Skoro i tak mało co ostało się w filmie, to można posłuchać przed obejrzeniem, żeby przygotować się na klimat obrazu Malicka.
Cieszą mnie te pozytywne opinie powyżej, jak i coraz częściej pojawiające się pozytywne opinie na zagranicznych forach (i to również od osób nieprzepadających na co dzień za Desplatem). To chyba oznacza, że Francuz napisał coś niebanalnego, coś co wywołuje odzew u wielu słuchaczy.
Podobnie zresztą pisze się o samym filmie. Na Rottentomatoes ma już 85% pozytywnych recenzji, co jak na kontrowersyjny film o metafizyce czy jak na film po prostu artystyczny jest naprawdę dobrym wynikiem - z tego co czytam najbardziej podoba mi się, że wielu recenzentów czy widzów pisze, iż TToL to film, który należy "poczuć", a nie tylko kolejna gawęda o jakichś tam bohaterach z jakimiś tam perypetiami. Martwi mnie tylko wypowiedź R.Gutka, że film jest "naiwny", że Malick mógł przeszarżować z łopatologiczną symboliką. Ale mimo to jestem dobrej myśli - TToL ma chyba sposób narracji, który lubię, i co ważne (na co wskazują krytycy) zmusza do refleksji po seansie. Nie za wiele takich filmów było ostatnio.
A album Desplata można by spokojnie skrócić o jakieś 10-15 minut. Są tu momenty/utwory/koncepcje jakby za mało wypracowane, jakby Desplat w niektórych miejscach nie miał pomysłu, jak dany problem ugryźć. Ale są też momenty piękne, no i te jednak przeważają.
Aha - końcówka The Awakening, o której pisał Tomek, to coś absolutnie magicznego.
