Że się przyczepię, ale nie udowadniasz na każdym kroku, a ewentualnie próbujesz udowodnić na każdym kroku. To kolosalna różnica.
JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9826
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Dobra, nowa zasada: od tej pory posty ironiczne, będę pisał italicą, żeby co niektórym łatwiej było zrozumieć.
Jak się bawimy w semantyczne łapania za słówka, to z Twojego posta wynika, że próbuję na każdym kroku udowodnić, że to jest moją opinią, ale mi się nie udaje. No może tak być.
Raz jeszcze odsyłam Panów do mojej recenzji TFA, która dobitnie potwierdza, że od dawna uważam, że Williams się skończył.
Jak się bawimy w semantyczne łapania za słówka, to z Twojego posta wynika, że próbuję na każdym kroku udowodnić, że to jest moją opinią, ale mi się nie udaje. No może tak być.
Raz jeszcze odsyłam Panów do mojej recenzji TFA, która dobitnie potwierdza, że od dawna uważam, że Williams się skończył.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33788
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
"Się nie słucha"??? Toż to zwrot typowy dla mieszkańców Warszawy. Czyżby.... Ale to niemożliwe. Czyżby hp_gof naprawdę nie był z Łodzi, a tak naprawdę z Warszawy
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9826
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Tak swoją drogą, to czasami mi się naprawdę odechciewa dyskutować na tym forum. Kiedy dwa lata temu pisałem, że TFA to świetny soundtrack i dałem 4,5 w recenzji, mnóstwo ludzi pisało, że mam na nosie nostalgiczne okulary i ponosi mnie sentyment fanboja.
Teraz napisałem, dlaczego uważam, że TLJ ustępuje temu pierwszemu score'owi, w jakim stopniu jest to wymuszone przez film, montaż, różne koncepcje, wypunktowałem podobieństwo między tematem JNH i Rose z TLJ, zarazem zaznaczając, że nie uważam, że to zły score - do tych uwag merytorycznie nie odniósł się nikt, wszystko co dostałem, to łatkę hejtera i gadanie, że super score, pełen energii, a ja uważam, że Williams jest reliktem przeszłości. No ja pierdole.
Teraz napisałem, dlaczego uważam, że TLJ ustępuje temu pierwszemu score'owi, w jakim stopniu jest to wymuszone przez film, montaż, różne koncepcje, wypunktowałem podobieństwo między tematem JNH i Rose z TLJ, zarazem zaznaczając, że nie uważam, że to zły score - do tych uwag merytorycznie nie odniósł się nikt, wszystko co dostałem, to łatkę hejtera i gadanie, że super score, pełen energii, a ja uważam, że Williams jest reliktem przeszłości. No ja pierdole.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Proszę mnie nie obrażać! Ja mieszkam w Polsce centralnej, nie w Polsce wschodniej!Wawrzyniec pisze: ↑sob gru 16, 2017 20:13 pmCzyżby hp_gof naprawdę nie był z Łodzi, a tak naprawdę z Warszawy
- Pawel P.
- Metallica
- Posty: 1436
- Rejestracja: czw gru 29, 2011 21:36 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Mam nadzieję, że nikt, na pewno nie ja, prawa do takiego poglądu Ci nie odbiera - świat byłby nudny, gdyby wszyscy się we wszystkim ze wszystkimi zgadzali.Wojtek pisze: ↑sob gru 16, 2017 20:06 pm
Jak się bawimy w semantyczne łapania za słówka, to z Twojego posta wynika, że próbuję na każdym kroku udowodnić, że to jest moją opinią, ale mi się nie udaje. No może tak być.
Raz jeszcze odsyłam Panów do mojej recenzji TFA, która dobitnie potwierdza, że od dawna uważam, że Williams się skończył.
I rzeczywiście, skoro od dawna uważasz, że Williams się skończył, ciężko Ci będzie zmienić ten pogląd. Myślę, że ludzie, którzy uważają inaczej, jakoś to przeboleją.
Nie rozumiem, prawdę mówiąc, więc znowu się przyczepię - najpierw piszesz, że Twoja recenzja TFA dobitnie potwierdza, że od dawna uważasz, iż Williams się skończył, a po chwili.... "Kiedy dwa lata temu pisałem, że TFA to świetny soundtrack i dałem 4,5 w recenzji, mnóstwo ludzi pisało, że mam na nosie nostalgiczne okulary i ponosi mnie sentyment fanboja".
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9826
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Faktycznie, rozumiem, że możesz nie rozumieć, bo obiecałem, że będę do ironii będę używał oddzielnej czcionki, a tego nie zrobiłem, więc jeszcze raz:
Od dawna uważam, że John Williams się skończył, nowe star warsy to beznadziejne score'y, a on od dawna nie ma czego szukać we współczesnej filmowce, co udowadniają moje bardzo krytyczne recenzje jego nowych prac, napisanych po 2011 roku, wśród których najniższą oceną było 4
Ostatni fragment zostawiłem bez kursywy, bo to akurat prawda.
