lis23 pisze: ↑wt cze 11, 2024 18:46 pm
Ja serio nie wiem, czego Ludzie oczekują od Gwiezdnych Wojen ...
Hm, czego ludzie w ogóle ludzie oczekują od seriali przygodowych/akcji:
-dobrej akcji
-wciągającej fabuły (choćby i prostej, ale wciągającej)
-dynamiki wizualnej
-ciekawych postaci, które będą nas obchodzić, gdy będą w opałach
lis23 pisze: ↑wt cze 11, 2024 18:46 pm
To
ZAWSZE była bajka dla dużych dzieci, przecież taka "Nowa Nadzieja" ma fabułę prostą jak budowa cepa i można ją streścić w trzech zdaniach:
- Uciec z domu na zadupiu
- Uratować księżniczkę
- Zniszczyć Gwiazdę Śmierci
Tak, do tego miała te wszystkie rzeczy, o których wspomiałem wyżej. Ponadto, ta prosta fabuła, grała na uniwersalnych mitologicznych motywach, a sam film był rewolucją pod wieloma względami, głównie technicznymi. I mówię tutaj głównie o Nowej Nadziei, bo z kolei Imperium pod względem struktury fabularnej to po prostu masterclass i niewielu scenarzystów jest w stanie tego dosięgnąć. Ale to może być faktycznie nieuczciwie standard, bo nawet inne Gwiezdne Wojny nie były w stanie tego zrobić, więc wyłączę je z równawnia.
lis23 pisze: ↑wt cze 11, 2024 18:46 pm
Tam fabularnie nie było nic, co sprawiałoby że SW miałoby rywalizować z innymi, poważnymi filmami SF, bo to jest zupełnie inne kino ( teraz widziałem porównanie, że przy Diunie oryginalne Gwiezdne Wojny to g dla dzieci
), to nie fabuła jest najmocniejszą stroną Star Wars, tylko świat, lore, miks gatunków, które traciły na popularności w latach 70.tych.
Tu się zgodzę + tę parę innych rzeczy, o których pisałem tu i ówdzie.
lis23 pisze: ↑wt cze 11, 2024 18:46 pm
Ja nie muszę mieć hipeer duper super fabuły, wystarczy mi to, co najbardziej lubię w tym uniwersum, czyli Moc, Jedi, pojedynki na miecze świetlne, wychwalany pod niebiosa Andor tego nie ma i znudził mnie po dwóch odcinkach
Tak, trudno nie zauważyć po Twoich postach, że film mógłby być w ogóle bez fabuły, ale póki koleś w todze macha mieczem, to będzie co najmniej 8/10
lis23 pisze: ↑wt cze 11, 2024 18:46 pm
Ostatnio wyciekła opinia Fisher o Nowej Nadziei i twierdziła Ona, że scenariusz jest strasznie głupi, gra z dwumetrowym Yeti i z gościem, który lata śmietnikiem, strzela z broni bez spustu i musi wypowiadać jakiś bełkot
Ford też był rozczarowany porównaniem planu zdjęciowego ze szkicami koncepcyjnymi
No i tu znowu pojawia się rewolucja tych środków technicznych - kiedy wygłaszali te opinie, nie mieli szans zobaczyć ani gotowych efektów specjalnych, ani jak pioniersko i dynamicznie jest to zmontowane. Sęk w tym, że w Gwiezdnych Wojnach Disneya nie ma żadnych tego typu kamieni milowych, poza volumem użytym na taką skalę pierwszy raz w Mando, a od tego czasu każdy kolejny serial (poza Andorem) wygląda coraz gorzej.
