

Wawrzyniec pisze: I wbrew temu co staracie się tutaj przemycić i zrobić z Zimmera kompozytora banalnego, dla prostych słuchaczy, to tworzy on muzykę inteligentną. I nawet nie wiem czy czasami nie inteligentniejszą od tej jaką tworzy Horner, którego też bardzo cenię.
Wojtek pisze:A z tych jego ambitniejszych scorów, albo tych, którymi się naprawdę wykazał, to wszyscy znają jeno Gladiatora, ew. BHD. Ale Hannibala czy TTRL to ni chu-chu
No i? Bo nie rozumiem.Wawrzyniec pisze:A co do tzw. "wyrobników" to radzę naprawdę przeczytać ten wywiad z Balfe, gdzie dokładnie on opisuje na czym polega ta jego rola jako "wyrobnika" i gościa od "addtionali".
Ale mi nie chodzi o ambitnośc filmów. Popatrz, jak film akcji albo blockbuster zilustruje kompozytor z warsztatem, a jak Zimmer i zastanów się, co będzie bardziej przystępne dla słuchacza wychowanego w najlepszym wypadku na jakiejś odmianie rocka, a co bardziej prawdopodobne, na jakieś chałowatej muzyce. Właściwie, dla każdego słuchacza wychowanego na czymś innym niż Bach, Mozart i Beethoven, przystępniej się będzie słuchało blockbusterowego Hansa niż Blockbusterowego Goldsmitha, bo Hansu posługuje się znacznie prostszymi środkami.Wawrzyniec pisze:Ale tego zarzutu nie rozumiemPrzecież nie ma kompozytora, który komponuje do samych ambitnych filmów
Chyba, że chcesz podać za przykład Desplata, który nawet do "Twilight" komponuje, jakby to była kolejna adaptacja Jane Austen.
Wawrzyniec pisze:A co do tzw. "wyrobników" to radzę naprawdę przeczytać ten wywiad z Balfe, gdzie dokładnie on opisuje na czym polega ta jego rola jako "wyrobnika" i gościa od "addtionali".
Wawrzyniec pisze:Ale dobrze nie ma co tutaj dalej offtopować, ale nie zgadzam się z opinią i czy komuś się to podoba czy nie, ale Zimmer może spokojnie pretendować do miana legendy i to już za życia.
Niech będzie, że tak pompatycznie zakończę.
Heh,niestety,ale do genialności to Mu jeszcze daleko,oj,daleko ...Wawrzyniec pisze:i Zimmer też jest genialnym kompozytorem
No jasne. Hans nagrywa kwadrans dema na i-poda, wysyła do Balfe, a ten z tego robi półtorejgodzinny score.Wawrzyniec pisze:Linka masz w temacie o Balfe, parę tematów poniżej. Adam go wkleił. I tak Balfe tłumaczy na czym polega jego rola jako twórca addtionali. Nigdy nie jest to komponowanie od zera, a częściej aranżowanie, czy też odpowiednie podkładanie gotowej już muzyki pod obraz. Materiał muzyczny już ma, z którym tylko ma się odpowiednio obejść.
Co znaczy: używa prostszych środków?Wawrzyniec pisze:A co do tzw. "prostów środków" to według mnie np. James Horner, którego bardzo cenię, używa czasami prostszych środków i tworzy czasami zdecydowanie prostszą muzykę od Hansa Zimmera. Tylko ładnie to maskuje swoim talentem jako kompozytora symfonicznego.
Temat z A-Team też, ale czy to czyni jego kompozytorów geniuszami?Wawrzyniec pisze:Dlaczego za 20 lat? Według mnie taki "Gladiator" czy nawet teraz "Inception" czy też tak przez Was pogardzani "Pirates of the Caribbean" wpisali się grubymi literami w historię muzyki filmowej.
Nie, żebym tutaj jakoś atakował Hornera, które bardzo lubię, ale też nie można zaprzeczyć, że jest jednym z najłatwiej przyswajalnym kompozytorem. I po za paroma przypadkami jak chociażby "Aliens" to komponuje muzykę, która nie jest jakoś wymagająca dla słuchacza. A Zimmer takie bardziej wymagające czy też mocno przemyślane score'y posiada. Co znowu nie jest jakimś argumentem przeciwko Hornerowi, czy też aby nie było, że uważam go za kompozytora od banalnej muzyki.Wawrzyniec napisał(a):
A co do tzw. "prostów środków" to według mnie np. James Horner, którego bardzo cenię, używa czasami prostszych środków i tworzy czasami zdecydowanie prostszą muzykę od Hansa Zimmera. Tylko ładnie to maskuje swoim talentem jako kompozytora symfonicznego.
Co znaczy: używa prostszych środków?
E jak zobaczyłem temat o tej lamie to mi się czytać nie chciałoWawrzyniec pisze:Offtop 1:Linka masz w temacie o Balfe, parę tematów poniżej.
Ale z kolei sam Jerry Goldsmith uważał, że powinno się ich nazywać "kompozytorami" a nie "kompozytorami filmowymi", bo klasycy sprzed wieków tez pisali na zamówienie króla czy cara, czy kogo tam jeszcze, pisali balety, opery, czyli przedstawienia, mające konwencję teatralną - więc pewna analogia zachodzi.Wawrzyniec pisze:Offtop 2:
Ale po co ciągłe to porównania do kompozytorów klasycznychOni przecież nie komponowali pod obraz. I nawet sam John Williams tworząc muzykę to myśli przede wszystkim o tym jak ma ona sprawować się obrazie, a nie czy dobrze wypadnie na koncercie w Hollywood Bowl.
No tak, przecież to u Zimmera jest gęsta faktura orkiestry, a u Hornera polifonia ogranicza się do linii melodycznej na górze i rytmicznego basu na doleWawrzyniec pisze:Offtop 3:
A co do tzw. "prostów środków" to według mnie np. James Horner, którego bardzo cenię, używa czasami prostszych środków i tworzy czasami zdecydowanie prostszą muzykę od Hansa Zimmera. Tylko ładnie to maskuje swoim talentem jako kompozytora symfonicznego.
A Lady Gaga wpisała się Pokerfejsem grubymi literami w popkulturę i muzyke popularną, ale jakoś wciąż uważam The Doors za bardziej legendarnych muzykówWawrzyniec pisze: Dlaczego za 20 lat? Według mnie taki "Gladiator" czy nawet teraz "Inception" czy też tak przez Was pogardzani "Pirates of the Caribbean" wpisali się grubymi literami w historię muzyki filmowej.
Jakoś nie wydaje mi się, żeby te wielgachne utwory na OST z Willow były łatwo przyswajalne.Wawrzyniec pisze:Nie, żebym tutaj jakoś atakował Hornera, które bardzo lubię, ale też nie można zaprzeczyć, że jest jednym z najłatwiej przyswajalnym kompozytorem. I po za paroma przypadkami jak chociażby "Aliens" to komponuje muzykę, która nie jest jakoś wymagająca dla słuchacza. A Zimmer takie bardziej wymagające czy też mocno przemyślane score'y posiada. Co znowu nie jest jakimś argumentem przeciwko Hornerowi, czy też aby nie było, że uważam go za kompozytora od banalnej muzyki.