Tomek pisze:
Tak, ale uważam, że trzeba mieć jakiś punkt odniesienia po prostu i rozdzielajmy jasno to co jest jedynie rozrywkowe (Tyler, Daft Punkt itd.) od tego co jest ciekawe i wartościowe i tak, z jakimiś ambicjami

Bo to są dwie różne rzeczy

Przecież nigdy nie napisałem / powiedziałem, że muzyka Tylera jest dla mnie muzyka ambitną. Ciągle pije do rozrywki jaką mi zapewnia score do Battle: LA i tego tyczy się temat (przyp. red.)
Tomek pisze:
Jeżeli nie będzie tego krytycznego spojrzenia, to potem głosy typu Twój czy Adama K. "muzyka filmowa potrzebuje bardziej rzemieślników niż artystów" staną się mantrą powtarzaną przez innych.
"Ojcowie" muzyki filmowej mieliby teraz niezły ubaw - ci ludzie, którzy hurtowo płodzili po kilkadziesiąt scorów rocznie, mając wokół siebie armię pomagierów. Może się z tym nie zgodzisz, ale muzyka filmowa (Boże, jak sama etymologia tego słowa wskazuje), potrzebuje właśnie rzemieślników. Ilustracja to właśnie rzemiosło i w myśleniu "ojców" gatunku, wszelkie przejawy artyzmu, były zwyrodnieniem...
Tyle jeżeli chodzi o zależności gatunkowe.
Nie przeczę, że muzyka filmowa, ta bardziej wybujała (bądź artystyczna, jak można równie dobrze powiedzieć), jest bardziej atrakcyjna. Pytanie tylko, czy jest to gatunek, który ma zadowalać swoich miłośników, czy też dobrze funkcjonować w filmie? Niestety, statystyki wskazują, że najczęściej te najbardziej artystyczne, pomysłowe ścieżki, rozmijają się z filmem (patrz wymysł Yareda z Troją, czy odrzut z 13tego Wojownika), a solidne rzemiosło zawsze znajdzie swoje miejsce w filmie. Tyler w kinie raczej nie zawodzi. Poza nim... cóż, kwestia gustu
Tomek pisze:
Rozumiem, gdyby to były osoby zupełnie nowe w filmówce czy też przypadkowe, ale Wy jesteście osobami, które znają gatunek od podszewki, macie osłuchanie w setkach/tysiącach ścieżeki i kompozytorów. I to mnie najbardziej że tak powiem 'boli'

Jak dla mnie rozczarująca postawa
Dla mnie rozczarowaniem jest fakt, że sprowadza się muzykę filmową do aspektu tylko twórczego. Gdzież ta radość ze słuchania? Gdzież respekt względem tego, że przede wszystkim ma się ona odnajdywać w filmie? Estetyka i sposób jej pojmowania przez różnego rodzaju odbiorców, to wbrew pozorom bardzo ważna rzecz. To co Tobie, Markowi, czy mi może wydawać się bardzo dobre, niekoniecznie może wywoływać te same odczucia u Adama, czy reszty i na odwrót. Przesłuchanie tysięcy, a nawet milionów ścieżek dźwiękowych nie zmieni tego, chyba że przyjmiemy efemeryczną pozę "krytyka" patrzącego na gatunek z góry. Ten epizod mojego życia mam już za sobą. Wolę chyba cieszyć się muzyką, niż stawiać ją po jednej, bądź drugiej stronie barykady
