The Last Airbender - James Newton Howard

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

#601 Post autor: Tomek » czw sty 13, 2011 00:05 am

Marek Łach pisze:Myślę, że nie tylko. :)
OK, Ty jesteś tu ekspertem :)
Marek Łach pisze:A co rozumiesz przez inteligencję muzyki?


Przyznam szczerze, że mnie trochę zabiłeś tym pytaniem :) Rozumiem przez to szereg rzeczy, które intuicyjnie wyczuwam w słuchanej muzyce tworzonej przez kompozytora :D OK, do rzeczy. Na "inteligencję" na pewno składa się wyczuwalny artyzm w muzyce - jej strona techniczna (nie sama technika dla techniki - bo pusta rąbanka a la Brian Tyler nigdy nie będzie "inteligentna"), finezja, sposób aranżowania muzyki, sposób budowania muzyki przez kompozytora, jej struktura (np. antytezą tego jest muzyka trailerowa albo np. ostatnio "Czas honoru" Chajdeckiego, który ma fajną muzykę) - widać, że kompozytor myśli pod kątem obrazu ale jego muzyka jest na tyle przemyślana i zaawansowana, że nie jest tylko zlepkiem fraz, akordów czy chaotycznych fragmentów, ale też ma jakąś przemyślaną strukturę, "plan". Oczywiście "inteligencja" muzyki to również różnorodność i wyobraźnia brzmieniowa - zastosowanie ciekawych instrumentów, eksperymenty, brzmienia, szukanie jakichś nietypowych rozwiązań. Wiem, może mój wywód jest trochę "plączący się", ale to naprawdę trudne pytanie było :D Wydaje mi się, że mając już jakieś doświadczenie z gatunkiem czy też z muzyką w ogóle, można intuicyjnie odnieść wrażenie na temat "inteligencji" kompozytora, czy to tylko zwykły rzemieślnik bez iskry, czy też gość, który ma coś do powiedzenia i prezentuje jakiś poziom. Oczywiście nie każdy score nawet "inteligentnego" kompozytora będzie "inteligentny", bo zdarzają się prace odtwórcze i najlepszym. Ale weźmy dla przykładu takie "Salt". Ty uważasz, że to zupełny przeciętniak, ja uważam, że Howard w stosunku do materiału jaki dostał (płaski blockbuster) wlał w muzykę wystarczająco sporo "inteligencji" (chóry, kreatywna elektronika, ciekawe fajerwerki techn. , nie tak znowu słaba rytmika, emocjonalne tematy), by odróżnić ją od zalewu wtórnych i anonimowych action-score'ów, które powstają na pęczki i których nie można od siebie odróżnić. To co odróżnia kompozytora myślącego od B-klasowego pseudo-kompozytora dajmy na to z studia Zimmera. Nie wiem czy odpowiedziałem satysfakcjonująco na pytanie :)
Marek Łach pisze:Batmana - ze względu na duże nowatorstwo i odwagę. Poza Goldenthalem i Davisem w ostatnich 20 latach chyba nikt nie napisał tak awangardowej, postmodernistycznej muzyki do - pamiętajmy - komercyjnego blockbustera. Oczywiście Sommersby to też dobry przykład, ale mimo wszystko trochę mniej eksperymentatorski (w tym ujęciu, w jakim wyrażałem wątpliwości co do Howarda). Akurat Sommersby - wydaje mi się - jest jeszcze ścieżką, której po dramacie tego typu można by się spodziewać. Oczywiście lepszą niż 99,9% innych ścieżek dramatycznych, ale jednak niosącą pewne piętno "gatunkowości". TTRL to już inna bajka, łamiąca schematy i w ogóle idąca na przekór klasycznej muzyce filmowej; no a Batman jak wspomniałem, to jazda bez trzymanki, na którą przy takim projekcie mógł wpaść tylko ktoś, kto myśli zupełnie niekonwencjonalnie o muzyce filmowej. ;)
OK, rozumiem o co Ci chodziło :) Nie zapominajmy, że mógł wpaść też ktoś, kto był zupełnie nieskażony sztywną myślą klasycznej muzyki orkiestrowej czy też hollywoodzkiej :) Czy dziś gdyby Elfman otrzymał do zilustrowania Batmana otrzymalibyśmy te same efekty? Wątpię :) Co ciekawe, wszyscy trzej - Zimmer, Howard, Elfman - którzy się tu przejawiali, pochodzą z tych samych korzeni - pop-rocka :)
Marek Łach pisze:Chodzi mi o to, że nie oczekuję po Howardzie arcydzieła, które przełamywałoby bariery gatunkowe. Muzyki, której nie spodziewalibyśmy się w dramacie, filmie wojennym, filmie przygodowym. Howard oczywiście jest w stanie napisać wybitną muzykę gatunkową (która z założenia nie jest oczywiście czymś gorszym) - ale wydaje mi się, że mimo wszystko jest to pewne ograniczenie. Choć może po prostu nie trafił jeszcze na odpowiedniego reżysera.
Być może. Ale czy taki Zimmer na takowego (jednorazowo oprócz Malicka + Scotta) trafił? Proszę, nie podawajcie tylko przykładu Nolana :P Nolan, by do tej pory korzystał z Julyana i nikt by nie zauważył różnicy :)
Wawrzyniec pisze:I w sumie Tomek twierdzi, że nie ważne czy film dobry, ważne aby była muzyka dobra. Nie do końca tak uważam :? Howardowi na pewno przydałby się tak wybitny, czy też charakterystyczny film, który każdy zna i kojarzy Williamsa wiele filmów od "Jaws" zaczynając, a kończąc na "Liście Schindlera", czy też "The Thin Red Line" i "Gladiator" Zimmera, czy też "Batmany" "Edward Scisorhands" i "Nightmare Before Christmas" Elfmana. Świetne, znaczące filmy, plus świetne, wybitne score'y.
Hmmm... tylko dla kogo miałoby to znaczenie? Dla zwykłych oglądaczy filmów? Bo nie sądzę by dla fanów muzyki filmowej, którzy i tak swoje wiedzą. Zapytaj się Mefista czy Althazana, czy dla nich znaczenie ma to, że Howard nie ma giga-hitów na koncie?