lis23 pisze: ↑wt cze 11, 2024 18:46 pm
Moim zdaniem, Akolita nie wygląda tak samo jak inne seriale
No nie, wygląda 100 razy gorzej xD
lis23 pisze: ↑wt cze 11, 2024 18:46 pm
bo to inna Era i zamiast jakiegoś Mando mamy tu prawdziwych Jedi i ja czuję tę różnicę, nawet pomiędzy nimi a Jedi z prequeli
Czyli wygląda inaczej, bo zamiast kolesia w zbroi, są kolesie w togach? Myślę, że Mysteremu chodziło raczej o jakośc produkcji, zdjęcia, paletę barw, materiały itd. Wizualnie naprawdę się to wiele nie różni od Ahsoki czy Kenobiego - paleta barw i nasycenie kolorów (a raczej jego brak), ta sama waląca po oczach taniością jakość materiałów (na co oni wydali te 180 mln?), zwłaszcza w szatach - przypuszczam, że na tym etapie, mają jednego dostawcę wszystkich kostiumów, który im ogarniał Kenobiego, Ahsokę i to, bo wszystko to wygląda jakby było szyte z tych samych materiałów. Charakteryzacja obych wygląda co najmniej mieszanie - ten barman z brodą był nawet spoko, ale Neimoidianie mają gorzej wykonane maski niż to był 25 lat temu przy mrocznym widmie. Wielu też leży na poziomie samego designu, a charakteryzacja tego lewitującego Jedi to jeden z najgorzej wykonanych postarzających make-upów jaki widziałem. Do tego wszystkie lokacje, poza Coruscant, przypominają wielkością i i designem ten park Disneya. Jak do tej pory, to różnica ogranicza się do tego, że nie można po raz 1000 wyciągnąć szturmowca i tie fightera z szafy (co faktycznie jest miłym oddechem od tego ciągłego żerowania na nostalgii), nieco innego kroju Jedi i trochę grubszych mieczach świetlnych (co jest pomysłem kiepskim i zastanawiam się, czy nie wynika czysto z przyczyn marketingowych, biorąc pod uwagę jak masywne są rękojeści mieczy, które można kupić w parku Disneya).
lis23 pisze: ↑wt cze 11, 2024 18:46 pm
+ fanom na YT się podoba, choć ponoć już niedługo mają palić książki i płyty z filmami bo serial ma zalegalizować w kanonie homoseksualizm
Po pierwsze: to jak w końcu? Po drugie: czy ci fani są teraz z nami w pokoju? A tak na poważnie, o jakich fanach mówisz? O tych współpracujących z disneyem? O filmach z yt, które Ci podsunął algorytm? Czy może o polskim yt, który w tych statystkach nie jest nawet kroplą w morzu? Największe anglojęzyczne kanały na YT miażdżą ten serial, odzew jest jednoznacznie negatywny, co by zresztą zgadzało się ocenami na RT i IMDB. Ba, ponoć nawet piraci nie chcą tego ściągać.
lis23 pisze: ↑wt cze 11, 2024 18:46 pm
Konkluzja wyszła taka, że Gwiezdne Wojny są głównie dla białych, heteroseksualnych, wierzących w Boga i żonatych mężczyzn o jednak konserwatywnych poglądach, bo chcą Oni więcej tego samego co już znają i żadnych nowości, odstępstw od normy - sukces "Przebudzenia Mocy" i porażka "Ostatniego Jedi" utwierdza tę konkluzję.
Dlatego podobał im się Andor i Mandalorianin, które Ciebie tak znudziły? Taką logikę można by bardzo łatwo zastosować do Ciebie - jakiekolwiek oddalenie się od jedi = nuda, nie oglądam. Jeśli coś nie zawiera najbardziej typowych dla SW elementów, jesteś tym kompletnie niezainteresowany, nawet, jeśli wprowadzają nowości do lore czy samego gatunku, tak jak Andor.
Oczywiście, łatwo tutaj zrzucić winę na toksyczny i zły męski fandom, co tak chętnie Disney robi, a co Ty chyba nawet chętniej łykasz, ale ten serial naprawdę da się wypunktować abstrahując od jakiejkolwiek ideologii politycznej. Z punktu widzenia scenariusza, co drugi dialog to niekończąca się ekspozycja, a zachowania bohaterów są często po prostu głupie, czego apoegum jest chyba matka bliźniaczek w najnowszym odcinku - jej zachowanie było bardzo niespójne, ale widać po prostu, że scenarzystka nie umiała pogodzić jej postawy z potrzebnym rozwojem wydarzeń, więc zamiast napisać najbardziej proste i logiczne rozwiązanie, kombinowała jak koń pod górę, żeby doprowadzić do potrzebnych wydarzeń fabularnych (Matka mogła się po prostu nie zgodzić na testy jedi, co zresztą sama Indira jej powiedziała - zamiast tego się zgadza, ale nie do końca, ale jednak tak, ale niech Osha kłamie, żeby nie zdać.... czteropoziomowe hocki klocki i czarny pas w upośledzeniu umysłówym dla scenarzystki). Dialogi też stały na wysokim poziomie. Chyba najbardziej mi się podobała ta wymiana:
-Osha!
