Tomb Raider jest bardzo fajny przez pierwsze 30-40 minut, potem powoli się zaczyna kalkowanie gry niemal 1:1, które nigdy w świecie filmu się nie sprawdza. Szkoda, bo mogłoby być naprawdę nieźle.
W reboot "Tomb Raidera" grałem dwa razy, na PC i na PS4 i w grze widziałem tylko dwa nawiązania, jesli idzie o sceny akcji i kolejne dwa, ogólne:
1: - Rozbicie się statku i ucieczka zeń Lary.
2: - Wyspa położona w Diabelskim Trójkącie.
3: - Scena akcji z wrakiem samolotu.
4: - Trójca jako główny antagonista.
Poza tym, film nie odtwarza gry 1:1 i nawet jeśli bezpośrednio na niej bazuje i czerpie, to lepsze takie kopiowanie od braku pomysłu, jak w filmach z Angeliną, gdzie było więcej nowoczesności niż przeszłości (Lara walcząca z robotami), ciągłe lokowanie produktu i pocztówkowe skakanie z miejsca na miejsce.
O ile dobrze pamiętam, Rzymianie opuścili Brytanię gdzieś w V wieku, a mityczny Artur rządził w okresie, zwanym "mrocznymi wiekami", który typuje się na przełom V i VI wieku. Ostatnio zakupiłem sobie pierwszy tom trylogii Arturiańskiej Bernarda Cornwella "Zimowy Monarcha", a z tych bliższych legendzie, chcę sięgnąć po "Mgły Avalonu".
Jeśli idzie o banitę z Sherwood, zakupiłem sobie książkę: "Robin Hood: W Poszukiwaniu Legendarnego Banity" ale jestem trochę rozczarowany, gdyż autor za bardzo skupia się na tym, żeby udowodnić, iż legendarny banita nie istniał, zamiast skupić się na czasach, w których ponoć żył, miejscu akcji i bohaterach drugoplanowych, ale to takie pierwsze, powierzchowne odczucia i muszę bardziej się zagłębić w lekturę. Kupiłem też sobie powieść "Robin Hood - Krzyżowiec z Sherwood", w której nasz banita jest bardziej szefem lokalnej mafii, niż ludowym bohaterem. Co ciekawe, klasyczna już powieść Waltera Scotta, "Ivanhoe" w której Robin z Sherwood jest jednym z bohaterów, jest nieosiągalna, zarówno w księgarniach, jak i w bibliotekach ...