Nie ma nawet dla mnie znaczenia, czy film jest nawet niedobry. Przejrzałem sobie swoją kolekcję i mam 10 płyt, do których nawet nie widziałem filmu. Nie ma to dla mnie znaczenia, liczyła się muzyka i kompozytor (chodzi o Williamsa, Zimmera, Armstronga, Desplata, Poledourisa, Revella, Badelta).
Wawrzyniec pisze:A na 2011 Howard skomponuje do "The Green Lantern", które po zwiastunach wygląda "kupowato", "Green Hornet" (rozrywkowo), "Gnomeo and Juliet" (animacja) i "Water for Elephants".
I pewnie będzie tradycyjnie dobra muzyka, ale czy z tego wybrną jakieś wielkie dyskusje ja szczerze wątpię. :?
Ale co z tego? Mimo, że Green Horner (i szczególnie Green Lantern) wyglądają kupowato a ta animacja nie lepiej ja spodziewam się po prostu dobrej i ciekawej muzyki, i podświadomie wiem, że Howard utrzyma pewien dobry poziom. "Water..." ma fatalną obsadę, ale tematyka i to co zobaczyłem w zwiastunie może zwiastować bardzo dobrą ścieżkę, gdzieś tam w klimatach fantasy/dramatu.
Wawrzyniec pisze:A co do "The Last Airbendera" to oczywiście sekcja perkusyjna stoi na bardzo wysokim poziomie i robi wrażenie, ale niestety mnie aż tak nie poraża i wbija w ziemię, gdyż jestem także fanem Kenji Kawaia i po jego "Ghost in the Shell 2: Innocence" i jego japońskim koncercie, ciężko mi teraz sekcją perkusyjną zaimponować :wink:
Znam tylko muzykę GITS 1 (tam też były ciekawe perkusje), ale jednak Japończycy używają perkusji w trochę innym kontekście niż Amerykanie. Japończycy przeważnie jako jakieś jednostajne tło, do budowania atmosfery, a Amerykanie do zaakcentowania czegoś, do podniesienia ekscytacji/efektu. Niemniej spróbuję GITSa 2 :)
Obrazek

