John Williams
Re: John Williams
Ennio to film Tarnatore, więc nawet nie ma co porównywać. Coldplay też mi się trochę tu gryzł, tym bardziej, że poza Newmanami z kompozytorów był tylko Silvestri...
Re: John Williams
Porażka totalna dobór gości.
A z reżyserów poza Spielbergiem był tylko Kolumb.
Ja wiem, że sporo już nie żyje, ale to przecież można było wstawić archiwalne wypowiedzi.
Te nagrania Spielberga z sesji nagraniowych zna przecież każdy na pamięć, plus od lat zalegają YT po zgraniu ich z dodatków filmów DVD.
A z reżyserów poza Spielbergiem był tylko Kolumb.
Ja wiem, że sporo już nie żyje, ale to przecież można było wstawić archiwalne wypowiedzi.
Te nagrania Spielberga z sesji nagraniowych zna przecież każdy na pamięć, plus od lat zalegają YT po zgraniu ich z dodatków filmów DVD.
#FUCKVINYL
Re: John Williams
Nie no reżyserów to troche było, Abrams, Howard, Mangold, Lucas, MacFarlane, a co do Colombusa, to wyglądał jak jakis duzy dzieciak No ale filmowych kompozytorów mogli zaprosić więcej, tym bardziej, że fanbojów Johna nie brakuje.
Re: John Williams
tylko że poza Lucasem wszyscy powiedzieli po 2 zdania przez cały film. Kolumb mówił znacznie więcej.
Brian Tyler's hip hop vibea co do Colombusa, to wyglądał jak jakis duzy dzieciak
#FUCKVINYL
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34433
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: John Williams
Mnie samemu przyjdzie trochę poczekać nim zobaczę ten dokument. I ja od samego początku wiedziałem, że to będzie laurka. Zresztą nie oczekiwałbym nic innego. I w sumie po dokumencie o Johnie Williamsie, nie tyle oczekuję, co wręcz wymagam, aby ludzie bili przed Johnem pokłony.
Jednak to co pisze tutaj Adam i Mystery sprawia że aż tak super duper podekscytowany nie jestem. Chodzi głównie o ten dobór gości, gdzie rzeczywiście możemy mówić o cudzie, że nie pojawiła się jeszcze Beyonce, czy P. Diddy kosztem interesujących osób.
Plus też nie wiem i boję się ile czasu dostała Kathleen Kennedy?! A obecność Mangolda, to pewnie dlatego, że kręcili to wtedy co John pracował nad Indym 5. I pewnie to ile musiał komponować muzyki, bo nie byli w Disney' Lucasfilm In Name Only się mogli zdecydować jak zakończyć film.
Cóż poczekam i zobaczę ten dokument, ale trochę te opinie wpłynęły na moje podekscytowanie.
Jednak to co pisze tutaj Adam i Mystery sprawia że aż tak super duper podekscytowany nie jestem. Chodzi głównie o ten dobór gości, gdzie rzeczywiście możemy mówić o cudzie, że nie pojawiła się jeszcze Beyonce, czy P. Diddy kosztem interesujących osób.
Plus też nie wiem i boję się ile czasu dostała Kathleen Kennedy?! A obecność Mangolda, to pewnie dlatego, że kręcili to wtedy co John pracował nad Indym 5. I pewnie to ile musiał komponować muzyki, bo nie byli w Disney' Lucasfilm In Name Only się mogli zdecydować jak zakończyć film.
Cóż poczekam i zobaczę ten dokument, ale trochę te opinie wpłynęły na moje podekscytowanie.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 13928
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: John Williams
Nie wgłębiałem się nigdy w życie osobiste Johna,więc nie wiedziałem, że umarła mu nagle zona w wieku 41 lat i że został Sam z trójką dzieci ... O Jonnym Williamsie, muzyku sesyjnym też nie wiedziałem
Tylko On, Williams John
Tylko on, Elton John
Tylko on, Elton John
Re: John Williams
Przypomnę tylko, że dokument Ci się nie podobał.
Obejrzałem ten dokument no i niestety srogo się zawiodłem. To nie jest świetny międzynarodowy dokument, bo przede wszystkim widać, że jest zrobiony przez Włocha dla Włochów i jak się okazało przez uznanego reżysera, który o dokumencie ma małe pojęcie.