Od dawna uważam, że John Williams się skończył, nowe star warsy to beznadziejne score'y, a on od dawna nie ma czego szukać we współczesnej filmowce, co udowadniają moje bardzo krytyczne recenzje jego nowych prac, napisanych po 2011 roku, wśród których najniższą oceną było 4
Ostatni fragment zostawiłem bez kursywy, bo to akurat prawda.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- Pawel P.
- Metallica
- Posty: 1436
- Rejestracja: czw gru 29, 2011 21:36 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Nie czytałem Twojej recenzji TFA i przypuszczam, że wielu ludzi, którzy tu się udzielają, o wiele częściej niż ja, również nie ma tej lektury za sobą. Nadrobię w wolnej chwili, serio, a tymczasem wracam do TLJ.
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 13081
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Nawet jeśli muzyka Williamsa, według Wojtka nie przystaje już do filmów z XXI wieku, to na pewno wnosi do nich pewną szlachetność i klasę i wolę nawet nieprzystającą do realiów muzę Johna od innych Tylerów, Batesów, Jackmanów i innych, którzy może i potrafią się poruszać w obrębie współczesnego montażu i języka filmowego, ale którym brakuje klasy, wyczucia, zmysłów przewidywania i zwyczajnie umiejętności Williamsa.
Tylko On, Williams John
Tylko on, Elton John
Tylko on, Elton John
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9826
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Spoko, ale myślę, że przebywasz na tyle często na tym forum, żeby kojarzyć mniej więcej, kto jakie ma opinie. Zwłaszcza, że 2 lata temu dyskusje o TFA toczyły się długo i wiadomym było, kto jakie ma opinie - i obaj byliśmy bardzo zgodni w swojej ocenie, co np. Tomek Goska uważał, za objaw hajpu, który nam nim w ciągu paru miesięcy od premiery. Kolejną wskazówką mógłby być Williams w moim avatarze. Zresztą, jeszcze rozumiem, że jesteś zalatany i średnio ogarniasz kto co tam pisze, bo na forum udzielasz się sporadycznie, w okolicach najgorętszych premier, ale Lisu siedzi na nim codziennie, więc chyba powinien kojarzyć, kto jest czyim fanbojem.
Nie mówiąc o tym, że moje posty w wielu miejscach miały dość wyraźnie ironiczny ton, tym bardziej, że zaznaczyłem, że wcześniej zaznaczyłem, że nie uważam tego scoru' za zły i że Williams zrobił tyle ile mógł - i dlatego tak bardzo mnie skonsternował komentarz Lisa, o tym, że uważam, że dla Williamsa nie ma miejsca we wspólczesnym filmie - gdybym tak uważał, to chyba bym napisał, że Williams zmarnował potencjał i że dałoby się ten film umuzycznić sto razy lepiej, tylko od nie dał rady ograniczając się do starych trików? Tym czasem napisałem coś zgoła odwrotnego, pisząc, że wiele scen wymusiło na Williamsie dostosowanie się do szybkiego montażu, ograniczając możliwości rozbudowywania czy tworzenia nowych leitmotywów. Gdyby Williams nie miał miejsca we współczesnym kinie, prawdopodobnie olał by montaż i napisałby coś, co by zwyczajnie kiksowało w filmie. Raczej fakt, że Williams wie kiedy schować swoje ego do kieszeni i poświęcić względy czysto muzyczne na rzecz dobra filmu, świadczy o tym, że wielkim kompozytorem jest.
A jeśli Lis pił do tego, że nie dziwię się, że nie chciał pisać do nowego Spielberga - cóż, pisanie dynamicznej muzyki akcji zawsze jest dla kompozytora wyzwaniem. TLJ musiało być niezwykle męczącą, i nie do końca tak wdzieczną pracą, jak pisanie TFA, bo jednak w starszym filmie Williams miał więcej sekwencji dla siebie, gdzie mógł się bawić muzyce, rozwijać swoje pomysły, oddać jej oddech. TLJ z kolei albo pędzi na złamanie karku, albo ma sekwencje tak silnie oparte na dialogu, że muzyka ponownie musi zejść na dalszy plan, ograniczając się do under scoru. RP1 zapowiada się na ponowne montażowe szaleństwo, więc się nie dziwię, że 85 facet, który właśnie skończył roczną pracę nad dynamicznym, ponad dwugodzinnym filmiem nie dającym pola do pisania długich i skomplikowanych sekwencji opartych na melodii czy poteżnym temacie stylizowanym na romantyczne formy okresowe, nie miał zbytnio ochoty na pisanie drugi raz czegoś podobnego, tym bardziej, że miałby na to znacznie mniej czasu.
Teraz widzę, że Lisu dodał odpowiedź i się zastanawiam, czy jest sens się produkować z tym, co własnie napisałem powyżej, bo pewnie i tak nie zrozumie. No nic, może jak wrzucę reckę na stronę to po ilości gwiazdek może się kapnie, co o tym sądzę.
Nie mówiąc o tym, że moje posty w wielu miejscach miały dość wyraźnie ironiczny ton, tym bardziej, że zaznaczyłem, że wcześniej zaznaczyłem, że nie uważam tego scoru' za zły i że Williams zrobił tyle ile mógł - i dlatego tak bardzo mnie skonsternował komentarz Lisa, o tym, że uważam, że dla Williamsa nie ma miejsca we wspólczesnym filmie - gdybym tak uważał, to chyba bym napisał, że Williams zmarnował potencjał i że dałoby się ten film umuzycznić sto razy lepiej, tylko od nie dał rady ograniczając się do starych trików? Tym czasem napisałem coś zgoła odwrotnego, pisząc, że wiele scen wymusiło na Williamsie dostosowanie się do szybkiego montażu, ograniczając możliwości rozbudowywania czy tworzenia nowych leitmotywów. Gdyby Williams nie miał miejsca we współczesnym kinie, prawdopodobnie olał by montaż i napisałby coś, co by zwyczajnie kiksowało w filmie. Raczej fakt, że Williams wie kiedy schować swoje ego do kieszeni i poświęcić względy czysto muzyczne na rzecz dobra filmu, świadczy o tym, że wielkim kompozytorem jest.
A jeśli Lis pił do tego, że nie dziwię się, że nie chciał pisać do nowego Spielberga - cóż, pisanie dynamicznej muzyki akcji zawsze jest dla kompozytora wyzwaniem. TLJ musiało być niezwykle męczącą, i nie do końca tak wdzieczną pracą, jak pisanie TFA, bo jednak w starszym filmie Williams miał więcej sekwencji dla siebie, gdzie mógł się bawić muzyce, rozwijać swoje pomysły, oddać jej oddech. TLJ z kolei albo pędzi na złamanie karku, albo ma sekwencje tak silnie oparte na dialogu, że muzyka ponownie musi zejść na dalszy plan, ograniczając się do under scoru. RP1 zapowiada się na ponowne montażowe szaleństwo, więc się nie dziwię, że 85 facet, który właśnie skończył roczną pracę nad dynamicznym, ponad dwugodzinnym filmiem nie dającym pola do pisania długich i skomplikowanych sekwencji opartych na melodii czy poteżnym temacie stylizowanym na romantyczne formy okresowe, nie miał zbytnio ochoty na pisanie drugi raz czegoś podobnego, tym bardziej, że miałby na to znacznie mniej czasu.
Teraz widzę, że Lisu dodał odpowiedź i się zastanawiam, czy jest sens się produkować z tym, co własnie napisałem powyżej, bo pewnie i tak nie zrozumie. No nic, może jak wrzucę reckę na stronę to po ilości gwiazdek może się kapnie, co o tym sądzę.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 13081
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
W takim razie, pisz może prosto z mostu, zamiast bawić się w ironie i sarkazm z obawą, że nie zostaniesz należycie zrozumiany?
Ja traktowałem Twoją wypowiedź poważnie i nie chce mi się bawić w sarkazm, ironię, czy inne podteksty.
Ja traktowałem Twoją wypowiedź poważnie i nie chce mi się bawić w sarkazm, ironię, czy inne podteksty.
Tylko On, Williams John
Tylko on, Elton John
Tylko on, Elton John
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10200
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Wojteł. To to, ale...
No niby to samo, ale całkowicie inaczej zagrane. Inna dynamika, tempo etc. Można to postrzegać jako nową formę tematu.
No niby to samo, ale całkowicie inaczej zagrane. Inna dynamika, tempo etc. Można to postrzegać jako nową formę tematu.
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9826
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
No na tym polega budowanie narracji leitmotywicznej i łączenie związków między postaciami w obrębie sagi
pierwszy post napisałem prosto z mostu i tez nie zrozumiałeś
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- bartex9
- Spec od additional music
- Posty: 690
- Rejestracja: sob gru 25, 2010 00:55 am
- Lokalizacja: Cracovia
Re: JOHN WILLIAMS - STAR WARS: EPISODE VIII - THE LAST JEDI (2017)
Adam fail. Było już o tym wcześniej. Słuchałeś tego w ogóle? Zdajesz sobie sprawę, że z Brazila John wykorzystał tylko i wyłącznie sam bit w kilkusekundowym fragmencie (dokładnie 3 takty)? To takie małe krótkie cameo z jego strony a nie użycie źródłowej muzyki
PS: Wojtek, nie masz lekko