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#602 Post autor: Marek Łach » czw sty 13, 2011 01:14 am

Tomek pisze:Nie wiem czy odpowiedziałem satysfakcjonująco na pytanie :)
Jak najbardziej. :) Tak przypuszczałem, że właśnie to możesz mieć na myśli - i faktycznie, we wcześniejszych postach pisaliśmy o różnych rzeczach, bo ja skupiłem się bardziej na kwestiach ilustracji, komentarza do filmu, a Ty bardziej na muzyce per se. Oczywiście trudno się z Twoją szeroką definicją nie zgodzić. :)
Czy dziś gdyby Elfman otrzymał do zilustrowania Batmana otrzymalibyśmy te same efekty? Wątpię :)
Chyba rzeczywiście nie byłoby już na to szans przy tego typu projekcie, zresztą sam Burton też "zhollywoodział".
Być może. Ale czy taki Zimmer na takowego (jednorazowo oprócz Malicka + Scotta) trafił? Proszę, nie podawajcie tylko przykładu Nolana :P Nolan, by do tej pory korzystał z Julyana i nikt by nie zauważył różnicy :)
Hmm zastanawiam się, czy nie można by zaliczyć do tej grupy np. Rain Mana. Oczywiście nie jest to tak spektakularny przypadek jak TTRL czy BHD, nie chcę też stawiać go broń Boże wśród jakichś wielce znaczących ścieżek XX wieku, ale mimo wszystko w swoim czasie, jak na tendencje Hollywoodu, był to dość nowatorski i odważny score - oczywiście Rain Man nie jest żadną wybitną muzyką, ale był to taki skromny "arthouse score" (jak to Amerykanie mawiają), który dość swobodnie sobie poczynał z materią dramatyczną filmu i nie popadał w amerykański schematyzm, co pod koniec lat 80. wyróżniało go jednak na tle dorobku Hollywoodu. Oczywiście to było kupę lat temu i amerykańska muzyka filmowa od tego czasu się zmieniła wraz z rozrostem kina niezależnego, więc z dzisiejszej perspektywy Rain Man nie robi większego wrażenia. No ale fakt faktem że w USA mało kto myślał wtedy w taki sposób o muzyce do dramatów. Ostatnie osiągnięcia Zimmera w kinie obyczajowym nie mają już w sobie ani trochę nowatorstwa, ale kto wie, czy te wszystkie pseudoeuropejskie ścieżki, jakie dzisiaj powstają do amerykańskiego kina niezależnego, miałyby tak lekko gdyby nie ogromny sukces tego nieszablonowego, skromnego Rain Mana. To pierwszy taki przykład, jaki nasunął mi się do głowy. :) Ale nawet gdybym nie miał tutaj racji, to TTRL i BHD wystarczają - bo rzadko który kompozytor ma choćby dwie takie ścieżki, albo aż dwie. :)
Ostatnio zmieniony czw sty 13, 2011 01:25 am przez Marek Łach, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#603 Post autor: Wawrzyniec » czw sty 13, 2011 01:15 am