-Mae!
-Osha!
-Mae!
-Osha!
-Mae!
...
-Osha!
-Mae!
Dobrze wiedzieć, że w czasach, gdy sztuczna inteligencja zabiera pracę pisarzom i scenarzystom, utalentowani ludzie z Hollywood dostają wysokie wynagrodzenie za swój talent i ciężką pracę
Wróćmy teraz do rzeczy, których ludzie mogą oczekiwać po gwiezdnych wojnach czy serialach akcji w ogóle. Jak na razie akcji było niewiele, a jak już była, to nieszczególnie ciekawa, chyba, że komuś się podoba całe to force-fu. Nie było to tragiczne, ale też nic szczególnego. Dalej: ciekawa fabuła - i poprzez ciekawą rozumiem taką, która jest choćby jako tako wciągająca, nie wymagam czteropoziomowych szachów 3D jak u Nolana - tego tu nie ma absolutnie. I to być może jest największy grzech tego serialu: jest po prostu przeraźliwie nudny. Intryga jest mało interesująca, bo prawie natychmiast ujawniono twist z bliźniaczkami. Rozwój wydarzeń sprawia wrażenie mocno losowego i ciężko uwierzyć, że scenariusz przeszedł jakąś fazę poprawek, bo wszystko sprawia wrażenie pierwszego szkicu. Kolejna rzecz: dynamika wizualna. Znowu: brak. O ile doceniam brak takiego shaky cama jak w Kenobim, to kompletnie statyczna kamera, wolny montaż i kiepskie blokowanie wcale nie są plusem, zwłaszcza w serialu akcji - i znów, trzeci odcinek osiąga apogeum w scene z Oshą, która niemwrawo odkręca śrubki do tajnego przejścia podczas pożaru. Mogliby zatrudnić w ramach dublerki jakąś emerytkę i powiedzieć, że po drugiej stronie tunelu jest karp z lidla w promocji, to by dopiero była dynamika.
No i ostatni aspekt: postaci. Nie chce mi się omawiać wszystkich po kolei, więc ograniczę się do jedynej z potencjałem, czyli mistrza Sola. Mimo, że połowa jego dialogów to okropna i drętwa ekspozycja gorsza nawet od tej z prequeli, to aktor jest naprawdę dobry i trudno go nie lubić, a sam bohater wydaje się jedynym, który ma jakąś zniuansowaną motywację i trójwymiarowy rys psychologiczny. Jeśli bym miał zatem przyznać jedną gwiazdkę za każde z wymienionych na wstępie kryteriów, to akolita miałby tak z 0.5 na cztery za mistrza Sola, i to głównie dzięki dobremu castingowi.
Wspomniany przez Ciebie wcześniej blichtr i przepych to chyba wywęszyłeś z samego konceptu, bo w tym serialu wszystkie planety poza Coruscant to jakieś zadupia, do tego ograniczone do jednego ujęcia wprowadzającego z panoramą planety czy miasta, a następnie do ciasnej uliczki i pomieszczeń. Tych walk na miecze świetlne, które tak lubisz, i które wymieniłeś jako zaletę serialu, nie było nawet jednej - raz Carrie Anne Moss przecięła jakieś śmieszne sztyleciki zanim umarła 5 sekund później, a tak poza tym, to Yord używał miecza w ramach latarki i to by było na tyle. Moc też jest, ale tu się pojawia kolejny problem SW Disneya, czyli to, że kompletnie nie rozumieją jak ona działa i bez przerwy łamią lore. A nawet gdybyśmy stwierdzili, że moc jest konceptem na tyle nebularnym, że nie trzeba trzymać się jakoś niewolniczo tego, co było w starych filmach, pojawia się problem innej natury: jeśli mamy system miękkiej magi, którym Moc zasadniczo jest, to nie powinien on być używany notorycznie jako deus ex machina do rozwiązania wszystkich problemów, bo w efekcie bardzo szybko stworzy się wiele nieścisłości i zwyczajnie kolejnych problemów, ale natury fabularne (niskie stawki i spójność świata przedstawionego). Kolejnym dowodem na to, że scenarzyści Disneya ani nie rozumieją mocy, ani sposobu działania tego typu systemów jest to, że u nich postaci nie zaliczają progresu w używaniu mocy: albo nie potrafią jej używać, albo nagle potrafią, więc przechodzą od zera do setki w 2 sekund, od kompletnego nowicjusza do odblokowywania wszystkich skilli (chociaż to krytyka w nawiasie, bardziej dotyczy sequeli i Ahsoki - Akolita jak na razie łamie lore na inne spodoby).