Z 2,5-godzinnego filmu przez aż 40 (sic!) pierwszych minut filmu (do czasu pierwszej wzmianki o debiucie filmowym) jest w kółko wałkowana kariera Ennia jako aranżera dziesiątek piosenek w latach 50 (których dziś nikt poza babciami we Włoszech nie zna). Wypowiadają się anonimowi dla świata w większości żyjący jeszcze ich wykonawcy, realizatorzy, czy muzycy sesyjni.. W całym dokumencie zagraniczne gwiazdy wypominają się mega zdawkowo, w bardzo krótkich zdaniach, a część wszystko powiedziała w trailerze.. Clint mówi 2 zdania. Williams, Quincy i lider Metalliki ze 4. Mychael Danna i Springsteen z 5. Zimmer z 10 (10 zdań z całego dnia spędzonego z reżyserem, jak Wawrzyniec wyżej napisał, serio ?!).. Przez pół dokumentu za to nie wiedzieć czemu wypowiadają się ciągle Pat Metheny, Nicola Piovani oraz ten koleś co napisał z Enniem jego biografię ostatnią. Tej trójki jest zdecydowanie najwięcej (poza włoskimi solistami sprzed lat w pierwszej połowie filmu). Idąc dalej z minusami - dokument skupia się na filmowej twórczości Ennia praktycznie tylko włoskiej. Z zagranicznych filmów - poza Leone - są wspomnienia tylko o: Misji, Days Of Heaven, Nietykalnych, U-Turn i Heatful Eight. Tyle. 5 tytułów. WTF ja się pytam. Z zagranicznych reżyserów jedno zdanie mówi Levinson, z 5 mówi Stone i najwięcej, bo z 10 - Tarantino. Tyle. WTF po raz drugi.
Cały dokument ma taką konstrukcję, że wyświetlają fragment włoskiej produkcji (w 90% jak już wspomniałem włoskich) i Ennio mówi parę zdań o tym i nuci temat. A potem jest wstawka reżysera lub solisty/realizatora danego projektu. Boring. Generalnie dokument mówi o tym, że Ennio był włochem, robił wszystko we włoszech i dla włochów, i zrobił poza tym 5 filmów w USA i dostał dwa Oscary od złych amerykanów którzy nigdy go nie traktowali powaznie.
Nad czym ten Tarnatore tyle pracował i po co tyle przekładał jego premierę to nie mam pojęcia... Tu prawie nic nie ma spoza jego podwórka. Warto obejrzeć tylko dla fajnych wspomnień i wzruszeń Ennia przed kamerą w jego własnym fotelu. Cała reszta na przewijaniu. Szkoda.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: John Williams
I właśnie te krótkie momenty o początkach, żonie, rodzinie czy golfie były tu najciekawsze, no bo przez cały film mówić jakim jest geniuszem i jakie robił filmy i tematy, to raczej każdy dobrze wie. W takich dokumentach najbardziej podoba mi się ta droga od zera do bohatera i tu zostało to dobrze ukazane i zawsze lubię te przełomowe momenty jak spotkanie Spielberga, bo gdyby nie on to John nie zrobił by Star Wars (Steven polecił go dla Lucasa, a sam John wolał wtedy robić A Bridge Too Far w gwiazdorskiej obsadzie), a Spielberga nie spotkałby, gdyby nie zrobił The Reivers, które tak bardzo spodobały się dla Stevena, że wziął go do Sugarland Express i tak to już wszystko ruszyło, także droga do tego była długa, trudna i żmudna, bo wielu się jeszcze wydaje, że John się zaczął od Szczęk
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 13928
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: John Williams
To o golfie było dobre, że On w golfa nie gra, tylko go niszczy
Fajna była też konkluzja o kondycji współczesnej muzyki filmowej: dlaczego nie ma więcej takiej muzyki, jaka pisze Williams, skoro widzowie tego chcą? Ciekawe było też to, że reżyserzy tak się przyzwyczajają do tymczasowo podłożonej muzyki, że kompozytor, zamiast tworzyć własną partyturę, muszą podrabiać temp track.
Fajna była też konkluzja o kondycji współczesnej muzyki filmowej: dlaczego nie ma więcej takiej muzyki, jaka pisze Williams, skoro widzowie tego chcą? Ciekawe było też to, że reżyserzy tak się przyzwyczajają do tymczasowo podłożonej muzyki, że kompozytor, zamiast tworzyć własną partyturę, muszą podrabiać temp track.
Tylko On, Williams John
Tylko on, Elton John
Tylko on, Elton John
Re: John Williams
@Koanashi - ja nie oceniałem dokumentu pod względem lubienia czy nielubienia, ale wartość merytoryczną, rozmowy z gośćmi, dobór gości, ilość nowego materiału.
I tutaj po prostu jest gorzej w dokumencie Johna. Dokument o Ennio ma jednak sporo więcej nowego materiału, pomijam tu czy mi się to podoba czy nie.
Jeśli bym miał oceniać pod względem „podobania”, to od zawsze blizej mi sercu i uszami do Johna, więc tutaj wiadomo że jakby mi kazali oglądać drugi raz, to z sentymentu wole obejrzeć Johna drugi raz. Ale żadnego z tych dokumentów drugi raz nie obejrzę.