Tomek pisze:
Marek Łach pisze:Chodzi mi o to, że nie oczekuję po Howardzie arcydzieła, które przełamywałoby bariery gatunkowe. Muzyki, której nie spodziewalibyśmy się w dramacie, filmie wojennym, filmie przygodowym. Howard oczywiście jest w stanie napisać wybitną muzykę gatunkową (która z założenia nie jest oczywiście czymś gorszym) - ale wydaje mi się, że mimo wszystko jest to pewne ograniczenie. Choć może po prostu nie trafił jeszcze na odpowiedniego reżysera.
Być może. Ale czy taki Zimmer na takowego (jednorazowo oprócz Malicka + Scotta) trafił? Proszę, nie podawajcie tylko przykładu Nolana :P Nolan, by do tej pory korzystał z Julyana i nikt by nie zauważył różnicy :)
Oj, znowu zbyt prosto. Nie uwłaczając Julyanowi, gdyż nawet mam jeden oryginalny soundtrack w swej skromniutkiej kolekcji, ale jednak różnicę, szczególnie w takiej "Inception" by się poczuło. A Julyana ostatnio dużo słuchałem. A tylko dlatego, że prosisz, aby nie dawać przykładu Nolana, to nie dam na przykład Nolana. Ale normalnie, gdybyś nie poprosił, to dał bym dla przykładu Nolana, zwłaszcza, że od dłuższego czasu prezentuje lepszy poziom od Scotta, obu Scottów w ogóle.
Tomek pisze:
Wawrzyniec pisze:I w sumie Tomek twierdzi, że nie ważne czy film dobry, ważne aby była muzyka dobra. Nie do końca tak uważam :? Howardowi na pewno przydałby się tak wybitny, czy też charakterystyczny film, który każdy zna i kojarzy Williamsa wiele filmów od "Jaws" zaczynając, a kończąc na "Liście Schindlera", czy też "The Thin Red Line" i "Gladiator" Zimmera, czy też "Batmany" "Edward Scisorhands" i "Nightmare Before Christmas" Elfmana. Świetne, znaczące filmy, plus świetne, wybitne score'y.
Hmmm... tylko dla kogo miałoby to znaczenie? Dla zwykłych oglądaczy filmów? Bo nie sądzę by dla fanów muzyki filmowej, którzy i tak swoje wiedzą. Zapytaj się Mefista czy Althazana, czy dla nich znaczenie ma to, że Howard nie ma giga-hitów na koncie?
Może dla samych filmów by to miało znaczenie, gdyby utalentowany kompozytor mógł do dobrych filmów komponować, tym samym jeszcze je ulepszając. A w ogóle to ja nie jestem fanem muzyki filmowej, więc mnie to trochę ciężej odpowiedzieć. Ja jestem fanem filmów, który się stara się choć troszkę pojąć muzykę filmową.

Drogi Mefisto i Drogi Althazanie, czy wolelibyście, gdyby Howard pisał muzykę do bardzo dobrych, wielkich filmów?
Tomek pisze:Nie ma nawet dla mnie znaczenia, czy film jest nawet niedobry. Przejrzałem sobie swoją kolekcję i mam 10 płyt, do których nawet nie widziałem filmu. Nie ma to dla mnie znaczenia, liczyła się muzyka i kompozytor (chodzi o Williamsa, Zimmera, Armstronga, Desplata, Poledourisa, Revella, Badelta).
Wow i właśnie dlatego Ty jesteś fanem muzyki filmowej, a ja nie. Gdyż w mej co prawda niedużej kolekcji, nie soundtracka, do którego bym filmu nie widziałem. A nawet jak poznawałem soundtracki Kenji Kawaia, to i tak później oglądałem, te japońskie filmy i animacje, gdyż musiałem wiedzieć jak to się sprawdza w filmie i co to za filmy.
Tomek pisze:
Wawrzyniec pisze:A na 2011 Howard skomponuje do "The Green Lantern", które po zwiastunach wygląda "kupowato", "Green Hornet" (rozrywkowo), "Gnomeo and Juliet" (animacja) i "Water for Elephants".
I pewnie będzie tradycyjnie dobra muzyka, ale czy z tego wybrną jakieś wielkie dyskusje ja szczerze wątpię. :?
Ale co z tego? Mimo, że Green Horner (i szczególnie Green Lantern) wyglądają kupowato a ta animacja nie lepiej ja spodziewam się po prostu dobrej i ciekawej muzyki, i podświadomie wiem, że Howard utrzyma pewien dobry poziom. "Water..." ma fatalną obsadę,
Wiem, też nie przepadam za Reese Witherspoon i pomyśleć, że jest jedną z najlepiej zarabiających aktorek. Ale jest jeszcze Christoph Waltz jakby co i może Robertowi Pattinsonowi uda się powoli zmywać łatkę emo-wampira.
Tomek pisze: ale tematyka i to co zobaczyłem w zwiastunie może zwiastować bardzo dobrą ścieżkę, gdzieś tam w klimatach fantasy/dramatu.
A to fajnie. I żeby było jasne, ja nie jestem wrogiem Howarda. Gdyż boję się, że takie może paść wrażenie.
Tomek pisze:
Wawrzyniec pisze:A co do "The Last Airbendera" to oczywiście sekcja perkusyjna stoi na bardzo wysokim poziomie i robi wrażenie, ale niestety mnie aż tak nie poraża i wbija w ziemię, gdyż jestem także fanem Kenji Kawaia i po jego "Ghost in the Shell 2: Innocence" i jego japońskim koncercie, ciężko mi teraz sekcją perkusyjną zaimponować :wink:
Znam tylko muzykę GITS 1 (tam też były ciekawe perkusje), ale jednak Japończycy używają perkusji w trochę innym kontekście niż Amerykanie. Japończycy przeważnie jako jakieś jednostajne tło, do budowania atmosfery, a Amerykanie do zaakcentowania czegoś, do podniesienia ekscytacji/efektu. Niemniej spróbuję GITSa 2 :)
To co mamy w "Ghost in the Shell 2" to ja bym tego nie nazwał tylko "tłem", ale mówię jako fan filmów, a nie muzyki filmowej :wink: Zresztą sam się przekonaj:

http://www.youtube.com/watch?v=PY-br3GB ... re=related

Robi wrażenie, co? :D
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Mefisto

#604 Post autor: Mefisto » czw sty 13, 2011 02:26 am

Wawrzyniec pisze:Drogi Mefisto i Drogi Althazanie, czy wolelibyście, gdyby Howard pisał muzykę do bardzo dobrych, wielkich filmów?
Bez różnicy, choć może by mu to pomogło w jakiś sposób (?)

Awatar użytkownika
Althazan
+ Georges Delerue +
Posty: 3638
Rejestracja: wt lut 24, 2009 14:28 pm

#605 Post autor: Althazan » czw sty 13, 2011 09:52 am

Wawrzyniec pisze:Drogi Mefisto i Drogi Althazanie, czy wolelibyście, gdyby Howard pisał muzykę do bardzo dobrych, wielkich filmów?
Zgadzam się, Mefisto dobrze prawi, muzyka jest muzyką i sama się obroni jak jest dobra. Nawet czasem pisanie do wielkiego blockbustera mogłoby przeszkadzać, choć akurat Howardowi chyba nie powinno...

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

#606 Post autor: Tomek » czw sty 13, 2011 10:08 am

Marek Łach pisze:Jak najbardziej. :) Tak przypuszczałem, że właśnie to możesz mieć na myśli - i faktycznie, we wcześniejszych postach pisaliśmy o różnych rzeczach, bo ja skupiłem się bardziej na kwestiach ilustracji, komentarza do filmu, a Ty bardziej na muzyce per se. Oczywiście trudno się z Twoją szeroką definicją nie zgodzić. :)
Bałem się że wyjdzie bełkot :) "Definicja" jest może szeroka, bo temat bardzo 'płynny' :)
Marek Łach pisze:Chyba rzeczywiście nie byłoby już na to szans przy tego typu projekcie, zresztą sam Burton też "zhollywoodział".
Dokładnie.
Marek Łach pisze:Hmm zastanawiam się, czy nie można by zaliczyć do tej grupy np. Rain Mana. Oczywiście nie jest to tak spektakularny przypadek jak TTRL czy BHD, nie chcę też stawiać go broń Boże wśród jakichś wielce znaczących ścieżek XX wieku, ale mimo wszystko w swoim czasie, jak na tendencje Hollywoodu, był to dość nowatorski i odważny score - oczywiście Rain Man nie jest żadną wybitną muzyką, ale był to taki skromny "arthouse score" (jak to Amerykanie mawiają), który dość swobodnie sobie poczynał z materią dramatyczną filmu i nie popadał w amerykański schematyzm, co pod koniec lat 80. wyróżniało go jednak na tle dorobku Hollywoodu. Oczywiście to było kupę lat temu i amerykańska muzyka filmowa od tego czasu się zmieniła wraz z rozrostem kina niezależnego, więc z dzisiejszej perspektywy Rain Man nie robi większego wrażenia. No ale fakt faktem że w USA mało kto myślał wtedy w taki sposób o muzyce do dramatów. Ostatnie osiągnięcia Zimmera w kinie obyczajowym nie mają już w sobie ani trochę nowatorstwa, ale kto wie, czy te wszystkie pseudoeuropejskie ścieżki, jakie dzisiaj powstają do amerykańskiego kina niezależnego, miałyby tak lekko gdyby nie ogromny sukces tego nieszablonowego, skromnego Rain Mana. To pierwszy taki przykład, jaki nasunął mi się do głowy. :) Ale nawet gdybym nie miał tutaj racji, to TTRL i BHD wystarczają - bo rzadko który kompozytor ma choćby dwie takie ścieżki, albo aż dwie. :)
Dodatkowo ten film zdobył Oscara, Zimmer był nominowany - z pewnością ta ścieżka miała jakiś 'odzew' (potem przecież w podobnych klimatach było "Wożąc panią Daisy". czy też inne obyczajowe pozycje Zimmera - "Zielona karta" itp.). Ja jednak wskazałbym bardziej na "Black Rain" jako takiego game-changera, choć w zupełnie innym gatunku. Bez niego nie byłoby pewnie Backdrafta czy Crimson Tide, czy nawet Lion Kinga (pod względem melodyjności/tematyki). Ale przykład "Rain Mana" ciekawy :)