No i kolejna rzecz:
to ZAWSZE była bajka dla dużych dzieci
Nie sądzisz, że właśnie dlatego kosmiczne wiedźmy-lesbijki używajace magii do wzajemnego zapładniania się nie do końca pasują ludziom do tego typu bajeczki?
Jak chcesz ugryźć temat od strony politycznej, to środowiska mniejszościowe też krytykują ten serial i inne produkcje Disneya. Środowiska queerowe na przykład narzekaja na to, że w tego typu serialach za każdym razem, jak mamy do czynienia z czarną kobietą, to jest równocześnie lesbijka/bi w międzyrasowym związku, co rzadko się pokrywa z ich doświadczeniami, ale pozwala disneyowi odhaczyć dwa punkty inkluzywności na raz (bardzo wydajnie z ich strony, szkoda, że budżetem tak wydajnie nie zarządzają). Z kolei fryzura Yorda jest krytykowana za bycie obligatoryjnym fryzem dla każdego czarnego faceta od czasu Czarnej Pantery, tak, jakby nie nosili innych fryzur.
No i na koniec bym chciał tutaj odbić piłeczkę: Nie sądzisz, że fani, którzy narzekają na dany film, często robią to dlatego, bo wiedzą, że markę stać na więcej? Za każdym razem jak pojawia się jakaś krytyka disneya, to dzielnie ruszasz w bój, żeby bronić wielomiliardowej korporacji, której ostatnie produkty sprawiaja wrażenie robionych kompletnie na odpierdol, bo tak jak mówiłem, wszystkie rzeczy, które sobie cenisz w SW, dostaniesz podane na wyższym poziomie w fanfilmie z YT sprzed 10 lat. Nie sądzisz, że fani, którzy dostają coraz niższej jakości produkty (choćby pod względami czysto technicznymi, abtrahuję już od fabuły) nie są większem problemem niż krytykanci? Bo to trochę jak z ludźmi, których nie stać na masło, Kurski im się smieje w twarz, codziennie czytają o wałach pisu w mediach, a i tak pójdą na niego głosować. Albo cieszeniem się z gówna w srebrnym papierku, bo 45 lat temu w podobnym srebrnym papierku Lucas dał nam pyszną czekoladę, więc póki papierek jako tako się błyszczy, to nie ma o co się czepiać.
Co do hejtu na sam serial, to myślę, że może być trochę przesadzony i być może ludzie to robią dla kliknięć. Ale nie sądzę tak w żadnym wypadku dlatego, że ten serial jest dobry - po prostu na tym etapie takie zarżnięcia marki, i tego, jak przeraźliwe nudny jest ten show, nie chce mi się wierzyć, że tylu ludzi daje na tyle jebania, żeby się tak o to gorączkować. Ja mam problemy z tym, żeby nie zasnąć podczas seansu, a co dopiero o tym nagrywaź 20 minutowy film na YT. Gdyby też nie rycerskość i waleczność Lisa w ruszaniu na pomoc uciemiężonemu magnatowi medialnemu jakim jest Disney, i jego nowego serialu którego budżet można wytłumaczyć chyba tylko praniem pieniędzy (albo ewentualnie jakąś chorą sceną akcji trzymaną na ostatnie dwa odcinki), to pewnie ten post też skończył by się na dwóch zdaniach w stylu "po dwóch odcinkach myślałem, że serial jest przede wszystkim nudny, po trzecim widzę, że jest naprawdę słaby i nudny".