Dlaczego nie można zrobić o najwybitniejszych kompozytorach takich dokumentów w paru odcinkach, jak choćby ostatnie parodcinkowe o Bon Jovi czy Robinie Williamsie ? To są dokumenty przez duże D i to z z gwiazdami znacznie bardziej zapracowanymi, bogatszymi i bardziej popkulturowymi. Kopalnie wiedzy i nie laurki.
I tutaj po prostu jest gorzej w dokumencie Johna. Dokument o Ennio ma jednak sporo więcej nowego materiału, pomijam tu czy mi się to podoba czy nie.
Jeśli bym miał oceniać pod względem „podobania”, to od zawsze blizej mi sercu i uszami do Johna, więc tutaj wiadomo że jakby mi kazali oglądać drugi raz, to z sentymentu wole obejrzeć Johna drugi raz. Ale żadnego z tych dokumentów drugi raz nie obejrzę.
Dlaczego nie można zrobić o najwybitniejszych kompozytorach takich dokumentów w paru odcinkach, jak choćby ostatnie parodcinkowe o Bon Jovi czy Robinie Williamsie ? To są dokumenty przez duże D i to z z gwiazdami znacznie bardziej zapracowanymi, bogatszymi i bardziej popkulturowymi. Kopalnie wiedzy i nie laurki.
#FUCKVINYL
- Pawel P.
- Metallica
- Posty: 1485
- Rejestracja: czw gru 29, 2011 21:36 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: John Williams
Obejrzane wczoraj rano. Może i mało się z tego można dowiedzieć, jeśli się zna dobrze biografię i twórczość Williamsa, ale dla masowej widowni jak najbardziej się w tej formule sprawdza. Zresztą, pod względem emocji był to piękny seans, bardzo krótki się wydał, na pewno będę do tego wracał wielokrotnie, może nawet już dziś.
"Ennio" widziałem raz, w kinie. Pewnie pora na powtórke. Był bardziej przegadany, ale podobał mi się. To był jednak inny film, inaczej zrobiony, czuć rękę wielkiego filmowca, ale czuć też, że miał za dużo materiału.
Jasne, że w ""Music By John Williams" wielu rzeczy zabrakło, to nieuniknione.
Jedna uwaga - jeśli to się ukaże na Blu-rayu, to mam nadzieję, że NIE w Polsce. Tłumaczenie jest koszmarne (nie pierwszyzna na Disney+) i nie zasługuje na to, by być częścią jakiegokolwiek wydania. Pełno uproszczeń i błędów, do tego takie kwiatki, jak „Uhonorować Holokaust”.
Chyba że zatrudnią do tego wydania profesjonalnego tłumacza. Ale pewnie i tak jesli się to pojawi, to tylko na Zachodzie.
No i polski tytuł też słaby, jak rozumiem decyzja Disney+ w Polsce. Mogli już dać „Muzyka Johna Williamsa”, a najlepiej zostawić oryginał, bo każdy wie, co znaczy „Music by John Williams”. Dlatego ten polski tytuł dla mnie nie istnieje.
"Ennio" widziałem raz, w kinie. Pewnie pora na powtórke. Był bardziej przegadany, ale podobał mi się. To był jednak inny film, inaczej zrobiony, czuć rękę wielkiego filmowca, ale czuć też, że miał za dużo materiału.
Jasne, że w ""Music By John Williams" wielu rzeczy zabrakło, to nieuniknione.
Jedna uwaga - jeśli to się ukaże na Blu-rayu, to mam nadzieję, że NIE w Polsce. Tłumaczenie jest koszmarne (nie pierwszyzna na Disney+) i nie zasługuje na to, by być częścią jakiegokolwiek wydania. Pełno uproszczeń i błędów, do tego takie kwiatki, jak „Uhonorować Holokaust”.
Chyba że zatrudnią do tego wydania profesjonalnego tłumacza. Ale pewnie i tak jesli się to pojawi, to tylko na Zachodzie.
No i polski tytuł też słaby, jak rozumiem decyzja Disney+ w Polsce. Mogli już dać „Muzyka Johna Williamsa”, a najlepiej zostawić oryginał, bo każdy wie, co znaczy „Music by John Williams”. Dlatego ten polski tytuł dla mnie nie istnieje.
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 13928
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: John Williams
Na tłumaczenie nie zwracałem uwagi bo napisy za szybko znikały, narzekałbym na brak lektora bo np. dokument o animacji "Buzz Astral" miał lektora ale to było na starcie D+ w Polsce.
Ja biografii Williamsa nie znam, więc wiele się z tego dokumentu dowiedziałem, jak np. to, że na początku zrezygnował z Boston Pop Orchiestra bo muzycy nie chcieli grać muzyki filmowej, traktując ją jako niższy rodzaj muzyki ( tak chyba uważał też Penderecki o ile mnie pamięć nie myli? ).