A "Black Hawk Down". Zdecydowanie score "inteligentny", szczególnie w samym filmie (choć poza filmem nigdy to mój faworyt do słuchania nie był), ale zastanawiam się co on nowego zdefiniował dla kariery Zimmera? :)
Wawrzyniec pisze:Oj, znowu zbyt prosto. Nie uwłaczając Julyanowi, gdyż nawet mam jeden oryginalny soundtrack w swej skromniutkiej kolekcji, ale jednak różnicę, szczególnie w takiej "Inception" by się poczuło. A Julyana ostatnio dużo słuchałem. A tylko dlatego, że prosisz, aby nie dawać przykładu Nolana, to nie dam na przykład Nolana. Ale normalnie, gdybyś nie poprosił, to dał bym dla przykładu Nolana, zwłaszcza, że od dłuższego czasu prezentuje lepszy poziom od Scotta, obu Scottów w ogóle.
Ale mi nie chodziło o poziom filmów (Nolan vs Scott), tylko wpływ reżysera na kompozytora. Według mnie wpływ Nolana na Hansa jest negatywny. Hans nie tworzy jak kompozytor, on tworzy to co sobie wymyślił Nolan. Nolan praktycznie tworzy muzykę (tą jego dźwiękową plamę), co Zimmer sam mówi (bodajże w wywiadzie naszego Pawła S.).
Wawrzyniec pisze:Może dla samych filmów by to miało znaczenie, gdyby utalentowany kompozytor mógł do dobrych filmów komponować, tym samym jeszcze je ulepszając.
Teraz nie rozumiem, skoro zakładamy, że Howard jest utalentowany, to znaczy z definicji, że ulepszy słaby film :) Przecież o to Ci chodziło, nie? :)
Wawrzyniec pisze:Wow i właśnie dlatego Ty jesteś fanem muzyki filmowej, a ja nie. Gdyż w mej co prawda niedużej kolekcji, nie soundtracka, do którego bym filmu nie widziałem. A nawet jak poznawałem soundtracki Kenji Kawaia, to i tak później oglądałem, te japońskie filmy i animacje, gdyż musiałem wiedzieć jak to się sprawdza w filmie i co to za filmy.
Pewnie taka jest między nami różnica :)
Wawrzyniec pisze:A to fajnie. I żeby było jasne, ja nie jestem wrogiem Howarda. Gdyż boję się, że takie może paść wrażenie.
Nikt nie ma takiego wrażenia :)
Wawrzyniec pisze:http://www.youtube.com/watch?v=PY-br3GB ... re=related
Robi wrażenie, co? :D
Później przesłucham (bo teraz nie mam jak) i się odniosę. Dzięki za linka.
Mefisto pisze:Bez różnicy, choć może by mu to pomogło w jakiś sposób (?)
Jaki niby? ;-) Oscara może by w końcu dostał :) Jego pozycji w branży raczej by to już nie zmieniło.

