Tomek pisze: Ogólnie, uważam, że Twój post to to, co pisał Marek jakiś czas temu - przyzwolenie na obniżenia standardów. McDonaldyzacja.
Zupełnie się nie zgodzę. Bo kto tworzy te standardy? Krytycy, którzy kręcą nosem, czy reżyserzy / producenci ukierunkowujący ich produkt muzyczny na potrzeby odbiorcy?
Przypomnę, że mówmy o kinie BARDZO rozrywkowym, gdzie mowa o jakimkolwiek zaniżaniu standardów mija się z celem. Bo jeżeli zaczniemy traktować wszystkich tą samą miarą, to gdzie nas to zaprowadzi? Pogódźmy się z tym, że świat jednak potrzebuje takich rzemieślników jak Tyler, chociażby po to, byśmy mogli zachwycać się artystycznymi ścieżkami z bardziej ambitnych filmów niż Battle: LA. Proste

Nie przypominam sobie, bym wchodząc do FilmMusic.pl podpisywał jakąś lojalkę, że będę tępił wszystko, co wtórne i mało ambitne, a chwalił pod niebiosa muzykę zupełnie nie docierającą do mnie, ale przez ogół nazywaną "ambitną". Cóż, mogę tylko kierować się moim gustem i tym, co mi się podoba w muzyce. Jeżeli to "zaniża poziom", to przykro miTomek pisze: Najsmutniejsze, że ma to aprobatę od osób, które powinny niejako tego poziomu pilnować i go promować.