Ja biografii Williamsa nie znam, więc wiele się z tego dokumentu dowiedziałem, jak np. to, że na początku zrezygnował z Boston Pop Orchiestra bo muzycy nie chcieli grać muzyki filmowej, traktując ją jako niższy rodzaj muzyki ( tak chyba uważał też Penderecki o ile mnie pamięć nie myli? ).
Tylko On, Williams John
Tylko on, Elton John
Tylko on, Elton John
- Pawel P.
- Metallica
- Posty: 1485
- Rejestracja: czw gru 29, 2011 21:36 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: John Williams
Tego nie ma w filmie, ale konkretnie chodziło o lekceważące zachowanie niektórych muzyków Boston Pops podczas jednej z prób w 1984 r, na której wykonywali niefilmowy zresztą, premierowy utwór Williamsa "America, the Dream Goes On" - najwyraźniej rozbawił ich tekst, zwlaszcza w połączeniu z dość patriotycznie brzmiącą muzyką. Williams poczuł się urażony, zlożył wypowiedzenie, ale po przeprosinach zgodził się wrócic i podobno od tamtego czasu już wszystko było cacy między nim a orkiestrą.
Co do Pendereckiego, zapytalem Maestro o to kiedyś podczas wywiadu:
Wielu kojarzy pana nazwisko z filmami - pana utwory wykorzystywali choćby William Friedkin w "Egzorcyście", Stanley Kubrick w "Lśnieniu" czy Martin Scorsese w "Wyspie tajemnic". Zawsze za pana zgodą?
Moją i mojego wydawcy. Rzeczywiście wielu ludzi zna moje nazwisko tylko dlatego, że widzieli jakiś film. Ale dzięki temu niektórzy z nich trafiają potem na koncert, na który normalnie by nie poszli.
Nie kusi pana, by samemu coś napisać do filmu, tak jak robił to pan do krótszych eksperymentalnych produkcji na przełomie lat 50. i 60.?
Szkoda mi czasu. Poza tym byłoby to przejście na "drugą stronę", a tego robić nie chcę.
Drugą stronę?
Proszę spojrzeć na kogoś takiego jak John Williams. Pisze bardzo dobrą muzykę, różne symfonie i koncerty, jest wszechstronnie wykształcony, dyryguje, ale i tak wszyscy znają go tylko jako kompozytora filmowego. Podobnie Ennio Morricone. Co z tego, że stworzy jakąś mszę, kiedy nie jest to tak dobre i znane jak jego muzyka filmowa? Chyba zostanę już po tej stronie!
Więcej tutaj:
https://kultura.onet.pl/muzyka/gatunki/ ... lm/jn34jqn
Co do Pendereckiego, zapytalem Maestro o to kiedyś podczas wywiadu:
Wielu kojarzy pana nazwisko z filmami - pana utwory wykorzystywali choćby William Friedkin w "Egzorcyście", Stanley Kubrick w "Lśnieniu" czy Martin Scorsese w "Wyspie tajemnic". Zawsze za pana zgodą?
Moją i mojego wydawcy. Rzeczywiście wielu ludzi zna moje nazwisko tylko dlatego, że widzieli jakiś film. Ale dzięki temu niektórzy z nich trafiają potem na koncert, na który normalnie by nie poszli.
Nie kusi pana, by samemu coś napisać do filmu, tak jak robił to pan do krótszych eksperymentalnych produkcji na przełomie lat 50. i 60.?
Szkoda mi czasu. Poza tym byłoby to przejście na "drugą stronę", a tego robić nie chcę.
Drugą stronę?
Proszę spojrzeć na kogoś takiego jak John Williams. Pisze bardzo dobrą muzykę, różne symfonie i koncerty, jest wszechstronnie wykształcony, dyryguje, ale i tak wszyscy znają go tylko jako kompozytora filmowego. Podobnie Ennio Morricone. Co z tego, że stworzy jakąś mszę, kiedy nie jest to tak dobre i znane jak jego muzyka filmowa? Chyba zostanę już po tej stronie!
Więcej tutaj:
https://kultura.onet.pl/muzyka/gatunki/ ... lm/jn34jqn
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26409
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: John Williams
Ja się nie dziwię, to brzmi samo w sobie jak parodia.Pawel P. pisze: ↑sob lis 02, 2024 14:05 pmTego nie ma w filmie, ale konkretnie chodziło o lekceważące zachowanie niektórych muzyków Boston Pops podczas jednej z prób w 1984 r, na której wykonywali niefilmowy zresztą, premierowy utwór Williamsa "America, the Dream Goes On" - najwyraźniej rozbawił ich tekst, zwlaszcza w połączeniu z dość patriotycznie brzmiącą muzyką.
A jeszcze dodajmy do tego okładkę wydania albumu na którym to zawarli:
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński