Na wstępie chciałbym w ogóle podziękować Ciskowi za bardzo trafne obserwacje i dodania trochę zdrowego rozsądku.

Czy ja prezentuję zdrowy rozsądek w tej kwestii? Pewnie nie, ale przecież przez cały mój tekst wielokrotnie zaznaczam, że to bardzo osobisty tekst i osobista analiza.
Jednak już sama tutejsza dyskusja jak i wszystkie komentarze od premiery pokazują jedno, że ten film polaryzuje i BARDZO DOBRZE

Ja wolę takie kino, które polaryzuje, dostarcza emocje i zmusza do refleksji niż tylko coś co jest "tylko" OK.
Wiadomo, że tutaj ciągle się pisze o fanbojach itd. ale właśnie w tej polaryzacji ciekawa też jest ta druga strona. I tu nawet nie chodzi, że pewnej grupie ten film się nie spodobał (zawsze się taka zdarza), tylko ile w tej grupie agresji i to nie tylko do filmu, jego twórców, ale i osób którym się ten film "śmiał" bardzo podobać. Dlatego też ze względu na ten wielce agresywny ton, częste rzucanie inwektywami, nie raz chamskimi odzywkami z pogranicza rynsztoku, nazywamy te osoby "hejterami".
Parę osób, także tutaj na forum jak widzę zarzuca mi posługiwanie się banałami, nie zagłębianie, nie dokonywania dokładnej analizy opartej na najnowszych dokonaniach techniki, lat praktyk i nie spędzenia 4 lat w tybetańskim klasztorze aby móc poznać techniki recenzowania. I może rzeczywiście nie dokonałem analiz na przykładzie kiełbas i puszek po coli, ale ja się pytam, dlaczego nazwanie czegoś "dobrym", "bardzo dobrym" nie jest profesjonalne, merytoryczne i każda osoba to pisząca się powinna wstydzić za używanie takich zwrotów, a już pisanie, że coś jest "głupie" "kretyńskie" "sztywne" "debilne" jest wielce merytoryczną analizą?
Zaraz po premierze kiedy się pojawiali pierwsi hejterzy to widać bardzo ich zabolały argumenty "nie zrozumieliście filmy" (tym bardziej, że 75% przypadków były słuszne). Tak też teraz stała się popularna inna metoda: "Zrozumiałem film, ale jest głupi". Dlaczego jest głupi? Tego już jakoś ciężej podać. I nie sam fakt, że fabuła jest bardziej skomplikowana i trzeba trochę się bardziej namyślić, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
Cisek pisze:Btw. nie wiem czy wiecie, że magazyn Empire, najpopularniejszy papierowy periodyk o tematyce filmowej przyzanał nagrodę za film roku własnie Interstellarowi, a Nolana obwieścił wizjonerem - inspiratorem i najlepszym reżyserem

. To dopiero wbicie kija w mrowisko. Ale zakładając, że taka nagroda ma jakiś prestiż i ktoś chwilę posiedział, podyskutował i przemyślał decyzję, to ta informacja każe mi z jeszcze większym zainteresowaniem myśleć o percepcji tego filmu - przez dziennikarzy, naukowców, w końcu i nas, szarych widzów. Co też moim wcześniejszym komentarzem uczyniłem

.
Fanboje się nie znają

Oczywiście ja wiedziałem o tej nagrodzie i bardzo się z niej cieszę i gratuluję też EMPIRE odwagi. Ale oczywiście oni też się nie znają, podobnie jak i naukowcy. Gdyż teraz czytam tutaj argumentację, że
Tomek pisze:No ale dziwi Cię to? Matematycy czy fizycy mogą być zachwyceni ukazaniem pewnych zjawisk związnych z ich materiami. Ludzie bardziej obeznani w kinie, którzy wiedzą, że efekty, idee i warstwa wizualna to jeszcze nie całość filmu, jest jeszcze coś takiego jak fabuła, reagują trochę inaczej.
Znaczy się są to osoby tak ograniczone umysłowo, gdyż nie są w stanie dostrzec tych zjawisk, co inni "wybrańcy" widzowie?
Pamiętam, że zaraz po premierze Neil deGrasse Tyson gościł często w programach i wypowiadał się o tym filmie, też z punktu widzenia naukowego. I raz wiem, że prowadząca coś napomknęła, że motyw z falami i końcówka były dla niej zbyt przesadzone, na co do Neil deGrasse Tyson powiedział coś w stylu: "This is a science fiction movie". Jakoś on, Kip Thorne, Stephen Hawking mają mniejszy problem z przyjęciem tego filmu od przysłowiowego Mieczysława z Sosnowca, który jest ekspertem od filmów, fizyki kwantowej, astronomii, skoków narciarskich, formuły 1 i jako geolog z wykształcenia pracuje w komisji Macierewicza, gdzie jest ekspertem od lotnictwa.
Już sam fakt, że ciągle się o tym filmie dyskutuje i budzi tyle emocji czyni go wyjątkowym i stawia wyżej od typowej popcornowej rozrywki. I według mnie takie kino należy cenić i należy poświęcać mu uwagę. Dlatego też cieszy mnie słuszna nagroda Empire, jak i też między innymi dlatego napisałem mój tekst i włożyłem w nie całe swoje serce. Nawet jeżeli mam być jechany i wyśmiewany to nie ma to dla mnie znaczenia. Gdybym chciał poklasku napisałbym "Interstellar jest głupi ziom" i od razu bym pewnie znalazł wśród niektórych poklask. Ale nie o to chodzi.
Tomek pisze:Nowatorskie elementy w prowadzeniu narracji? Come on

Nowatorskie elementy w prowadzeniu narracji to może mieć Tarantino albo taki "Birdman", na pewno nie Nolan (może oprócz Memento). To, że stosuje montaż równoległy do sekwencji na lodowej planecie i pożarze na farmie (lód i ogień), to ma być nowatorskie?

A co takiego było nowatorskiego u Tarantino w ostatnich filmach, co się różniło od tego do czego przyzwyczaił nas od czasów Reservoir Dogs i Pulp Fiction?

Plus Birdman, świetny film, ale spora zasługa w "inności" w pracy kamery Lubezkiego, a po za tym mamy znany (dobry) motyw cierpienia artysty.
Tomek pisze:Technicznie jest to pierwsza klasa, nie zaprzeczam, i nie odmawiam mu walorów widowiska (pierwszorzędnych). Razi mnie jedynie nazywanie tego arcydziełem. Dobry film być może - to jeszcze zweryfikuje czas. I tu jestem przekonany odwrotnie do Wawrzka, że Interstellar nie przetrwa próby czasu właśnie w elementach innych niż wizualne. Ja też kiedyś jarałem się "Dniem Niepodległości" bardzo jak wchodził do kin i po obejrzeniu - dziś to dla mnie głupota straszna, choć cholernie widowiskowa. I tyle po niem zostało

Sam Emmerich od samego początku kręcił jednak film nastawiony wyłącznie na rozrywkę, a więc porównanie mocno naciągane. Plus dlaczego teraz nie mogę chwalić tego filmu i mam czekać latami? Aby zapisać się potem w te większość, która zjechała Blade Runnera, kiedy się ukazał, a potem po latach nie miała odwagi się przyznać, że przespali wielkie kino? To ja wolę być w tej mniejszości mieć jakby co możliwość w przyszłość niczym Eric Cartman powiedzieć: "Na na na na, a ja miałem rację na na na na"
Plus popatrzcie na najgłośniejsze filmy na najbliższe lata i wymieńcie mi jakieś, które nie są sequelami, prequelami, remake'ami, czy adaptacjami komików? Niektórzy jeszcze zatęsknią za "oryginalnymi" filmami, gdzie człowiek idzie do kina i nie wie co go czeka. Dlatego też tutejsze krytykowanie Nolana za budowanie aury tajemniczości w swoich zwiastunach uważam za bezpodstawne. Tym bardziej, że właśnie u niego trailery nie zdradzają całej fabuły jak w większości przypadków, tylko właśnie zachęcają do seansu.
Czas wszystko zweryfikuje zobaczycie. I kto wiem może za parę lat, kiedy np. Babuch będzie kochającym rodzicem i ponownie obejrzy ten film, to wtedy też przez pryzmat bycia ojcem, może też inaczej spojrzy na ten wątek w Interstellar.
Kto wie... Kto wie... Kto wie...
