Jedyne co z tej muzyki się w ogóle wynosi, to chóralna coda dla ofiar z samego końca ostatniego odcinka. Nawet ładna choć typowo ckliwa. A tak to jest tylko czasami "buuuuuu" albo wycie wiatru. Jak można takie "scory" "pisać"? Quo vadis muzyko filmowa? Te cholerne drony to większe nieszczęście dla branży niż Junkie XL...
Serial bardzo dobry - szczególnie scenografia i zdjęcia robią robotę. Ale żeby taki fejm i że najlepszy w historii ? Nie bardzo rozumiem aż taki fenomen, bo prawda o partactwie ruskich w projekcie reaktora i o zatajaniu przez nich faktów po wybuchu jest znana nie od dziś. Serial jest po prostu paradokumentem spajającym to w formie fabularnej i z kilkoma znanymi gębami aktorów na ekranie.. No ale rozumiem, 3/4 Amerykanów nie wie nawet gdzie leży Europa, więc może ich ten serial szokuje i stąd takie wyniki...
Nie pierwszy i nie ostatni raz taka muzyka powstaje. Zmontowali muzykę z autentycznych brzmień w Ignalinie (tej zamkniętej na razie z powodu przestarzałego reaktora, zresztą identycznego jak w Czarnobylu), więc chodzi o to, by podskórnie ciągle mówiła, że coś jest nie tak. To nie są szumy wiatru do końca. A na Moście Śmierci nie tylko udziwniała, ale jeszcze wręcz nadawała groteskowości. A ja dopiero po pierwszym odcinku jestem i już wiem, o co dokładnie chodziło w tym score. Czasem nawet takie score'y trzeba pisać. Duża część Helikoptera w ogniu tak działa.
Dlaczego serial jest uważany za tak wybitny? Nie za to, o czym opowiada, ale w jaki sposób. Kontrola informacji, próba zorientowania się w tu i teraz. Czytałem parę analiz na stronach branżowych (nie na recenzenckich, ale właśnie bardziej branżowo-analitycznych) i zestawię własne obserwacje, ba, nawet wypuścili scenariusze wszystkich odcinków. Też skorzystam.
No w jaki? Robiąc 1 do 1 fabularne inscenizacje scen, procesu sądowego itd ?
Jak ktoś nigdy nie słyszał o tym wydarzeniu - czyli pewnie 3/4 Amerykanów - to może ten serial szokować, ale tak?
Po prostu - nie rozumiem AŻ takiego fenomenu, co nie umniejsza tego, że po prostu serial jest bardzo dobry, szczególnie od strony realizacyjnej. Ale robienie z niego najlepszego serialu w historii to jakiś absurd.
Nie da się wybrać jednego, ale jest kilka które spokojnie zasługują na takie miano - Sopranos, Miami Vice, Breaking Bad, Kompania Braci, Przyjaciele, Dynastia, MASH, Twin Peaks - choćby te i parę innych.
Czarnobyl to przed wszystkim miniserial, także nie ma co go nawet porównywać do innych seriali, ale w swojej kategorii " TV Mini-Series" jest rzeczywiście jedną z najlepszych tego typu produkcji jakie powstały.
Soundtracka dla "Vichnaya Pamya" można posłuchać, w serialu zaś score swoją specyficzną robotę sound designu robi, szkoda, jednak, że dla JJ nie udało się tego zrobić.
I'm bored AF. Nie rozumiem fenomenu twórczości tej Pani. Jak tak ma wyglądać przyszłośc muzyki filmowej, to ja dziękuję.... Równie dobrze można załadować dark brzmienia na 128 klawiszy midi, puścić po nich psa albo kota i voila soundtrack do Czernobyla mamy gotowy. Pani wystrzeliła muzycznie głównie dzięki śmierci JJ i Sicario2.
JJ miał talent i odnajdywał się świetnie w tej stylistyce, jego prace na swój sposób intrygowały ciekawiły, ja mimo iż nie jestem zwolennikiem takiej muzyki słuchałem JJ z zaciekawieniem, a twórczość tej Pani jest po prostu w cholerę nudna...
Nie zachwyca jak pierwszy trailer; tamten miał jednak świetnie dobraną muzykę, ale i tak jest to mój najbardziej wyczekiwany film w tym roku. Plus widać, że De Niro dobrze się bawi, wraz z rolą w Irishmanie to może być jego powrót do formy.
All this is rendered even darker by the disquietingly melancholy mood of Hildur Gudnadóttir's brooding orchestral score, which cranks up into thunderous drama as the chaos escalates.
Mark Friedberg’s gritty production design, and a haunting score by Hildur Gudnadottir, all of whom ought to be talked about a lot this coming awards season.
The score by Hildur Guðnadóttir is a dark, waning, moody compliment to the psychological breakdown we're seeing on screen. The collapse of society. There's a delicious soundtrack of songs that Todd Phillips has selected, which also add even more depth to the entertainment.
Phillips’ film is a little too slavishly indebted to its influences, which range from the specific, like Beetz making the “Taxi Driver” finger-gun shoot-me gesture, to the more generally aesthetic, as in the use of jaunty recordings of old songs to counterpoint the brutality and grimness of the imagery, whenever Hildur Guðnadóttir’s excellent, swirling, morose, foreboding score is not reinforcing it.
Fajnie, że dziś w Hojłódzie na poziomie takich dużych filmów jak Joker są jeszcze przypadki, kiedy reżyser sobie mówi jak w tym przypadku: "Lubię muzę tego kogoś, nie znam go, ale jego chcę do mojego filmu". I że mu na to pozwalają, że macki Hansa i RCP rozsiane po Warnerze i Legendary Pictures nie zawsze mają coś do gadania. Jest to budujące, bo to zawsze jest szansa dla kogoś kto normalnie byłby bez żadnych szans na taki angaż.