w tym wszystkim sam film?
Idę o zakład, że gdyby statystyczny odbiorca połowy lat 90-tych obejrzał film THWW, a następnie sięgnął po soundtrack, to z grymasem na twarzy stwierdziłby, że bida z nędzą. W przypadku Czarownicy byłoby zupełnie inaczej. I to jest wyznacznik jakości w moim rozumieniu - odrzucić standardy, oczekiwania i uprzedzenia i skupić się na treści.
Chłodno kalkuluję - może i za chłodno jak na tego typu nieskażone myślą kino - ale przez to unikam wielkiego zderzenia ze ścianą chwilowej słabości, gdy po kilku latach rozliczam sam siebie z popełnionych recenzji i ocen.
Oczywiście każdy inaczej podchodzi do tego tematu, więc macie prawo kochać tę pracę taką miłością, na jaką ona w/g was zasługuje.
W ogóle zauważam ciekawą rzecz. Bo z jednej strony bardzo mocno hejtuje się wszystko, co jest utożsamiane ze współczesną McMuzyką, a wywyższając klasyczne, orkiestrowe prace. Z drugiej jednak strony oczekuje się od nich głównie estetyki, która miałaby sprawdzać się w większej mierze na płaszczyźnie indywidualnego słuchowiska. A gdzie w tym wszystkim sam film?
Idę o zakład, że gdyby statystyczny odbiorca połowy lat 90-tych obejrzał film THWW, a następnie sięgnął po soundtrack, to z grymasem na twarzy stwierdziłby, że bida z nędzą. W przypadku Czarownicy byłoby zupełnie inaczej. I to jest wyznacznik jakości w moim rozumieniu - odrzucić standardy, oczekiwania i uprzedzenia i skupić się na treści.
Chłodno kalkuluję - może i za chłodno jak na tego typu nieskażone myślą kino - ale przez to unikam wielkiego zderzenia ze ścianą chwilowej słabości, gdy po kilku latach rozliczam sam siebie z popełnionych recenzji i ocen.

Oczywiście każdy inaczej podchodzi do tego tematu, więc macie prawo kochać tę pracę taką miłością, na jaką ona w/g was zasługuje.