Zresztą, czy kompozytor, do którego zgłasza się w tarapatach Peter Jackson ze swoim kolosem za 200 milionów dolarów, potrzebuje jeszcze jakiegoś PR-u, rozgłosu, reklamy, na gwałt hiciorów? ;-) To fakty, które mówią same za siebie :)
Obrazek

Mefisto

#607 Post autor: Mefisto » czw sty 13, 2011 12:45 pm

Tomek pisze:Jaki niby? ;-) Oscara może by w końcu dostał :) Jego pozycji w branży raczej by to już nie zmieniło.
No Oscar to raz, dwa, że może przeciętny człowiek by go w końcu zauważył, zaczął identyfikować, jak Zimmera lub Williamsa, bo z tym to raczej słabo jest pomimo pozycji w branży i setek świetnych prac.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#608 Post autor: Paweł Stroiński » czw sty 13, 2011 15:56 pm

Co zdefiniowało BHD w karierze Zimmera? przecież wpływ jest duży :). Tears of the Sun fragmentami jest bardziej mainstreamową wersją BHD.

I to jedna ze ścieżek Zimmera, którą skopiował prawie każdy kompozytor w Hollywood.

Co do Rain Mana, Hans się kiedyś tu bardzo fajnie wypowiedział, że wziął muzykę różnych kultur, bo buduje świat człowieka, który nie wie, co się dokoła niego dzieje. Mógłby być równie dobrze w Japonii i na Marsie. Stąd takie a nie inne brzmienie.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#609 Post autor: Koper » czw sty 13, 2011 16:18 pm

Marek Łach pisze:Skoro już postanowiłeś się tutaj Koprze udzielić, to może coś merytorycznego zamiast docinek? ;)
Porypało Cię? :D;)
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#610 Post autor: Wawrzyniec » czw sty 13, 2011 18:10 pm

Ja oczywiście jestem jak ten jednonogi kolarz, który próbuje nadgonić peleton z Markiem i Tomkiem na czele :) Dlatego też nie zawsze wiem, czy trzymam poziom dyskusji i dobrze ją odczytuje :? Ale skoro mówimy o jakiś przełomowych score'ach w karierze Zimmera, to może aby wrócić do Howarda, to się zapytam, jakie jego score'y można zaliczyć do takich przełomowych, wyznaczających jakiś nurt, nowy kierunek itd.
Pewnie zaliczymy "The Village", chociaż z tego co pamiętam Marek mimo, że bardzo sobie ceni tę muzykę, to trochę leciuteńko podważał jej wybitność i genialność z tego co pamiętam? Chyba, że źle zrozumiałem, a jak tak to najmocniej przepraszam :)
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#611 Post autor: Koper » czw sty 13, 2011 18:15 pm

Przełomowy był "Ścigany" w tym sensie, że go wywindował do I ligi Hollywoodu.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#612 Post autor: Wawrzyniec » czw sty 13, 2011 18:16 pm

To wiem i dostał za niego nominację do Oscara. Ale czy był przełomowy w sensie tym, że wprowadził coś nowego do muzyki? Czy też, że ten score wpłynął jakoś na późniejsze prace?
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#613 Post autor: Koper » czw sty 13, 2011 18:18 pm

a to niech się eksperci od JNH wypowiadają. ;)
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#614 Post autor: Wawrzyniec » czw sty 13, 2011 18:32 pm

A Ty nie masz nic w tej kwestii ciekawego do powiedzenia? Przecież masz OGROMNĄ wiedzę na temat muzyki filmowej i na pewno znasz bardzo dobrze 2/3 score'ów Howarda.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#615 Post autor: Koper » czw sty 13, 2011 18:42 pm

i po co znowu prowokujesz? :P
akurat JNH znam tak sobie i nie jest to jakiś mój faworyt. Nie jestem jak Ty, że znam na pamięć dyskografię 2 kompozytorów a reszta to WTF...
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

ODPOWIEDZ